AdamGdzies pisze: ↑3 listopada 2017, o 21:01Wprawdzie na forum przywitałem sie już z 2 tygodnie temu to jeszcze nie zdołałem opisać tu mojej historii, historii która myślę, że może komuś pomóc, ktoś może się z nią utożsamić,a i ja mogę tu ją wylać . Swój pierwszy atak nerwicy miałem przed maturami jakieś 3,5 roku temu, od tego czasu niestety nie odzyskałem jeszcze dawnego życia... ale jak to się zaczęło. Nauka, matura, używki i choroba nowotworowa dziadka, to wszystko wtedy było wtedy dla mnie zbyt wiele. Dostałem swojego pierwszego ataku, trwał z 1,5 h, najbardziej typowy atak paniki, a wszystko kręciło się w oku serca. Zwaliłem to na nerwy, jakoś spróbowałem funkcjonować - jak się później okazało nie na długo. Potworne somatyczne objawy dogięły mnie do ramy łóżka, każde uderzenie serca, każdy mięsień bolał mnie, byłem przekonany że to już koniec, wymiotowałem po posiłkach, albo bardziej sam wymuszałem wymioty bo nie mogłem znieść pełności, chodziłem jak zoombi, płakałem. Rozwalało mi mózg, bolały plecy, drętwiały kończyny a uczucie DD przy tym były jak mały deszczyk między burzami. Trafiłem do szpitala, zbadano mi serce krew, trochę się uspokoiłem, jednak koszmar nadal trwa. Wszystko rozlało się po mnie. Nie czułem już nic, nastąpiła wielka derealizacja. Leki, pierwszym lekiem moim był aciprex w małej dawce, jednak lekarz prowadzący wyśmiał pomysł z psychologiem, ja wtedy że się nie znałem przystałem na to. leczyłem sie 1,5 roku, raz było lepiej raz gorzej, troche mi pomogło. ODstawiłem. Wróciło, kolejny koszmar, kolejne objawy. Odczuwałem wszystko co można chyba w nerwicy, a somatyzm był kolosalny. drętwiały mi ręce nogi , miałem wszystko jak z waty, zimne kończyny jak lód, bałem chodzić się po schodach, wypić kawe czy zapalić papierosa to wszystko wywoływało u mnie lęk - rozpływałem się w tamtą zimę jak topniejący śnieg za oknem i nie byłem w stanie nic z tym zrobić, nie wiedziałem o forum, o metodach walki. Wtedy to miałem pierwszy kontakt z psychologiem, psycholog który mi wcale nie pomógł radzić sobie ze stres, od razu zaczął pieprzyć o dzieciństwie wchodzić w coś, a ja potrzbowałem pomocy tu i teraz. Zrezygnowałem poszedłem do psychiatry, nowy lek lafacin, 1,5 roku raz lepiej raz gorzej, duze uboki, ale mój stan na pewno w jakimś stopniu się poprawił. Miesiąc temu odstawiłem, czułem, że nie tędy droga ze to mi nic nie da. Koszmar przejście na coaxil - wybrałego go ponieważ pomaga słabo, daje możliwośc pracy a uboki odstawienia lafactinu miały być mniejsze. Było bardzo źle poza typowymi odstawiennymi skutami leku czułem cały czas przez wiekszość tego miesiąc rozpacz strach i wszystko co jest z tym związane, popadałem w histerie, gniew , drżałem jak galaretka. Bałem się ze oszaleje, że już nigdy nie wrócę do normalnego stanu, każdy dźwięk zaczął ranić moje uszy (w przenośni) , do tego doszły szumy przed spaniem, budzenie się w nocy, tak potężny smutek w gardle ze nie mogłem tego przełknąć. Wpadłem na te forum, przesłuchałem dużej ilości nagrań, staram się walczyć jest, już lepiej ale nadal ciężko, nadal nerwica atakuję mnie, ale zaczynam z nią walczyć,chyba pierwszy raz w życiu. Jest ciężko, może przez wielką wyobraźnie jakązawsze miałem moje obiawy są przeróżne, od strachu przed mania, euforią itp stracham się nawet coaxilu który przeciż jest całkiem łagodnym lekiem - ale przypisuję mu wiele objawów przez niechęć do leków jakie pozstało mi po odstawieniu wenli. Mam nadzieję że uda mi się pokonać nerwice, że jest to możliwe i kiedyś spojrzę na świat tak samo jak sprzed nerwicy, wolny, bez szyby, obaw, czegoś z tyłku głowy.
"Tyle razy myślałem, że to koniec wiesz..."
Dla mnie ta cala nerwica to jedna wielka su...a. Tez mam mysl ze juz nigdy nie bedzie tak samo. Szlag mnie trafia . Tak bardzo chcialabym przestac rozkmniac kazdy dzwiek. Tak bardzo boje sie schizofrenii. Ten ciągły strach zabiera mi najlepsze chwile z zycia