Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Już nie wiem co mam robić! :(

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
Paula9191
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 102
Rejestracja: 11 listopada 2015, o 12:08

5 kwietnia 2018, o 22:06

florek pisze:
5 kwietnia 2018, o 19:16
Paula9191 pisze:
4 kwietnia 2018, o 22:17
florek pisze:
4 kwietnia 2018, o 20:49
Po pierwsze spokojnie, musisz do tego podejść z dystansem. Po drugie bardzo dobrze że racjonalizujesz. Po trzecie - nie chcesz sobie nic zrobić więc nic sobie nie zrobisz. Po czwarte - nerwa atakuje to czego najbardziej sie boimy. Po piąte - Z tego co napisałaś widzę że masz oparcie w rodzicach, a to bardzo dobrze. Po szóste - oglądałaś filmiki chłopaków? Po siódme - na forum jest wiele ludzi którzy mieli natręty samobójcze, na przykład ja czy Nipo ;) [ a patrz, odpisuję Ci, a to znaczy że chyba żyję :P ] Po ósme - boisz się, to dobrze. To daje Ci tylko na każdym kroku potwierdzenie że nie zrobisz tego o czym myślisz. Po dziewiąte - Nie mów, że masz chore myśli bo gwarantuję Ci że będzie jeszcze gorzej - dla Twojej wyobraźni nie ma czegoś takiego jak granica postrzegania myśli jako "chora", jedno przerobisz, przyjdzie następne, mocniejsze. ja przerobiłem to na własnym przykładzie, a skończyło się tak że wolę już tu na forum o sobie za często nie pisać bo jeszcze mnie wezmą za pojeba ;) iii Po dziesiąte - super, że psycholog Ci pomógł, to znaczy że z całą pewnością nie jesteś psychiczna, bo przy chorobie psychicznej to uczucia warunkują myśli, a nie myśli warunkują uczucia jak jest w nerwie. Jeśli dałaś radę poczuć się choć przez chwilę lepiej, to znaczy że dasz radę z tego wyjść. Trzymaj się, jestem przekonany że będziesz na tych wakacjach super szczęśliwa, do tego stopnia że może nawet nas nie odwiedzisz na forum bo nie będzie takiej potrzeby :D
Dzięki za odpowiedź :). Wiesz co staram się racjonalizować, ale potem dostaję somaty i to mnie frustruję. Frustrujące jest to, że od trzech tygodni właściwie nic się nie zmienia, a tylko doszły nowe natręty...czy jest właściwie jakaś możliwość, że sobie coś zrobię jak mi się ten stan pogłębi, bo tego chyba najbardziej się boję. I wkurza mnie ten natręt, że "życie nie ma sensu" ....niby trudno mi teraz widzieć świat w kolorowych barwach, ale jeszcze wszystko w życiu może się wydarzać (nawet jeśli teraz mi w to trudno uwierzyć, takie są realia).

Chcę się zapisać na tańce...czy myślisz, że jakkikolwiek wysiłek poprawi mój stan? Boję się, że mimo, że będę miała wysiłek to i tak będę miała trylion myśli ...a potem nerwica mówi nic nie rób...a ja nie chcę skończyć w trumnie ( a już miałam takie obrazy myślowe :buu: )
Wiem o czym mówisz, przerabiałem to. I nie ja jeden. Znam to uczucie, gdy nerwica mówi nie rób. A jak nerwica mówi nie rób, to w granicach rozsądku to zrób. Chcesz iść na tańce? idź na tańce. Czy wysiłek poprawi Twój stan - nie wiem. Nic fizycznego nie poprawi twojego stanu jeśli nie zmienisz podejścia w głowie. Nerwa siedzi w głowie, a wszystkie zabiegi zewnętrzne mogą jedynie pomóc, nie rozwiążą problemu. Nie bój się, nie skończysz w trumnie. A już na pewno nie z Twojej własnej ręki, skoro to jest tym czym się boisz. ;) Nie wiem jakie masz somaty, ja akurat prawie żadnych somatów nie miałem także nie pomogę tutaj.. Aha, i jeszcze jedno. Możesz mieć tysiąc, milion, trylion czy pierdylion myśli i obrazów myślowych, nawet mimo zajęcia się czymś, bo musisz przekonać swoją podświadomość, to ona podsuwa Ci te myśli, bo ją do tego przyzywyczaiłaś tak jak każdy z nas to zrobił.Także odpowiadając na Twoje pytanie - zapisz się na tańce, łyżwiarstwo figurowe, czy tam cokolwiek co chcesz :D Będzie dobrze :D
Dzięki za odpowiedź. Wczoraj fajny dzień miałam wieczorem. Ale już jak się kładłam spać myśl: Może ja naprawdę nie chcę być szczęsliwa, może ja nie chcę z tego żyć i wolę umrzeć. W ogóle wczorajego wieczoru umiałam sobie tłumaczyć, że to iluzja.

Ale dzisiaj rano zapętliłam się w kolejne koło...w ogóle przychodzą mi nowe myśli: "po co żyć", "jesteś beznadziejna" "po co mieć własną rodzinę", "po co podróżować" itp.
Ja nie wiem co się stało, ale jakoś odcięło mnie od pozytywnej myśli o przyszłości. Ja zawsze osoba, która bujała w obłokach o przyszłości, niepoprawna marzycielka...a teraz widzę przyszłość w czarnych barwach, choćby życie nie miało sensu...to mnie martwi.
Tak się nakęciłam na tę depresję, samobójstwa, że we mnie jest ciągły lęk, że jeśli życie straci już dla mnie sens to na pewno się zabiję :(.

Mam takie myśli, że a po co Ci nowa praca (dostałam zaproszenia na rozmowę za 2 tygodnie), po co Ci miłość, po Ci to i tamto...choćby już nic nie miało sensu, nie chcę tak myśleć...ale czemu tak myślę? Chyba trochę zatraciłam wiarę, że może być lepiej...że coś się zmieni, bo tkwie w tym kole od ponad 3 tygodni, próbuję z tego wyjść a nic się nie zmienia...boję się, że ja może już wolę umrzeć niż żyć :(.
Co jest najlepsze, ja chciałabym wrócić do stanu w jakim się czułam 1 temu, a chyba boję się wyjść z tego...nie wiem czego się boję, rozczarowania? Ze zycie już nie będzie wyglądało tak jak przedtem, że zatracę jego sens?

Teraz jestem też dziwnie spokojna....a ja sama już nie wiem czego oczekuję od życia...czy to normalne w nerwicy?

Miałeś podobne stany depresyjne?

Chyba najlepszą sprawą będzie żyć z dnia na dzień...
Awatar użytkownika
florek
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 72
Rejestracja: 11 listopada 2017, o 19:31

5 kwietnia 2018, o 22:29

Paula9191 pisze:
5 kwietnia 2018, o 22:06
florek pisze:
5 kwietnia 2018, o 19:16
Paula9191 pisze:
4 kwietnia 2018, o 22:17


Dzięki za odpowiedź :). Wiesz co staram się racjonalizować, ale potem dostaję somaty i to mnie frustruję. Frustrujące jest to, że od trzech tygodni właściwie nic się nie zmienia, a tylko doszły nowe natręty...czy jest właściwie jakaś możliwość, że sobie coś zrobię jak mi się ten stan pogłębi, bo tego chyba najbardziej się boję. I wkurza mnie ten natręt, że "życie nie ma sensu" ....niby trudno mi teraz widzieć świat w kolorowych barwach, ale jeszcze wszystko w życiu może się wydarzać (nawet jeśli teraz mi w to trudno uwierzyć, takie są realia).

Chcę się zapisać na tańce...czy myślisz, że jakkikolwiek wysiłek poprawi mój stan? Boję się, że mimo, że będę miała wysiłek to i tak będę miała trylion myśli ...a potem nerwica mówi nic nie rób...a ja nie chcę skończyć w trumnie ( a już miałam takie obrazy myślowe :buu: )
Wiem o czym mówisz, przerabiałem to. I nie ja jeden. Znam to uczucie, gdy nerwica mówi nie rób. A jak nerwica mówi nie rób, to w granicach rozsądku to zrób. Chcesz iść na tańce? idź na tańce. Czy wysiłek poprawi Twój stan - nie wiem. Nic fizycznego nie poprawi twojego stanu jeśli nie zmienisz podejścia w głowie. Nerwa siedzi w głowie, a wszystkie zabiegi zewnętrzne mogą jedynie pomóc, nie rozwiążą problemu. Nie bój się, nie skończysz w trumnie. A już na pewno nie z Twojej własnej ręki, skoro to jest tym czym się boisz. ;) Nie wiem jakie masz somaty, ja akurat prawie żadnych somatów nie miałem także nie pomogę tutaj.. Aha, i jeszcze jedno. Możesz mieć tysiąc, milion, trylion czy pierdylion myśli i obrazów myślowych, nawet mimo zajęcia się czymś, bo musisz przekonać swoją podświadomość, to ona podsuwa Ci te myśli, bo ją do tego przyzywyczaiłaś tak jak każdy z nas to zrobił.Także odpowiadając na Twoje pytanie - zapisz się na tańce, łyżwiarstwo figurowe, czy tam cokolwiek co chcesz :D Będzie dobrze :D
Dzięki za odpowiedź. Wczoraj fajny dzień miałam wieczorem. Ale już jak się kładłam spać myśl: Może ja naprawdę nie chcę być szczęsliwa, może ja nie chcę z tego żyć i wolę umrzeć. W ogóle wczorajego wieczoru umiałam sobie tłumaczyć, że to iluzja.

Ale dzisiaj rano zapętliłam się w kolejne koło...w ogóle przychodzą mi nowe myśli: "po co żyć", "jesteś beznadziejna" "po co mieć własną rodzinę", "po co podróżować" itp.
Ja nie wiem co się stało, ale jakoś odcięło mnie od pozytywnej myśli o przyszłości. Ja zawsze osoba, która bujała w obłokach o przyszłości, niepoprawna marzycielka...a teraz widzę przyszłość w czarnych barwach, choćby życie nie miało sensu...to mnie martwi.
Tak się nakęciłam na tę depresję, samobójstwa, że we mnie jest ciągły lęk, że jeśli życie straci już dla mnie sens to na pewno się zabiję :(.

Mam takie myśli, że a po co Ci nowa praca (dostałam zaproszenia na rozmowę za 2 tygodnie), po co Ci miłość, po Ci to i tamto...choćby już nic nie miało sensu, nie chcę tak myśleć...ale czemu tak myślę? Chyba trochę zatraciłam wiarę, że może być lepiej...że coś się zmieni, bo tkwie w tym kole od ponad 3 tygodni, próbuję z tego wyjść a nic się nie zmienia...boję się, że ja może już wolę umrzeć niż żyć :(.
Co jest najlepsze, ja chciałabym wrócić do stanu w jakim się czułam 1 temu, a chyba boję się wyjść z tego...nie wiem czego się boję, rozczarowania? Ze zycie już nie będzie wyglądało tak jak przedtem, że zatracę jego sens?

Teraz jestem też dziwnie spokojna....a ja sama już nie wiem czego oczekuję od życia...czy to normalne w nerwicy?

Miałeś podobne stany depresyjne?

Chyba najlepszą sprawą będzie żyć z dnia na dzień...
Pewnie że miałem :P mało tego,dalej mam. Ale pomyślałem sobie -aaa ch*j. Jak sobie nie pomogę to pomogę innym. Ja mam trochę inne natrety niż Ty, także ciężko to porównywać, ale powiem Ci że po tym co piszesz jakoś przez monitor mogę stwierdzić że jesteś pełna życia, marzeń i planów. Potwierdza się to co pisałaś o "niepoprawnej optymistce" ;) mam myśli po co mi szkoła,po co to, po co tamto skoro i tak mam nerwę... i tak jeszcze trochę tego jest :P też chciałbym wrócić do natrętów które miałem kiedyś. A wiesz, czemu chcemy do nich wrócić? Bo je odnotowaliśmy, zaakceptowalismy i olaliśmy. Ale nie olaliśmy mechanizmu nerwicy, dlatego ona ciągle jest. Jak z ogniskiem czy pożarem - możesz zgasić ogień, ale jeśli nie "przelejesz",jak to sie u nas mówi, i nie zabezpieczysz pogorzeliska to pożar wybuchnie na nowo, z tych zarzewi ognia których nie zauważyłaś - czyli po prostu z braku akceptacji mechanizmu ;) dasz radę z tego wyjść, ja jestem na 100 procent pewny, że nic sobie nie zrobisz, a jeśli zadziałałasz odpowiednio, przyjdzie dzień że zdejmiesz "czarne okulary" które teraz przyslaniaja Ci świat, i poczujesz swiat na nowo, bez nerwy ;) ;ok
"Nasze życie jest takim, jakim uczyniły je nasze myśli" ~ Marek Aureliusz

"Lekarstwem dla chorej duszy jest dobre słowo" ~ Menander

"Tylko życie poświęcone innym warte jest przeżycia" ~ Albert Einstein
Paula9191
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 102
Rejestracja: 11 listopada 2015, o 12:08

6 kwietnia 2018, o 00:28

florek pisze:
5 kwietnia 2018, o 22:29
Paula9191 pisze:
5 kwietnia 2018, o 22:06
florek pisze:
5 kwietnia 2018, o 19:16


Wiem o czym mówisz, przerabiałem to. I nie ja jeden. Znam to uczucie, gdy nerwica mówi nie rób. A jak nerwica mówi nie rób, to w granicach rozsądku to zrób. Chcesz iść na tańce? idź na tańce. Czy wysiłek poprawi Twój stan - nie wiem. Nic fizycznego nie poprawi twojego stanu jeśli nie zmienisz podejścia w głowie. Nerwa siedzi w głowie, a wszystkie zabiegi zewnętrzne mogą jedynie pomóc, nie rozwiążą problemu. Nie bój się, nie skończysz w trumnie. A już na pewno nie z Twojej własnej ręki, skoro to jest tym czym się boisz. ;) Nie wiem jakie masz somaty, ja akurat prawie żadnych somatów nie miałem także nie pomogę tutaj.. Aha, i jeszcze jedno. Możesz mieć tysiąc, milion, trylion czy pierdylion myśli i obrazów myślowych, nawet mimo zajęcia się czymś, bo musisz przekonać swoją podświadomość, to ona podsuwa Ci te myśli, bo ją do tego przyzywyczaiłaś tak jak każdy z nas to zrobił.Także odpowiadając na Twoje pytanie - zapisz się na tańce, łyżwiarstwo figurowe, czy tam cokolwiek co chcesz :D Będzie dobrze :D
Dzięki za odpowiedź. Wczoraj fajny dzień miałam wieczorem. Ale już jak się kładłam spać myśl: Może ja naprawdę nie chcę być szczęsliwa, może ja nie chcę z tego żyć i wolę umrzeć. W ogóle wczorajego wieczoru umiałam sobie tłumaczyć, że to iluzja.

Ale dzisiaj rano zapętliłam się w kolejne koło...w ogóle przychodzą mi nowe myśli: "po co żyć", "jesteś beznadziejna" "po co mieć własną rodzinę", "po co podróżować" itp.
Ja nie wiem co się stało, ale jakoś odcięło mnie od pozytywnej myśli o przyszłości. Ja zawsze osoba, która bujała w obłokach o przyszłości, niepoprawna marzycielka...a teraz widzę przyszłość w czarnych barwach, choćby życie nie miało sensu...to mnie martwi.
Tak się nakęciłam na tę depresję, samobójstwa, że we mnie jest ciągły lęk, że jeśli życie straci już dla mnie sens to na pewno się zabiję :(.

Mam takie myśli, że a po co Ci nowa praca (dostałam zaproszenia na rozmowę za 2 tygodnie), po co Ci miłość, po Ci to i tamto...choćby już nic nie miało sensu, nie chcę tak myśleć...ale czemu tak myślę? Chyba trochę zatraciłam wiarę, że może być lepiej...że coś się zmieni, bo tkwie w tym kole od ponad 3 tygodni, próbuję z tego wyjść a nic się nie zmienia...boję się, że ja może już wolę umrzeć niż żyć :(.
Co jest najlepsze, ja chciałabym wrócić do stanu w jakim się czułam 1 temu, a chyba boję się wyjść z tego...nie wiem czego się boję, rozczarowania? Ze zycie już nie będzie wyglądało tak jak przedtem, że zatracę jego sens?

Teraz jestem też dziwnie spokojna....a ja sama już nie wiem czego oczekuję od życia...czy to normalne w nerwicy?

Miałeś podobne stany depresyjne?

Chyba najlepszą sprawą będzie żyć z dnia na dzień...
Pewnie że miałem :P mało tego,dalej mam. Ale pomyślałem sobie -aaa ch*j. Jak sobie nie pomogę to pomogę innym. Ja mam trochę inne natrety niż Ty, także ciężko to porównywać, ale powiem Ci że po tym co piszesz jakoś przez monitor mogę stwierdzić że jesteś pełna życia, marzeń i planów. Potwierdza się to co pisałaś o "niepoprawnej optymistce" ;) mam myśli po co mi szkoła,po co to, po co tamto skoro i tak mam nerwę... i tak jeszcze trochę tego jest :P też chciałbym wrócić do natrętów które miałem kiedyś. A wiesz, czemu chcemy do nich wrócić? Bo je odnotowaliśmy, zaakceptowalismy i olaliśmy. Ale nie olaliśmy mechanizmu nerwicy, dlatego ona ciągle jest. Jak z ogniskiem czy pożarem - możesz zgasić ogień, ale jeśli nie "przelejesz",jak to sie u nas mówi, i nie zabezpieczysz pogorzeliska to pożar wybuchnie na nowo, z tych zarzewi ognia których nie zauważyłaś - czyli po prostu z braku akceptacji mechanizmu ;) dasz radę z tego wyjść, ja jestem na 100 procent pewny, że nic sobie nie zrobisz, a jeśli zadziałałasz odpowiednio, przyjdzie dzień że zdejmiesz "czarne okulary" które teraz przyslaniaja Ci świat, i poczujesz swiat na nowo, bez nerwy ;) ;ok
Wiesz chyba byłam taka, bo te marzenia i plany gdzieś ostatnio zatraciłam.
Czy w ogóle jest możliwy taki natręt, że ja właściwie nie wiem czy chcę być szczęśliwa czy nie?

To jest dziwne, że ja chcę wrócić do lutego....niby chcę wychodzić z zaburzenia (chyba, bo ja już nic nie wiem)...ale chyba boję się tej przyszłości, tych rozczarowań, że może już mnie nic nie czekać, albo będę inna...sama już nie wiem o co mi chodzi i czego chcę.

Wiesz co jest śmieszne? Jak już się czuję dobrze...to frustruję się, że nie jest perfekcyjnie...a jak jest w ciągłym lęku....to się frustruję, że wszystko jest bezsensu...tak źle i tak niedobrze :shock:

Więc, ja już sama nie wiem czego chcę....ale byłam dzisiaj na zumbie (mimo miliona myśli) nawet było spoko...w sobotę jadę do ZOO, nawet się na to cieszę....ale o co chodzi...jak mówię, że chcę wyjść z zaburzenia...to nie brzmi przekonywująco...czego ja się boję, czego ja chcę, ja już chyba nic nie wiem.

Ale jestem na tym forum, szukam informacji...to chyba znaczy, że mi zależy, ale czemu ja tego nie czuję, że mi zalezy?
Awatar użytkownika
florek
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 72
Rejestracja: 11 listopada 2017, o 19:31

6 kwietnia 2018, o 19:52

Paula9191 pisze:
6 kwietnia 2018, o 00:28
florek pisze:
5 kwietnia 2018, o 22:29
Paula9191 pisze:
5 kwietnia 2018, o 22:06


Dzięki za odpowiedź. Wczoraj fajny dzień miałam wieczorem. Ale już jak się kładłam spać myśl: Może ja naprawdę nie chcę być szczęsliwa, może ja nie chcę z tego żyć i wolę umrzeć. W ogóle wczorajego wieczoru umiałam sobie tłumaczyć, że to iluzja.

Ale dzisiaj rano zapętliłam się w kolejne koło...w ogóle przychodzą mi nowe myśli: "po co żyć", "jesteś beznadziejna" "po co mieć własną rodzinę", "po co podróżować" itp.
Ja nie wiem co się stało, ale jakoś odcięło mnie od pozytywnej myśli o przyszłości. Ja zawsze osoba, która bujała w obłokach o przyszłości, niepoprawna marzycielka...a teraz widzę przyszłość w czarnych barwach, choćby życie nie miało sensu...to mnie martwi.
Tak się nakęciłam na tę depresję, samobójstwa, że we mnie jest ciągły lęk, że jeśli życie straci już dla mnie sens to na pewno się zabiję :(.

Mam takie myśli, że a po co Ci nowa praca (dostałam zaproszenia na rozmowę za 2 tygodnie), po co Ci miłość, po Ci to i tamto...choćby już nic nie miało sensu, nie chcę tak myśleć...ale czemu tak myślę? Chyba trochę zatraciłam wiarę, że może być lepiej...że coś się zmieni, bo tkwie w tym kole od ponad 3 tygodni, próbuję z tego wyjść a nic się nie zmienia...boję się, że ja może już wolę umrzeć niż żyć :(.
Co jest najlepsze, ja chciałabym wrócić do stanu w jakim się czułam 1 temu, a chyba boję się wyjść z tego...nie wiem czego się boję, rozczarowania? Ze zycie już nie będzie wyglądało tak jak przedtem, że zatracę jego sens?

Teraz jestem też dziwnie spokojna....a ja sama już nie wiem czego oczekuję od życia...czy to normalne w nerwicy?

Miałeś podobne stany depresyjne?

Chyba najlepszą sprawą będzie żyć z dnia na dzień...
Pewnie że miałem :P mało tego,dalej mam. Ale pomyślałem sobie -aaa ch*j. Jak sobie nie pomogę to pomogę innym. Ja mam trochę inne natrety niż Ty, także ciężko to porównywać, ale powiem Ci że po tym co piszesz jakoś przez monitor mogę stwierdzić że jesteś pełna życia, marzeń i planów. Potwierdza się to co pisałaś o "niepoprawnej optymistce" ;) mam myśli po co mi szkoła,po co to, po co tamto skoro i tak mam nerwę... i tak jeszcze trochę tego jest :P też chciałbym wrócić do natrętów które miałem kiedyś. A wiesz, czemu chcemy do nich wrócić? Bo je odnotowaliśmy, zaakceptowalismy i olaliśmy. Ale nie olaliśmy mechanizmu nerwicy, dlatego ona ciągle jest. Jak z ogniskiem czy pożarem - możesz zgasić ogień, ale jeśli nie "przelejesz",jak to sie u nas mówi, i nie zabezpieczysz pogorzeliska to pożar wybuchnie na nowo, z tych zarzewi ognia których nie zauważyłaś - czyli po prostu z braku akceptacji mechanizmu ;) dasz radę z tego wyjść, ja jestem na 100 procent pewny, że nic sobie nie zrobisz, a jeśli zadziałałasz odpowiednio, przyjdzie dzień że zdejmiesz "czarne okulary" które teraz przyslaniaja Ci świat, i poczujesz swiat na nowo, bez nerwy ;) ;ok
Wiesz chyba byłam taka, bo te marzenia i plany gdzieś ostatnio zatraciłam.
Czy w ogóle jest możliwy taki natręt, że ja właściwie nie wiem czy chcę być szczęśliwa czy nie?

To jest dziwne, że ja chcę wrócić do lutego....niby chcę wychodzić z zaburzenia (chyba, bo ja już nic nie wiem)...ale chyba boję się tej przyszłości, tych rozczarowań, że może już mnie nic nie czekać, albo będę inna...sama już nie wiem o co mi chodzi i czego chcę.

Wiesz co jest śmieszne? Jak już się czuję dobrze...to frustruję się, że nie jest perfekcyjnie...a jak jest w ciągłym lęku....to się frustruję, że wszystko jest bezsensu...tak źle i tak niedobrze :shock:

Więc, ja już sama nie wiem czego chcę....ale byłam dzisiaj na zumbie (mimo miliona myśli) nawet było spoko...w sobotę jadę do ZOO, nawet się na to cieszę....ale o co chodzi...jak mówię, że chcę wyjść z zaburzenia...to nie brzmi przekonywująco...czego ja się boję, czego ja chcę, ja już chyba nic nie wiem.

Ale jestem na tym forum, szukam informacji...to chyba znaczy, że mi zależy, ale czemu ja tego nie czuję, że mi zalezy?
To jest znane uczucie wszystkim nerwicowcom. Napięcie, niepewność, zagubienie, nieświadomość czy niepewność części swoich emocji, zanik planów, apatia, roztargnienie, analizy, zastanawianie się, nerwowość... Znamy,znamy, znamy... :D Powiedz mi, kto, cholera, się nie boi przyszłości? Ja mam 17 lat, za 4 miesiące zdaję prawo jazdy. Myślisz, że nie boję się przyszłości? że nie myślę że skoro teraz mam takie napięcie i takie myśli to co będzie potem? Jak sobie poradzę w życiu z lekką antyspołecznością, nerwicą, i generalnie raczej niecodziennym charakterem? Pewnie, że się boję :D I zastanawiałem się już nad tym nie raz. Też czasem nie wiem co ja właściwie robię ze sobą i z tym zaburzeniem, normalka :pp Myślisz, że nic Cię nie czeka? A życie? a rodzina? A założenie własnej? A praca? Plany? Marzenia? Nowe znajomości? Coś na ciebie czeka choćby i za rogiem, nigdy nie ma tak że już wszystko było i nic się nie zmienia, i tylko czekamy aż kopniemy w kalendarz. Zawsze jest cos, co może wpłynąć na nasze życie. Czemu nie czujesz, że chcesz wyjść z zaburzenia? Bo niczego nie chcesz bardziej niż to. Nerwica to maskuje. To jest takie, jakby to nazwać... taki zamiennik. Jak masz dwa obwody elektryczne i jeden przełącznik który raz puszcza prąd jednym, a drugim - to jeden z tych obwodów to Twoje największe pragnienia,marzenia, chęci i prawdziwe uczucia. można rzec że cała Twoja istota i cały charakter sprzed nerwy. Drugi obwód, ten, który "normalnie" jest wyłączony i zamaskowany to wszystkie czarne myśli, lęki, nerwowość, analizy, obrazy myślowe, strach - coś, co normalnie Twoja głowa spycha na drugi plan ciesząc się życiem. Czym jest nerwica? tym przełącznikiem :) a konkretnie naciśnięciem tego przełącznika tak, że zaczynasz żyć czarną częścią mózgu, a dobrodziejstwa życia zostawiasz na "wyłączonym" obwodzie. Dlatego nie czujesz, że Ci zależy, nerwica potrafi namieszać w odczuciach. Cały knif leczenia polega na tym, żeby ten przełącznik przestawić z powrotem :)
"Nasze życie jest takim, jakim uczyniły je nasze myśli" ~ Marek Aureliusz

"Lekarstwem dla chorej duszy jest dobre słowo" ~ Menander

"Tylko życie poświęcone innym warte jest przeżycia" ~ Albert Einstein
ODPOWIEDZ