Święta prawda. Moje kryzysy są ciężkie. A dlaczego, ponieważ doszłam do etapu w którym nerwica potrafi niemal na 3-4 mc minąć, a potem bum 2 mc z nerwicą. Myślę że u mnie to jest rozczarowanie, iż znowu te rączki się trzęsą, że bezsenność mnie dobija. I jest tak jak Viktor mówi, nigdy nie jesteśmy na początku. Dystans, nic na siłę i dalej zajmować się życiem, a przechodzi samo, bo umysł wejdzie ponownie w ta postawę buntu: nie dam ci (nerwico) odebrać mi radości z życia. Moge się trząść, płakać, ale i tak pójdę do kina, pośmieje się ze znajomymi, dam temu "małpiemu umysłowi" trochę odskoczni.
Świetne nagranie Viktor, trzymajcie się bracia i siostry w kryzysowej sytuacji
