Hej, nie widziałam gdzie się wyżalić, postanowiłam tutaj.
Mam nadzieję, że ktoś to przeczyta.
Dzis przyjechałam do mojego domu rodzinnego, przykro mi bo zawsze mnie cieszyły te powroty (mimo średnich wspomnień z dzieciństwa). Teraz zupełnie nic nie czuje. Żadnej radości. Tak przywykłam do siedzenia samej że trudno mi się rozmawia nawet z mamą czy siostrami. Odwiedziłam też ciocie i miałam oczywiście w głowie żebym czasami nie dostała żadnego ataku, widać pewnie było po mnie że się stresuje
Przykro mi bo z najbliższymi nie potrafię szczerze rozmawiać o tym co się ze mną dzieje.
Przykro mi tez bo tak śledzę wasze rozmowy na czacie i zazdroszczę że tak się znacie, dzielicie ze sobą problemy i rozterki. Ja nawet tutaj nie potrafię nawiązać bliższej znajomości z kimkolwiek, nie wiem jak to się robi, nie potrafię się wbic w rozmowę bo się boję że palne jakaś głupotę,.dlatego się nie udzielam choć chce.
Chciałabym tu znaleźć bliskie dusze, ale najzwyklej w świecie nie wiem jak to zrobić
