Niby mysli natretne juz troche poszly morderczych wcale ale caly czas jest zevmna strach i nie moge sie go wyzbyc i taka mysl, ze moze ja mam inaczej i wtedy przestaje sie cieszyc.Juz mialam dobra droge w odburzaniu sie i cos poszlo nie tak.Dodam ze w srode mialam przez chwile mysl o bezsensownosci zycia i sir jej przestraszylam.To ze zmeczenia przyszlo.Ten strach u mnie jest dziwny, polaczony ze smutkiem troche.Zamartwiam sie wtedy, ze moze ja mam gorzej niz Wy, co innego?nie wiem skad to sie bierze u mnie.Dodam, ze przedwczoraj wieczorem mialam tak, jakby zaburzenia nie bylo ,po prosti usmiech.Nie potrafie w tej chwili sobie wytlumaczyc, ze to zaburzenie i ze przed nim bylam wesola i pelna zycia.I jeszcze strach we mnie siedzi, ze ja sie odburze a to i tak wroci, bo zawsze wracalo za rok, dwa.I jeszcze takie rozkminki ojej gdyby moi rodzice wiedzieli co mi jest to by sie zalamali.
