Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Witam serdecznie:)

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
ana1991
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 22
Rejestracja: 10 listopada 2013, o 22:00

10 listopada 2013, o 23:11

Witam ciepło wszystkich. Już kiedyś posiadałam konto na podobnym portalu, ale parę lat temu, po wyleczeniu się z nerwicy ( ja mi się wydawało na dobre) zrezygnowałam z jego posiadania. Oczywiste wydawało się, że skoro nie choruję to nie chcę już więcej o tym myśleć, czytać, rozmawiać, ani mieć żadnej styczności z tym tematem.
Myślę, że to dobre miejsce' na wygadanie się'. Ludzie bagatelizują tę chorobę, więc ciężko jest z nimi rozmawiać...Tak naprawdę nikt kto nie doświadczył tego lęku, nie zdaje sobie sprawy jakie to piekło. Dlatego ja nie czuję się komfortowo rozmawiając o tym z ludźmi zdrowymi- słyszę wtedy z ich głosie niedowierzanie, czasem kpinę. Nawet ta jedna jedyna osoba- bliska memu sercu, która z całych sił stara się mi pomóc jest w obliczu takiej sytuacji bezsilna. Widzę jak mój partner stara się z całych sił poprawiać mi humor, rozweselać, rozpieszczać, ale kiedy z nim rozmawiam wyczuwam u niego pewną nieśmiałość? bezradność? lekkie zażenowanie? niezrozumienie?- naprawdę ciężko jest określić co. Tak więc pomimo najlepszych intencji, w moim przeświadczeniu tylko ja sama z pomocą lekarzy i ludzi, którzy przez to przeszli, jestem w stanie sobie pomóc.
I po tak długim wstępie opowiem swoją historię:
Na nerwicę zachorowałam w wieku lat 19, zaraz po maturze, po zapaleniu dopalacza. Wpadłam wtedy w histerię i straciłam przytomność. Po lekkim szoku zbagatelizowałam to. Po krótkim czasie zaczęły pojawiać się ataki paniki- na początku rzadkie, później przy nasileniu zaczęłam migrować po lekarzach .Dodam, że zaczynałam wtedy studia i codziennie musiałam jeździć pociągiem godzinę na uczelnię, więc był to koszmar. Ale w skrócie- dostałam Pramolan i było coraz lepiej. Zaczęłam brać go w listopadzie ( cały miesiąc chodziłam na zajęcia bez lekarstw! czyli jednak się da..). Już w marcu czułam się totalnie zdrowa, ale leki odstawiłam dopiero w..grudniu. Dodam że nie chodziłam na żadną terapię, po paru sesjach stwierdziłam, że to bzdura, a skoro leki działają, to po co? Z perspektywy czasu widzę jednak, że był to duży błąd.
Tak więc w grudniu 2011 roku odstawiłam leki. I byłam zdrowa.
W lipcu tego roku objawy zaczęły powracać. Zaczęło się od tego, że zemdlałam na upale, będąc pod wpływem marihuany na pusty zupełnie żołądek. Dodam, że od czasów liceum i feralnego dopalacza nie paliłam, zaczęłam dopiero w czerwcu tego roku. Tak więc zemdlałam...i za każdym kolejnym razem kiedy wychodziłam z domu czułam lekki niepokój. Był tak lekki, że nie zwracałam na niego uwagi. Przestałam palić, stwierdziłam, że miesiąc to trochę za długo.Na początku sierpnia pojechałam ze znajomymi nad jezioro. Stałam przy samochodzie, rozmawiałam z chłopakiem i nagle BUM! Dopadło mnie, spadło po prostu jak grom z jasnego nieba, znikąd...Zupełnie tego nie rozumiem! Po prawie dwóch latach spokojnego, szczęśliwego życia tak po prostu wróciło. I zaczęło nakręcanie się. Jeszcze przez parę tygodni korzystałam z wakacji, tłumiłam to w sobie i nikomu nie mówiłam, ale dzień przed wyjazdem na Chorwację, powiedziałam chłopakowi, że nie dam rady, że się boję, co się stanie jeśli nagle źle poczuję się w drodze itp. Od tamtego czasu przeprowadziłam się do rodziców, chłopaka wygnałam do pracy za granicę ( po miesiącu doszłam do wniosku, że nie chcę, żeby oglądał mnie w takim stanie). Pod koniec września trafiłam do lekarza. Ogromnym wyzwaniem było powiedzenie moim rodzicom o mojej chorobie. Łagodnie rzecz ujmując zostałam wyśmiana. Od tamtego czasu biorę Cital - teraz już w dawce 40 mg. Mogę powiedzieć, że jest poprawa- nie odczuwam ciągłego, duszącego lęku. Na pewno znacie to uczucie, które towarzyszy 24 godziny na dobę, kiedy nie możecie usiedzieć w miejscu, ściska was w środku i czujecie po prostu przerażenie w każdej sekundzie. Owszem to ustąpiło, ale odczuwam bardzo silne napady lęku kiedy muszę wyjść z domu. A zaznaczę, że wychodzę tylko do sklepu i do apteki, nie dalej niż 300 metrów od domu. Popełniłam tu ogromny błąd, zamiast tak jak poprzednio żyć dalej i jakoś sobie radzić, po prostu zaszyłam się w domu i siedzę tak już czwarty miesiąc. I właśnie dziś- po przeczytaniu historii Victora, postanowiłam, że dość tego. Nie chcę w irracjonalnym strachu siedzieć przez lata w zamknięciu.
Dodam, że wychodzę z domu i jeżdżę do lekarza autobusem- ale tylko po dawce xanaxu- 0,75 mg. Dla mnie to końska dawka, jako że ważę niespełna 50 kg. Po xanaxie czuję się cudownie- uśmiecham się jak wariat i czuję się naćpana. Ostatnio po powrocie od lekarza zdarzyło mi się nie trafić w drzwi i wpaść na ścianę, co po "wytrzeźwieniu" skłoniło mnie do refleksji, czy warto? Ale na szczęście biorę go tylko raz na 3, 4 tygodnie, co nie zmienia faktu, że trochę przeraża mnie jego działanie. Czasem w gorszych momentach myślę, że wolę być naćpana i uzależniona niż czuć lęk. Ale dziś powiedziałam sobie wystarczy, koniec tego kwilenia i użalania się nad sobą! Raz dałam radę, czyli da się:)
Moim pierwszym krokiem będzie wychodzenie na targ, do biblioteki, do sklepu, w obrębie mojej dzielnicy. Następny jaki planuję to jazda do lekarza bez "otumaniacza" w postaci xanaxu.
Dużo szczegółów mojej historii ominęłam, głownie ze względu na to, że wątpię, czy ktoś przeczyta nawet połowę z tego co już wypociłam. No i wątpię, żeby kogoś zainteresowały szczegóły moich napadów lęku- wielu z Was zapewne samemu tego doświadczyło, więc nie widzę sensu w opisywaniu każdego epizodu i objawów somatycznych.
Tym którzy dotrwali do końca bardzo dziękuję i trzymam kciuki za wszystkich walczących! Jak napisał Victor, nerwica nic nie jest w stanie nam zrobić, trzeba tylko pokonać granicę, a ja głęboko wierzę, że warto jest trochę pocierpieć, żeby doznać ulgi. :hercio:
To nie potrzeby kierują mną, to ja kreuję potrzebę.
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

10 listopada 2013, o 23:29

No skoro już mój nick znalazł sie w tych wypocinach :DD to witam serdecznie :D
(oczywiście żartuję)

Ale witam poważnie, cóż na początku to dobrze ogólnie jakbyś na przyszłość skonczyła z tą marichuaną i innymi tego typu, bo ogólnie widać, że na twój układ nerwowy ci nie służą. I zupełnie serio lęki po tym możesz łapać.
Po drugie genialna myśl o tym, że po prostu trzeba skonczyć z tym. Fajnie, że widzisz błąd, ze dałaś sie zamknąć w domu i że w sumie nie było to aż tak do końca potrzebne. I ogólnie chcesz działać.

Ogólnie bardzo dobrym sposobem jest powoli poszerzac strefę komfortu, czyli własnie jak mówisz sklep w swojej dzielnicy itp. Bierzesz leki, masz teraz lek przed wyjściem, leki zniwelowały to poczucie lęku tego takiego stałego, więc dobrze popracowac nad wychodzeniem, które jednak wzieło się od tego omdlenia w upale po maryśce. Na tym tle masz teraz lęki, i ogółem rzecz w tym aby teraz przekonac umysł (bo tak najlepiej to określić), że nic ci tam nie grozi.

Ja zycze powodzonka i poświadczam, że jest to możliwe, pamiętaj o myślach lękowych, aby nie dawać im wiary ;) bo to bardzo ważne, jak nie najważniejsze.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Awatar użytkownika
ana1991
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 22
Rejestracja: 10 listopada 2013, o 22:00

10 listopada 2013, o 23:48

Dziękuję za odpowiedź, bardzo mnie "podbudowuje" fakt, że mogłam się z kimś podzielić tym co czuję. Mam nauczkę do końca życia, żeby nie ingerować w żadne "ziółka". Początkowo myślałam, że to tylko wina dopalacza, ale widzę, że każda taka substancja działa na mnie szkodliwie.
Musze dodać, że bardzo mnie zmotywowały Twoje posty, to był taki moment przełomowy, i za to bardzo dziękuję. Choćby nie wiem co, nie dam się i udowodnię sobie, że to ja mam władzę , a nie jakieś tam lęki:)
To nie potrzeby kierują mną, to ja kreuję potrzebę.
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

10 listopada 2013, o 23:53

No niestety maryśka lubi się odbić na lękach, czego dowodem jest ilość osób tu na forum jaka to ma od tych substancji. Czasem przez złą interpretacje objawów a czasem od po prostu nagminnego palenia.
Nie dziekuj mnie, dziękuj sobie, bo to u ciebie w głowie przede wszystkim rozegra się ta cała praca :) Ewentualnymi cięższymi chwilami się nie załamuj i brnij do przodu jak postanowiłaś.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Aneta
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1255
Rejestracja: 29 października 2010, o 03:03

11 listopada 2013, o 00:06

Witaj, miło Cie poznać :)
Krótko Tobie powiem rób tak jak zamierzasz. Daje to efekty, bo nerwica pragnie naszej uwagi. Jak jej nie dostaje buntuje się i nasila, potem wiodczeje jak uschnięty kwiatek :) Mam to też za soba więc jak sama zauważyłaś, można :**
Trzymam kciuki :***
Wiedźma
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 59
Rejestracja: 8 listopada 2013, o 09:18

12 listopada 2013, o 11:09

Witaj :)
Twój post wywarł na mnie spore wrażenie. Zaparłaś się i postanowiłaś walczyć o siebie, o swoje życie. Chcesz żeby było pełnowartościowe jak dawniej, jesteś pełna optymizmu i opracowałaś plan działania więc tylko chylę czoła ;)
Po przeczytaniu Twojej historii zaczynam poważnie zastanawiać się nad wizytą u lekarza, po kolejnym kryzysie czuję że potrzebuję leków;/ Fajnie że Ty chcesz sobie poradzić bez nich, życzę żeby Ci się udało ;ok
Just below my skin I'm screaming
Awatar użytkownika
ana1991
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 22
Rejestracja: 10 listopada 2013, o 22:00

12 listopada 2013, o 16:24

Cześć Wiedźmo, dziękuję za odpowiedź :).Cieszę się, że moja opowieść w jakiś sposób Cię zmotywowała. Idź do lekarza, bo warto jednak skorzystać z pomocy, gdy już samemu nie daje się rady.
A pozytywne historie innych zawsze pomagały mi uwierzyć, że będzie lepiej, dlatego opowiem o mojej dzisiejszej wyprawie.
Poczyniłam dziś pierwszy krok ! Po raz pierwszy od 4 miesięcy wyszłam z domu, i to na ponad godzinny spacer! Nie był on z zamierzenia taki długi, ale opowiem po kolei.
Umówiłam się z mamą już wczoraj, że pójdziemy razem do apteki, oddalonej jakieś 300 metrów od domu. Sam spacer mnie nie przerażał aż tak, jak stanie w kolejkach. Gdy przyszła pora wychodzenia z domu..na początku się złamałam, zaproponowałam, że pójdę wyrzucę śmieci, zajrzę do biblioteki, ale do apteki już nie chcę iść. Mama powiedziała ok, nie ma sprawy. Kiedy stałam w bibliotece, otworzyły się drzwi i ona tam weszła- zaczęła rozmowę ze mną i bibliotekarką. Niezauważenie dla mnie, nagle znalazłam się na ulicy, zagadana z matką całkowicie i zmierzając w stronę apteki. Cały czas spodziewałam się ataku paniki. Ale po prostu go nie było! Wystałam w kolejce, następnie udałyśmy się do kolejnej apteki, tak jakby to były wytyczone "punkty" do których muszę dotrwać. W drodze powrotnej weszłyśmy do supermarketu, na całe półgodzinne zakupy. Wszystko spokojnie, stanie w kolejce też koszmarem nie było. Tak bardzo się cieszę, że dałam radę! I to oczywiście bez xanaxu, wszystko na trzeźwo ;). W piątek planuję jazdę tramwajem do centrum- czeka mnie 15 minutowa przeprawa, również bez leków, a na dodatek i bez mamy :).
Czyli jednak jak się mocno zaprze, to się da!
Muszę się też przyznać, że jestem w szoku, jak udało się mnie tak zagadać. Rozmowa o literaturze, czyli coś co bardzo lubię, i nagle przez całą drogę streszczałam mamie ostatnio przeczytane dzieło, całkowicie się na tym skupiając.
Trzymam kciuki za Was wszystkim, by również się udało ;*
I taka moja malutka rada: nigdy nie rezygnujcie z zamierzonego.
To nie potrzeby kierują mną, to ja kreuję potrzebę.
Wiedźma
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 59
Rejestracja: 8 listopada 2013, o 09:18

12 listopada 2013, o 16:59

Kurczę, jak dajnie się to czyta :D Nastraja pozytywnie, bo choć dla "normalnych" wyjście do apteki i stanie w kolejkach to nic takiego, dla fobików i nerwicowców jest nie lada wyzwaniem. Najpierw znalazłaś wymówki by nie iść, po czym postąpiłaś wbrew sobie, a raczej wbrew nerwicy która często rządzi naszym życiem. Ja co prawda ostatnio zmusiłam się do wizyty u fryzjera (koszmar dla mnie ) ale wróciłam z ogromnym bólem głowy i złapałam się na tym, że prawie nic nie pamiętam z tego o czym rozmawiałam z fryzjerką. Czułam się jak na kacu :shock:
Powodzenia w piątek i obyś wytrwała bez leków :)
PS: poczytaj forum, w dziale technik psychologicznych są zamieszczone artykuły na temat samodzielnego radzenia sobie z lękiem
Just below my skin I'm screaming
Awatar użytkownika
ana1991
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 22
Rejestracja: 10 listopada 2013, o 22:00

12 listopada 2013, o 17:16

Ja mam już parę swoich wyćwiczonych sposobów na zmniejszenie lęku, ale i tak każdy atak był dla mnie ogromnym koszmarem. Aż w końcu zaczęłam do tego podchodzić w sposób, że no stanie się? trudno, wielkie mi rzeczy, jeszcze nikt od tego nie umarł.Bardzo mi to pomogło.
Dla mnie fryzjer to aktualnie przerażające miejsce, perspektywa uwięzienia na fotelu i nie ma ucieczki :D. Ale myśli ,że trzeba się udać już były, więc rozpracuję to :)
Powodzenia w dalszych krokach, uważam , że idąc do fryzjera i nie uciekając, zrobiłaś duuuży postęp :D
A tak w ogóle, to kiedyś jeszcze będziemy się śmiać z tych naszych lęków! :D
To nie potrzeby kierują mną, to ja kreuję potrzebę.
miniu89
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 40
Rejestracja: 9 listopada 2013, o 17:49

12 listopada 2013, o 20:54

Witaj serdecznie :D

Bardzo poruszyła mnie Twoja historia. Nerwica faktycznie dała Ci się we znaki i postanowiłaś, że z nią wygrasz. Widzę , że masz w sobie dużo siły i to w każdym doceniam.
Ja też przechodzę przez codzienne pieklo więc wiem jaka to jest wielka satysfakcja jak się postawi choć jeden krok. I Ty to zrobiłaś, super :)

Pamiętaj aby się nie poddawać , bo to Nas wpędza w chorobę, jak zrobimy krok do tyłu i się poddamy z powodu jednego niepowodzenia. Ale Ty jesteś silna i wierzę w to że Ci się uda pokonać ten lęk :D

P.s. przeczytałem do końca Twój artykuł i uwierz mi, że mnie nie znudził tylko zaciekawił, bo daje on siłę innym ludziom, że można wszystko jak się tylko chce nawet gdy się odczuwa słabość w jakims momencie swojego życia

Życzę powodzenia :D
ODPOWIEDZ