
Niestety przyszedł kryzysowy okres dla Katarzynki i potrzebuję Waszego wsparcia.
Otóż, w telegraficznym skrócie, od 7 lat leczyłam się u psychiatry na depresję i zaburzenia obsesyjno-kompulsywne. Początkowo stosowane leki bardzo mi pomagały, potem były liczne zmiany w farmakoterapii, psychiatra nie potrafiła trafić w leki i to skłoniło mnie do poszukania innego specjalisty. W październiku po 7 latach remisji nastąpił u mnie nawrót depresji i to stało się przyczyną zmiany psychiatry. Udałam się do nowego specjalisty, otrzymałam nowe leki. Po półtorej miesiąca kuracji nastąpił krach, jakby cała depresja wróciła, a lekarz zmodyfikował nieco leki. Dwa dni temu udałam się na wizytę, bo nastąpił kolejny kryzys. Podczas poniedziałkowej wizyty pan doktor po wysłuchaniu i opisie moich objawów, zdiagnozował, iż rozpoznaje u mnie co najmniej trzy jednostki chorobowe, a mianowicie depresję, zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, czyli to co dotyczas plus zaburzenia osobowości, a jeszcze dodatkowo elementy schizofrenii. Grunt usunął mi się pod nogami, zalałam się lawiną łez. Zapytałam skąd zaburzenia osobowości i jakiego rodzaju to zaburzenia i gdzie są te elementy schizofrenii. Odpowiedź wyglądała tak, że z uwagi, iż trudno mi dopasować leki, to musi być jakaś tego przyczyna, którą psychiatra upatruje w zaburzeniach osobowości. Nie jest w stanie wskazać, co to za zaburzenia, skierował na wykonanie testu mmpi. Mój niepokój wzbudziły wspominane elementy schizofrenii. Otóż psychiatra dopatrzył się ich w moich zaburzeniach obsesyjno-kompulsywnych dotyczących związku (rocd), kiedy opisywałam, że w momencie kiedy atakują mnie myśli dotyczące partnera, to jest on nieatrakcyjny, odrażający, wręcz czuję wstręt, a w chwili kiedy mam przebłysk, kiedy lęk i myśli opadają staje się dla mnie najprzystojniejszym mężczyzną na ziemi. To zdaniem psychiatry, podwójny odbiór, jednej i tej samej osoby stanowi element schizofreniczny. Podkreślił, iż wyklucza u mnie schizofrenię, jedynie dostrzega jej elementy.
Jak się pewnie domyślacie, z gabinetu wyszlam zapłakana z gotową myślą lękową o schizofrenii. Nigdy nie miałam wkrętek na choroby, tymczasem od tej wizyty nie jestem w stanie myśleć o niczym innym, niż o tym, że mam schizofrenię. Wygooglowałam chyba wszystko, siedzę i czytam, robię testy jakieś na schizofrenię, płaczę, trzęsę się i nie mogę przestać o tym myśleć.
Dodam, że od 5 lat jestem w psychoterapii. Od dwóch lat u obecnego terapeuty, którego wielokrotnie pytałam czy nie dostrzega u mnie choroby psychicznej, wczoraj mi powoedział, że na 99 procent jest pewien, że psychiatra się myli. Przez 7 lat poprzedni lekarz nic takiego mi nie mówił, wręcz upewniał mnie, że schizofrenii nie mam. Przez 5 lat byłam u różnych terapeutów i nikt mi nic nie zasugerował. Jestem załamana, nic nie jem, nie mogę spać, płaczę i cały czas szukam w internecie wszystkiego o schizofrenii.
Nie mogę się pozbierać. Pomożecie Kochani?
