Templarious pisze:Ajona, a co u Ciebie spowodowało DD? (po postach nie widze)
Nie mam pojęcia

Było dobrze, przynajmniej tak mi się wydawało, bo miałam tylko objawy fizyczne, z którymi jakoś zaczynałam sobie radzić. I nagle wszystko wybuchło. Pierwszy atak paniki miałam ponad 3 lata temu. Było to kilka miesięcy po śmierci dziadka, ale myślę, że wiązało się też z planowaną przeprowadzką mojego chłopaka do mnie. Potem jakoś to wszystko zaczęło się kręcić. Najpierw miałam objawy związane z sercem, ciągle się bałam ataków paniki, więc lęk już się sam dalej nakręcał. Sytuacja się poprawiała w jakieś półtora roku temu, jak poszłam do pracy. Ale potem znowu się zaczęło. Miałam różne objawy somatyczne, które do pewnego czasu zlewałam. W sierpniu jakoś nakręciła mi się myśl, co to by było, gdyby nie było mojego chłopaka. Wydawało mi się, że go nie kocham. Potem znowu myślałam, że może jestem innej orientacji. Przez pewien czas nawet bałam się patrzeć na kobiety w tramwaju. Pod koniec września się przeziębiłam i po dwóch dniach siedzenia w domu, jakimś słabym katarze, nagle mi się pogorszyło. Czułam się, jakbym miała grypę, ale byłam zdrowa. Trwało to jakieś 2 tygodnie. Teraz dopiero się dowiedziałam, czytając forum, że to było DD/ DP. Wtedy to zlałam i przeszło samo. Ale i tak po tygodniu względnego spokoju, zaczęły mi dokuczać objawy fizyczne. Siedziałam w domu na zwolnieniu od stycznia, ale zaczęłam w lutym czytać forum i działać. Wznowiłam też psychoterapię. Nie brałam żadnych leków, bo nie było aż tak źle. Teraz oddałabym wszystko, żeby wrócić do tamtego stanu. A teraz DD/DP wyskoczyło chyba dlatego, że się go bałam. Na terapii zaczęłam poruszać sprawy związane z szeroko pojętą dorosłością, z odejściem z domu rodzinnego, oddzieleniem od mamy, z planowaniem przyszłości, ślubu, dzieci, itd. Poza tym jeszcze pojawiła się choroba jednego z domowników. A tydzień poprzedzający wystąpienie DD, po prostu postanowiłam się usamodzielnić mówiąc w skrócie. Zaczęłam sama gotować sobie obiady, prawie nie odwiedzałam mamy, chociaż mieszka praktycznie rzecz biorąc w tym samym domu.Po prostu zaczęłam sobie wkręcać w głowie, że jej nie ma. Kiedy to sobie wyobraziłam pierwszy raz, ryczałam do granic możliwości. Nie powiedziałam jej o tym, bo było mi wstyd. W weekend 2 tygodnie temu zasłoniłam zasłonki i usilnie chciałam się poczuć dorosła i samodzielna. Psycholog powiedziała, że przegięłam po prostu i za szybko chciałam działać. Za duża presja. Za dużo emocji, lęku, smutku. Do tego jeszcze pewnie przesilenie wiosenne pogarsza stan. Tak przynajmniej mówi psychiatra. Ogólnie czuję się jak nienormalna. Jakby całe moje życie było fikcją, sterowaną przez emocje. Jakby wszystko było jedną wielką ściemą. Nie wiem, może mam już schizofrenie czy coś. Wydaje mi się, że strasznie się to wszystko zakotłowało. Nie widzę teraz punktu zaczepienia, nadziei, nie wiem od czego zacząć dalej, żeby jakoś ruszyć. Dodatkowo oczywiście z moją nadwrażliwością, przerażają mnie kolejne objawy DD i nie umiem ich pojąć. Po prostu czuję się jak dziecko, które nie rozumie świata, dla którego wszystko jest obce. Czuję wielki strach przed tym wszystkim i obawę, że to już nie minie. Codziennie od nowa uczę się z tym żyć.