dzisiaj wybrałam się do psychiatry bo już nie mogłam sobie poradzić psychicznie.
Psychiatra powiedziała mi ze mam silną nerwicę natręctw i objawy depresji ale ona nie stwierdzi depresji - czyli co ja mam w końcu bo nie wiem xd
Co do psychiatry to trochę taka dziwna była choć raz u niej byłam. Do czego zmierzam doskonale wie, że panicznie boję się depresji i myśli samobójczych to przy wyjściu powiedziała mi, że w nerwicy natręctw też pojawiają się myśli samobójcze no to jak nogi z waty. to była odpowiedz na moje zdanie, że boję się, że po lekarz będę mieć myśli samobójcze. Mam przepisany setaloft.
Zabrałam dzisiaj 25 mg już. Czułam lęk jak cholera. Ale do czego zmierzam: sprzątałam podwórze około godziny na początku czułam lęk masakra, myśli mną rządziły ale sprzątałam dalej i teraz jestem jak nowo narodzona, bez żadnego lęku choć z tyłiu głowy jest, że mam leki, że mam silną nerwicę i objawy depresji.
Po wizycie psychiatry byłam w takim lęku, że kiepsko dojechałam do domu przeczytałam ulotkę na dodatek i mi krążą w głowie, że mam myśli samobójcze już. Nie wiem czy to natręctwa czy coś innego.... Mam taki mętlik w głowie bo nie chce mieć myśli samobójczych.
Psychiatra stwierdziła, że muszę iść na psychoterpię chyba, że do końca życia chce brać leki.
Zapisała mi nazwiska psychologów w nurcie psychodynamicznym - bo tacy niby są najlepsi a ja chodzę na poz-beh i nie ukrywam, że bardzo lubię moją psycholog i czytałam, że w leczeniu nerwic czy też depresji ten nurt jest najlepszy a psychiatra uważa, że to leczy tylko rany a ja musze wyciągnąć trupy z szafy aby do mnie nie wracała.
Mam mętlik w głowie, proszę o porady co z czym, kto ma rację kto jej nie ma.... HELP
