
Pamiętam słowa koleżanki, która też cierpi na to samo " ten syf sam nie przechodzi, bez psychoterpii lub leków, jeżeli przechodzi, wraca z podwójną siłą".
W skrócie się przypomnę, jak wiele Was tutaj trafiłam do psychiatry po ataku paniku, z lękiem przed zwariowaniem, po przeczytaniu googli bałam się konkretnie schizy. Kluczem było zdanie lekarza " nie da się ukryć schizofrenii, nie ma jej pani bo byłaby widoczna dla innych a przede wszystkim dla mnie" lęk zaczął ustępować wracałam na prostą, lekka derealizacja z którą żyło się ok. Cechy boderline z którymi starałam się walczyć.
W Poniedziałek moje największe szczęście - synek Oluś, skończył rok. Jestem z nim bardzo, bardzo związana, trzęsę się nad nim, urodził się niedotleniony, później naczytałam się w googlach o chorobach m.in porażeniu mózgowym, skończyło się na płaczu i wizytach u lekarzy, po USG główki na które wchodząc prawie mdlałam uspokoiło się - teraz wiem, że wtedy rozpętałam burzę. Takie koło strach o dziecko - wyjaśnienie - spokój. Później drugi epizod strach przed schizą - słowo klucz od lekarza =powrót do normy. Myślałam, że jestem odporna, że znam temat i już się nie dam jak będzie chciało zaatakować.. A właśnie, że nie. Uderzyło w mój najczulszy punkt jakim jest synek ! Po roczku było ok. Od urodzenia piszę jego dziennik, każdy dzień opisany, we Wtorek wieczorem napisałam ostatnią kartkę, przejrzałam pamiątki jaki był maleńki i wielki płacz, tęsknota, że już nie będzie taki nigdzie. Poryczałam, mąz przytulił, poszedł do pracy. Rano obudziłam się z tym uczuciem znowu, ale ok zajęłam się i tylko zostało wzruszenie jaki on jest wspaniały. Poszłam skonsultować z położną, która przychodziła po porodzie. Myślałam, że to hormony. Poradziła psychologa - wizyta w Poniedziałek. Dzisiaj był dramat, każde wspomnienie każda rzecz wzbudzała we mnie histerię, zanosiłam się w płaczu jak małe dziecko. Zadzwoniłam do szpitala psychiatrycznego, lekarz stwierdził, że to nawrót lęków a nie żadna deprecha poporodowa. I tak naprawdę przemawia przeze mnie strach. Boję się, że gdzieś w podświadomości chciałam zajść w ciążę dla dzidziusia w brzuszku, kopniaków i noworodka. Mam córkę jej okres niemowlęctwa przeleciał mi bardzo szybko ale nie było to dla mnie dramatyczne. Teraz nie potrafię sobie wyobrazić dalszego życia, wszystkie plany tracą sens, bo przecież Oluś jest już duży


