Lukasz1970 pisze: ↑4 stycznia 2018, o 13:09
Witajcie,
Z moją nerwicą borykam się już od września 2016 r. tj. na miesiąc przed planowaną operacją kręgosłupa co zapewne mogłoby być głównym powodem zaburzenia. Operacja się udała wszystko ok, ale już po doszło wrażenie że coś jest jednak nie tak, ubzdurałem sobie że coś spieprzyli i teraz drętwiej i mrowi mi druga noga – zresztą to wraca co jakiś czas jako taki główny stresor. Ale epizody lękowe miałem już wcześniej , napady paniki zdarzyły mi się kilka lat temu , od razu ponownie psychiatra- powrót do leków antydepresyjnych ( te przyjmuje od ponad 15 lat – z perspektywy czasu oceniam że bez sensu je było brać skoro czułem się dobrze przez ten okres), terapia i przeszło. Potem znowu próba odstawienia, kłopoty osobiste , wspomniana operacja i teraz się morduję już od ponad roku. Koszmar. Czytelnikiem i obserwatorem portalu naszego jestem już od dawna, ale dopiero teraz odważyłem się napisać jak mnie już doprowadzają do rozpaczy moje stany. Teorię dzięki wspaniałym Administratorom i lekturze m.in. Claire Weeks już znam, czasami udaje mi się zastosować ją w praktyce ale teraz już sił coraz mniej, myśli lękowe są non stop, w zasadzie każda myśl powoduje od razu niepokój, lęk i panikę , niby mówi się o odwracaniu myśli, racjonalizowaniu, obśmiewaniu, nie reaktywności ale jest mega kryzys. Pracuję ale mam nienormowany czas pracy stąd sporo teoretycznie czasu na myślenie, praca też polega na wyjazdach po kraju i to też dużo czasu w drodze na owe rozmyślania negatywne. W zasadzie zawsze byłem pesymistą ale teraz to już nie jest wcale śmieszne, takie podejście do życia sam sobie sprokurowałem a teraz odbija mi się podwójnie.
Generalnie aby Was nie nudzić, morduję się strasznie, klasyczny przykład zamknięcia egocentrycznego w sobie, nic mnie nie interesuje, zmuszam się aby rano wstać, zawieźć córkę do szkoły, wracam , kładę się na ok. godzinę zdrzemnąć się do 9 –chyba efekt leków nasennych po których jestem zamulony, popracuję trochę przy kompie, ale koncentracja żadna , co chwila fala lęku przewala się przeze mnie. Staram się myśleć o czym innym ale te myśli też są lękowe, całe otoczenie mam wrażenie zaczyna mnie przerażać, wiem że to zaburzenie , ze to nerwica, staram się nie doszukiwać chorób w sobie chociaż hipochondrykiem byłem zawsze. Próbuję się czymś na siłę zająć, pograć na kompie ale cały czas myśli mnie dołują, objawy kruchości całego ciała, niegdyś wieczorem się uspokajałem ale teraz już do momentu zadziałania leków nasennych cały czas mnie lęk morduje. Już brak mi sił. Załamka coraz częstsza.
Pozdrawiam Was
Siemano Łukasz, zobacz na jeden pozytywny aspekt swojego życia, masz naprawiony kręgosłup. Mi drętwiały palce u lewej stopy i lewa dłoń, od kiedy stosuje rady z divovica, pozbyłem się juz wielu objawów bóli głowy, odrętwien no chyba, że się nakręce za bardzo w gorszy dzienń to owszem. Z twoim naprawionym kręgosłupem, napraw swój mózg

, polecam cokolwiek, krojenie pietruszki " w trybie sportowym" tak żeby nadać emocji krojeniu pietruszki, ubijanie kotletów na czas to też potrafi zmęczyć, nadaj pozytywnej emocji mimo braku chęci każdej czynności. Ja od zawsze trenuje na siłowni, to mi pomagalo na poczatku zapominac o nerwicy, na poczatku szalu nie bylo bo sił tez nie bylo, ale cały czas coś robiłem. Gdy czułem na samym początku nerwicy, że idzie atak paniki robilem, pompki. Pomagałem mamusce robić obiad ale staralem sie w to wkrecic kotletów nie bilem tak po prostu tylko robilem to na "tryb sportowy". Leki depresyjne, hmmm dostalem paroksetyne ale po zazyciu poczulem sie bardzo dobrze, i stwierdzilem ze to nie choroba psychiczna tylko sam na to zapracowałem, a jak mam brać jakieś tabsy i czekać aż mi przejdzie to równie dobrze mógłbym zaczać pić i realizowac plany które dyktuje przelany stres i agrejsa. Ty decydujesz o swoim zyciu, na poczatku nerwicy nie do konca aleeeeeeee z czasem jest coraz lepiej
