Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Nerwica a problemy z żołądkiem - zgaga - mdłości itp
- TheNiczi
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 89
- Rejestracja: 18 lipca 2014, o 21:24
Helicobakter z każdą gastroskopią ujemny, pasożyty sprawdzałam ale już daawno temu, może zrobię znowu. I też na pewno czeka mnie gastrolog/ gastroskopia bo jak nie biorę leków (od rodzinnego mam IPP) to jest tragedia, odruch wymiotny/ wymioty...Olix pisze: ↑31 sierpnia 2023, o 09:58
Sprawdzałaś pasożyty? Helicobacter pylori? Mi wyszedł dodatni. Jutro mam gastrologa.

oczywiście psychoterapia też jest grana, ale dopiero zaczęłam
" Tylko ludzie ogarnięci obsesją przejmują się obsesjami "
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 121
- Rejestracja: 26 lutego 2023, o 11:33
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 121
- Rejestracja: 26 lutego 2023, o 11:33
- Lady_Stardust
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 40
- Rejestracja: 17 stycznia 2016, o 22:03
Cześć, przepraszam z góry, ale muszę jakość wylać swoją frustrację - mam dzisiaj jeden z tych dni, gdy po długim czasie działania i dobrego nastawienia itd. dosłownie mi się "ulewa".
Od ROKU (!) mam niesamowite jazdy z układem pokarmowym - przez te X lat w nerwicy miewałam okresowo jakieś problemy, wiadomo (raz biegunka, raz coś tam - no taki standard), ale wygląda na to, że teraz zaburzenie skoncentrowało się totalnie w tym obszarze i nap*****a bez umiaru. Dzień w dzień, noc w noc mam jakieś wibrowanie/buzowanie w jelitach, na przemian to się zaciskają (aż mnie bolą plecy albo nie mogę złapać oddechu), to luzują (i wtedy czuję dosłownie bańki powietrza w środku, takie pyk-pyk, jakby nagle się robiło "miejsce"), dosłownie ciągle czuję jak coś się tam rusza, non stop dyskomfort w nadbrzuszu, wzdęcia (balon np. po wypiciu szklanki wody), czasem gazy, głośne bulgotanie i warczenie - po prostu tragedia. Najgorzej jest rano, jak się budzę i wieczorem, gdy się kładę - często budzę się w nocy i od razu to czuję, pogorszył mi się ogólnie przez to sen.
Oczywiście, ponieważ jest to taka makabra, pierwsze kilka miesięcy poświęciłam na śledztwo - przeszłam X badań i wizyt u gastroenterologów - NIC sensownego nie wyszło, z krwi wszystko prawidłowe (wątroba, trzustka, parametry zapalne), kalprotektyna robiona 2 razy - bardzo niska, pasożyty wykluczone, helicobacter wykluczony. Jedyne 2 badania, które "coś" pokazały to pośredni test dysbiozy z moczu i test wodorowo-metanowy - wyniki niby wskazywały na IMO (wariant SIBO z przerostem archeonów), ale z dzisiejszej perspektywy bardzo wątpię, czy to w ogóle miało wartość diagnostyczną. Przeszłam 2 antybiotykoterapie (w tym jedną ciężką, skojarzoną - xifaxan i neomycyna), stosowałam low fodmap rozpisaną przez dietetyka i suplementację, nawet chodziłam na fizjoterapię wisceralną. Objawy były raz większe, raz mniejsze, ale nigdy nie zniknęły choćby na kilka dni - dlatego nie wierzę już, żebym w ogóle to IMO/SIBO miała (testy oddechowe są obarczone bardzo dużym ryzykiem błędu, a oznaczanie metabolitów w ogóle wielu lekarzy ocenia jako nieprzydatne). W dodatku fizjoterapeuta zwracał mi uwagę, że mam po prostu "sztywne" te organy - raz w jednym, raz w drugim miejscu, czyli no po prostu sprawy napięciowe.
No i tak, jakoś tak w czerwcu przyjęłam do wiadomości, że to nie żadna choroba tylko najpewniej zaburzenie - od tego czasu objawy są 3 x większe
Im bardziej je zlewam, tym są gorsze - wczoraj w nocy znowu się obudziłam i byłam tak sfrustrowana, że aż sobie łyknęłam hydro, czego z zasady nigdy nie robię (tzn. nie biorę leków). Powiem Wam, że staram się jakoś funkcjonować i spychać to na dalszy plan, ale miewam takie dni jak dzisiaj, że po prostu jedyne, na co mam ochotę, to usiąść i płakać - ze złości, żalu, frustracji. Nie boję się tych objawów, wiem, że one nic mi nie zrobią, ale bardzo ciężko mi o nich nie myśleć i uwierzyć, że to się kiedykolwiek skończy 
Od ROKU (!) mam niesamowite jazdy z układem pokarmowym - przez te X lat w nerwicy miewałam okresowo jakieś problemy, wiadomo (raz biegunka, raz coś tam - no taki standard), ale wygląda na to, że teraz zaburzenie skoncentrowało się totalnie w tym obszarze i nap*****a bez umiaru. Dzień w dzień, noc w noc mam jakieś wibrowanie/buzowanie w jelitach, na przemian to się zaciskają (aż mnie bolą plecy albo nie mogę złapać oddechu), to luzują (i wtedy czuję dosłownie bańki powietrza w środku, takie pyk-pyk, jakby nagle się robiło "miejsce"), dosłownie ciągle czuję jak coś się tam rusza, non stop dyskomfort w nadbrzuszu, wzdęcia (balon np. po wypiciu szklanki wody), czasem gazy, głośne bulgotanie i warczenie - po prostu tragedia. Najgorzej jest rano, jak się budzę i wieczorem, gdy się kładę - często budzę się w nocy i od razu to czuję, pogorszył mi się ogólnie przez to sen.
Oczywiście, ponieważ jest to taka makabra, pierwsze kilka miesięcy poświęciłam na śledztwo - przeszłam X badań i wizyt u gastroenterologów - NIC sensownego nie wyszło, z krwi wszystko prawidłowe (wątroba, trzustka, parametry zapalne), kalprotektyna robiona 2 razy - bardzo niska, pasożyty wykluczone, helicobacter wykluczony. Jedyne 2 badania, które "coś" pokazały to pośredni test dysbiozy z moczu i test wodorowo-metanowy - wyniki niby wskazywały na IMO (wariant SIBO z przerostem archeonów), ale z dzisiejszej perspektywy bardzo wątpię, czy to w ogóle miało wartość diagnostyczną. Przeszłam 2 antybiotykoterapie (w tym jedną ciężką, skojarzoną - xifaxan i neomycyna), stosowałam low fodmap rozpisaną przez dietetyka i suplementację, nawet chodziłam na fizjoterapię wisceralną. Objawy były raz większe, raz mniejsze, ale nigdy nie zniknęły choćby na kilka dni - dlatego nie wierzę już, żebym w ogóle to IMO/SIBO miała (testy oddechowe są obarczone bardzo dużym ryzykiem błędu, a oznaczanie metabolitów w ogóle wielu lekarzy ocenia jako nieprzydatne). W dodatku fizjoterapeuta zwracał mi uwagę, że mam po prostu "sztywne" te organy - raz w jednym, raz w drugim miejscu, czyli no po prostu sprawy napięciowe.
No i tak, jakoś tak w czerwcu przyjęłam do wiadomości, że to nie żadna choroba tylko najpewniej zaburzenie - od tego czasu objawy są 3 x większe


-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 121
- Rejestracja: 26 lutego 2023, o 11:33
Od jakiegos czasu mam podobne objawy. Wyszlo mi helico i gastropatia rumieniowo-wysiękowa, ale to i tak nie powinno miec takiego wpływu na jelita. Nie mam biegunek tylko to bulgotanie, szczególnie w nocyLady_Stardust pisze: ↑14 września 2023, o 17:21Cześć, przepraszam z góry, ale muszę jakość wylać swoją frustrację - mam dzisiaj jeden z tych dni, gdy po długim czasie działania i dobrego nastawienia itd. dosłownie mi się "ulewa".
Od ROKU (!) mam niesamowite jazdy z układem pokarmowym - przez te X lat w nerwicy miewałam okresowo jakieś problemy, wiadomo (raz biegunka, raz coś tam - no taki standard), ale wygląda na to, że teraz zaburzenie skoncentrowało się totalnie w tym obszarze i nap*****a bez umiaru. Dzień w dzień, noc w noc mam jakieś wibrowanie/buzowanie w jelitach, na przemian to się zaciskają (aż mnie bolą plecy albo nie mogę złapać oddechu), to luzują (i wtedy czuję dosłownie bańki powietrza w środku, takie pyk-pyk, jakby nagle się robiło "miejsce"), dosłownie ciągle czuję jak coś się tam rusza, non stop dyskomfort w nadbrzuszu, wzdęcia (balon np. po wypiciu szklanki wody), czasem gazy, głośne bulgotanie i warczenie - po prostu tragedia. Najgorzej jest rano, jak się budzę i wieczorem, gdy się kładę - często budzę się w nocy i od razu to czuję, pogorszył mi się ogólnie przez to sen.
Oczywiście, ponieważ jest to taka makabra, pierwsze kilka miesięcy poświęciłam na śledztwo - przeszłam X badań i wizyt u gastroenterologów - NIC sensownego nie wyszło, z krwi wszystko prawidłowe (wątroba, trzustka, parametry zapalne), kalprotektyna robiona 2 razy - bardzo niska, pasożyty wykluczone, helicobacter wykluczony. Jedyne 2 badania, które "coś" pokazały to pośredni test dysbiozy z moczu i test wodorowo-metanowy - wyniki niby wskazywały na IMO (wariant SIBO z przerostem archeonów), ale z dzisiejszej perspektywy bardzo wątpię, czy to w ogóle miało wartość diagnostyczną. Przeszłam 2 antybiotykoterapie (w tym jedną ciężką, skojarzoną - xifaxan i neomycyna), stosowałam low fodmap rozpisaną przez dietetyka i suplementację, nawet chodziłam na fizjoterapię wisceralną. Objawy były raz większe, raz mniejsze, ale nigdy nie zniknęły choćby na kilka dni - dlatego nie wierzę już, żebym w ogóle to IMO/SIBO miała (testy oddechowe są obarczone bardzo dużym ryzykiem błędu, a oznaczanie metabolitów w ogóle wielu lekarzy ocenia jako nieprzydatne). W dodatku fizjoterapeuta zwracał mi uwagę, że mam po prostu "sztywne" te organy - raz w jednym, raz w drugim miejscu, czyli no po prostu sprawy napięciowe.
No i tak, jakoś tak w czerwcu przyjęłam do wiadomości, że to nie żadna choroba tylko najpewniej zaburzenie - od tego czasu objawy są 3 x większeIm bardziej je zlewam, tym są gorsze - wczoraj w nocy znowu się obudziłam i byłam tak sfrustrowana, że aż sobie łyknęłam hydro, czego z zasady nigdy nie robię (tzn. nie biorę leków). Powiem Wam, że staram się jakoś funkcjonować i spychać to na dalszy plan, ale miewam takie dni jak dzisiaj, że po prostu jedyne, na co mam ochotę, to usiąść i płakać - ze złości, żalu, frustracji. Nie boję się tych objawów, wiem, że one nic mi nie zrobią, ale bardzo ciężko mi o nich nie myśleć i uwierzyć, że to się kiedykolwiek skończy
![]()
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 41
- Rejestracja: 4 stycznia 2016, o 15:19
Mam to samo, jestem w trakcie diagnostykiOlix pisze: ↑16 września 2023, o 14:13Od jakiegos czasu mam podobne objawy. Wyszlo mi helico i gastropatia rumieniowo-wysiękowa, ale to i tak nie powinno miec takiego wpływu na jelita. Nie mam biegunek tylko to bulgotanie, szczególnie w nocyLady_Stardust pisze: ↑14 września 2023, o 17:21Cześć, przepraszam z góry, ale muszę jakość wylać swoją frustrację - mam dzisiaj jeden z tych dni, gdy po długim czasie działania i dobrego nastawienia itd. dosłownie mi się "ulewa".
Od ROKU (!) mam niesamowite jazdy z układem pokarmowym - przez te X lat w nerwicy miewałam okresowo jakieś problemy, wiadomo (raz biegunka, raz coś tam - no taki standard), ale wygląda na to, że teraz zaburzenie skoncentrowało się totalnie w tym obszarze i nap*****a bez umiaru. Dzień w dzień, noc w noc mam jakieś wibrowanie/buzowanie w jelitach, na przemian to się zaciskają (aż mnie bolą plecy albo nie mogę złapać oddechu), to luzują (i wtedy czuję dosłownie bańki powietrza w środku, takie pyk-pyk, jakby nagle się robiło "miejsce"), dosłownie ciągle czuję jak coś się tam rusza, non stop dyskomfort w nadbrzuszu, wzdęcia (balon np. po wypiciu szklanki wody), czasem gazy, głośne bulgotanie i warczenie - po prostu tragedia. Najgorzej jest rano, jak się budzę i wieczorem, gdy się kładę - często budzę się w nocy i od razu to czuję, pogorszył mi się ogólnie przez to sen.
Oczywiście, ponieważ jest to taka makabra, pierwsze kilka miesięcy poświęciłam na śledztwo - przeszłam X badań i wizyt u gastroenterologów - NIC sensownego nie wyszło, z krwi wszystko prawidłowe (wątroba, trzustka, parametry zapalne), kalprotektyna robiona 2 razy - bardzo niska, pasożyty wykluczone, helicobacter wykluczony. Jedyne 2 badania, które "coś" pokazały to pośredni test dysbiozy z moczu i test wodorowo-metanowy - wyniki niby wskazywały na IMO (wariant SIBO z przerostem archeonów), ale z dzisiejszej perspektywy bardzo wątpię, czy to w ogóle miało wartość diagnostyczną. Przeszłam 2 antybiotykoterapie (w tym jedną ciężką, skojarzoną - xifaxan i neomycyna), stosowałam low fodmap rozpisaną przez dietetyka i suplementację, nawet chodziłam na fizjoterapię wisceralną. Objawy były raz większe, raz mniejsze, ale nigdy nie zniknęły choćby na kilka dni - dlatego nie wierzę już, żebym w ogóle to IMO/SIBO miała (testy oddechowe są obarczone bardzo dużym ryzykiem błędu, a oznaczanie metabolitów w ogóle wielu lekarzy ocenia jako nieprzydatne). W dodatku fizjoterapeuta zwracał mi uwagę, że mam po prostu "sztywne" te organy - raz w jednym, raz w drugim miejscu, czyli no po prostu sprawy napięciowe.
No i tak, jakoś tak w czerwcu przyjęłam do wiadomości, że to nie żadna choroba tylko najpewniej zaburzenie - od tego czasu objawy są 3 x większeIm bardziej je zlewam, tym są gorsze - wczoraj w nocy znowu się obudziłam i byłam tak sfrustrowana, że aż sobie łyknęłam hydro, czego z zasady nigdy nie robię (tzn. nie biorę leków). Powiem Wam, że staram się jakoś funkcjonować i spychać to na dalszy plan, ale miewam takie dni jak dzisiaj, że po prostu jedyne, na co mam ochotę, to usiąść i płakać - ze złości, żalu, frustracji. Nie boję się tych objawów, wiem, że one nic mi nie zrobią, ale bardzo ciężko mi o nich nie myśleć i uwierzyć, że to się kiedykolwiek skończy
![]()
![]()

-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 183
- Rejestracja: 25 listopada 2021, o 07:46
Witam. Dołączam się do tematu żołądka. Może ktoś coś doradzi i coś podpowie...
A mianowicie moja moja nerwiczka wciąż szaleje ..między czasie 2 lata temu dostałam biegunek, problemów z żołądkiem itd..dostałam antybiotyk na jelita...zaczęło mi się po nim robić słabo.
.trafiłam do szpitala gdzie stwierdzili EKG dobre, krew dobra i do domu...a ja p drogi słabo i słabo... i panika że umieram..od tamtej pory robiło mi się słabo wciaż...brałam hydroksyzynę bo już wariowałam i nie wiedziałam co z czego...finalnie wyczailam że przy tych napadach robi mi się dziwnie w żołądku...że może to zgaga, zaczekam brać leki o trochę lepiej...później pojawiły się wzdęcia...takie że nie mogłam oddychać, cierpiałam.. lęki nie pomagały...potem pomogły tabletki na szybsze przesuwanie jedzenia z żołądka... ciągle uspakajałam się że to nerwica....
Lekarze totalna olewka, tylko kolejne lęki lądują...a ja mam dość....Nie mogę nic z kiszonego...zaraz tak umieram...po lodach często też tak reaguje...ok...z nerwicy żołądek nie trawi...wspominając co ze mam z żołądkiem to robi mi się zaraz słabo...ale lekarze patrzą jak na idiotę...i tam się to kula i tłumaczę że nerwica aż do teraz...wzięłam tabletkeę przeciwbólowa Ketonal na ból głowy..obudziłam się w nocy z koszmarami że mnie ktoś dusi..budzę się a tu brzuch jak balon, nie mogę oddychać aż, słabo mi, dziwnie, gorąco, brzuch boli....mówię po po tabletce...wkoncu wzięłam ta ma szybsze przesuwanie jedzenia z żołądka..no i znowu ulga ale jak tabletów zaczęła działać, czułam ruchy jelit i bulgotanie to zaś to uczucie że mi słabo...jak tylko żołądek jakąś pracę zaczął robić to te uczucie okropne..
I to samo przy jelitówce...jak jelita działają nie tak zaraz mi słabo...teraz dostałam antybiotyk na zęba...boli mnie ząb , nikt mnie nie przyjął
lekarz rodzinny dał antybiotyk..zaczęłam przed nim brać ipp...
Sama od siebie bo już się znowu boje z żolądkiem...wczoraj wieczorem nie wzięłam...przed antybiotykiem...budzę się, koszmary, spać nie mogę, duszę się, budzę a ja znowu brzuch jak balon, oddychać nie mogę, piecze w żołądku. Nie wspomniałam że zawsze właśnie pojawia się pieczenie straszne w samym żołądku..no i uczucie że mi dziwnie i słabo się robi...
Mi się wydaje że to na nerwice nie wygląda każdy lekarz mnie spławia jak już mam nerwice to zawsze od tego wszystko. Dla mnie wygląda że cos jest nie tak albo z żołądkiem albo z jelitami...co o tym myślicie ?
Nie wspominając że jak robiło mi się pierwszy raz słabo po tym antybiotyki na jelita tak dostałam jak moja psycholog mówi zespół pourazowy i boje się każdego nowego leku, i wogole każdego leku. Boje się zastrzyków, znieczulenia u dentysty...boje się że znowu będzie robić mi się słabo...
Nie wspomniałam że jak wezmę haki kolwiek lek rozkurczowy jak ten na przesuwanie jedzenia czy nospe która kiedyś brałam i zaczyna rozkurczać te jelita momentalnie czuję że robi mi się słabo. Ja tego nie rozumie...lekarze mówią że to siedzi w mojej głowie...jak wzięłam nospe która kiedyś brałam więc się jej nie bałam. Wzięłam, chodzę z uśmiechem a nagie czuję ruchy jelit, wybuchy ciepła i słabo..ja już mam tego dość...nikt mnie nie rozumie. Każdy uważa że wymyślam..a przy tym pogłębia się mój lęk na leki..
Sory za taką długą wypowiedź ale liczę na jakiej wskazówki , na jakiejś wsparcie bo jestem z tym sama . Może ktoś coś podobnego przeżył
narazie nie słyszałam o takich objawach.
Każdy mówi ludzie biorą leki i nic im nie jest.
A mianowicie moja moja nerwiczka wciąż szaleje ..między czasie 2 lata temu dostałam biegunek, problemów z żołądkiem itd..dostałam antybiotyk na jelita...zaczęło mi się po nim robić słabo.
.trafiłam do szpitala gdzie stwierdzili EKG dobre, krew dobra i do domu...a ja p drogi słabo i słabo... i panika że umieram..od tamtej pory robiło mi się słabo wciaż...brałam hydroksyzynę bo już wariowałam i nie wiedziałam co z czego...finalnie wyczailam że przy tych napadach robi mi się dziwnie w żołądku...że może to zgaga, zaczekam brać leki o trochę lepiej...później pojawiły się wzdęcia...takie że nie mogłam oddychać, cierpiałam.. lęki nie pomagały...potem pomogły tabletki na szybsze przesuwanie jedzenia z żołądka... ciągle uspakajałam się że to nerwica....
Lekarze totalna olewka, tylko kolejne lęki lądują...a ja mam dość....Nie mogę nic z kiszonego...zaraz tak umieram...po lodach często też tak reaguje...ok...z nerwicy żołądek nie trawi...wspominając co ze mam z żołądkiem to robi mi się zaraz słabo...ale lekarze patrzą jak na idiotę...i tam się to kula i tłumaczę że nerwica aż do teraz...wzięłam tabletkeę przeciwbólowa Ketonal na ból głowy..obudziłam się w nocy z koszmarami że mnie ktoś dusi..budzę się a tu brzuch jak balon, nie mogę oddychać aż, słabo mi, dziwnie, gorąco, brzuch boli....mówię po po tabletce...wkoncu wzięłam ta ma szybsze przesuwanie jedzenia z żołądka..no i znowu ulga ale jak tabletów zaczęła działać, czułam ruchy jelit i bulgotanie to zaś to uczucie że mi słabo...jak tylko żołądek jakąś pracę zaczął robić to te uczucie okropne..
I to samo przy jelitówce...jak jelita działają nie tak zaraz mi słabo...teraz dostałam antybiotyk na zęba...boli mnie ząb , nikt mnie nie przyjął
Sama od siebie bo już się znowu boje z żolądkiem...wczoraj wieczorem nie wzięłam...przed antybiotykiem...budzę się, koszmary, spać nie mogę, duszę się, budzę a ja znowu brzuch jak balon, oddychać nie mogę, piecze w żołądku. Nie wspomniałam że zawsze właśnie pojawia się pieczenie straszne w samym żołądku..no i uczucie że mi dziwnie i słabo się robi...
Mi się wydaje że to na nerwice nie wygląda każdy lekarz mnie spławia jak już mam nerwice to zawsze od tego wszystko. Dla mnie wygląda że cos jest nie tak albo z żołądkiem albo z jelitami...co o tym myślicie ?
Nie wspominając że jak robiło mi się pierwszy raz słabo po tym antybiotyki na jelita tak dostałam jak moja psycholog mówi zespół pourazowy i boje się każdego nowego leku, i wogole każdego leku. Boje się zastrzyków, znieczulenia u dentysty...boje się że znowu będzie robić mi się słabo...
Nie wspomniałam że jak wezmę haki kolwiek lek rozkurczowy jak ten na przesuwanie jedzenia czy nospe która kiedyś brałam i zaczyna rozkurczać te jelita momentalnie czuję że robi mi się słabo. Ja tego nie rozumie...lekarze mówią że to siedzi w mojej głowie...jak wzięłam nospe która kiedyś brałam więc się jej nie bałam. Wzięłam, chodzę z uśmiechem a nagie czuję ruchy jelit, wybuchy ciepła i słabo..ja już mam tego dość...nikt mnie nie rozumie. Każdy uważa że wymyślam..a przy tym pogłębia się mój lęk na leki..
Sory za taką długą wypowiedź ale liczę na jakiej wskazówki , na jakiejś wsparcie bo jestem z tym sama . Może ktoś coś podobnego przeżył
Każdy mówi ludzie biorą leki i nic im nie jest.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 183
- Rejestracja: 25 listopada 2021, o 07:46
Wspomnę jeszcze że lekarka rodzinna dała tylko na badanie na helikobakter z kału. Powiedziała że wynik ok więc nie ma.
Zapomniałam jeszcze dodać że zawsze z problemami żołądka pojawiają się zawroty głowy silne. I z problemami żołądka w kwietniu pojawiły się bóle kości ogonowej...i trwają do dziś.. nie mogę usiąść na twardym bo wyje z bólu jak wstaje, ta kość potem mnie ciśnie..
Oczywiście RTG kości ok. I olewają skoro dobre ..nie wiem czy ma to powiązanie ale ja już mam dość
żadnych leków bo słabo mi i wzdęcia, siedzieć mogę tylko na miękkim. Jak gdzieś siądę np w poczekalni to potem każdy patrzy jak na głupka bo wstać nie mogę i łzy się kulają z bólu..nikomu nie życzę takiego bólu..a wez tabletki jak takie cuda z żołądkiem..ortopeda przepisał tylko metanal jakoś silny o brać...no jak...i nic nie biorę, zresztą ile można. Nie wiem czy ta kość na związek z żołądkiem, jelitami czy nie ale ja już mam dość
i wszędzie zdziwienie lekarzy na objawy i olewka
Zapomniałam jeszcze dodać że zawsze z problemami żołądka pojawiają się zawroty głowy silne. I z problemami żołądka w kwietniu pojawiły się bóle kości ogonowej...i trwają do dziś.. nie mogę usiąść na twardym bo wyje z bólu jak wstaje, ta kość potem mnie ciśnie..
Oczywiście RTG kości ok. I olewają skoro dobre ..nie wiem czy ma to powiązanie ale ja już mam dość
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 41
- Rejestracja: 4 stycznia 2016, o 15:19
Hej, powiem Ci, że ja też miałam takie dziwne napady... Teraz na szczęście aż tak to nie eskaluje, ale kiedyś leżałam w łóżku, totalnie zrealaksowana i nagle dostałam potwornego ataku paniki, wtedy jeszcze nawet nie wiedziałam, że to atak, bo to był pierwszy w moim życiu. A tam zawroty głowy, zimne poty walenie serca i właśnie wyręcanie jelit na wszystkie strony, musiałam aż pognać do łazienki, a po wszystkim... atak minął. Nie bez powodu mówi się, że jelita to drugi mózg, bo choroby jelit potrafią kompletnie namieszać w głowie. A może być też na odwrót i to nerwica może powodować problemy trawienne. Tak jak pisałam, ja niestety jeszcze nie wiem, w którą stronę to u mnie poszło.
A co do badania helicobacter z kału to niestety bardzo rzadko wychodzi, tez miałam, ale to ma bardzo niską wartość diagnostyczną. Podobno lepiej oddechowe albo gastroskopia.
A co do badania helicobacter z kału to niestety bardzo rzadko wychodzi, tez miałam, ale to ma bardzo niską wartość diagnostyczną. Podobno lepiej oddechowe albo gastroskopia.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 183
- Rejestracja: 25 listopada 2021, o 07:46
trzesidupka pisze: ↑18 września 2023, o 11:39Hej, powiem Ci, że ja też miałam takie dziwne napady... Teraz na szczęście aż tak to nie eskaluje, ale kiedyś leżałam w łóżku, totalnie zrealaksowana i nagle dostałam potwornego ataku paniki, wtedy jeszcze nawet nie wiedziałam, że to atak, bo to był pierwszy w moim życiu. A tam zawroty głowy, zimne poty walenie serca i właśnie wyręcanie jelit na wszystkie strony, musiałam aż pognać do łazienki, a po wszystkim... atak minął. Nie bez powodu mówi się, że jelita to drugi mózg, bo choroby jelit potrafią kompletnie namieszać w głowie. A może być też na odwrót i to nerwica może powodować problemy trawienne. Tak jak pisałam, ja niestety jeszcze nie wiem, w którą stronę to u mnie poszło.
A co do badania helicobacter z kału to niestety bardzo rzadko wychodzi, tez miałam, ale to ma bardzo niską wartość diagnostyczną. Podobno lepiej oddechowe albo gastroskopia.
Dzięki że mi odpisałaś
Wzięłam teraz kolejny antybiotyk na zęba i zaś jazdy pomimo wzięcia ipp przed. Wzdęcia i dychac nie można.
U mnie to chyba w dwie strony idzie..jelita z nerwów a ogólnie jak z nimi gorzej to zaraz psychicznie źle
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 156
- Rejestracja: 15 lipca 2022, o 16:47
Też mam od grudnia jakoś jazdy z jelitami
JEst ostry rollercoaster, Trzeba to olać po prostu. Miałem też xifaxan, diete lowfodmap. mniej posiłków. I uja dało tak naprawdę.
Trzeba to olać i robić swoje. Wiem, łatwo się mówi trudniej zrobić. Ale no cóż, jakoś musimy żyć, wiedz, ze nie jesteś z tym sama
To wszystko jest napięciowe. Chodzę na treningi pływania i trenerka mi mówi, ze mam strasznie spięte ciało. A ja nawet nie wiem jak się rozluźnić. Jakbym wiedział, to nie miałbym nerwicy 




-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 183
- Rejestracja: 25 listopada 2021, o 07:46
Dokładnie tak jak mówisz. Też mam napięte ciało. Dziś np nie śpi od 4 rano. Zaś nerwiczka szaleje..i nagle wstałam do toalety, wróciłam, kładę się i jak mnie sieknęło w plecach z prawej strony. I tak ledwo powietrze chwytam z bolu, oczywiście 1000 lękowych mysli. Już mi się wszystko robi. Ale to właśnie będzie z tego spięcia mięśni. Bo już ostatnio czułam spinanie brzucha, głowy i twarzy znowu więc to przyszlo. Tylko wlaśnie jak się rozluźnić. Żeby tak było takie prosteMrIncognitoo pisze: ↑22 września 2023, o 15:07Też mam od grudnia jakoś jazdy z jelitamiJEst ostry rollercoaster, Trzeba to olać po prostu. Miałem też xifaxan, diete lowfodmap. mniej posiłków. I uja dało tak naprawdę.
Trzeba to olać i robić swoje. Wiem, łatwo się mówi trudniej zrobić. Ale no cóż, jakoś musimy żyć, wiedz, ze nie jesteś z tym sama
To wszystko jest napięciowe. Chodzę na treningi pływania i trenerka mi mówi, ze mam strasznie spięte ciało. A ja nawet nie wiem jak się rozluźnić. Jakbym wiedział, to nie miałbym nerwicy
![]()
A niby jest