Pół roku temu dosyć mocno przezyłam "stratę"/koniec terapii - ja osobiscie nie bylam gotowa na koniec i bylam wsciekla na terapeutki, jakos tej złosci nie umialam wyrazic i wszystko stłumiłam. Czułam się wypluta z emocji, pustka totalna, relacje ze znajomymi straciły na znaczeniu, nie chciałam nigdzie wychodzic, nawet na tańce. Starciłam motywacje, nawet zanidbałam higienie, nie chciało mi sie nawet pracy szukać. (a normalnie to by,m juz coś miała i pracowała, albo zjadała pazury z tego względu, że tej pracy nie mam). Generalnie mialam wrazenie bycia za szybą. to mnie meczyło. jak sie pojawiala emocja, to po prostu mialamw razenie, ze zemdleje.
narzekałam róznież na sen, zaczełam pozniej chodzic spac, ale tez pozniej wstawalam. generalnie spałam baaaaardzo płytko, sen z masa snów. męczyło, ale jakoś się tam regenerowałam. Sen zaczął się pogłębiać, ale nie był dla mnie satysfakcjonujący, bo spanie po 4 godz to było dla mnie anomalia. generalnie mialam ochotę płakać a nie byłam w stanie. sprawy seksualne tez mnie nie kręciły. poszłam do psychiatry, ten mi dał cital i na tym citalu to była jazda, takich ataków paniki nie przezyłam NIGDY, ani lęków. do tego poty i podwyzszona temperatura ciała. skóra zaczęła mnie palić, okropne mrowienie, bezsennośc. i wtedy zaczelam miec problemy ze snem. chcialam dziadostwo odstawić, ale ktoś mi powiedział, że nie wolno tak od razu, wiec przez 6-7 dni sie przemeczylam, az w koncu lekarz kazał odstawić. Większosc objawówó otepienia na leku przeszly, zostąła bezsennośc. Boję się wyjśc na dwór - choć wczesniej robiłam to chętniej, higiena zaniedbana, nie zalezy mi nawet by włosy pofarbowac, czasem czuję się jak autystyk, albo czasem mam ochotę się rozpłakać,a zaraz już się smieje. czy to choroba psychiczna? widze, ze mam inne myslenie, nie mam ochoty woli, z jednej strony chce wyjść ze stanu, z drugiej strony jakoś nie wierze, nie ufam, ze sie zmeini, i nie chce sie leczyc (zwlaszcza psychotropami). zwracam uwagę na swoje ciało - ciśnienie itd. rodzina sie ze mnie smieje i mówi, ze wyolbrzymiam, ale ja ie mogę spać. (w sumie nie spoałam 7 dni, poczatkowo nawet byłam senna, a teraz mam to gdzieś, nawet spać i sie nie chce). Nigdy tak nie było . czy ja jestem mocno zaburzona psychicznie. psychiatra stwierdził, ze dosyc silna nerwica histeryczna. ja juz szukam, czy to nie schizofrenia nerwicowa. omamów niet, urojenia? znajoma twierdzi, ze sie przyczepiłam tej psychotrerapii i citalu. i nakręciłam się/zafiksowałam na tym. Zauważyłam tez, ze nie mam też granic - myślę tylko o sobie, moge powiedzieć niemal wszystko, automatycznie, bez emocji, nawet o sprawach trudnych.
czy to może być schizo?
Czasem mam wrażenie, totalnego odrealnienia, boję się stracic kontrolę tak bardzo, ze boję sie zasypiac
