Dzięki za odpowiedź. Wczoraj fajny dzień miałam wieczorem. Ale już jak się kładłam spać myśl: Może ja naprawdę nie chcę być szczęsliwa, może ja nie chcę z tego żyć i wolę umrzeć. W ogóle wczorajego wieczoru umiałam sobie tłumaczyć, że to iluzja.florek pisze: ↑5 kwietnia 2018, o 19:16Wiem o czym mówisz, przerabiałem to. I nie ja jeden. Znam to uczucie, gdy nerwica mówi nie rób. A jak nerwica mówi nie rób, to w granicach rozsądku to zrób. Chcesz iść na tańce? idź na tańce. Czy wysiłek poprawi Twój stan - nie wiem. Nic fizycznego nie poprawi twojego stanu jeśli nie zmienisz podejścia w głowie. Nerwa siedzi w głowie, a wszystkie zabiegi zewnętrzne mogą jedynie pomóc, nie rozwiążą problemu. Nie bój się, nie skończysz w trumnie. A już na pewno nie z Twojej własnej ręki, skoro to jest tym czym się boisz.Paula9191 pisze: ↑4 kwietnia 2018, o 22:17Dzięki za odpowiedźflorek pisze: ↑4 kwietnia 2018, o 20:49Po pierwsze spokojnie, musisz do tego podejść z dystansem. Po drugie bardzo dobrze że racjonalizujesz. Po trzecie - nie chcesz sobie nic zrobić więc nic sobie nie zrobisz. Po czwarte - nerwa atakuje to czego najbardziej sie boimy. Po piąte - Z tego co napisałaś widzę że masz oparcie w rodzicach, a to bardzo dobrze. Po szóste - oglądałaś filmiki chłopaków? Po siódme - na forum jest wiele ludzi którzy mieli natręty samobójcze, na przykład ja czy Nipo[ a patrz, odpisuję Ci, a to znaczy że chyba żyję
] Po ósme - boisz się, to dobrze. To daje Ci tylko na każdym kroku potwierdzenie że nie zrobisz tego o czym myślisz. Po dziewiąte - Nie mów, że masz chore myśli bo gwarantuję Ci że będzie jeszcze gorzej - dla Twojej wyobraźni nie ma czegoś takiego jak granica postrzegania myśli jako "chora", jedno przerobisz, przyjdzie następne, mocniejsze. ja przerobiłem to na własnym przykładzie, a skończyło się tak że wolę już tu na forum o sobie za często nie pisać bo jeszcze mnie wezmą za pojeba
iii Po dziesiąte - super, że psycholog Ci pomógł, to znaczy że z całą pewnością nie jesteś psychiczna, bo przy chorobie psychicznej to uczucia warunkują myśli, a nie myśli warunkują uczucia jak jest w nerwie. Jeśli dałaś radę poczuć się choć przez chwilę lepiej, to znaczy że dasz radę z tego wyjść. Trzymaj się, jestem przekonany że będziesz na tych wakacjach super szczęśliwa, do tego stopnia że może nawet nas nie odwiedzisz na forum bo nie będzie takiej potrzeby
![]()
. Wiesz co staram się racjonalizować, ale potem dostaję somaty i to mnie frustruję. Frustrujące jest to, że od trzech tygodni właściwie nic się nie zmienia, a tylko doszły nowe natręty...czy jest właściwie jakaś możliwość, że sobie coś zrobię jak mi się ten stan pogłębi, bo tego chyba najbardziej się boję. I wkurza mnie ten natręt, że "życie nie ma sensu" ....niby trudno mi teraz widzieć świat w kolorowych barwach, ale jeszcze wszystko w życiu może się wydarzać (nawet jeśli teraz mi w to trudno uwierzyć, takie są realia).
Chcę się zapisać na tańce...czy myślisz, że jakkikolwiek wysiłek poprawi mój stan? Boję się, że mimo, że będę miała wysiłek to i tak będę miała trylion myśli ...a potem nerwica mówi nic nie rób...a ja nie chcę skończyć w trumnie ( a już miałam takie obrazy myślowe)
Nie wiem jakie masz somaty, ja akurat prawie żadnych somatów nie miałem także nie pomogę tutaj.. Aha, i jeszcze jedno. Możesz mieć tysiąc, milion, trylion czy pierdylion myśli i obrazów myślowych, nawet mimo zajęcia się czymś, bo musisz przekonać swoją podświadomość, to ona podsuwa Ci te myśli, bo ją do tego przyzywyczaiłaś tak jak każdy z nas to zrobił.Także odpowiadając na Twoje pytanie - zapisz się na tańce, łyżwiarstwo figurowe, czy tam cokolwiek co chcesz
Będzie dobrze
![]()
Ale dzisiaj rano zapętliłam się w kolejne koło...w ogóle przychodzą mi nowe myśli: "po co żyć", "jesteś beznadziejna" "po co mieć własną rodzinę", "po co podróżować" itp.
Ja nie wiem co się stało, ale jakoś odcięło mnie od pozytywnej myśli o przyszłości. Ja zawsze osoba, która bujała w obłokach o przyszłości, niepoprawna marzycielka...a teraz widzę przyszłość w czarnych barwach, choćby życie nie miało sensu...to mnie martwi.
Tak się nakęciłam na tę depresję, samobójstwa, że we mnie jest ciągły lęk, że jeśli życie straci już dla mnie sens to na pewno się zabiję

Mam takie myśli, że a po co Ci nowa praca (dostałam zaproszenia na rozmowę za 2 tygodnie), po co Ci miłość, po Ci to i tamto...choćby już nic nie miało sensu, nie chcę tak myśleć...ale czemu tak myślę? Chyba trochę zatraciłam wiarę, że może być lepiej...że coś się zmieni, bo tkwie w tym kole od ponad 3 tygodni, próbuję z tego wyjść a nic się nie zmienia...boję się, że ja może już wolę umrzeć niż żyć

Co jest najlepsze, ja chciałabym wrócić do stanu w jakim się czułam 1 temu, a chyba boję się wyjść z tego...nie wiem czego się boję, rozczarowania? Ze zycie już nie będzie wyglądało tak jak przedtem, że zatracę jego sens?
Teraz jestem też dziwnie spokojna....a ja sama już nie wiem czego oczekuję od życia...czy to normalne w nerwicy?
Miałeś podobne stany depresyjne?
Chyba najlepszą sprawą będzie żyć z dnia na dzień...