Znowu przeczytałam gdzieś w internecie że jednak biologia odgrywa ważną rolę, i ten spadek serotoniny. Ehhh... może nie powinnam tego czytać? A może lepiej znać prawde?
Miałam już nerwice kilka lat, najpierw strach przed zawałem, później po ok. dwóch latach strach przed zwariowaniem; i w sumie czytam to forum już długo, a bardziej słucham Was na youtubie

(jesteście moim wielkim wsparciem, na prawdę

ale teraz chyba sobie wkręciłam że mam natręctwa i że mi to nie przejdzie... Pare tygodni temu miałam chore gardło i bardzo kaszlałam, wystraszyłam się że może mi się rozwijać astma i się uduszę, w związku z tym zaczęłam zwracać uwagę jak oddycham. Teraz już się nie boję że się uduszę, ale zwracam uwagę często na swój oddech, i boję się tego kontrolowania właśnie, boję się że to natręctwo. A jak się boje to o tym myślę. A teraz nie mogę się przestać bać, bo się boje że to wynika z biologii.
I przypomniałam sobie, że w sumie od dziecka byłam znerwicowana, bo na przykład byłam bardzo religijna, i bałam się, że np niewystarczająco dobrze się modle i modliłam się długo i często. I teraz sobie wkręciłam chyba dodatkowo że wtedy to były natręctwa, i dlatego może to rzeczywiście wynika z biologii...
-- 17 marca 2016, o 19:56 --
Moi rodzice raczej nie mają takich natręctw, jedynie tata też miał kiedyś lęki takie hipochondryczne, ale moi kuzyni na przykład mają natręctwa, i boje się że to się gdzieś jakoś przeniosło. Jeszcze boję się że jak kiedyś inne rzeczy mnie niepokoiły a teraz inne, to że można się pozbyć na przykład jednych objawów, ale w zamian przychodzą inne, tak jakby automatycznie się generują z powodu takiego, że wynikają z biologii (nie wiem czy tak jest, ale taka moja obawa).
Czy Wy na prawdę nie macie już żadnych lęków/natręctw/fobii??? Na prawdę da się??? Mi się też wydawało że się da, ale teraz jak się naczytałam o tej biologicznej roli, to znowu zaczynam się bać...