
Właściwie chciałem napisać kilka swoich takich przemyśleń odnoście wychodzenia generalnie z zaburzeń bo nie chcę tutaj rozdzielać wszystkiego osobno bo po prostu od jakiegoś czasu sam na to nie zważam i wszystko traktuję generalnie jako zaburzenie.
Ja sam w tym siedzę od prawie 6 lat, a co najciekawsze o tym, że to co mi jest można w ogóle leczyć/wyjść z tych stanów dowiedziałem się jakieś 3 miesiące temu i można powiedzieć, że od tego czasu zrobiłem mega progres.
Po krótce powiem tylko, że ja zaburzenia, ataku paniki itd. dostałem po grzybkach + trawa i tak przez 5 lat się bujałem z tymi objawami, lękami, dziwnymi stanami ( dd ) bo po prostu myślałem, że przesadziłem z dragami i tak już musi być i taką karę będę za to płacił i nie dociekałem co mi jest czy można z tego wyjść, generalnie cały czas kręciłem sobie, że nie chce nawet się dowiadywać bo nie chce skończyć w jakimś psychiatryku na psychotropach i nie chciałem też za dużo czytać żeby sobie nie wkręcić jakis gorszych stanów..
Nie chcę opisywać tu całej moje historii i jak to wszystko się odbywało bo to nie ten temat może kiedyś pokuszę się o to bo myślę, że to bardzo ciekawa historia.

Takich mocnych stanów lękowych itd. dostałem od lutego tego roku kiedy urodziła mi się córeczka i przez pół roku był to mój najgorszy okres z tym wszystkich dlatego w pewnym momencie coś we mnie pękło i powiedziałem sobie, że musze w końcu się przestać oszukiwać i stanąć z tym twarzą w twarz, dowiedzieć się co mi jest czy schiz czy wariuje czy to moje życie dobiega końca cokolwiek więc zaczęło się od psychologa, chodziłem 4 miesiace na terapie, w której nawet nie dowiedziałem się co mi jest, bardzo dziwna sytuacja bo musiałem na koniec naszej " przygody " wręcz wyciskać na siłe od niej co mi tak naprawde jest, a i tak się nie dowiedziałem i pewnego razu już byłem na skraju, poryczałem się i jakiś dziwnym zbiegiem okoliczności trafiłem na to forum i już po pierwszych wpisach przeczytanych mega kamień spadł mi z serca, już byłem pewny, że to jest to, że z tego można wyjść, wszystko co od 6 lat mi dokuczało tutaj się potwierdziło i zobaczyłem, że jest masa ludzi z takimi problemami. W końcu po jakiś 2 tygodniach ciągłego czytania dowiadywania się jak to wszystko działa poszedłem do tej samej psycholog i wycisnąłem z niej po 4 miesiącach diagnoze, że mam tą nerwice lękową, póżniej wróciłem do niej już tylko raz z prośbą o terapie poznawczo-beh. i o kilka rad jak ułożyć dialogi wew. itd. Reakcja p.Psycholog była dla mnie aż smieszna bo była bardzo zdziwiona po co mi ta cała terapia p-b i te dialogi bo tu trzeba głęboko grzebać w Twojej przeszłości twierdziła, a nie zająć się tym co jest teraz i tu. Po tej wizycie wiedziałem, że nie mam już czego tam szukać i że skoro tyle osób wyszło z tego bez terapi i lekow ( nigdy ich nie brałem ) to ja napewno tego dokonam.
Wiec wkręciłem się na maksa w to i uwierzcie mi ja przez jakieś 3-4 tgodnie kompletnie zapomniałem co to lęki, dd, generalnie wszystkie zaburzenia był to dla mnie szok bo wróciłem całkowicie do normalności.
No, ale jak to ja zacząłem sobie wkręcać, że tyle ludzie tu piszą o kryzysach i że to tak trudno to jak to się mogło stać, że mi to zeszło tak łatwo po takich czasie trwania w tym.
I masz. z dnia na dzień wróciłem do swojej formy

I tu zmierzam w końcu do etapu w jakim się znajduję.
Ten stan takiego doła itd zacząl się jakiś miesiąc temu, ale po 2 dniach takiego dołowania się i użalania się nad soba zacząłem sobie to wszystko racjonalizować i patrzeć inaczej na to bo kurde myśle sobie no mam tego doła jest fatalnie, ale jednak jest troszke inaczej bo poznałem te mechanizmy, wiem na czym to wszystko polega i myśle sobie " Kurde czym ty srasz tak właściwie teraz, chciałem kryzysu to go masz, teraz weź się za siebie i działaj " i tak zrobiłem..
Zacząłem sobie uświadamiać, że mimo tych stanów jest coś inczej, a mianowicie nie mam tego strachu o to, że nie wiem czy nie zwariuje, nie wiem czy nie umre, czy to nie schiz, bo juz tyle lat w tym siedze, że gdyby takie rzeczy miały się wydarzyć to już dawno by się wydarzyły to logiczne.

Uświadomiłem sobie, gdzie popełniam błędy, dlaczego w ogóle wpadłem w te stany, i doszło do mnie, że tak naprawde potrzebuję wielkich zmian w moim życiu, w moim zachowaniu bo to ode mnie to wszystko wyszło.
i tak od tamtego czasu raz jest lepiej raz gorzej, wpadam w już mniejsze kryzysy, ale zauważyłem, że każdy taki kryzysik tak naprawdę ciągnie mnie do góry bo pokazuję mi co robiłem źle, co musze poprawić i teraz jak przychodzą gorsze dni, myśli itd to ja już nawet się tym nie nakręcam, od jakiegos czasu zacząłem to wszystko traktować na zasadzie takiego przeziębienia bo tłumacze sobie, że tak samo człowiek może wyjśc na dwór, zawieje go, układ odpornościowy dostanie do dupie i przychodzi przeziębienie, grypa, czujemy się fatalnie i trzeba to przeżyć, przeczekać na lepsze dni aż wszytsko minie i tak samo jest z układem nerwowym, dostał kiedyś tam ode mnie po dupie, nie wytrzymał i dał mi takie " przeziębienie " w formie różnych zaburzeń, ale teraz już wiem, że nie bez powodu to wsyzstko przyszło, że to tak na prawdę jest dar bo gdyby to do mnie nie przyszło nigdy bym nie zrozumiał jak wiele błędów w zyciu popełniam, jak wiele rzeczy robie źle i jak wiele musze w sobie zmienić. I robie to, naprawdę czuję, że z dnia na dzień jest coraz lepiej, wychodzę na przeciw swoim lękom, staję się coraz bardziej asertywny, juz nie staram się wszystkim dookoła " zrobić dobrze " żeby wsyzscy byli zadowoleni i radość moje zdanie. Nie pasuje mi coś to mowię i kosztuje mnie to naprawde mega walkę z samym sobą, z własnymi emocjami, ale już wiem dlaczego to robie, wiem jaki jest cel tych zmian, wiem, że tak trzeba.
Też moim dużym błędem było to, że kładłem na siebie nacisk, że musze z tym skończyć jak najszybciej, jak najszybciej musze to wszystko zrozumieć i wyjść z tych stanów. Teraz już coraz bardziej zaczynam się godzić z tym, że potrwa to tyle ile musi trwać bez względu na wszystko wierze, ze przyjdzie w końcu taki dzień, w którym dostane tego błysku i będę wiedział, że to jest koniec, że już zrozumiałem i że już nie muszę się tego bać.
I nie jest tak, że ja teraz wychodze mam dd i idę sobie uśmiechniety i zero wzruszenia bo jest czasami bardzo ciężko, ale ide i reacjonalizuje te stany, pozwalam sobie na nie.
Tak samo w tych najgorszych stanach największym moim problemem ( i zresztą przez wszystkie te lata ) był kontakt z ludźmi tzn. ja w tym stanie mam zero emocji, twarz sztywna jak posąg i jak ktoś do mnie coś mówi to mam wielką ochotę na ucieczkę, a w ogóle najgorzej jak ktoś opowiada mi jakąś śmieszną historie i jest na mnie skupiona uwaga to jest katastrofa i właśnie czesto robiłem i robię nadal różnegorodzaju uniki, ale teraz już to wyłapuję i np. jestem w pracy i chce komuś o coś zwrócić uwagę czy po prostu zagadać i za chwile przychodzi myśl " nie idź tam bo ona zobaczy, że z Toba jest coś nie tak bo masz ten stan i masz dziwną twarz " i mówie sobie wtedy " w dupie to mam czy to zobaczy czy, nawet jeśli to niech mi to powie, chcę tej konfrontacji, daj mi to bo od 6 lat się o to boje i nigdy nic złego z tego nie wyszło " i idę. i co ? oczywiście nic złego się nie dzieję, może czuję się nieswojo, ale wiem, że właśnie w tym momencie to przełamuję.
Albo głupi przykład jak z kimś rozmawiałem to zawsze unikałem kontaku wzrokowego albo ten kontakt trwał kilka sekund i ucieczka wzrokiem i teraz ile razy się na tym łapie, że właśnie uciekam wzrokiem to staram się tego nie robić i choć czuję się czasami jak debil to patrze albo nawet wracam za chwile do tej samej osoby jak czuję, że uciekałem wzrokiem i specjalnie zawiązuję jakiś temat żeby ten kontakt wzrokowy utrzymać.
Co jeszcze chciałbym od siebie dodać to, że ja z tych wszystkich lat wyciągam bardzo dużo dobrych wniosków i przez wiele lat obwiniałem się za tą jedna sytuację, że przesadzałem z dragami i że żałuję, że tak robiłem, a teraz podchodzę do tego już całkiem inaczej. Jestem wręcz wdzięczny za to, że tak się wszystko potoczyło, cieszę się, że wtedy dostałem tego ataku i ta cała jazda się zaczęła bo dzięki temu zerwałem ze wszystkimi nałogami ( palenie zioła, fajek, ćpanie, imprezy, hazard ) no dużo tego było, poznałem kobietę, z którą jestem do dzisiaj, z którą mam córkę i z którą planuję ślub, zdecydowałem się życ samodzielnie na własny rachunek przez co zdecydowaliśmy się na wylot do Anglii, zerwałem wiele toksycznych znajomości, zawęziłem grono swoich przyjaciół, zacząłem doceniam co to w ogóle znaczy rodzina i jak bardzo ona jest dla mnie ważna. No mógłbym o tym napisać osobny temat.
Generalnie nie wiem czy to wszystko co tu pisze itd. ma jakiś sens i czy ktoś z tego coś wyniesie, po prostu czułem taką potrzebę, że chcę się włączyć w życie tutaj na forum bo tyle to forum mi dało, że kiedyś w przyszłości jak wyjde z tego wszystkiego to napewno będę tu wracał i chcę pomagać innym..
Będę też wdzięczny za wszelkie wskazówki, ciepłe słowa, wsparcie, ważne żeby było to szczere. : )
Pozdrawiam wszystkich i napewno na tym nie kończę.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
" Nigdy się nie poddawaj bo może się okazać, że zrezygnowałeś w najmniej odpowiednim momencie "