Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

moje onanizmy xD

Forum o nerwicy natręctw i jej objawach.
Omawiamy tutaj własne doświadczenia z życia z tym jakże natrętnym zaburzeniem.
Ale także w tym temacie można podzielić się typowymi natrętnymi lękowymi myślami, które pełnią rolę straszaków i eskalatorów lęku w zaburzeniu.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Avenger
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 290
Rejestracja: 21 sierpnia 2013, o 16:07

23 listopada 2013, o 21:47

Zastanawiałem się czy pisać w tym dziale bo przez dd jednak slabiej to wszystko pamietam ale chyba na tyle żeby ktoś mnie zrozumiał. Sytuacja jest niezbyt przyjemna wiec nie wiem czy ktos doczyta do konca :P

Ale jesli chcecie zobaczyc ze z "gówna" można wyjsc to zapraszam do lektury.

Natręty myślowe męczą mnie w sumie od dziecka ale nie były tak intensywne aby bardzo mi przeszkadzały w życiu.


Pierwsze chyba tego typu mysli złapały mnie kiedy byłem naprawde jeszcze bardzo mały. Dotyczyły obawy o śmierć moich rodziców, duzo o tym myslalem i czesto sie jakos o nich bałem ze cos im sie stanie. W miare dorastania te mysli przeszly ale potem pojawily sie mysli o mojej smierci, w sensie takim, że strasznie balem sie ze przeciez w koncu kiedys umre i dalej nie bedzie nic, pustka. Z takim tokiem rozumowania przyszly do mnie mysli egzystencjalne i wyobrazeniowe o tym co jest po smierci, jak dziala/zbudowany jest wszechswiat i rowniez mysli dot. mojej głowy czyli rozumowania. Generalnie przerobiłem juz chyba wszystkie pytania jakie maja ludzie z DD wiec teraz nie widze sensu ich zadawania wiec przynajmniej z tym mam spokoj. Byc moze te mysli byly tez zwiazane z depresja, ktora jakby nie patrzec mialem dosyc dlugo po smierci ojca. Przeszlo mi to dosc pozno bo chyba ok 17-18 roku zycia ale potem złapałem akcje na koniec swiata i mozna powiedziec, że miałem lekkie lęki z tym zwiazane... Koniec świata, globalne ocieplenie, kataklizmy i rozne pierdoły, jak ktos o tym wspominal to normalnie strach mnie lapał i lęk. W sumie najczesciej te mysli pojawialy sie przy zasypianiu, juz na koniec dnia. Złapala mnie hiperwentylacja i nerwica ok 19 roku zycia i brałem zoloft 50mg. Te wszystkie glupie mysli i obawy przestaly sie pojawiac a koniec swiata juz mnie nie ruszał... ładny kawałek zycia spedziłem na rozkminkach ale mozna powiedziec ze te tematy mam juz za soba.

Najgorsze co mi sie przytrafilo i z czym nie umialem sobie poradzić wystapiło ponad rok temu. Przed wakacjami popilem ostro na wyjezdzie przez 2 dni, odstawilem wtedy leki na 3-4 dni zeby niby tego nie mieszac. Wrocilem z wyjazdu i po 2-3 dniach przysnil mi sie koszmar zwiazany z moim ojcem, to nie pierwszy raz kiedy mi sie snil w ten sam sposob. Tutaj powiem ze moj ojciec popelnil samobojstwo, powiesil sie kiedy bylismy sami w domu. No i wlasnie koszmar tego dotyczyl. Obudzilem sie z mysla i strachem żeby mi kiedys nic nie odwalilo i zebym nie zrobił tego samego. I rozpoczela sie gehenna, nie rozumiem jak to sie stalo, tyle razy mi sie juz snil, tyle razy o tym myslalem i nigdy mi nic takiego nie palneło do głowy ale do rzeczy...
Tego jednego ranka dostalem momentalnie natretów myslowych i wyobrazeniowych ze sie powiesze i przy tym mega silny lęk. W glowie tworzyly mi sie non stop koszmarne mysli ze zaraz mi cos odwali i sie zabije, gdzie nie poszedlem to widzialem w myslach ze sie wieszam. W dodatku czułem cały czas jakbym miał jakas niewidzialna pętle na szyi... moze moja interpretacja byla wtedy zla i byla to tylko ta slynna gula w gardle. Najgorszy stan lękowy trzymał sie 2 - 3 tyg i zaczynało to wszystko słabnac, nie bylo juz leku i rzadziej te mysli sie pojawialy ale nadal czesto. Generalnie wakacje przez to mialem zmarnowane i dwa wazne dla mnie wesela kolegów.

Problemem stało sie to, że akcja zaczeła sie w czerwcu 2012 a jakos w miare normalnie czułem sie dopiero blisko sylwestra 2013. Te mysli nie byly tylko dodatkiem do zycia, one wrecz mnie zdominowały i zniszczyły. Schemat był mniejwiecej taki:

Co by sie nie działo, czy to nudna, wolna chwila czy ciekawe zajecie to mysli nie dawaly mi spokoju a atak myslowy zaczynal sie tak: Zabije sie, zabije sie, zabije sie. Czemu o tym myśle? skad to sie wzielo? itp. - analiza tych mysli. I generalnie tak w kołko, na chwile przechodziło i znowu od nowa. Jesli natrety to mechanizm obronny w podobie do DD to przyznam ze zadziałały bo na kilka miesiecy wykluczyły mnie mozna powiedziec solidnie z zycia, o niczym innym nie potrafiłem myslec.

Ciezko to dokladnie wytlumaczyc bo to jednak moja glowa, odczucia i mysli ale sam jeszcze dołozylem sobie do pieca bo nie wiedzialem wtedy ze natrety dzialaja jak działaja i zaczałem szukac podparcia dla tych samobójczych mysli - sprostuje ze ich w ogole nie rozumialem bo nie chcialem sie zabic, zawsze balem sie smierci a tu nagle takie cos. Wiec wpedzilem sie w schematy myslowe typu...a może mi się już zycie znudziło, pozyłem te 22 lat i mi sie nie spodobało ? zaczałem ojca nienawidzic bo przypisalem mu moje wszystkie pozniejsze problemy psychiczne, czasem mialem nieslusznie żal do mamy ze musialem sie wychowywac w stresie i to pewnie tez na mnie wpłyneło (nigdy jej tego nie powiedziałem, - same mysli), a to byłem wkurzony na przeprowadzke ze kontakt mi osłabł ze znajomymi...duzo pisac ale zaczałem juz wymyslac sobie problemy i jakies sytuacje i wszystkich w glowie obwiniac o moj stan.

Wiec cóż, od czerwca 2012 do nowego roku moje zycie to była gehenna, natrety przeplatały mi sie z myslami jak to było i o czym myslalem przed tym wszystkim, nie moglem sobie za cholere przypomniec. Przestałem ciekawie i fajnie spostrzegac swiat tak jak kiedys, nie bylo miejsca w mojej glowie na inne rzeczy. Przy spotkaniach ze znajomymi czesto bylem "nieobecny", nie bylo chwili spokoju w moje głowie, ciagle te mysli i zmartwienia, nawet TV nie moglem obejrzec bo zamiast skupic sie na przekazie to ja non stop siedzialem w swojej glowie i zajmowalem sie natretami. Przyszla silna depresja przez to, nie widzialem juz nadziei aby cieszyc sie ze wszystkiego tak jak dawniej, wszystko mnie tylko wkurzalo i w koncu zaczalem prawdziwie myslec o samobójstwie bo nie bylo juz dla mnie sensu...ale pewnego dnia powiedzialem sobie ze natrety nie beda mnie meczyc przeciez cale zycie i nie jestem sam na tym swiecie, jest rodzina, sa znajomi - tak nie mozna. Staralem sie za wszelka cene darowac sobie rozkminki, jak mysl sie pojawiala to staralem sie ja olac - na poczatku bylo ciezko ale progres zrobil sie po nowym roku, odzyłem, natrety byly caly czas dosyc czesto ale sprawdzala sie technika - pojawiala sie ta mysl? ok ale zostawiam ja i wracam do tego o czym myslalem. Pomoglo mi kupno aparatu, poznalem laski ze szkoły, umawiałem sie ze znajomymi i jakos to bylo. W wakacje czulem sie juz super, zaakceptowalem te mysli i juz mi tak nie przeszkadzały. Postanowilem nawet skonczyc 3letnie leczenie bo uwazalem ze nic gorszego nie moze mnie spotkac. Wiadomo, ze lepiej by bylo calkiem bez natretów bo to jednak mysli dotyczace smierci i generalnie niezbyt mile ale po czesci udalo mi sie z tym wygrac na tyle, ze powrocil ten zawsze usmiechniety i wesoly chlopak. Jeszcze bywalo roznie, czasem naprawde dobrze ze rzadko tym myslalem a czasem czesciej lecz jednak nie robilo to na mnie juz takiego wrazenia jak na poczatku. Ledwo co wygrałem z jednym i zaraz przyszla derealizacja heh ale najsmieszniejsze jest to, że gdy sie pojawila to znikly te mysli o zabiciu sie :D

Byłem serio na dnie ale przeszedlem ten ciezki okres z tymi myslami i było warto zostac przy zyciu bo spotkalo mnie jednak wiele fajnych momentów w tym roku, czasem sie lubie powkurzac na te natrety bo te wszystkie chwile bylby jeszcze piekniejsze ale i tak co przezylem to moje :) wtedy przetrwałem i derealizacja tez mnie nie rozwali...don't give up!


Generalnie pomocy potrzebuje jeszcze w nastepujacym schemacie myslenia, który pojawial sie podczas tych mysli i jest w sumie nawet przy DD.
Natrety bardzo odciagnely mnie od normalnego toku myslenia, od tego okresu kiedy moja glowa byla jeszcze spokojna i nie bylo takich jazd :P

Cóż tą sprawe już naprawde cięzko pisać ale spróbuje, bo mam jeszcze moim zdaniem takie jedno natręctwo przez ten rok, nie wiem co o tym myslec:

Mam takie czeste rozmyslanie jak mam dana sytuacje odebrac, jakie emocje i odczucia powinny sie pojawic, pytania jak ja to kiedys sie czulem i co bym w danej sytuacji zobaczyl/pomyslal. Chyba chodzi mi glownie o odczuwanie jakis fajnych emocji podczas trwania jakiegos zdazenia/sytuacji. Tak jakbym zapomnial jak to bylo przed natretami i probowal sobie na kazdym kroku przypomniec jak sie powinienem poczuc w danej chwili. Wiem, że głupie sa te pytania z mojej strony i w dodatku gdy sie pojawiaja to przychodzi takie uczucie zdziwienia jak i rowniez czuje, że musze myslec w ten sposob. Bo gdy staram sie to porzucic to czuje sie jakbym cos tracił, cos mnie omijało i mam wrazenie ze jestem wtedy jakis niekompletny bez tych mysli. Hmm wiec wychodzi na to ze to tylko natrety !?

Czasem miałem przeswity od tego i przyznam ze czulem sie tak jak zawsze, np. siedzialem na dzielnicy z kolegami w samochodzie i nie myslalem w ten sposob tylko skupiłem sie na tym co jest tu i teraz i zaczely wplywac te fajne uczucia i emocje. Ale nie trwalo to dlugo bo znow sie mysli pojawily :D

Wiec tak sobie mysle ze chyba tajemnica mojej calkowitej wolnosci tkwi w tym zeby te myslenie porzucic i bedzie po staremu, bo generalnie pytania te pojawiaja sie juz rok i odpowiedzi jak nie bylo tak nie ma :)

"jak rozwiazac cos co nie istnieje?"
Where is my mind?
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

23 listopada 2013, o 22:32

No więc skoro mowa o onanizmie to...

Znam to dobrze :D

A poważniej mówiąc naprawdę wiem o czym Avenger mówisz, od małego miałem rozkminy, wymieniac tego chyba nie ma po co ale pierwsze dotyczyły oczywiście rodziców, a potem im dalej tym więcej o smierci, życiu, wszechświecie, relacjach ludzkich, wszystkim na co odpowiedzi nie dostanie się.
W sumie nie wiem czy dałbym rade piszac całą noc wymienić moich rozkminek, tematy dotyczyły wszystkiego, czasem to ważne myśli były, takie jakby filozoficzne a czasem wkrętki dotyczyły dziwnych rzeczy i różnych, coś mi sie po prostu uwaliło w tej głowie i nie chciało puścić, tak jak tobie z tym samobójstwem.

I mnie pomogło własnie to samo, ja do dziś mam styl myslenia natrętny, sytuacje zyciowe, kazdy szczegół potrafie tak dokładnie zanalizować w sekundy, że mam chyba niezłego procka tam włożonego :)
Czesto nadal mam myśli o umieraniu, o emocjach, uczuciach, mnóstwo tego. Tyle, że wiem, ze na to odpowiedzi nie będzie i zdobyłem dostans na tyle, że te mysli nie zadręczają mnie, potraią przyjść ale ja już ich nie analizuję jak nie chcę i myślę swoje albo nie myślę wcale.
Z myślami można robić wiele rzeczy i praktykowanie tego pomaga.
Sam zresztą doszedłes do takich wniosków.

Co do ostatnich twoich natręctw, to tez uwazam ze to natrectwa, z tym odczuwaniem. I masz racje, podstawa to odpuscic, nauka odpuszczenia niby jest trudna ale w sumie to tak naprawde trzeba zaczac odpuszczac. I z czasem jest lepiej.
W kazdym razie rozumiem cie dobrze a nawet az za dobrze ;)
Taki juz dostalismy mankament, czasem mi szkoda ze cos wiele stracilem wstecz, bo stracilem, bo zylem tym, teraz wiem ze cycie tym jest po prostu niepotrzebne. I nie koniecznie tego sie trzymac trzeba.

Mysle ze to tez rozpracujesz tylko nie analizuj i tego rozpracowywania za bardzo :D
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
magda75
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 50
Rejestracja: 20 października 2013, o 17:10

24 listopada 2013, o 22:32

doskonale cię rozumiem. ztym zabiciem się to ja miałam dokadnie to samo. tylko u mnie raczej bałam się tego, że rzucę się pod pociąg.Doszło do tego, ze wolałam jechać autobusem 2 razy dłużej niz po prostu wsiąśc w pociąg a na sam dzwiek słowa pociąg dostawałam ataku paniki. Na samą mysl o podrózy pociagiem oblewały mnie poty i czułam się jakby ktos we mnei siedział i chciał mnie zabic. Horror jakiś. Wiem ,co przezywałeś. nie ma chyba słowa które opisałoby to straszne uczucie
,,Nigdy nie patrz na nikogo z góry, chyba, że pomagasz mu wstać"
Awatar użytkownika
Avenger
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 290
Rejestracja: 21 sierpnia 2013, o 16:07

27 listopada 2013, o 16:32

jest to okropne, caly czas towarzyszy Ci uczucie jakbys miala zaraz to zrobic ;/

Ja zawsze byłem rządny wiedzy i ciekawy zycia, swiata, zachowan ludzkich, wszystkiego. Marzyciel. Nigdy nie mialem wygórowanych potrzeb, jakis ogromnych pieniedzy itp. bo wiedziałem, ze najmniejsze rzeczy potrafia przyniesc ogromne i zajebiste emocje. Tak było jeszcze ten rok wstecz, głowa byla czysta, otwarta na wszelakie doznania a z przyjciem tych natretów cos sie zmienilo we mnie, powstala dziwna blokada. Pewnie sęk lezy własnie w tym, w myslach. Bo trzeba miec w sobie miejsce na pozytywne emocje a jak to zrobic majac tak destruktywne mysli, ktore niosą niemiłe uczucia. Moze po prostu mam zbyt hedonistyczne podejscie do zycia. Wierze, że to kwestia czasu, trzeba tylko poukładac ten bałagan w głowie i bedzie dobrze :)
Where is my mind?
ODPOWIEDZ