Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Witamy na forum!
-
usuniete
- Gość
Dziękuję za odpowiedź. Nigdy tak mnie jeszcze nie trzymało. Kiedy myślę o rozstanniu czuje ulgę, ale gdy pomyślę że więcej go nie zobaczę i nie będę wiedziała co u niego to płacze. Zwariowałam?????
- jacobsen
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 384
- Rejestracja: 28 września 2015, o 21:20
Jeśli Ty zwariowalas to my wszyscy tez, bo daliśmy się tym lękom
A tak na poważnie, nie zwariowalas, wpadłaś w błędne koło lękowe, które nie daje Ci spokoju, bo nic z tym nie robisz. Ja sama nie jestem specjalistom w walce z lękiem, od 12 lat jestem ciągle na coś chora i umieram z przerwami na lepsze chwile. Ale nie uważam, że zwariowałam. Uważam, że mam nerwicę i jestem hipochondryczka, która powinna nad sobą pracować, być na terapii, może nawet brać leki. Myślę, że w ten sam sposób powinnaś podejść do swoich problemów. Wziąć je na zimno, spojrzeć prawdzie w oczy, a nie oprócz wmawiania sobie, że nie kochasz partnera dodatkowo wmawiać sobie, że zwariowalas. Z tego co wiem wariat nie nie wie, że zwariował i nie zastanawia się nad tym 
-
Gnr00
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 40
- Rejestracja: 25 maja 2019, o 20:22
Cześć.
Jak radzicie sobie jak musicie coś zaprezentować (projekt, prezentacja) na studiach?
Jak raz przedstawiałam projekt na studia nagle zrobiło mi się słabo. Nie był to zwykły atak paniki. Po prostu zaczynało mi brakować tchu i zrobiłam sie blada. Przestałam czytać, powiedziałam ze mi słabo, kolega otworzył okno. Boje się ze jak kolejnym razem będzie taka sytuacja ze będę musiała coś zaprezentować to albo znów się skompromituje albo zemdleje. Zazwyczaj jak czymś sie stresuje to bije mi mocno serce itd, a wówczas czułam sie dosłownie jakbym miała zaraz zemdleć, nie wiedziałam nawet o czym mówię. Jak z tym walczyć?
Jak radzicie sobie jak musicie coś zaprezentować (projekt, prezentacja) na studiach?
Jak raz przedstawiałam projekt na studia nagle zrobiło mi się słabo. Nie był to zwykły atak paniki. Po prostu zaczynało mi brakować tchu i zrobiłam sie blada. Przestałam czytać, powiedziałam ze mi słabo, kolega otworzył okno. Boje się ze jak kolejnym razem będzie taka sytuacja ze będę musiała coś zaprezentować to albo znów się skompromituje albo zemdleje. Zazwyczaj jak czymś sie stresuje to bije mi mocno serce itd, a wówczas czułam sie dosłownie jakbym miała zaraz zemdleć, nie wiedziałam nawet o czym mówię. Jak z tym walczyć?
- jacobsen
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 384
- Rejestracja: 28 września 2015, o 21:20
Ja robilam następujące rzeczy:Gnr00 pisze: ↑20 lutego 2023, o 15:06Cześć.
Jak radzicie sobie jak musicie coś zaprezentować (projekt, prezentacja) na studiach?
Jak raz przedstawiałam projekt na studia nagle zrobiło mi się słabo. Nie był to zwykły atak paniki. Po prostu zaczynało mi brakować tchu i zrobiłam sie blada. Przestałam czytać, powiedziałam ze mi słabo, kolega otworzył okno. Boje się ze jak kolejnym razem będzie taka sytuacja ze będę musiała coś zaprezentować to albo znów się skompromituje albo zemdleje. Zazwyczaj jak czymś sie stresuje to bije mi mocno serce itd, a wówczas czułam sie dosłownie jakbym miała zaraz zemdleć, nie wiedziałam nawet o czym mówię. Jak z tym walczyć?
1. Prezentowałam najpierw przed bliskimi
2. Udawałam przed wejściem pewna siebie
3. Wyobrażałam sobie, że przede mną nie ma ludzi i prezentuje to sama sobie
4. Szukałam wśród ludzi kogoś kogo znam, lubię lub kogoś kto wydaje się serdeczny i prezentowałam tylko do tej osoby
-
usuniete
- Gość
Jeśli Ty zwariowalas to my wszyscy tez, bo daliśmy się tym lękom
A tak na poważnie, nie zwariowalas, wpadłaś w błędne koło lękowe, które nie daje Ci spokoju, bo nic z tym nie robisz. Ja sama nie jestem specjalistom w walce z lękiem, od 12 lat jestem ciągle na coś chora i umieram z przerwami na lepsze chwile. Ale nie uważam, że zwariowałam. Uważam, że mam nerwicę i jestem hipochondryczka, która powinna nad sobą pracować, być na terapii, może nawet brać leki. Myślę, że w ten sam sposób powinnaś podejść do swoich problemów. Wziąć je na zimno, spojrzeć prawdzie w oczy, a nie oprócz wmawiania sobie, że nie kochasz partnera dodatkowo wmawiać sobie, że zwariowalas. Z tego co wiem wariat nie nie wie, że zwariował i nie zastanawia się nad tym
Czuje ze nie kocham. Już nie wiem czy to zaburzenie czy tak po prostu jest. Boje sie ze zadzwoń, że przyjedzie. Tak bardzo nie chce przekonać się że to nie miłość.
Idę dziś do psychiatry, ciekawe co mi powie?
Czuje ze nie kocham. Już nie wiem czy to zaburzenie czy tak po prostu jest. Boje sie ze zadzwoń, że przyjedzie. Tak bardzo nie chce przekonać się że to nie miłość.
Idę dziś do psychiatry, ciekawe co mi powie?
-
usuniete
- Gość
Dzień dobry. Pani psychiatra powiedziała mi, że mam zaburzenia mieszane a nie rodc. Czy wobec tego jeśli nie czuję miłości to po prostu ona się wypaliła?
Proszę pomozcie
Proszę pomozcie
-
usuniete
- Gość
Jestemstara pisze: ↑21 lutego 2023, o 10:31Dzień dobry. Pani psychiatra powiedziała mi, że mam zaburzenia mieszane a nie rodc. Czy wobec tego jeśli nie czuję miłości to po prostu ona się wypaliła?.
Proszę pomozcie. Tak bardzo chciałabym czuć te miłość
-
wola50831
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 1
- Rejestracja: 13 marca 2023, o 09:53
Witam wszystkich 
-
Falka
- Nowy Użytkownik
- Posty: 2
- Rejestracja: 27 marca 2023, o 14:09
Hej. Mam 26 lat. Od 12stu lat walczę z nerwicą, depresją i sama nie wiem czym jeszcze. Chyba samą sobą. Wydawałoby się, że po pierwszym leczeniu u psychiatry i terapii podołałam wyzwaniu, jakim jest nerwica. Było dobrze, ale przeprowadzka sporo kilometrów od rodzinnego miasta, problem ze znalezieniem pracy, rozstanie z ówczesnym chłopakiem wpędziły mnie w depresję. Znowu psychiatra. Znowu leki. I znów przedwcześnie się cieszyłam, bo aktualnie może i nie mam jakiś ogromnych napadów lęków czy ogólnie sobie radzę. Uwielbiam swoją pracę, jestem w niej dobra, a żeby to osiągnąć musiałam naprawdę się przełamać do ludzi. Zaczęłam chodzić na siłownię, gdzie poziom lęków również był okropny, ale też dałam radę. Spytacie się co tutaj robię? A no problem pojawił się gdzie indziej i poradzenie sobie z nim jest okropnie trudne, mimo, że wiem, że to wymysł mojej głowy.
Nerwicy dostałam przez pierwszego toksycznego chłopaka, który cały czas wywoływał we mnie stres, poczucie odrzucenia itp. Mama, która niestety sięgała swego czasu często po alkohol wcale nie pomagała, ale okazała wsparcie gdy wyszło szydło z worka odnośnie moich problemów.
Nie wiem przez co, ale teraz gdy tworzę naprawdę wspaniały związek mam problem o to, że mój partner wyjdzie ze znajomymi na piwo. Nic wielkiego, wiem. Niestety po ostatnim wyjściu gdzie nic złego się nie stało nie mogę dojść do siebie. Gdy te zawrotne 4h był poza domem ja chodziłam wściekła, przygnębiona, miliard myśli mi się kłębiło w głowie i te wieczne uczucie lęku. Moimi obawami są: że coś mu się stanie, że jakiś kolega go na coś namówi, że kogoś pozna, gdzie naprawdę mu ufam i nie mam problemów z zazdrością. Wynika to jedynie podczas, gdy on sam wychodzi. Gdy wychodzimy razem jest wszystko okej poza myślami czy mama nie sięgnęła za alkohol. Wiem, że to może bzdety, ale mi osobiście nie dają żyć. Gdy wiem, że zbliża się spotkanie partnera z kumplami ja przez miesiąc wcześniej chodzę już przygnębiona... A naprawdę nie chcę zniszczyć związku w którym jestem szczęśliwa.
Przepraszam, że się tak rozpisałam, ale musiałam to gdzieś z siebie wyrzucić.
Jeszcze raz witajcie
Nerwicy dostałam przez pierwszego toksycznego chłopaka, który cały czas wywoływał we mnie stres, poczucie odrzucenia itp. Mama, która niestety sięgała swego czasu często po alkohol wcale nie pomagała, ale okazała wsparcie gdy wyszło szydło z worka odnośnie moich problemów.
Nie wiem przez co, ale teraz gdy tworzę naprawdę wspaniały związek mam problem o to, że mój partner wyjdzie ze znajomymi na piwo. Nic wielkiego, wiem. Niestety po ostatnim wyjściu gdzie nic złego się nie stało nie mogę dojść do siebie. Gdy te zawrotne 4h był poza domem ja chodziłam wściekła, przygnębiona, miliard myśli mi się kłębiło w głowie i te wieczne uczucie lęku. Moimi obawami są: że coś mu się stanie, że jakiś kolega go na coś namówi, że kogoś pozna, gdzie naprawdę mu ufam i nie mam problemów z zazdrością. Wynika to jedynie podczas, gdy on sam wychodzi. Gdy wychodzimy razem jest wszystko okej poza myślami czy mama nie sięgnęła za alkohol. Wiem, że to może bzdety, ale mi osobiście nie dają żyć. Gdy wiem, że zbliża się spotkanie partnera z kumplami ja przez miesiąc wcześniej chodzę już przygnębiona... A naprawdę nie chcę zniszczyć związku w którym jestem szczęśliwa.
Przepraszam, że się tak rozpisałam, ale musiałam to gdzieś z siebie wyrzucić.
Jeszcze raz witajcie
