

Ale do rzeczy - od 13 lat mam nerwice. przez pierwsze kilka lat ssri i mnóstwo benzo, później sam odstawilem benzo i zacząłem się mierzyć z lękiem. Na samej paroksetynie. Robiłem wszystko itp itd. ale nie porzuciłem kontroli więc ataki paniki miałem ogarnięte ( stawiłem czoła chyba tysiącą ataków i minęły) ale zostały natręty, które u mnie zajmowały chyba z 90% dnia. Praktycznie cały czas mnie bolała głowa od myślenia + dd + dp+ depresja czasami od tego wszystkiego.
Wszystko zmieniło się około rok temu, kiedy życie dało mi mega w kość i skopało mnie po tyłku wtedy, to był taki punkt kulminacyjny i powiedziałem sobie, że koniec z nerwicą, natrętami i nie dam się więcej. Chcę życ normlanie. Przestałem wszelkie analizy WSZYTKO ucinałem i zajmowałem się czymś. I posezrzałem swoją strefę komfortu - panicznie bałem się być daleko od domu 20 km od domu autem to był wyczyn. Teraz jezdze juz sam 150 km do innych miast


Rozmawiałem z kimś, kto mi w sumie uświadomił, że nie mogę mówić, że zacząłem się odburzać,bo non stop biore paroksetyne ( co prawda biorę ją kilka dobrych lat i efektów terapeutycznch nie zauważyłem - tzn spotpniowo były chyba coraz słabsze) niemniej, muszę zacząć powoli ją odstawiać - oczywiscie z pomoca lekarza
i teraz pytanie-
czy jak odstawiliscie leki to te ataki paniki byly silniejsze niz na lekach?
Chodzi mi o to, że gdy biorąc ta paro i majac mega ataki paniki walczylem z nimi to gdy nie bede na paro to te ataki bede jeszcze silniejsze ? zalozmy, ze nauczylem sie walczyć z napadami paniki poza domem np jadąc autem czy w kazdej innej sytuacji tzn ze gdy nie bede na paro to moze ten lęk być tak silny jak nigdy czy on raczej zawsze ten napad jest taki sam?
Moga mi dojsc jakies nie wiem inne objawy somatyczne podczas ataki i bedzie on inaczej wygladal - czy bedzie taki raczej jak zawsze ?