


Moją historię możecie poznać tutaj:
zaburzenia-kowe-uogolnione-lata-nic-t7980.html
Po ponad 4 lata walki z nerwicą uogólnioną udało się

Zapewne wiele osób zastanawia się jak mi się udało to tak długim czasie. Pierwsza podstawowa rzecz, starałem się wdrażać wszystko co usłyszałem na filmikach Devina i Vicrtora, oraz z artykułów napisanych przez Was (szacnun). Pomimo niepowodzen cały czas staralem się. Powoli pojawiały się efekty.
Oprócz tego zapisałem się na kolejną terapię (TRZECIA AWRUK!!). Uwierzcie, że po 2 niepowodzeniach w terapiach można stracić wiarę ... ja ją traciłem, ale zadałem sobie jedno pytanie - walcze dalej czy rezygnuje z walki? Zawalczyłem, spotkałem mądrego psychologa w moim rodzinnym mieście - Ostrołęce. To trochę śmieszne, że moje dwie poprzednie terapie odbywały się w Warszawie, ponieważ wtedy tam pracowałem i wielcy psycholodzy ze stolicy mieli mniejszą wiedzę niż w moim malutkim miasteczku. Tam Pani psychlog uświadomiła mi, że ona ma mi dać narzędzia do radzenia sobie z nerwicą i sam ma sobie z tym radzić. Oprócz tego dokładnie powiedziała mi co mi jest, na czym polega moje zaburzenie. To przykre, że dwaj poprzednipsycholodzy nie potrafili mi tego wyjaśnić (!!!!!AWRUK). No, ale nic to. Ta Pani mi uświadomiła, że ona nie ma czarodziejsiej różdżki i jeżeli sam nie zaczne pracować to nie będzie efektów. W poprzednich terapiach jak coś mi dolegało to dzwoniłem roztrzesiony do psychologa aby umowic sie na wizytę. To przykre.
Koelejną rzeczą jest SPORT. Napisałem dużmy literami nie bez kozery. To bardzo dużo mi pomogło. Przed zabużeniem byłem osobą bardzo aktywną, gdy mnie to dopadło wolałe, siedziec w domu pić browary i rozkminiac co zrobilem zle, że mi nie wyszło coś w walce z zaburzeniem. Do swoich codziennych zajęć dodałem sport, bardzo mi to pomogło. W szczególności w momentach największego napięcia trzymał mnie przy "życiu" <boks>
Z czasem dodałem również medytację, również polecam. Nie bylem na tyle wytrwały aby robić ją codziennie, ale nawet doraźnie w momentach maksymalnego napiecia pomagała.

Bóg, wiara w to, że się uda. Msze o uzdrowienie. Byłem obecny w każdym miesiącu. Ludzie, ktorzy uczestniczyli w tych mszach byly podobnie do mnie, są podobni do Was. Wiara w Boga dawała mi wiarę w to, że mi się uda, przytrzymywała mi w trudnych chwilach. Dla osoby wierzącej, świadomość, że to wszystko co się dzieje, jest nie bez powodu to bardzo dużo. Daje ukojenie, zrozumienie.
Kolejna kwestia- wiara w to, że to co robie ma sens i nie zawsze musi mi wychodzić. Pamiętam, że pod ktorymś moim postem w którym wszystko negowałem, Victor napisał, że po rozmowie z osobami, które wyszły z nerwicy jego zdaniem najistotniejsze jest to, aby uwierzyć, że różne techniki, ćwiczenia dają jakiś efekt, pomagają. Podpisuję się pod tym rękami i nogami. Chciałbym tylko do tego dodać, że najważniejsze jest to aby PRÓBOWAĆ, nie zawsze się będzie idealnie wychodziło. Natomiast trzeba dać sobie prawo i czas (akceptacja) na porażki. Zastosowanie jakiejś techniki, metody to nie czarodziejska różdżka. Trzeba to cały czas robić, pomimo, że mysli wracaja. Akceptowac, ze beda wracac, dac sobie czas. ale dalej czas stosowac techniki i wierzyc ze to daje efekty.
Nerwica dużo zmieniła w moim życiu. Postrzeganie świata, ludzkiego cierpienia. Czuję się dużo bardziej dojrzały, mądrzejszy, wyrozumiały dla ludzi.
Nie chciałbym tego koszmaru ponownie przechodzić, ale dziękuję Bogu, że mnie spotkała.
Wiem, że piszę chaotycznie i mało spójnie

3mam kciuki, że Wam też się uda!!!!












