Ja schudłam poniżej 50 kg przy wzroście 170 cm (i miałam wstręt do jedzenia okrutny, ledwie wciskałam jak mi ktoś pod pysk podłożył), tak samo miałam wtedy wkręt że już jestem taka słaba że chyba najmniejszy wysiłek organizmu (też choroba) mnie pewnie zniszczy. To nieprawda, siły nie masz tylko przez nerwicę (oczywiście pewnie masz podstawowe badania). Załóżmy że zakochałbyś się teraz, to po Twojej słabości nie byłoby śladu, nagle mógłbyś przenosić góry... Teraz ważę 51-52 kg, niewiele więcej, nie mogę przytyć, jem za dwóch i nagle mam siłę... Od kilku kilogramów więcej
A miałam kiedyś też epizod depresyjny i wtedy nie miałam siły na nic, tak jakby każda aktywność była wielkim wyczynem, jakby mięśnie nie chciały działać, a po dwóch tygodniach (jak sprawa trudna się rozwiązała) nagle przeszło mi osłabienie. Takie są te wredne lęki. Wierzę, że cierpisz, ale to się nie dzieje naprawdę. Wychodź ile tylko masz siły (zachowaj też rozsądek i umiar - nie zamęcz się i jak nie chce Ci się bardzo wychodzić to sobie odpuść), ale staraj się pokazać tym lękom że się ich nie boisz.
No i jeśli jesteś wrażliwy, a przeżyłeś coś strasznego, to normalne, że tak reagujesz, więc miej dla siebie dużo wyrozumiałości. Spróbuj też może nie uciekać tak bardzo od tych myśli, spróbuj się na nich właśnie skupiać, pozwól im czasem trochę po prostu być, może medytacja..