

Najgorsze, że ja już sama nie wiem czy chcę żyć, czy nie i tego się boję, już mam takie myśli, że życie nie ma sensu (a ja nie chcę tak myśleć) i prawie wszystko widzę w czarnych barwach. Chciałabym żeby to sie skończyło i bym się obudziła bez tego. Cały czas mam myśli katastroficzne jeśli już naprawdę życie straci sens to się zabiję


Wczoraj byłam u psycholog i ona mi powiedziała, że to nie minie ten stan w 3 dni, to nie minie w tydzień, a nawet w miesiąc, ale ważne są krótkie chwile dobrego samopoczucia i wyłapywanie tych myśli neagywnych, które są myślami automatycznymi. Wczoraj wyszłam od psycholog i całe można powiedzieć 10 godzin miałam dosyć dobry nastrój (oczywiście myśli były, ale jakoś byłam tak natchniona po rozmowie z psycholog). Wczoraj jeszcze nawet pośpiewałam sobie na karaoke, porozmawiałm sobie z rodzicami i nawet napiłam się z nimi alkoholu i pośmiałam się, ale cały czas trzymała mnie myśl katastroficzna: "a co jeśli stracę sens życia i jednak się zabiję". Potem już jak szłam spać byłam to myślą sfrustrowana bo zaczęłam ją rozkminiać myśląc, że już nic mi się w życiu nie ułoży i można powiedzieć z dosyć dobrego nastroju zrobiłam zły....ja się też frustruję tym, że nie mam nastroju takiego jak miałam przedtem.
W nocy myślałam już, że sobie coś zrobię, bo znowu rozkminianie czy sobie coś zrobię czy nie...aż się bałam przykryć kołdrą, bo się bałam, że sobie coś tę kołdrą zrobię ( a ja jestem osobą kompulsywną).
I dzisiaj znów te chore myśli: "życie nie ma sensu", "nic się nie ułoży", "chcę się zabić"...ja próbuję to racjonalizować, ale potem narasta frustracja

Już nie wiem co mam robić.


Kochani, co ja mam robić?