Moja historia nie zapachnie nowością

jak u wielu z was zaczeło się od czegoś. A mianowicie około półtora roku temu zrobiło mi się słabo na ulicy i głucho w głowie. Miałam wrażenie że trace kontakt ze światem. Do domu na szczeście już miałam blisko i krok po kroku wygladając jak osoba z złamanymi nogami do szłam do domu. Pomyslałam sobie że może było ciepło i musze sie położyć. Jednak to był błąd bo przysnełam i jak się nagle przebudziałam to zaczeło się piekło na ziemi. Cóż teraz wiem to był atak paniki. Wtedy był to mój koniec czułam ścisk w gardle głowie, wszędzie gdzie tylko czułam to czułam piekące ciało. Pierwsze co pomyślałam że to chyba udar od słońca i zaczełam wołać ojca, który był w domu.
Ojciec wszedł ubawiony pytając czy miałam zły sen

niestety oznajmiłam mu że nie wiem już co się dzieje i żeby dzwonił na pogotowie bo odchodzę. Cóż przyjechali w miarę szybko zmierzyli puls, stwierdzili że jest bardzo wysokie i raczej nic to nie jest poważnego ale trzeba do szpitala. W drodze prawie mdlałam w tej karetce. W szpitalu zanim mnie zbadano mineło pół godziny i stwierdzili że to był atak paniki bo oni niczego złego nie widzą. Ale że ja nie bardzo wiedziałam o co w ogóle juz tu chodzi dostałam zastrzyk i tato który przyjechał zabrał mnie do domu. Po zastrzyku spałam cały ten dzien i jeszcze pół nastepnego.
Niestety nie bardzo chyba mnie to przekonało bo juz zaraz po obudzeniu znowu robiłi mi sie głucho w głowie i jak juz kazdy sie może domyśleć zaczeły się badania i wizyty u lekarzy. Wszystko wychodziło dobrze oprócz żołądka bo wyszło że mam troche od nadkwasoty podrażniony ale to nie odpowiadało w żadnej mierze za moje stany. I tak krok po kroku trafiłam do psychiatry i na fora o nerwicy. Po pierwszym leku jaki dostałam był to Paxil myślałam że zejdę, wiec zmieniono go na Lexapro i xanax.
Cóż brałam to chyba z pół roku, xanax tylko trzy miesiące. Nie powiem bo xanax dawał chwilowe ulgi ale tylko czasowe i do tego dowiedziałam sie zeby to odstawic bo uzaleznia. Lexapro odstawiłam po pół roku bo nie widziałam poprawy.
I tak teraz od 8 miesięcy chodze do psychologa ale też nie widze różnicy.
Chyba najważniejsze to jest nie przejmowanie się tymi objawami, ale to jest strasznie trudne. Tylko ostatnio stwierdziłam że jednak to jest chyba sposob na wyleczenie ale nie wiem jak sie do tego zabrać.
Ostatnio bowiem pomyślałam ze skoro to nerwica to nic mi sie nie stanie. I pomimo objawow wyszłam do sklepu, działy się cuda, zawroty, podłoga się ruszała no koszmar. Miałam wrocic ale zacisnełam zeby i powiedziałam że nie. W sklepie to już w ogóle nie mogłam wyjąc pieniędzy tak mną telepało. Ale mówię nie dam się. Poszłam na rynek dodatkowo i w trakcie drogi na rynek poczułam się tak jakbym połkneła xanax, po prostu wszystko jakby zeszło na mniejszy lęk. Poczułam się strasznie szczesliwa i na 3 godziny miałam spokój. A po 3 godzinach z powrotem. I znow trudno się przełamać. Ale chyba to jest sposób....
Tyle że ja na przykład atak paniki miałam na poczatku a potem może 3 razy. Mnie bardziej doskwierają ciągłe objawy które róznie sie nasilają zależnie czy gdzieś wychodze czy coś robię.
Moja objawy to zawroty głowy bardzo silne, uciejakąca podłoga, nie czuje że stąpam po ziemi, pieczenie miejscami skóry (ponoć parestezje), brak tchu czesty, i chyba najgorsze to uczucie głuchoty w głowie jakbym traciła kontakt z rzeczywistością, nie obejmowała wszystkiego co się dzieje. No i oczywiścię napięcie ciągłe.
Ale tutaj wyżej pisaliście o tym narażaniu na lęk, teraz będe próbowała częściej tak się konfrontować z lękiem i będe pisała rezultaty. Może po dłuższym czasi takich manewrów będzie lepiej...kto wie.

Pozdrawia wszystkich - uhuhu ale się rozpisałam
