Jakoś na początku sierpnia miałem incydent z trawą, drugi w życiu z resztą - pierwszy raz miałem atak lękowy ale bez przykrych konsekwencji, z własnej głupoty postanowiłem sprobować drugi raz..
Pierwszy miesiąc był ciężki, pojechałem na wakacje i było okropnie, zupełnie wyszłem z mojego comfort zone.
Po powrocie do rodzinnego miasteczka zacząłem proces odburzania.
Na początek bałem się że mi odwali, że odrealnie się do tego stopnia że stracę przytomność, ale małymi kroczkami zacząłem wychodzić na dwór, warto dodać że wczesniej byłem bardzo społeczną osobą.
Nie odrealniłem się nigdy w takim mocnym stopniu, odzyskałem już normalny wzrok, zacząłem myśleć spokojnie i nauczyłem się iść i myśleć o niczym.
Ale muszę przyznać że tydzień temu miałem przebłysk, pare dni raczej bez derealizacji aż w końcu zebrał mi się duży lęk i znowu poprzedni stan, lekka derealizacja.
Powiem tam że się zatrzymałem od tamtego czasu, nie wiem co mam zrobić żeby znowu czuć że poprawia mi się...
Rzadko czuję lęk, ale jest go trochę we mnie, ostatnimi czasy czuję się lekko-średnio odrealniony.
Warto dodać że rzuciłem nikotynę, kofeinę, przestałem się masturbować i zacząłem uprawiać sport.
Proszę o pomoc..

PS. Będę stopniowo dodawać rzeczy o których mogłem zapomnieć wcześniej.
Warto dodać że jakos dwa tygodnie temu dość dużo spałem w dzień ale miałem koszmary i miałem duże lęki, zwłaszcza jak wkręcałem sobie koszmary na jawie
