Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Poranki

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
Angel
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 42
Rejestracja: 15 czerwca 2018, o 13:16

18 sierpnia 2018, o 10:50

Jest piekny, letni poranek. Mąż i córka jeszcze spia. Jestem na urlopie. Jest pieknie, spokojnie, sielsko...Nie, tak POWINNO BYĆ! Ale nie w moim przypadku. Jak zwykle od 3 lat budze sie ze scisnietym zaladkiem, lekiem przed rozpoczynajacym sie dniem, przed tym co mnie w nim czeka, analizując wszystkie mozliwe wydarzenia dni poprzednich, spieta do granic mozliwosci, nieszczesliwa po prostu. Chce mi sie wyc! Siedze tu, pisze do was i lzy mi leca jak grochy. Boję sie ze zaraz ktos z moich bliskich obudzi sie i mnie taka zobaczy, a tak bardzo staram sie zeby nie wiedzieli ile kosztuje mnie to codzienne wstawanie. Kiedy otwieram oczy i juz lapie te swiadomosc ze oto zaczyna sie kolejny dzien mam ochote walic glowa w sciane, nie chce sie tak budzic!!! Dlaczego nie umiem wyjsc z tego kurewstwa????? Dlaczego nie umiem wykrzesac z siebie odrobiny optymizmu. Tak jestem wysoko wrazliwa (jak podejrzewam wielu z was), tak mam za soba traumatyczne przejscia (jak pierdyliard ludzi na calym swiecie), czasem mam wrazenie ze moje zycie juz zawsze bedzie tak wygladalo. A ja nie chce, nie chce tak zyc!!!! Jestem juz tym zmeczona, umeczona....Lekow nie biore, bralam kiedys teraz nie chce, chce sobie z tym sama poradzic. Mam ochote zapalic, rzucilam 2 lata temu i wtedy nerwica i deprecha wybuchla z taka sila ze o malo nie zmiotla mnie z powierzchni ziemi. Wtedy tylko leki i terapia mogly pomoc. Pomogly a i owszem, ale jak odstawilam to wiadomo....kobieta luźna w udach i to poczucie ze jestem do niczego (dziekuje tatusiu :evil: ), ze moje zycie to jedna wielka porazka, ze niczego nie osiagnelam i nie osiagne juz bo mam czterdzieche na karku i zycie juz w zasadzie za mna. Przeciez tak sie do cholery nie da na dluzsza mete funkcjonowac!!! Z jednej strony zazdroszcze (pozytywnie) swoim znajomym ze tak fajnie sobie radza w zyciu, z drugiej nie jestem w stanie wykrzesac z siebie energii zeby cos w swoim zyciu na lepsze zmienic. Widze tylko same przeszkody. Jak mam cos zrobic skoro juz samo wstanie rano to wyczyn? Pieprzona nerwica :grr:
ChuckiexO
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 84
Rejestracja: 16 lipca 2018, o 23:18

18 sierpnia 2018, o 11:07

Angel pisze:
18 sierpnia 2018, o 10:50
Jest piekny, letni poranek. Mąż i córka jeszcze spia. Jestem na urlopie. Jest pieknie, spokojnie, sielsko...Nie, tak POWINNO BYĆ! Ale nie w moim przypadku. Jak zwykle od 3 lat budze sie ze scisnietym zaladkiem, lekiem przed rozpoczynajacym sie dniem, przed tym co mnie w nim czeka, analizując wszystkie mozliwe wydarzenia dni poprzednich, spieta do granic mozliwosci, nieszczesliwa po prostu. Chce mi sie wyc! Siedze tu, pisze do was i lzy mi leca jak grochy. Boję sie ze zaraz ktos z moich bliskich obudzi sie i mnie taka zobaczy, a tak bardzo staram sie zeby nie wiedzieli ile kosztuje mnie to codzienne wstawanie. Kiedy otwieram oczy i juz lapie te swiadomosc ze oto zaczyna sie kolejny dzien mam ochote walic glowa w sciane, nie chce sie tak budzic!!! Dlaczego nie umiem wyjsc z tego kurewstwa????? Dlaczego nie umiem wykrzesac z siebie odrobiny optymizmu. Tak jestem wysoko wrazliwa (jak podejrzewam wielu z was), tak mam za soba traumatyczne przejscia (jak pierdyliard ludzi na calym swiecie), czasem mam wrazenie ze moje zycie juz zawsze bedzie tak wygladalo. A ja nie chce, nie chce tak zyc!!!! Jestem juz tym zmeczona, umeczona....Lekow nie biore, bralam kiedys teraz nie chce, chce sobie z tym sama poradzic. Mam ochote zapalic, rzucilam 2 lata temu i wtedy nerwica i deprecha wybuchla z taka sila ze o malo nie zmiotla mnie z powierzchni ziemi. Wtedy tylko leki i terapia mogly pomoc. Pomogly a i owszem, ale jak odstawilam to wiadomo....kobieta luźna w udach i to poczucie ze jestem do niczego (dziekuje tatusiu :evil: ), ze moje zycie to jedna wielka porazka, ze niczego nie osiagnelam i nie osiagne juz bo mam czterdzieche na karku i zycie juz w zasadzie za mna. Przeciez tak sie do cholery nie da na dluzsza mete funkcjonowac!!! Z jednej strony zazdroszcze (pozytywnie) swoim znajomym ze tak fajnie sobie radza w zyciu, z drugiej nie jestem w stanie wykrzesac z siebie energii zeby cos w swoim zyciu na lepsze zmienic. Widze tylko same przeszkody. Jak mam cos zrobic skoro juz samo wstanie rano to wyczyn? Pieprzona nerwica :grr:
Też miałem tak jakiś okres, problem jest w tym, że wstajesz i od razu myślisz co będzie, co się dzisiaj stanie. Od rana sama się zaczynasz niepotrzebnie nakręcać. Mi w takim wstawaniu pomogła zmiana porannego myślenia już nie myślę w stylu "Jezu znowu ta derealizacja, znowu nie czuję siebie i nie wiem kim jestem" Teraz wstaje z myślą zrobienia czegoś co zaplanowałem sobie przykładowo wczoraj przed snem. Twoje życie będzie wyglądało tak jak sobie na to zapracujesz, bardzo chcesz i walczysz z każdym dniem z tego co czytam, co jest trochę błędne, bo przepychanki z nerwica nie mają sensu i pozostawia Cię w tym błędnym kole. Wiem bo sam na początku się śnią przepychalem. Najpierw zacznij pracę z sama sobą, ze swoją postawa do samej siebie, z tym niepozytywnym myśleniem, masz tu bardzo dużo materiałów od których możesz zacząć swoją prawdziwa drogę do odburzenia. Wcześniej brałaś leki i nie odrobilas swojej pracy z sama Sobą, licząc na terapię i leki czyli na coś lub na kogoś. Myślę, że to jest czas abyś zaczęła liczyć na Siebie, zaczęła wierzyć, bo wiara daje bardzo dużo. Żaden stan nie musi trwać wiecznie więc życzę Ci powodzenia i wierzę, że Sobie bez problemu poradzisz. Nie wiem czy to Cie pocieszyć jeszcze ale również zmagalem się ze stanami depresyjnymi, DD i nerwica, a jedyne co mi dziś zostało to znikoma DD. Powodzenia 👏☺️
tapurka
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 574
Rejestracja: 15 czerwca 2018, o 17:51

18 sierpnia 2018, o 11:49

Kochana, ja dopiero co pisałam na forum o tym że rano jak wstaję to już czuję ogromny lęk, cała jestem spięta, sparaliżowana, ciężko mi jakikolwiek ruch wykonać. I mimo że chodzę do psychologa, zmieniłam swoje nastawienie to ten lęk poranny ciągle był i nie chciał minąć. A nie chciałam żeby mi to weszło w nawyk, żeby organizm nauczył się że codziennie trzeba budzić się ze strachem. Od kilku dni od razu po obudzeniu biorę pregabalinę, poczytaj sobie o niej jak chcesz. I od pierwszego wzięcia lęki minęły jak ręką odjął. Teraz mogę na spokojnie zaczynać dzień, uczyć się na nowo żyć, po obudzeniu robię trening mindfulness i jacobsona. Robię sobie kawę, pobawię się z kotem bez spiny, wyjdę na balkon i oglądam świat ze spokojem.
you infected my blood
Awatar użytkownika
Celine Marie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1983
Rejestracja: 21 października 2017, o 14:22

18 sierpnia 2018, o 12:08

Angel jak ja Cię rozumiem! Codziennie otwieram oczy i pytam się "po ch* w nocy nie zdechłam żeby się nie musieć budzić w tym stanie,w tym życiu?" Kilka razy udawałam,że nic się nie dzieje,że nie mam od rana deprechy,dd,nerwicy,że moje życie jest fajne,przekonywałam,nie,raczej chciałam oszukać mój umysł że tak jest ale jego nie da się oszukać,on wie lepiej,jest tragicznie i on to wie.Dzień za dniem na tym samym,na psychicznej i fizycznej męczarni i choćbym stawała na głowie to nie zmienię tego kim jestem i jak myślę,czuję,cierpię.Ty masz chociaż dziecko,cel w życiu,masz dla kogo żyć mimo wszystko
"Już nie pamiętam prawie
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic

Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
życie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 596
Rejestracja: 18 października 2017, o 09:26

18 sierpnia 2018, o 14:14

ChuckiexO pisze:
18 sierpnia 2018, o 11:07
Angel pisze:
18 sierpnia 2018, o 10:50
Jest piekny, letni poranek. Mąż i córka jeszcze spia. Jestem na urlopie. Jest pieknie, spokojnie, sielsko...Nie, tak POWINNO BYĆ! Ale nie w moim przypadku. Jak zwykle od 3 lat budze sie ze scisnietym zaladkiem, lekiem przed rozpoczynajacym sie dniem, przed tym co mnie w nim czeka, analizując wszystkie mozliwe wydarzenia dni poprzednich, spieta do granic mozliwosci, nieszczesliwa po prostu. Chce mi sie wyc! Siedze tu, pisze do was i lzy mi leca jak grochy. Boję sie ze zaraz ktos z moich bliskich obudzi sie i mnie taka zobaczy, a tak bardzo staram sie zeby nie wiedzieli ile kosztuje mnie to codzienne wstawanie. Kiedy otwieram oczy i juz lapie te swiadomosc ze oto zaczyna sie kolejny dzien mam ochote walic glowa w sciane, nie chce sie tak budzic!!! Dlaczego nie umiem wyjsc z tego kurewstwa????? Dlaczego nie umiem wykrzesac z siebie odrobiny optymizmu. Tak jestem wysoko wrazliwa (jak podejrzewam wielu z was), tak mam za soba traumatyczne przejscia (jak pierdyliard ludzi na calym swiecie), czasem mam wrazenie ze moje zycie juz zawsze bedzie tak wygladalo. A ja nie chce, nie chce tak zyc!!!! Jestem juz tym zmeczona, umeczona....Lekow nie biore, bralam kiedys teraz nie chce, chce sobie z tym sama poradzic. Mam ochote zapalic, rzucilam 2 lata temu i wtedy nerwica i deprecha wybuchla z taka sila ze o malo nie zmiotla mnie z powierzchni ziemi. Wtedy tylko leki i terapia mogly pomoc. Pomogly a i owszem, ale jak odstawilam to wiadomo....kobieta luźna w udach i to poczucie ze jestem do niczego (dziekuje tatusiu :evil: ), ze moje zycie to jedna wielka porazka, ze niczego nie osiagnelam i nie osiagne juz bo mam czterdzieche na karku i zycie juz w zasadzie za mna. Przeciez tak sie do cholery nie da na dluzsza mete funkcjonowac!!! Z jednej strony zazdroszcze (pozytywnie) swoim znajomym ze tak fajnie sobie radza w zyciu, z drugiej nie jestem w stanie wykrzesac z siebie energii zeby cos w swoim zyciu na lepsze zmienic. Widze tylko same przeszkody. Jak mam cos zrobic skoro juz samo wstanie rano to wyczyn? Pieprzona nerwica :grr:
Też miałem tak jakiś okres, problem jest w tym, że wstajesz i od razu myślisz co będzie, co się dzisiaj stanie. Od rana sama się zaczynasz niepotrzebnie nakręcać. Mi w takim wstawaniu pomogła zmiana porannego myślenia już nie myślę w stylu "Jezu znowu ta derealizacja, znowu nie czuję siebie i nie wiem kim jestem" Teraz wstaje z myślą zrobienia czegoś co zaplanowałem sobie przykładowo wczoraj przed snem. Twoje życie będzie wyglądało tak jak sobie na to zapracujesz, bardzo chcesz i walczysz z każdym dniem z tego co czytam, co jest trochę błędne, bo przepychanki z nerwica nie mają sensu i pozostawia Cię w tym błędnym kole. Wiem bo sam na początku się śnią przepychalem. Najpierw zacznij pracę z sama sobą, ze swoją postawa do samej siebie, z tym niepozytywnym myśleniem, masz tu bardzo dużo materiałów od których możesz zacząć swoją prawdziwa drogę do odburzenia. Wcześniej brałaś leki i nie odrobilas swojej pracy z sama Sobą, licząc na terapię i leki czyli na coś lub na kogoś. Myślę, że to jest czas abyś zaczęła liczyć na Siebie, zaczęła wierzyć, bo wiara daje bardzo dużo. Żaden stan nie musi trwać wiecznie więc życzę Ci powodzenia i wierzę, że Sobie bez problemu poradzisz. Nie wiem czy to Cie pocieszyć jeszcze ale również zmagalem się ze stanami depresyjnymi, DD i nerwica, a jedyne co mi dziś zostało to znikoma DD. Powodzenia 👏☺️
Kolega to super napisał i ja bym tobie to samo doradziła. Zacznij dzień od robienia tego co dzień wcześniej zaplanowałaś. Na początku warto na kartce sobie to spisywać i poprostu robić. Nie myśleć co będzie i jak będzie. Nie myśleć, że musisz to zrobić tylko zrobić. Najbardziej boli nas myślenie o tym, a nie robienie tego.
Co do kariery to ja też wiele w życiu nie osiągnęłam i też jestem po czterdziestce. Ale wszyscy nie musimy robić kariery tak jak nam na co dzień wmawiają. I wiem, że jak dzieci podrosną znajdę sobie nową pracę i nie za biurkiem tak jak do tej pracy. Tylko taką, że będą czuć, że żyję. Mamy jeszcze dużo czasu. Teraz skup się na byciu mamą i ciesz się tym.
Zobaczysz wszystko będzie dobrze, ale to zależy od ciebie i twojego nastawienia.
Ja jeszcze tylko czasami mam ciężkie poranki, ale robię to co zaplanowalam. Dziś jest taki dzień, ale wiem, że to minie, bo nie nadaje temu wartości.
Powodzenia.
Wczoraj byłem bystry
i chciałem zmieniać świat.
Dziś jestem mądry,
więc zmieniam siebie.
Rumi
Angel
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 42
Rejestracja: 15 czerwca 2018, o 13:16

18 sierpnia 2018, o 15:14

Też miałem tak jakiś okres, problem jest w tym, że wstajesz i od razu myślisz co będzie, co się dzisiaj stanie. Od rana sama się zaczynasz niepotrzebnie nakręcać. Mi w takim wstawaniu pomogła zmiana porannego myślenia już nie myślę w stylu "Jezu znowu ta derealizacja, znowu nie czuję siebie i nie wiem kim jestem" Teraz wstaje z myślą zrobienia czegoś co zaplanowałem sobie przykładowo wczoraj przed snem.


CuckiexO wiem ze sie niepotrzebnie nakrecam, wlasnie problem w tym ze nie wiem jak sie odkrecic. Nie jestem w stanie naprowadzic tych cholernych mysli na inny tor, w ciagu dnia jakos zdarza mi sie ze sie udaje, ale poranki to porazka po prostu :( W koncu mobilizuje sie, wstaje, ide do pracy, ogarniam dom i wszystko co z tym zwiazane, dziecko, jej szkole itp. Wiem ze musze, ale nie robie tego z radoscia, albo chocby w neutralnym nastroju. Robie to z poczucia obowiazku, a w srodku wszystko wyje :(( Pocieszajace jest to ze nie jest tak codziennie, dzis jest po prostu ten jeden z ciezszych dni :( Dzieki za rady
Angel
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 42
Rejestracja: 15 czerwca 2018, o 13:16

18 sierpnia 2018, o 15:16

tapurka pisze:
18 sierpnia 2018, o 11:49
Kochana, ja dopiero co pisałam na forum o tym że rano jak wstaję to już czuję ogromny lęk, cała jestem spięta, sparaliżowana, ciężko mi jakikolwiek ruch wykonać. I mimo że chodzę do psychologa, zmieniłam swoje nastawienie to ten lęk poranny ciągle był i nie chciał minąć. A nie chciałam żeby mi to weszło w nawyk, żeby organizm nauczył się że codziennie trzeba budzić się ze strachem. Od kilku dni od razu po obudzeniu biorę pregabalinę, poczytaj sobie o niej jak chcesz. I od pierwszego wzięcia lęki minęły jak ręką odjął. Teraz mogę na spokojnie zaczynać dzień, uczyć się na nowo żyć, po obudzeniu robię trening mindfulness i jacobsona. Robię sobie kawę, pobawię się z kotem bez spiny, wyjdę na balkon i oglądam świat ze spokojem.
Dzieki za rade. Poczytam o tym specyfiku. :si
Angel
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 42
Rejestracja: 15 czerwca 2018, o 13:16

18 sierpnia 2018, o 15:19

Celine Marie pisze:
18 sierpnia 2018, o 12:08
Angel jak ja Cię rozumiem! Codziennie otwieram oczy i pytam się "po ch* w nocy nie zdechłam żeby się nie musieć budzić w tym stanie,w tym życiu?" Kilka razy udawałam,że nic się nie dzieje,że nie mam od rana deprechy,dd,nerwicy,że moje życie jest fajne,przekonywałam,nie,raczej chciałam oszukać mój umysł że tak jest ale jego nie da się oszukać,on wie lepiej,jest tragicznie i on to wie.Dzień za dniem na tym samym,na psychicznej i fizycznej męczarni i choćbym stawała na głowie to nie zmienię tego kim jestem i jak myślę,czuję,cierpię.Ty masz chociaż dziecko,cel w życiu,masz dla kogo żyć mimo wszystko
Tak masz racje, córka trzyma mnie przy zyciu. Jeszcze tylko dla niej wciaz sie trzymam, wciaz walcze i szukam drog zeby z tego bagna wreszcie sie wydostac. Przytulam cie mocno bo widze jak cierpisz :(:
Angel
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 42
Rejestracja: 15 czerwca 2018, o 13:16

18 sierpnia 2018, o 15:22

życie pisze:
18 sierpnia 2018, o 14:14
ChuckiexO pisze:
18 sierpnia 2018, o 11:07
Angel pisze:
18 sierpnia 2018, o 10:50
Jest piekny, letni poranek. Mąż i córka jeszcze spia. Jestem na urlopie. Jest pieknie, spokojnie, sielsko...Nie, tak POWINNO BYĆ! Ale nie w moim przypadku. Jak zwykle od 3 lat budze sie ze scisnietym zaladkiem, lekiem przed rozpoczynajacym sie dniem, przed tym co mnie w nim czeka, analizując wszystkie mozliwe wydarzenia dni poprzednich, spieta do granic mozliwosci, nieszczesliwa po prostu. Chce mi sie wyc! Siedze tu, pisze do was i lzy mi leca jak grochy. Boję sie ze zaraz ktos z moich bliskich obudzi sie i mnie taka zobaczy, a tak bardzo staram sie zeby nie wiedzieli ile kosztuje mnie to codzienne wstawanie. Kiedy otwieram oczy i juz lapie te swiadomosc ze oto zaczyna sie kolejny dzien mam ochote walic glowa w sciane, nie chce sie tak budzic!!! Dlaczego nie umiem wyjsc z tego kurewstwa????? Dlaczego nie umiem wykrzesac z siebie odrobiny optymizmu. Tak jestem wysoko wrazliwa (jak podejrzewam wielu z was), tak mam za soba traumatyczne przejscia (jak pierdyliard ludzi na calym swiecie), czasem mam wrazenie ze moje zycie juz zawsze bedzie tak wygladalo. A ja nie chce, nie chce tak zyc!!!! Jestem juz tym zmeczona, umeczona....Lekow nie biore, bralam kiedys teraz nie chce, chce sobie z tym sama poradzic. Mam ochote zapalic, rzucilam 2 lata temu i wtedy nerwica i deprecha wybuchla z taka sila ze o malo nie zmiotla mnie z powierzchni ziemi. Wtedy tylko leki i terapia mogly pomoc. Pomogly a i owszem, ale jak odstawilam to wiadomo....kobieta luźna w udach i to poczucie ze jestem do niczego (dziekuje tatusiu :evil: ), ze moje zycie to jedna wielka porazka, ze niczego nie osiagnelam i nie osiagne juz bo mam czterdzieche na karku i zycie juz w zasadzie za mna. Przeciez tak sie do cholery nie da na dluzsza mete funkcjonowac!!! Z jednej strony zazdroszcze (pozytywnie) swoim znajomym ze tak fajnie sobie radza w zyciu, z drugiej nie jestem w stanie wykrzesac z siebie energii zeby cos w swoim zyciu na lepsze zmienic. Widze tylko same przeszkody. Jak mam cos zrobic skoro juz samo wstanie rano to wyczyn? Pieprzona nerwica :grr:
Też miałem tak jakiś okres, problem jest w tym, że wstajesz i od razu myślisz co będzie, co się dzisiaj stanie. Od rana sama się zaczynasz niepotrzebnie nakręcać. Mi w takim wstawaniu pomogła zmiana porannego myślenia już nie myślę w stylu "Jezu znowu ta derealizacja, znowu nie czuję siebie i nie wiem kim jestem" Teraz wstaje z myślą zrobienia czegoś co zaplanowałem sobie przykładowo wczoraj przed snem. Twoje życie będzie wyglądało tak jak sobie na to zapracujesz, bardzo chcesz i walczysz z każdym dniem z tego co czytam, co jest trochę błędne, bo przepychanki z nerwica nie mają sensu i pozostawia Cię w tym błędnym kole. Wiem bo sam na początku się śnią przepychalem. Najpierw zacznij pracę z sama sobą, ze swoją postawa do samej siebie, z tym niepozytywnym myśleniem, masz tu bardzo dużo materiałów od których możesz zacząć swoją prawdziwa drogę do odburzenia. Wcześniej brałaś leki i nie odrobilas swojej pracy z sama Sobą, licząc na terapię i leki czyli na coś lub na kogoś. Myślę, że to jest czas abyś zaczęła liczyć na Siebie, zaczęła wierzyć, bo wiara daje bardzo dużo. Żaden stan nie musi trwać wiecznie więc życzę Ci powodzenia i wierzę, że Sobie bez problemu poradzisz. Nie wiem czy to Cie pocieszyć jeszcze ale również zmagalem się ze stanami depresyjnymi, DD i nerwica, a jedyne co mi dziś zostało to znikoma DD. Powodzenia 👏☺️
Kolega to super napisał i ja bym tobie to samo doradziła. Zacznij dzień od robienia tego co dzień wcześniej zaplanowałaś. Na początku warto na kartce sobie to spisywać i poprostu robić. Nie myśleć co będzie i jak będzie. Nie myśleć, że musisz to zrobić tylko zrobić. Najbardziej boli nas myślenie o tym, a nie robienie tego.
Co do kariery to ja też wiele w życiu nie osiągnęłam i też jestem po czterdziestce. Ale wszyscy nie musimy robić kariery tak jak nam na co dzień wmawiają. I wiem, że jak dzieci podrosną znajdę sobie nową pracę i nie za biurkiem tak jak do tej pracy. Tylko taką, że będą czuć, że żyję. Mamy jeszcze dużo czasu. Teraz skup się na byciu mamą i ciesz się tym.
Zobaczysz wszystko będzie dobrze, ale to zależy od ciebie i twojego nastawienia.
Ja jeszcze tylko czasami mam ciężkie poranki, ale robię to co zaplanowalam. Dziś jest taki dzień, ale wiem, że to minie, bo nie nadaje temu wartości.
Powodzenia.
Dzieki zycie. Tak dzis mam koszmarny dzien, kompletnie nie moge sobie znaleźć miejsca, chodze i pochlipuje i czuje sie tak na wskros nieszczesliwa. I jak na zlosc mamy dzis zaproszenie na grill'a do znajomych i pewnie zwykle jakos tam bym sie ucieszyla bardziej lub mniej ale dzis jestem w takim nastroju ze....ech. Na sama mysl ze musze tam pojsc dostaje gesiej skorki.
życie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 596
Rejestracja: 18 października 2017, o 09:26

18 sierpnia 2018, o 15:52

Angel pisze:
18 sierpnia 2018, o 15:22
życie pisze:
18 sierpnia 2018, o 14:14
ChuckiexO pisze:
18 sierpnia 2018, o 11:07


Też miałem tak jakiś okres, problem jest w tym, że wstajesz i od razu myślisz co będzie, co się dzisiaj stanie. Od rana sama się zaczynasz niepotrzebnie nakręcać. Mi w takim wstawaniu pomogła zmiana porannego myślenia już nie myślę w stylu "Jezu znowu ta derealizacja, znowu nie czuję siebie i nie wiem kim jestem" Teraz wstaje z myślą zrobienia czegoś co zaplanowałem sobie przykładowo wczoraj przed snem. Twoje życie będzie wyglądało tak jak sobie na to zapracujesz, bardzo chcesz i walczysz z każdym dniem z tego co czytam, co jest trochę błędne, bo przepychanki z nerwica nie mają sensu i pozostawia Cię w tym błędnym kole. Wiem bo sam na początku się śnią przepychalem. Najpierw zacznij pracę z sama sobą, ze swoją postawa do samej siebie, z tym niepozytywnym myśleniem, masz tu bardzo dużo materiałów od których możesz zacząć swoją prawdziwa drogę do odburzenia. Wcześniej brałaś leki i nie odrobilas swojej pracy z sama Sobą, licząc na terapię i leki czyli na coś lub na kogoś. Myślę, że to jest czas abyś zaczęła liczyć na Siebie, zaczęła wierzyć, bo wiara daje bardzo dużo. Żaden stan nie musi trwać wiecznie więc życzę Ci powodzenia i wierzę, że Sobie bez problemu poradzisz. Nie wiem czy to Cie pocieszyć jeszcze ale również zmagalem się ze stanami depresyjnymi, DD i nerwica, a jedyne co mi dziś zostało to znikoma DD. Powodzenia 👏☺️
Kolega to super napisał i ja bym tobie to samo doradziła. Zacznij dzień od robienia tego co dzień wcześniej zaplanowałaś. Na początku warto na kartce sobie to spisywać i poprostu robić. Nie myśleć co będzie i jak będzie. Nie myśleć, że musisz to zrobić tylko zrobić. Najbardziej boli nas myślenie o tym, a nie robienie tego.
Co do kariery to ja też wiele w życiu nie osiągnęłam i też jestem po czterdziestce. Ale wszyscy nie musimy robić kariery tak jak nam na co dzień wmawiają. I wiem, że jak dzieci podrosną znajdę sobie nową pracę i nie za biurkiem tak jak do tej pracy. Tylko taką, że będą czuć, że żyję. Mamy jeszcze dużo czasu. Teraz skup się na byciu mamą i ciesz się tym.
Zobaczysz wszystko będzie dobrze, ale to zależy od ciebie i twojego nastawienia.
Ja jeszcze tylko czasami mam ciężkie poranki, ale robię to co zaplanowalam. Dziś jest taki dzień, ale wiem, że to minie, bo nie nadaje temu wartości.
Powodzenia.
Dzieki zycie. Tak dzis mam koszmarny dzien, kompletnie nie moge sobie znaleźć miejsca, chodze i pochlipuje i czuje sie tak na wskros nieszczesliwa. I jak na zlosc mamy dzis zaproszenie na grill'a do znajomych i pewnie zwykle jakos tam bym sie ucieszyla bardziej lub mniej ale dzis jestem w takim nastroju ze....ech. Na sama mysl ze musze tam pojsc dostaje gesiej skorki.
Moim lekarstwem na nerwicę jest nie nadawanie wartości. Czyli..... Nie myśl cały dzień o tym, że tam idziesz tylko żyj tu i teraz i rób to co masz do roboty TERAZ. Pamiętaj!!!! Robienie różnych rzeczy tak nas nie męczy jak myślenie o tym.
Jeżeli będziesz się tam źle czuła to masz prawo do tego. Powiedz, że głowa cię boli, lub że przewraca ci się w żołądku. Każdy ma prawo do gorszych dni. Kolejna ważna sprawa w odburzaniu.... Zero wyrzutów sumienia. Dasz radę. Ja wczoraj miałam grilla u siebie i też serce strasznie mi szalało. Nawet nie wiem, dlaczego mu tak odwalało (może przez okres) Ono szalało, a ja siedziałam z gośćmi i słabo się bawiłam, ale dałam radę. Nie wracam już dziś do tego tylko robię to co mam do roboty. Wczoraj już było i nie wróci nic nie naprawię.... A co będzie to będzie wróżką nie jestem. Fajne tu powiedzenie chodzi na forum "jak umiesz przewidzieć przyszłość to podaj mi wyniki totolotka".
A teraz się uśmiechnij, wyprostuje plecy, a zobaczysz, że to pomaga. Zadzieraj nosa do nerwicy, a ona małymi kroczkami będzie odchodzić. Ja rok z nią żyję i jest dużo lepiej bez lekarstw i psychoterapii. Uwierz w siebie i żyj swoim życiem i na swój sposób.
Wczoraj byłem bystry
i chciałem zmieniać świat.
Dziś jestem mądry,
więc zmieniam siebie.
Rumi
Angel
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 42
Rejestracja: 15 czerwca 2018, o 13:16

18 sierpnia 2018, o 16:07

Zycie chyba sobie ten twoj post wydrukuje i powiesze na lodowce :) Dziekuje, postaram sie zrobic jak radzisz :)
życie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 596
Rejestracja: 18 października 2017, o 09:26

18 sierpnia 2018, o 16:26

Angel pisze:
18 sierpnia 2018, o 16:07
Zycie chyba sobie ten twoj post wydrukuje i powiesze na lodowce :) Dziekuje, postaram sie zrobic jak radzisz :)
Mi to pomaga i tobie też to pomoże. My matki polki musimy się trzymać razem. Za dużo od siebie wymagamy i za dużo się przejmujemy, bo tak nas nauczono. A to trzeba żyć tu i teraz, nie nadając wartości życiu, obowiązkom
i nie wolno mieć wyrzutów sumienia. Trzymam za ciebie kciuki i wieczorem napiję się za twoje odburzenie 😁 Jak będziesz się w tym wszystkim gubić to pytaj.
Jeszcze pamiętaj..... Zakupy, praca, gotowanie, grill itd itp nie jest ciężkim obowiązkiem tylko myślenie o tym. Nasze nakręcanie się codziennie niszczy na spokój.
Wczoraj byłem bystry
i chciałem zmieniać świat.
Dziś jestem mądry,
więc zmieniam siebie.
Rumi
Angel
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 42
Rejestracja: 15 czerwca 2018, o 13:16

19 sierpnia 2018, o 11:19

Dziekuje ci bardzo. Wczorajszy wieczor przezylam i nawet fajnie sie bawilam. Nawet nie wiesz jak duzo mi dalo te kilka slow ktore do mnie wczoraj napisalas. Czlowiek to jednak jest niesamowicie skomplikowany mechanizm. Sama bylam zaskoczona jak szybko poprawilo mi sie samopoczucie po twoich postach. Wystarczyla mysl ze jest ktos kto cierpi lub cierpial podobnie jak ja i wyszedl z tego albo jest na dobrej drodze do odburzenia i juz jakos lzej na duszy, ze i mnie sie uda. Pozdrawiam Cie serdecznie
Nagisa
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 71
Rejestracja: 30 lipca 2018, o 11:12

19 sierpnia 2018, o 11:44

Angel pisze:
18 sierpnia 2018, o 10:50
Jest piekny, letni poranek. Mąż i córka jeszcze spia. Jestem na urlopie. Jest pieknie, spokojnie, sielsko...Nie, tak POWINNO BYĆ! Ale nie w moim przypadku. Jak zwykle od 3 lat budze sie ze scisnietym zaladkiem, lekiem przed rozpoczynajacym sie dniem, przed tym co mnie w nim czeka, analizując wszystkie mozliwe wydarzenia dni poprzednich, spieta do granic mozliwosci, nieszczesliwa po prostu. Chce mi sie wyc! Siedze tu, pisze do was i lzy mi leca jak grochy. Boję sie ze zaraz ktos z moich bliskich obudzi sie i mnie taka zobaczy, a tak bardzo staram sie zeby nie wiedzieli ile kosztuje mnie to codzienne wstawanie. Kiedy otwieram oczy i juz lapie te swiadomosc ze oto zaczyna sie kolejny dzien mam ochote walic glowa w sciane, nie chce sie tak budzic!!! Dlaczego nie umiem wyjsc z tego kurewstwa????? Dlaczego nie umiem wykrzesac z siebie odrobiny optymizmu. Tak jestem wysoko wrazliwa (jak podejrzewam wielu z was), tak mam za soba traumatyczne przejscia (jak pierdyliard ludzi na calym swiecie), czasem mam wrazenie ze moje zycie juz zawsze bedzie tak wygladalo. A ja nie chce, nie chce tak zyc!!!! Jestem juz tym zmeczona, umeczona....Lekow nie biore, bralam kiedys teraz nie chce, chce sobie z tym sama poradzic. Mam ochote zapalic, rzucilam 2 lata temu i wtedy nerwica i deprecha wybuchla z taka sila ze o malo nie zmiotla mnie z powierzchni ziemi. Wtedy tylko leki i terapia mogly pomoc. Pomogly a i owszem, ale jak odstawilam to wiadomo....kobieta luźna w udach i to poczucie ze jestem do niczego (dziekuje tatusiu :evil: ), ze moje zycie to jedna wielka porazka, ze niczego nie osiagnelam i nie osiagne juz bo mam czterdzieche na karku i zycie juz w zasadzie za mna. Przeciez tak sie do cholery nie da na dluzsza mete funkcjonowac!!! Z jednej strony zazdroszcze (pozytywnie) swoim znajomym ze tak fajnie sobie radza w zyciu, z drugiej nie jestem w stanie wykrzesac z siebie energii zeby cos w swoim zyciu na lepsze zmienic. Widze tylko same przeszkody. Jak mam cos zrobic skoro juz samo wstanie rano to wyczyn? Pieprzona nerwica :grr:
życie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 596
Rejestracja: 18 października 2017, o 09:26

19 sierpnia 2018, o 12:01

Angel pisze:
19 sierpnia 2018, o 11:19
Dziekuje ci bardzo. Wczorajszy wieczor przezylam i nawet fajnie sie bawilam. Nawet nie wiesz jak duzo mi dalo te kilka slow ktore do mnie wczoraj napisalas. Czlowiek to jednak jest niesamowicie skomplikowany mechanizm. Sama bylam zaskoczona jak szybko poprawilo mi sie samopoczucie po twoich postach. Wystarczyla mysl ze jest ktos kto cierpi lub cierpial podobnie jak ja i wyszedl z tego albo jest na dobrej drodze do odburzenia i juz jakos lzej na duszy, ze i mnie sie uda. Pozdrawiam Cie serdecznie
Na zdrowie Angel 😁 pamiętaj, że jeszcze bardzo dużo kryzysów przed tobą i długo będziesz czuć, że stoisz w miejscu. Tylko zawsze pamiętaj i wdrażaj w życie te zasady, które ci napisałam. Pamiętaj też, że masz prawo cofać się w odburzaniu, ale później znów idź do przodu. Daj sobie czas. Nic na szybko!!! Obserwuj co ci pomaga. Uśmiechaj się codziennie do siebie to też jest najlepsze lekarstwo, nawet jak chce ci się ryczeć. Pozwól sobie być słabą, ale śmiej się z tego. Jestem z tobą!!!
Wczoraj byłem bystry
i chciałem zmieniać świat.
Dziś jestem mądry,
więc zmieniam siebie.
Rumi
ODPOWIEDZ