Z moją nerwicą borykam się już od września 2016 r. tj. na miesiąc przed planowaną operacją kręgosłupa co zapewne mogłoby być głównym powodem zaburzenia. Operacja się udała wszystko ok, ale już po doszło wrażenie że coś jest jednak nie tak, ubzdurałem sobie że coś spieprzyli i teraz drętwiej i mrowi mi druga noga – zresztą to wraca co jakiś czas jako taki główny stresor. Ale epizody lękowe miałem już wcześniej , napady paniki zdarzyły mi się kilka lat temu , od razu ponownie psychiatra- powrót do leków antydepresyjnych ( te przyjmuje od ponad 15 lat – z perspektywy czasu oceniam że bez sensu je było brać skoro czułem się dobrze przez ten okres), terapia i przeszło. Potem znowu próba odstawienia, kłopoty osobiste , wspomniana operacja i teraz się morduję już od ponad roku. Koszmar. Czytelnikiem i obserwatorem portalu naszego jestem już od dawna, ale dopiero teraz odważyłem się napisać jak mnie już doprowadzają do rozpaczy moje stany. Teorię dzięki wspaniałym Administratorom i lekturze m.in. Claire Weeks już znam, czasami udaje mi się zastosować ją w praktyce ale teraz już sił coraz mniej, myśli lękowe są non stop, w zasadzie każda myśl powoduje od razu niepokój, lęk i panikę , niby mówi się o odwracaniu myśli, racjonalizowaniu, obśmiewaniu, nie reaktywności ale jest mega kryzys. Pracuję ale mam nienormowany czas pracy stąd sporo teoretycznie czasu na myślenie, praca też polega na wyjazdach po kraju i to też dużo czasu w drodze na owe rozmyślania negatywne. W zasadzie zawsze byłem pesymistą ale teraz to już nie jest wcale śmieszne, takie podejście do życia sam sobie sprokurowałem a teraz odbija mi się podwójnie.
Generalnie aby Was nie nudzić, morduję się strasznie, klasyczny przykład zamknięcia egocentrycznego w sobie, nic mnie nie interesuje, zmuszam się aby rano wstać, zawieźć córkę do szkoły, wracam , kładę się na ok. godzinę zdrzemnąć się do 9 –chyba efekt leków nasennych po których jestem zamulony, popracuję trochę przy kompie, ale koncentracja żadna , co chwila fala lęku przewala się przeze mnie. Staram się myśleć o czym innym ale te myśli też są lękowe, całe otoczenie mam wrażenie zaczyna mnie przerażać, wiem że to zaburzenie , ze to nerwica, staram się nie doszukiwać chorób w sobie chociaż hipochondrykiem byłem zawsze. Próbuję się czymś na siłę zająć, pograć na kompie ale cały czas myśli mnie dołują, objawy kruchości całego ciała, niegdyś wieczorem się uspokajałem ale teraz już do momentu zadziałania leków nasennych cały czas mnie lęk morduje. Już brak mi sił. Załamka coraz częstsza.

Pozdrawiam Was