

Też miałem tak jakiś okres, problem jest w tym, że wstajesz i od razu myślisz co będzie, co się dzisiaj stanie. Od rana sama się zaczynasz niepotrzebnie nakręcać. Mi w takim wstawaniu pomogła zmiana porannego myślenia już nie myślę w stylu "Jezu znowu ta derealizacja, znowu nie czuję siebie i nie wiem kim jestem" Teraz wstaje z myślą zrobienia czegoś co zaplanowałem sobie przykładowo wczoraj przed snem. Twoje życie będzie wyglądało tak jak sobie na to zapracujesz, bardzo chcesz i walczysz z każdym dniem z tego co czytam, co jest trochę błędne, bo przepychanki z nerwica nie mają sensu i pozostawia Cię w tym błędnym kole. Wiem bo sam na początku się śnią przepychalem. Najpierw zacznij pracę z sama sobą, ze swoją postawa do samej siebie, z tym niepozytywnym myśleniem, masz tu bardzo dużo materiałów od których możesz zacząć swoją prawdziwa drogę do odburzenia. Wcześniej brałaś leki i nie odrobilas swojej pracy z sama Sobą, licząc na terapię i leki czyli na coś lub na kogoś. Myślę, że to jest czas abyś zaczęła liczyć na Siebie, zaczęła wierzyć, bo wiara daje bardzo dużo. Żaden stan nie musi trwać wiecznie więc życzę Ci powodzenia i wierzę, że Sobie bez problemu poradzisz. Nie wiem czy to Cie pocieszyć jeszcze ale również zmagalem się ze stanami depresyjnymi, DD i nerwica, a jedyne co mi dziś zostało to znikoma DD. PowodzeniaAngel pisze: ↑18 sierpnia 2018, o 10:50Jest piekny, letni poranek. Mąż i córka jeszcze spia. Jestem na urlopie. Jest pieknie, spokojnie, sielsko...Nie, tak POWINNO BYĆ! Ale nie w moim przypadku. Jak zwykle od 3 lat budze sie ze scisnietym zaladkiem, lekiem przed rozpoczynajacym sie dniem, przed tym co mnie w nim czeka, analizując wszystkie mozliwe wydarzenia dni poprzednich, spieta do granic mozliwosci, nieszczesliwa po prostu. Chce mi sie wyc! Siedze tu, pisze do was i lzy mi leca jak grochy. Boję sie ze zaraz ktos z moich bliskich obudzi sie i mnie taka zobaczy, a tak bardzo staram sie zeby nie wiedzieli ile kosztuje mnie to codzienne wstawanie. Kiedy otwieram oczy i juz lapie te swiadomosc ze oto zaczyna sie kolejny dzien mam ochote walic glowa w sciane, nie chce sie tak budzic!!! Dlaczego nie umiem wyjsc z tego kurewstwa????? Dlaczego nie umiem wykrzesac z siebie odrobiny optymizmu. Tak jestem wysoko wrazliwa (jak podejrzewam wielu z was), tak mam za soba traumatyczne przejscia (jak pierdyliard ludzi na calym swiecie), czasem mam wrazenie ze moje zycie juz zawsze bedzie tak wygladalo. A ja nie chce, nie chce tak zyc!!!! Jestem juz tym zmeczona, umeczona....Lekow nie biore, bralam kiedys teraz nie chce, chce sobie z tym sama poradzic. Mam ochote zapalic, rzucilam 2 lata temu i wtedy nerwica i deprecha wybuchla z taka sila ze o malo nie zmiotla mnie z powierzchni ziemi. Wtedy tylko leki i terapia mogly pomoc. Pomogly a i owszem, ale jak odstawilam to wiadomo....kobieta luźna w udach i to poczucie ze jestem do niczego (dziekuje tatusiu), ze moje zycie to jedna wielka porazka, ze niczego nie osiagnelam i nie osiagne juz bo mam czterdzieche na karku i zycie juz w zasadzie za mna. Przeciez tak sie do cholery nie da na dluzsza mete funkcjonowac!!! Z jednej strony zazdroszcze (pozytywnie) swoim znajomym ze tak fajnie sobie radza w zyciu, z drugiej nie jestem w stanie wykrzesac z siebie energii zeby cos w swoim zyciu na lepsze zmienic. Widze tylko same przeszkody. Jak mam cos zrobic skoro juz samo wstanie rano to wyczyn? Pieprzona nerwica
![]()
Kolega to super napisał i ja bym tobie to samo doradziła. Zacznij dzień od robienia tego co dzień wcześniej zaplanowałaś. Na początku warto na kartce sobie to spisywać i poprostu robić. Nie myśleć co będzie i jak będzie. Nie myśleć, że musisz to zrobić tylko zrobić. Najbardziej boli nas myślenie o tym, a nie robienie tego.ChuckiexO pisze: ↑18 sierpnia 2018, o 11:07Też miałem tak jakiś okres, problem jest w tym, że wstajesz i od razu myślisz co będzie, co się dzisiaj stanie. Od rana sama się zaczynasz niepotrzebnie nakręcać. Mi w takim wstawaniu pomogła zmiana porannego myślenia już nie myślę w stylu "Jezu znowu ta derealizacja, znowu nie czuję siebie i nie wiem kim jestem" Teraz wstaje z myślą zrobienia czegoś co zaplanowałem sobie przykładowo wczoraj przed snem. Twoje życie będzie wyglądało tak jak sobie na to zapracujesz, bardzo chcesz i walczysz z każdym dniem z tego co czytam, co jest trochę błędne, bo przepychanki z nerwica nie mają sensu i pozostawia Cię w tym błędnym kole. Wiem bo sam na początku się śnią przepychalem. Najpierw zacznij pracę z sama sobą, ze swoją postawa do samej siebie, z tym niepozytywnym myśleniem, masz tu bardzo dużo materiałów od których możesz zacząć swoją prawdziwa drogę do odburzenia. Wcześniej brałaś leki i nie odrobilas swojej pracy z sama Sobą, licząc na terapię i leki czyli na coś lub na kogoś. Myślę, że to jest czas abyś zaczęła liczyć na Siebie, zaczęła wierzyć, bo wiara daje bardzo dużo. Żaden stan nie musi trwać wiecznie więc życzę Ci powodzenia i wierzę, że Sobie bez problemu poradzisz. Nie wiem czy to Cie pocieszyć jeszcze ale również zmagalem się ze stanami depresyjnymi, DD i nerwica, a jedyne co mi dziś zostało to znikoma DD. PowodzeniaAngel pisze: ↑18 sierpnia 2018, o 10:50Jest piekny, letni poranek. Mąż i córka jeszcze spia. Jestem na urlopie. Jest pieknie, spokojnie, sielsko...Nie, tak POWINNO BYĆ! Ale nie w moim przypadku. Jak zwykle od 3 lat budze sie ze scisnietym zaladkiem, lekiem przed rozpoczynajacym sie dniem, przed tym co mnie w nim czeka, analizując wszystkie mozliwe wydarzenia dni poprzednich, spieta do granic mozliwosci, nieszczesliwa po prostu. Chce mi sie wyc! Siedze tu, pisze do was i lzy mi leca jak grochy. Boję sie ze zaraz ktos z moich bliskich obudzi sie i mnie taka zobaczy, a tak bardzo staram sie zeby nie wiedzieli ile kosztuje mnie to codzienne wstawanie. Kiedy otwieram oczy i juz lapie te swiadomosc ze oto zaczyna sie kolejny dzien mam ochote walic glowa w sciane, nie chce sie tak budzic!!! Dlaczego nie umiem wyjsc z tego kurewstwa????? Dlaczego nie umiem wykrzesac z siebie odrobiny optymizmu. Tak jestem wysoko wrazliwa (jak podejrzewam wielu z was), tak mam za soba traumatyczne przejscia (jak pierdyliard ludzi na calym swiecie), czasem mam wrazenie ze moje zycie juz zawsze bedzie tak wygladalo. A ja nie chce, nie chce tak zyc!!!! Jestem juz tym zmeczona, umeczona....Lekow nie biore, bralam kiedys teraz nie chce, chce sobie z tym sama poradzic. Mam ochote zapalic, rzucilam 2 lata temu i wtedy nerwica i deprecha wybuchla z taka sila ze o malo nie zmiotla mnie z powierzchni ziemi. Wtedy tylko leki i terapia mogly pomoc. Pomogly a i owszem, ale jak odstawilam to wiadomo....kobieta luźna w udach i to poczucie ze jestem do niczego (dziekuje tatusiu), ze moje zycie to jedna wielka porazka, ze niczego nie osiagnelam i nie osiagne juz bo mam czterdzieche na karku i zycie juz w zasadzie za mna. Przeciez tak sie do cholery nie da na dluzsza mete funkcjonowac!!! Z jednej strony zazdroszcze (pozytywnie) swoim znajomym ze tak fajnie sobie radza w zyciu, z drugiej nie jestem w stanie wykrzesac z siebie energii zeby cos w swoim zyciu na lepsze zmienic. Widze tylko same przeszkody. Jak mam cos zrobic skoro juz samo wstanie rano to wyczyn? Pieprzona nerwica
![]()
![]()
Też miałem tak jakiś okres, problem jest w tym, że wstajesz i od razu myślisz co będzie, co się dzisiaj stanie. Od rana sama się zaczynasz niepotrzebnie nakręcać. Mi w takim wstawaniu pomogła zmiana porannego myślenia już nie myślę w stylu "Jezu znowu ta derealizacja, znowu nie czuję siebie i nie wiem kim jestem" Teraz wstaje z myślą zrobienia czegoś co zaplanowałem sobie przykładowo wczoraj przed snem.
Dzieki za rade. Poczytam o tym specyfiku.tapurka pisze: ↑18 sierpnia 2018, o 11:49Kochana, ja dopiero co pisałam na forum o tym że rano jak wstaję to już czuję ogromny lęk, cała jestem spięta, sparaliżowana, ciężko mi jakikolwiek ruch wykonać. I mimo że chodzę do psychologa, zmieniłam swoje nastawienie to ten lęk poranny ciągle był i nie chciał minąć. A nie chciałam żeby mi to weszło w nawyk, żeby organizm nauczył się że codziennie trzeba budzić się ze strachem. Od kilku dni od razu po obudzeniu biorę pregabalinę, poczytaj sobie o niej jak chcesz. I od pierwszego wzięcia lęki minęły jak ręką odjął. Teraz mogę na spokojnie zaczynać dzień, uczyć się na nowo żyć, po obudzeniu robię trening mindfulness i jacobsona. Robię sobie kawę, pobawię się z kotem bez spiny, wyjdę na balkon i oglądam świat ze spokojem.
Tak masz racje, córka trzyma mnie przy zyciu. Jeszcze tylko dla niej wciaz sie trzymam, wciaz walcze i szukam drog zeby z tego bagna wreszcie sie wydostac. Przytulam cie mocno bo widze jak cierpiszCeline Marie pisze: ↑18 sierpnia 2018, o 12:08Angel jak ja Cię rozumiem! Codziennie otwieram oczy i pytam się "po ch* w nocy nie zdechłam żeby się nie musieć budzić w tym stanie,w tym życiu?" Kilka razy udawałam,że nic się nie dzieje,że nie mam od rana deprechy,dd,nerwicy,że moje życie jest fajne,przekonywałam,nie,raczej chciałam oszukać mój umysł że tak jest ale jego nie da się oszukać,on wie lepiej,jest tragicznie i on to wie.Dzień za dniem na tym samym,na psychicznej i fizycznej męczarni i choćbym stawała na głowie to nie zmienię tego kim jestem i jak myślę,czuję,cierpię.Ty masz chociaż dziecko,cel w życiu,masz dla kogo żyć mimo wszystko
Dzieki zycie. Tak dzis mam koszmarny dzien, kompletnie nie moge sobie znaleźć miejsca, chodze i pochlipuje i czuje sie tak na wskros nieszczesliwa. I jak na zlosc mamy dzis zaproszenie na grill'a do znajomych i pewnie zwykle jakos tam bym sie ucieszyla bardziej lub mniej ale dzis jestem w takim nastroju ze....ech. Na sama mysl ze musze tam pojsc dostaje gesiej skorki.życie pisze: ↑18 sierpnia 2018, o 14:14Kolega to super napisał i ja bym tobie to samo doradziła. Zacznij dzień od robienia tego co dzień wcześniej zaplanowałaś. Na początku warto na kartce sobie to spisywać i poprostu robić. Nie myśleć co będzie i jak będzie. Nie myśleć, że musisz to zrobić tylko zrobić. Najbardziej boli nas myślenie o tym, a nie robienie tego.ChuckiexO pisze: ↑18 sierpnia 2018, o 11:07Też miałem tak jakiś okres, problem jest w tym, że wstajesz i od razu myślisz co będzie, co się dzisiaj stanie. Od rana sama się zaczynasz niepotrzebnie nakręcać. Mi w takim wstawaniu pomogła zmiana porannego myślenia już nie myślę w stylu "Jezu znowu ta derealizacja, znowu nie czuję siebie i nie wiem kim jestem" Teraz wstaje z myślą zrobienia czegoś co zaplanowałem sobie przykładowo wczoraj przed snem. Twoje życie będzie wyglądało tak jak sobie na to zapracujesz, bardzo chcesz i walczysz z każdym dniem z tego co czytam, co jest trochę błędne, bo przepychanki z nerwica nie mają sensu i pozostawia Cię w tym błędnym kole. Wiem bo sam na początku się śnią przepychalem. Najpierw zacznij pracę z sama sobą, ze swoją postawa do samej siebie, z tym niepozytywnym myśleniem, masz tu bardzo dużo materiałów od których możesz zacząć swoją prawdziwa drogę do odburzenia. Wcześniej brałaś leki i nie odrobilas swojej pracy z sama Sobą, licząc na terapię i leki czyli na coś lub na kogoś. Myślę, że to jest czas abyś zaczęła liczyć na Siebie, zaczęła wierzyć, bo wiara daje bardzo dużo. Żaden stan nie musi trwać wiecznie więc życzę Ci powodzenia i wierzę, że Sobie bez problemu poradzisz. Nie wiem czy to Cie pocieszyć jeszcze ale również zmagalem się ze stanami depresyjnymi, DD i nerwica, a jedyne co mi dziś zostało to znikoma DD. PowodzeniaAngel pisze: ↑18 sierpnia 2018, o 10:50Jest piekny, letni poranek. Mąż i córka jeszcze spia. Jestem na urlopie. Jest pieknie, spokojnie, sielsko...Nie, tak POWINNO BYĆ! Ale nie w moim przypadku. Jak zwykle od 3 lat budze sie ze scisnietym zaladkiem, lekiem przed rozpoczynajacym sie dniem, przed tym co mnie w nim czeka, analizując wszystkie mozliwe wydarzenia dni poprzednich, spieta do granic mozliwosci, nieszczesliwa po prostu. Chce mi sie wyc! Siedze tu, pisze do was i lzy mi leca jak grochy. Boję sie ze zaraz ktos z moich bliskich obudzi sie i mnie taka zobaczy, a tak bardzo staram sie zeby nie wiedzieli ile kosztuje mnie to codzienne wstawanie. Kiedy otwieram oczy i juz lapie te swiadomosc ze oto zaczyna sie kolejny dzien mam ochote walic glowa w sciane, nie chce sie tak budzic!!! Dlaczego nie umiem wyjsc z tego kurewstwa????? Dlaczego nie umiem wykrzesac z siebie odrobiny optymizmu. Tak jestem wysoko wrazliwa (jak podejrzewam wielu z was), tak mam za soba traumatyczne przejscia (jak pierdyliard ludzi na calym swiecie), czasem mam wrazenie ze moje zycie juz zawsze bedzie tak wygladalo. A ja nie chce, nie chce tak zyc!!!! Jestem juz tym zmeczona, umeczona....Lekow nie biore, bralam kiedys teraz nie chce, chce sobie z tym sama poradzic. Mam ochote zapalic, rzucilam 2 lata temu i wtedy nerwica i deprecha wybuchla z taka sila ze o malo nie zmiotla mnie z powierzchni ziemi. Wtedy tylko leki i terapia mogly pomoc. Pomogly a i owszem, ale jak odstawilam to wiadomo....kobieta luźna w udach i to poczucie ze jestem do niczego (dziekuje tatusiu), ze moje zycie to jedna wielka porazka, ze niczego nie osiagnelam i nie osiagne juz bo mam czterdzieche na karku i zycie juz w zasadzie za mna. Przeciez tak sie do cholery nie da na dluzsza mete funkcjonowac!!! Z jednej strony zazdroszcze (pozytywnie) swoim znajomym ze tak fajnie sobie radza w zyciu, z drugiej nie jestem w stanie wykrzesac z siebie energii zeby cos w swoim zyciu na lepsze zmienic. Widze tylko same przeszkody. Jak mam cos zrobic skoro juz samo wstanie rano to wyczyn? Pieprzona nerwica
![]()
![]()
Co do kariery to ja też wiele w życiu nie osiągnęłam i też jestem po czterdziestce. Ale wszyscy nie musimy robić kariery tak jak nam na co dzień wmawiają. I wiem, że jak dzieci podrosną znajdę sobie nową pracę i nie za biurkiem tak jak do tej pracy. Tylko taką, że będą czuć, że żyję. Mamy jeszcze dużo czasu. Teraz skup się na byciu mamą i ciesz się tym.
Zobaczysz wszystko będzie dobrze, ale to zależy od ciebie i twojego nastawienia.
Ja jeszcze tylko czasami mam ciężkie poranki, ale robię to co zaplanowalam. Dziś jest taki dzień, ale wiem, że to minie, bo nie nadaje temu wartości.
Powodzenia.
Moim lekarstwem na nerwicę jest nie nadawanie wartości. Czyli..... Nie myśl cały dzień o tym, że tam idziesz tylko żyj tu i teraz i rób to co masz do roboty TERAZ. Pamiętaj!!!! Robienie różnych rzeczy tak nas nie męczy jak myślenie o tym.Angel pisze: ↑18 sierpnia 2018, o 15:22Dzieki zycie. Tak dzis mam koszmarny dzien, kompletnie nie moge sobie znaleźć miejsca, chodze i pochlipuje i czuje sie tak na wskros nieszczesliwa. I jak na zlosc mamy dzis zaproszenie na grill'a do znajomych i pewnie zwykle jakos tam bym sie ucieszyla bardziej lub mniej ale dzis jestem w takim nastroju ze....ech. Na sama mysl ze musze tam pojsc dostaje gesiej skorki.życie pisze: ↑18 sierpnia 2018, o 14:14Kolega to super napisał i ja bym tobie to samo doradziła. Zacznij dzień od robienia tego co dzień wcześniej zaplanowałaś. Na początku warto na kartce sobie to spisywać i poprostu robić. Nie myśleć co będzie i jak będzie. Nie myśleć, że musisz to zrobić tylko zrobić. Najbardziej boli nas myślenie o tym, a nie robienie tego.ChuckiexO pisze: ↑18 sierpnia 2018, o 11:07
Też miałem tak jakiś okres, problem jest w tym, że wstajesz i od razu myślisz co będzie, co się dzisiaj stanie. Od rana sama się zaczynasz niepotrzebnie nakręcać. Mi w takim wstawaniu pomogła zmiana porannego myślenia już nie myślę w stylu "Jezu znowu ta derealizacja, znowu nie czuję siebie i nie wiem kim jestem" Teraz wstaje z myślą zrobienia czegoś co zaplanowałem sobie przykładowo wczoraj przed snem. Twoje życie będzie wyglądało tak jak sobie na to zapracujesz, bardzo chcesz i walczysz z każdym dniem z tego co czytam, co jest trochę błędne, bo przepychanki z nerwica nie mają sensu i pozostawia Cię w tym błędnym kole. Wiem bo sam na początku się śnią przepychalem. Najpierw zacznij pracę z sama sobą, ze swoją postawa do samej siebie, z tym niepozytywnym myśleniem, masz tu bardzo dużo materiałów od których możesz zacząć swoją prawdziwa drogę do odburzenia. Wcześniej brałaś leki i nie odrobilas swojej pracy z sama Sobą, licząc na terapię i leki czyli na coś lub na kogoś. Myślę, że to jest czas abyś zaczęła liczyć na Siebie, zaczęła wierzyć, bo wiara daje bardzo dużo. Żaden stan nie musi trwać wiecznie więc życzę Ci powodzenia i wierzę, że Sobie bez problemu poradzisz. Nie wiem czy to Cie pocieszyć jeszcze ale również zmagalem się ze stanami depresyjnymi, DD i nerwica, a jedyne co mi dziś zostało to znikoma DD. Powodzenia![]()
Co do kariery to ja też wiele w życiu nie osiągnęłam i też jestem po czterdziestce. Ale wszyscy nie musimy robić kariery tak jak nam na co dzień wmawiają. I wiem, że jak dzieci podrosną znajdę sobie nową pracę i nie za biurkiem tak jak do tej pracy. Tylko taką, że będą czuć, że żyję. Mamy jeszcze dużo czasu. Teraz skup się na byciu mamą i ciesz się tym.
Zobaczysz wszystko będzie dobrze, ale to zależy od ciebie i twojego nastawienia.
Ja jeszcze tylko czasami mam ciężkie poranki, ale robię to co zaplanowalam. Dziś jest taki dzień, ale wiem, że to minie, bo nie nadaje temu wartości.
Powodzenia.
Mi to pomaga i tobie też to pomoże. My matki polki musimy się trzymać razem. Za dużo od siebie wymagamy i za dużo się przejmujemy, bo tak nas nauczono. A to trzeba żyć tu i teraz, nie nadając wartości życiu, obowiązkom
Angel pisze: ↑18 sierpnia 2018, o 10:50Jest piekny, letni poranek. Mąż i córka jeszcze spia. Jestem na urlopie. Jest pieknie, spokojnie, sielsko...Nie, tak POWINNO BYĆ! Ale nie w moim przypadku. Jak zwykle od 3 lat budze sie ze scisnietym zaladkiem, lekiem przed rozpoczynajacym sie dniem, przed tym co mnie w nim czeka, analizując wszystkie mozliwe wydarzenia dni poprzednich, spieta do granic mozliwosci, nieszczesliwa po prostu. Chce mi sie wyc! Siedze tu, pisze do was i lzy mi leca jak grochy. Boję sie ze zaraz ktos z moich bliskich obudzi sie i mnie taka zobaczy, a tak bardzo staram sie zeby nie wiedzieli ile kosztuje mnie to codzienne wstawanie. Kiedy otwieram oczy i juz lapie te swiadomosc ze oto zaczyna sie kolejny dzien mam ochote walic glowa w sciane, nie chce sie tak budzic!!! Dlaczego nie umiem wyjsc z tego kurewstwa????? Dlaczego nie umiem wykrzesac z siebie odrobiny optymizmu. Tak jestem wysoko wrazliwa (jak podejrzewam wielu z was), tak mam za soba traumatyczne przejscia (jak pierdyliard ludzi na calym swiecie), czasem mam wrazenie ze moje zycie juz zawsze bedzie tak wygladalo. A ja nie chce, nie chce tak zyc!!!! Jestem juz tym zmeczona, umeczona....Lekow nie biore, bralam kiedys teraz nie chce, chce sobie z tym sama poradzic. Mam ochote zapalic, rzucilam 2 lata temu i wtedy nerwica i deprecha wybuchla z taka sila ze o malo nie zmiotla mnie z powierzchni ziemi. Wtedy tylko leki i terapia mogly pomoc. Pomogly a i owszem, ale jak odstawilam to wiadomo....kobieta luźna w udach i to poczucie ze jestem do niczego (dziekuje tatusiu), ze moje zycie to jedna wielka porazka, ze niczego nie osiagnelam i nie osiagne juz bo mam czterdzieche na karku i zycie juz w zasadzie za mna. Przeciez tak sie do cholery nie da na dluzsza mete funkcjonowac!!! Z jednej strony zazdroszcze (pozytywnie) swoim znajomym ze tak fajnie sobie radza w zyciu, z drugiej nie jestem w stanie wykrzesac z siebie energii zeby cos w swoim zyciu na lepsze zmienic. Widze tylko same przeszkody. Jak mam cos zrobic skoro juz samo wstanie rano to wyczyn? Pieprzona nerwica
![]()
Na zdrowie AngelAngel pisze: ↑19 sierpnia 2018, o 11:19Dziekuje ci bardzo. Wczorajszy wieczor przezylam i nawet fajnie sie bawilam. Nawet nie wiesz jak duzo mi dalo te kilka slow ktore do mnie wczoraj napisalas. Czlowiek to jednak jest niesamowicie skomplikowany mechanizm. Sama bylam zaskoczona jak szybko poprawilo mi sie samopoczucie po twoich postach. Wystarczyla mysl ze jest ktos kto cierpi lub cierpial podobnie jak ja i wyszedl z tego albo jest na dobrej drodze do odburzenia i juz jakos lzej na duszy, ze i mnie sie uda. Pozdrawiam Cie serdecznie