A ja się po części zgodzę z Victorem. Jako osoba wierząca mogę powiedzieć, że brakuje mi takiej emocjonalnej, uduchowionej opieki w Kościele. Jako, ze uważam się za osobę myślącą

poszukującą, rozważającą to do wielu rzeczy potrafię dojść sama, wspierając się różnymi źródłami. Mimo to uważam, że ten aspekt powinien być bardziej akcentowany. Samo tłumaczenie przykazań, nauki Kościoła powinno jednocześnie brać pod uwagę emocjonalność człowieka. A tak czasami nie jest. Mówi się: nie kradnij, nie cudzołóż, itd. Ale nie mówi się już dokładnie z czego to wynika, powtarza się przykazania i mówi, że Bóg chce jak najlepiej dla człowieka. OK, ale bez wytłumaczenia tego, zagłębienia się w szczegóły trudno o otwartość człowieka. Bo człowiek raczej nie będzie otwarty na coś czego nie rozumie dlaczego ma akurat tak postępować i jeszcze kojarzy mu się z jakimś wyrzeczeniem. Podobnie jak z nerwicą - dobrze wiemy, że aby się odburzyć trzeba najpierw poznać mechanizm nerwicowy, sens zaburzenia lękowego
Może podam przykład dotyczący seksualności człowieka. Dla mnie hitem w tej dziedzinie jeśli chodzi o naukę KK jest książka Wojtyły "Miłość i odpowiedzialność". I teraz Kościół mówi: nie cudzołóż przed ślubem. Ok, tylko co to znaczy dla młodych ludzi? Kojarzy się raczej z wyrzeczeniem, ale brak otwartości na to, bo nie ma zrozumienia. Wojtyła za to bierze pod uwagę właśnie duchowość człowieka, że człowiek to nie tylko ciało, ale i duch i jednocześnie niesamowicie racjonalnie, biorąc pod uwagę uwarunkowania psychiczne mężczyzny i kobiety tłumaczy aspekt czystości przedmałżeńskiej.
Konia z rzędem żeby na kazaniach były poruszane takie kwestie.
Dlatego potem więcej jest ludzi wyznających jakąś religię niż WIERZĄCYCH. Ludzi wykonujących pewne rytuały religijne, wyznających zasady, ale nie rozumiejących sensu tych zasad. Ich głębi.
Mi mąż mówi, że ja to jestem myśliciel i mam wysokie wymagania (np. odnośnie kazań). Bo mnie nie satysfakcjonuje kazanie, na którym ksiądz powie: Miłujcie się jak Chrystus Was umiłował. Bądźcie dobrymi ludźmi. Żyjcie według przykazań. Dla mnie takie kazanie to raczej zaklinanie rzeczywistości, a nie zbliżanie ludzi do prawdziwej wiary; ja właśnie lubię pewne rzeczy zgłębić, zrozumieć, dotknąć ich sensu.