I bardzo dostalem duzego leku wtedy ale jakos noc przetrwalem placzac jak dziecko ze mam chory mozg. Na drugi dzien bylo to samo a pozniej po paru dniach coraz gorzej. probowalem mowic kumpla ale oni mowili zebym wyluzowal. Pozniej powiedzialem matce a ona zebym odpoczal od imprez. Tak zrobilem.
Jednak po 2 tygodniach mialem juz takie objawy i mam je do dzisiaj
brak przyjemnosci z zycia i tego ze ja po prostu jestem
nic dla mnie nie ma znaczenia
nie wiem po co sie urodzilem i po co zyje
mam straszne problemy z koncentracja. nie rozumiem prawie co czytam i co pisze ani ogladam. po pare razy musze czytac jeden tekst
nie czuje ze mam cialo ani ze ono nalezy do mnie jakbym mial znieczulenie
nie czuje w glowie ze mam mysli czy jakies wyobrazenia
mam w sobie duzo leku ktory potrafi opadac ale tez szybko rosnac
czuje ze swiat jest malo realny i nie wiem czy wydarzenia sa prawdziwe czy nie. chociaz wiem ze sa ale mam uczucie ze cos sie nie wydarzylo co robilem w przeszlosci
czuje oddzielenie mojego umyslu od ciala
mam wrazenie ze moja rodzina jest obca
nie mam zadnego odczuwania prawie czasu. nie czuje ze dzis jest poniedzialek czy niedziela jest mi to obojetne
odczuwam obojetnosc na wszystko jakbym nie mial uczuc ludzkich i nie byl czlowiekiem
mam uczucie ze stracilem czlowieczenstow i swoja dusze jakbym siebie zatracil
mam tez troche objawow fizycznych ale te powyzsze sa najgorsze bo chodze niby zyje ale nie czuje tego jakbym umarl a to co zyje to tylko oczy i jakies tam mysli ale nie wiem kogo.
To nie koniec mojej opowiesci bo najpierw z tym poszedlem do mojego lekarza takiego co to sie chodzi z grypa i powiedzial ze tu konieczny jest neurolog. Poszedlem do neurologa i ten powiedzial mi rzecz straszna ze mu sie to nie podoba i ze to jest prawdopodobnie schizofrenia



po wyjsciu ze szpitala poszedlem prywatnie do tego doktora drugiego, to tez psychiatra ktory zalecil badania u psychologa, i dal mi diagnoze zaburzen lekowo depresyjnych z derealizacja w wysiadzie. taka mam diagnoze. badania u psycholog tez wykluczyly psychotycznosc.
to wszystko dzialo sie listopad/ grudzien. dostalem leki lykalem mozarin ale nie czulem poprawy i teraz dostalem nowy lek taki jak zoloft od jutra zaczynam. pierwszy raz jednak znalazlem informacje o dd bo mam to w diagnozie i jak od wczoraj czytam wasze posty to sie zastanawiam czemu ja tu wczesniej nie trafilem

prosze was bardzo czy myslicie ze mam szanse z tego wyjsc po tym wszystkim? mam nadal te objawy? zaczynam brac zoloft myslicie ze warto isc na terapie? bo ja czuje sie zagubiony w tym wszystkim chociaz troche mi sie wyjasnilo po wielu wpisach waszych. wiem juz ze mam tym nie zyc, wiem juz duzo ale nie czuje sily na to na razie. troche mnie martwi ta schizofrenia ale psychiatra mi juz ze 4 razy powiedzial ze wykluczone jest u mnie to zebym mial schozofrenie i ze neurolog powinien mnie wyslac do psychiatry a nie powodowac tak wielkie zamieszanie.
co myslicie? dam rade z tego wyjsc? glupi bylem wiem. teraz wiem ale kazdy jest madr po szkodzie
