Cześć wszystkim
Jestem tu nowa. Ja 13 lat temu, nie miałam jeszcze 18 lat co wieczór miałam problem, że trzęsło mnie, serce mi waliło, ból żołądka, nie mogłam w nocy spać albo wybudzałam się z waleniem serca i trzęsiawkami, drżeniami całego ciała. Wtedy jeszcze mama ze mną chodziła do lekarza. Na nic nie kierował, od razu z góry że to nerwica. U żadnego psychologa wtedy nie byłam, lekarz nie dał skierowania. Prywatnie mama wykonała mi echo serca które wyszło prawidłowe i holtera który wykazał 43 przedwczesne skórcze nadkomorowe. Byłam u kardiologa który mnie wyśmiał że co ja u niego robię w tym wieku.
Poszłam do endokrynologa na NFZ myśląc że to może od tarczycy. Lekarz od razu leki na niedoczynność tarczycy. Co ciekawe objawy przeszły... Brałam te leki ok 10 lat, było nawet ok. Nie miałam kołatań serca itp. 4 lata temu pojawiły się na nowo, okazało się że po tym jak zaczęłam brać żelazo zrobiła się nadczynność tarczycy. Dostałam leki na nadczynność plus propranolol 2x dziennie po 10 mg. Później propranolol 1 raz dziennie ale zdarzało się że odczuwałam takie kołatania, z tym że one mi nie przeszkadzały. Zdarzały się bardzo rzadko.
W maju tego roku na nowo zaczęłam odczuwać kołatania. Puls wtedy był około 80. Było lepiej gorzej nie zawsze mi to przeszkadzało. Poszłam prywatnie do kardiologa który zrobił tylko EKG i stwierdził że a to mogą być napadowe kołatania ale ciężko to zdiagnozować. I że mogę sobie brać doraźnie propranolol.. ewentualnie zrobić holtera i echo serca.
Poszłam prywatnie do endokrynologa okazało się że hormony są w normie. Lekarz odstawił leki w tym propranolol. Puls wtedy nawet u lekarza miałam prawidłowy. Powiedział że 4 lata to stanowczo za długo aby stosować leki na nadczynność tarczycy i trzeba to przerwać.
Przepisał też żelazo z uwagi na niską ferrytyne.
Kołatania nadal się pojawiały.
Poszłam do innego kardiologa w ramach pakietu medycznego z pracy. Lekarz nawet zainteresowała się moim problemem. Powiedziała że aby stwierdzić czy to na tle nerwowym musi sprawdzić najpierw czy nie mam arytmi serca. Skierowała mnie na echo serca i holtera. Echo serca wyszło prawidłowo.
1 listopada miałam stresująca sytuację. Byłam świadkiem ratowania babci. Na początku nie czułam żadnego stresu. Babcie zabrali do szpitala, też jej stan był dobry. Ja po tej sytuacji zjadłam obiad w domu i się zaczęło. Zrobiło mi się nie dobrze, słabo, gorąco puls 120. Czułam jak wali mi serce. Wzięłam 1 tabletki na uspokojenie labofarmu. Na wieczór kolejne dwie. W nocy już praktycznie nie spałam. Cały czas męczyło mnie kołatanie, drżenie ciała, raz zimno za chwilę gorąco że aż duszno. Listopad a ja otwierałam okno. Kolejnego dnia byłam cały dzień niespokojna. Poszłam do lekarza pierwszego kontaktu aby może przepisał mi coś na spanie. Przepisała mi promolan mówiła że to bardzo fajny lek. Nie zaszkodzi, nie uzależni, żebym wzięła na noc.
Wzięłam na noc. W nocy czułam jak bym spala ale nie do końca. Czułam kołatania. Wstałam o 5 rano do łazienki, wróciłam i nagle takie łomotanie aż w uszach, duszno gorąco, oblał mnie pot, listopad a ja otworzyłam okno. Nie przechodziło, zmierzyłam ciśnienie puls. 140/90 a puls 170. Tak mi łomotalo serce, obudziłam męża aby wezwał pogotowie. Na pogotowie czekałam chyba 15 minut. Jak przyjechali zrobili EKG, puls miałam 130, jeden ratownik mówi no wynik prawidłowy, no może ten lewy przedsionek jak by, ale nie wynik prawidłowy. Od razu że nerwica i na pewno czymś się zdenerwowałam. Ja mówię czym miałam się zdenerwować o 5 nad ranem. Powiedziałam o promolanie. To stwierdzili że od leku. Powiedzieli że mogą mi dać coś na uspokojenie albo mogę jechać na sor z nimi. Powiedziałam że jadę, bo przecież wzięłam na wieczór lek na uspokojenie i co się stało..
Oczywiście w szpitalu pierwsze co mnie ochrzanili że po co ja z takim pulsem od razu wzywam pogotowie. Że do leku organizm musi się przyzwyczaić. Ja mówię jak ma się przyzwyczaić jak ja miałam go wziąć tylko na wieczor. Później przyszła druga pielęgniarka też od razu nerwica. Nie wiedząc o mnie nic, na podstawie tego że miałam rano puls 170 wszyscy że nerwica. Zbadali mnie chyba po 4,5 godzinach EKG prawidłowe. Podali potas w kroplówce, lek na serce i hydroksyzyne. Po podaniu tego wszystkiego przez chwilę zrobiło mi się gorąco. Serce troszkę się uspokoiło ale były momenty że zaczynało walić. Badania krwi prawidłowe, cukier ponad normę 123 na czczo ale o tym lekarz nic nie mówił. Dimery, troponiny w porządku. Wypisali mnie do domu przepisali doraźnie betaloc raz dziennie i hydroksyzyne.
Na wieczór na nowo czułam że jestem roztrzęsiona, znowu kołatania. Wzięłam na noc hydroksyzyne po której mam wrażenie że było jeszcze gorzej. Nie spałam całą noc, kołatania, poty, nie dobrze mi było, gorąco. Rano wzięłam betaloc i poszłam zrobić od razu prywatnie holtera aby uchwycić to kołatanie.
Kolejnego dnia skontaktowałam się z lekarzem czy zamiast betalocu mogę wrócić do propranololu do czasu wizyty u kardiologa. Przepisał mi propranolol 2 razy dziennie po 10 mg. W końcu zaznałam trochę spokoju. Pierwsza noc nawet przespana. Po tygodniu zaczęłam jeść.
Na holterze wyszło mi:
Na holetrze wyszło: eksasytoria komorowa 2 pojedyncze epizody.
Eksasytoria nadkomorowa 1 epizod pojedynczy.
Kardiolog powiedziała mi że wyniki są prawidłowe. Zapytałam o ta arytmię komorowa, słyszałam że ona jest zawsze niebezpieczna. Lekarz powiedziała że taka jest w normie. Wyniki mieszczą się w normie. Powiedziała że prawdopodobnie wskutek silnego stresu. Powiedziała żebym brała 2 tygodnie propranolol aby serce zapomniało o arytmii. Przepisała też aspargin raz dziennie i magnes raz dziennie. Dodatkowo biorę też żelazo które przepisał hematolog.
Mam powtórzyć holtera w innych warunkach, w sensie jak nie będę po żadnym stresie.
3 dni temu odstawiłam całkowicie propranolol. Nawet na razie dobrze spalam chociaż odczuwam nawet w ciągu dnia kołatania czasami. Wczoraj miałam trochę stresująca rozmowę i już dzisiaj rano od 4 nie spałam. Kołatanie serca, uczucie gorąca, jak by duszno. W związku z tym że oglądałam już kilka filmów na you tube, że kołatania można mieć kilka miesięcy, że nawet puls 150 codziennie i że jeżeli serce jest zdrowe, echo serca dobre to nic się nam nie stanie. Starałam się uspokoić. Zasnęłam po godzinie dalej.
W ciągu dnia też się pojawiają kołatania puls ok 90, 110. Od dzisiaj uznałam że wezmę tabletki na uspokojenie labofarmu 3 razy dziennie po 2 tabletki plus asparagin i magnez. Propranololu nie biorę tak jak mówiła kardiolog.
Oczywiście mam też inne objawy. Ale najbardziej dokuczają mi właśnie te objawy od strony serca. Za każdym razem gdzieś z tyłu głowy boje się że jednak coś się dzieje, że dojdzie do jakiegoś zatrzymania krążenia czy coś. Z drugiej strony jakoś próbuje sobie tłumaczyć że nic mi nie będzie. Ale na razie kiepsko mi to wychodzi.
Jak Wy sobie z tym radzicie? Ja już nie wiem czy przeleżeć i przeczekać. Szczególnie jak problem jest w nocy / rano. Czy właśnie się czymś spróbować zająć i nie próbować na siłę zasnąć.
10 lat temu zdarzyło mi się 3 razy zemdlec. Raz w autobusie i pociągu, obie takie same sytuację. Stałam ponieważ nie było miejsca siedzącego, nagle zrobiło mi się gorąco, duszno, mroczki przed oczami i się osunęłam. Ale pamiętam wszystko. Nawet jak ktoś mówił że pani zaraz zemdleje. Siadałam wracałam do siebie. W przychodni za każdym EKG prawidłowe. I tylko podstawowe badania krwi. Raz to mi się zdarzyło w nocy w domu jak wracałam z toalety. Ale wychodzi na to że to nie jest od serca bo według pani doktor wynik dobry.
Neurolog zbadał mnie w gabinecie kilka dni temu, nie dał skierowania na rezonans tylko wpisał inne zaburzenia nerwicowe. Myślałam że da mi skierowanie ponieważ czasami jak się nachylam czuje ból i ucisk w głowie po prawej stronie.
Jednak mimo wszystko najbardziej dokuczliwe są te objawy od serca.
Postanowiłam dodatkowo spróbować dostać się na NFZ do psychiatry i psychologa. Nie chciałabym stosować leków no chyba że będzie to konieczne ale może psychoterapia by mi pomogła. Oczywiście wiem że trzeba pracować nad sobą, oglądam filmiki z tej grupy, staram się jakoś to wprowadzać w życie. Ale myślę że może dodatkowo psychoterapia by nie zaszkodziła.
Byłam co prawda u psychologa prywatnie stwierdził że jestem książkowym przykładem nerwicy. Nie zaproponowała psychoterapii, mówiła że to duży koszt, żeby zapisać się na NFZ nawet czekać. Mówiła o metodach relaksacji.
Jak wali mi to serce to mówię sobie że nic się nie dzieje itd. No ale mimo wszystko ono wali więc na razie ciężko mi idzie ignorowanie tego.
Zobaczymy co będzie dalej.
Kiedyś lepiej reagowałam na jakikolwiek stres, byłam odporna. A teraz mam wrażenie że jest co raz gorzej. Nawet jak nie mam większych stresów to i tak problemy z objawami się pojawiają.
Hydroksyzyne mam ale jej nie biorę. Na prawdę mam wrażenie że jak po niej jeszcze gorzej się czuje a na kołatania to i tak nie pomoga.