Wracam po przerwie

Wciaz jestem w trakcie odburzania. Wszystko krecilo sie wokol wlasnej sciezki i szukania wyjasnienia moich zaburzen nerwicowych. Czytalem, odsluchiwalem rozne materialy, jednak moj umysl nie mogl przyjac pewnych rad i wskazowek jako pewnik czy cos pomocnego. Chcialem sam zrozumiec mechanizm otaczajacej mnie rzeczywistosci. Trudno mi bylo przyznac, ze wszelkie zaburzenia nerwicowe i natrectwa na tle myslowym sa czyms zlym, jak juz przedstawialem moj zarys myslowy w pierwszym poscie tematu. Analizy moich mysli i zachowan prowadzily do tego, ze byc moze jest w nich chociaz czastka czegos dobrego, w zwiazku z czym nie musze nerwicy czuc tylko jako cos negatywnego. Jednak jak to bywa z nerwica, w koncu wszystko to sie spotegowalo i bardzo mnie to wszystko meczylo i chcialem z tym w koncu skonczyc. Tylko wlasnie problem mialem z pelna akceptacja nerwicy jako stuprocentowej nerwicy. No ale dobra, jak moja nerwica nasilila sie niecaly rok temu, to forum odkrylem jakos w listopadzie/grudniu. Poczatkowo swiat sie zmienil

Czytajac forum i sluchajac nagrania wszystko sie skladalo w miare do kupy, zaczynalem rozumiec rozne mechaniki lub wydawalo mi sie, ze je rozumiem. Wiele rzeczy sie zgadzalo, staralem sie wprowadzac rozne wskazowki w zycie, nawet cos tam pomagalo. Tylko wlasnie doszedl kolejny konik nerwicowy ze 3 miesiace temu, co ja wiem, co jest prawda, a co nie? Czy napewno warto wcielac te rady w zycie, moze wcale nie powinienem tego robic. Moze czuje sie teraz podle z ta nerwica, mecze sie, ale kiedys do niej sie przyzwyczaje, moze w przyszlosci przyniesie mi cos dobrego, faktyczne zrozumienie mnie samego. Moze taka moja natura. Nie ja sam na tym swiecie mam nerwice, jest wiele takich osob, ale tez duzo jej nie ma. Ale moze ci co jej nie maja, jednak maja troche z tej nerwicy, jednak im ona nie przeszkadza, przyzwyczaili sie, albo po prostu ja maja, ale jej nie odczuwaja. A ci co ja maja, jest im z nia zle, staraja sie jej pozbyc? Moze ludzie maja predyspozycje genetyczne do zachowan nerwicowych, tak jak kolor oczu. Moze mam ta newice, ale musze z nia zostac, bo tak musi byc? Predyspozycja nerwicowa, hmm, czyli cos takiego jak predyspozycje zwiazane z orientacja seksualna. Tez niby wg badan sa jakies geny, ktore kieruja nas w strone hetero lub homo itd. Czy wtedy czlowiek musi walczyc z tym, ze jak jest hetero, to moze jednak musi stac sie homo, i odwrotnie? No chyba nie, podobnie z nerwica? Takie mialem przykladowe analizy, ktore w glebi mocno mnie blokowaly przed rozpoczeciem odburzania. Jednak ze 3 tygodnie temu stal sie jakby przelom w moim rozumowaniu. Juz mna trzepalo od tych mysli egzystencjalnopodobnych i zaczalem wszystko z siebie wyrzucac na kartke (w notatniku

), co mi lezy na sercu, wszystkie moje mysli, poglady itd., jakies misz-masze wypisane od myslnikow, nieuporzadkowane, mysl po mysli. To mi baardzo pomoglo, stal sie jakby minicud, reszta dnia po napisaniu az polozylem sie i zasnalem to byl normalnie jakis raj i normalnie czulem, ze latam.
Tutaj chcialbym przejsc do sedna, co byc moze ktos chcialby z tego skorzystac i byc moze w jakims stopniu mu to pomoze. Chcialbym zaznaczyc, ze wszystko co tam sobie wypisywalem, po skonczeniu wszystko natychmiast skasowalem. Ponizej to takie uogolnienie, jak to u mnie wygladalo

Takze ten...Wypisuje, wypisuje i tak:
- no dobra, mam nerwice, ale czy to napewno nerwica?
- kurde, no bede caly zycie sie zastanawial i bedzie we mnie chec odnalezienia prawdy, czy to 100% nerwica, czy 100% cos normalnego? czy mam z nia walczyc, czy ja odkrywac, czy ja ignorowac?
- co to jest normalnosc? jest wiele rzeczy na tym swiecie, ze nie wiesz wszystkiego co jest na 100% pewnikiem, a co jeszcze nalezy dalej szukac, analizowac, odkrywac, a moze akurat juz znamy cala prawde, tylko jakkolwiek nie umiemy jej dostrzec, zrozumiec itp.,
- nawet nie wiem, czy cala ta rzeczywistosc co nas otacza, to jest cos prawdziwego? czy to co widze, slysze, mysle jest prawdziwe? czy mam wplyw na to, co mnie otacza? co jest dobrem, a co zlem?
- czy w ogole mam wlasna wole, czy jednak cos mna kieruje, moze zyje jak w truman show? a moze kosmici wszystkimi kieruja, jestesmy jakby ich symulacja? cos w stylu, jak teraz ludzie tworza wirtualna rzeczywistosc, tak my jestesmy wlasnie teraz wirtualni i nie mamy wlasnej woli?

- cholera, niby takie straszne wizje, ale one wcale mnie nie przerazaja, tylko ta nerwica... w dupie mam czy mam wlasna wole, czy nie, czy wszystko co mnie otacza i ja sam to prawda, znaczy jestem ciekawy i pewnie kazdy chcialby miec pewnosc jak i o co chodzi w tym swiecie, jednak moge sobie na spokojnie o tym pomyslec czasem w wolnej chwili i nagle zapomniec, nie wnikac w to, a w nerwicy wciaz trwam...
- no dobra, dochodze do wniosku, ze wiem, ze nic nie wiem.
Wtedy przyszla taka u mnie wizja. Noo... niby mam dwie drogi zyciowe z tego wychodzi

Jedna z nich: zyc tak jak teraz, z nerwica, z otaczajaca mna rzeczywistoscia, rzeczywistoscia pelna watpliwosci, niepewnosci, wiecznego szukania, hmm (prawdy)? Zycie z ludzkimi swiatopogladami, gospodarka, religia, problemami zycia. Istniejace emocje pozytywne, jak i negatywne. Druga z nich, ja to nazwalem obojetnoscia zyciowa. Obojetnosc zyciowa: nie wiem co to prawda, czy prawda istnieje, wlasna wola lub jej brak, ale to wszystko mnie nie interesuje., Nie przejmowanie sie zyciem, zycie tu i teraz, brak celow, robie to, co chce, tak jak uwazam. W tamtym dniu postanowilem, ze uznaje te druga droge.
Pierwsze dni po tym moim monologu byly w porzadku. Naprawde. Moze trudno to wyobrazic, ale dosc szybko przyjalem te ,,droge'' . Oczywiscie mysli nerwicowe wciaz mialem, ale staralem sie szybko je negowac. Czesto mi sie udawalo, chociaz oczywiscie tez zdarzalo sie, ze lapalem sie na czyms i znow mnie moja mysl denerwowala i wracalo ,,stare''. Jednak mysle, no to przeciez normalne, kilka lat czlowiek znerwicowany i od razu wszystko sie zmieni za jednym pstryknieciem palca? No watpie. Wlasnie ta ,,obojetnosc zyciowa'' w tamtych momentach napadu mysli nerwicowych dzialala, a co bedzie to bedzie. Teraz mam te mysli, ale nie przejmuje sie nimi, zyje dalej, co ja tam bede sie jakims gownem przejmowal. Tak mijaly dni stosujac te zasady tzw. obojetnosci zyciowej. Jednak po paru dniach zaczalem czuc, ze jest cos nie tak. Niby wszystko fajnie, wyciszam sie, mysli nerwicowe wystepuja w mniejszym stopniu. Zyje, tak jak aktualnie chce. Ale kurcze, no cos jest nie tak. Niby powinienem sie czuc juz w pelni zadowolony, to co mnie meczylo juz mija... Co sie wtedy dzialo myslicie. Otoz na serio ,,wylala sie na mnie'' obojetnosc emocjonalna. Bardzo mnie tu uderzylo, pomyslalem, nie chce tak zyc, chce wrocic do nerwicy

O co dokladnie chodzi? Podczas ,,zycia nerwicowego'' dajmy na to wstawalem rano, slonko swieci, ptaszki spiewaja, czulem naprawde radosc, chec zycia, ktora oczywiscie przeplataly mysli nerwicowe, kompulsywne sprawdzanie, czytanie itd. Czulem pozytywne emocje grajac na komputerze, spacerujac lasem, docenialem to co widze i cieszylem sie, byla to oczywiscie mieszanka emocji pozytywnych i negatywnych (mysli nerwicowe). Mialem marzenia, plany. Jednak te kilka dni stosujac nowe zasady obojetnosci, zaniklo to nagle wszystko. Nie czulem az takiej przyjemnosci z tych rzeczy, z ktorych wczesniej ja czerpalem. Chcac nie chcac, studzac i zobojetniajac odczucia negatywne, to samo dzialo sie z moimi pozytywnymi emocjami. Czulem, ze trace swoja prawdziwa nature, ktora byla przeplatana gorszymi momentami, ale akurat mi wtedy jej brakowalo. Byc moze wiem, skad to wszystko moglo wynikac. Mogl to byc szok z nagla zmiana myslowa, moze jakbym dluzej utrzymywal ten stan, to by to sie wszystko jakos unormowalo i bym zobojetnial negatywne emocje, a pozytywne by wrocily na swoj poziom ,, pozytywnosci''

Ale jak nerwica sie budowala latami, to moze ta stabilizacja emocji w zyciu tez tyle by trwalo? Nie wiem, ale nie moglem wytrzymac trwajac w tym nowym stanie. Stan ten trwal moze tydzien

Ze 3 dni byly naprawde fajne, jednak potem czulem taki jakby brak, pustke czegos. Z jednej strony moglem zaczekac dluzej i zobaczyc, co by sie dzialo, z drugiej strony obawialem sie, ze ten stan obojetnosci, ktory na siebie narzucilem jest wlasnie tym stanem i rozumowaniem rzeczywistosci i tak to juz powinno byc i tak juz zostanie. Uznalem, ze zycie z brakiem odczuwania emocji nie jest dla mnie (moze inaczej, to nie byl brak emocji, tylko ich tlumienie, tylko w moim wypadku tlumilo to takze te dobre odczucia). Tak wiec po mniej wiecej tygodniu wrocilem do stanu sprzed tego monologu

Jednak nie spowodowalo to jakiegos zalamania we mnie czy cos w stym stylu: no nie, znow z ta nerwica pieprzona bede sie uzerac. Ten monolog uznalem za dobra nauke, nie byl to zaden stracony czas. Zaczalem rozwazac o takiej sprawie. Zycie rzeczywistocia vs zycie obojetnoscia. Czy to sa tylko dwie drogi, ktore sobie wymyslilem, nie ma ich wiecej, moze cos pomiedzy? Hmm, moze jakos to polaczyc? Jeszcze taki wniosek. Nie mozna zyc calkowicie obojetnie, a w ogole co to jest obojetnosc? Obojetnosc emocjonalna, takie cos istnieje? No bede chcial, bo tak chce, stac na jednej nodze az mi noga zdretwieje i upadne i bede lezal i bede czekal co sie stanie? No nie, mysle przeciez, analizuje, nie ma tu zadnej obojetnosci. No juz sie boje, no bede lezal az umre z glodu. No pojde na ulice sie wyproznie na srodku drogi? No nie, czuje wstyd i zazenowanie, no nie moge obojetnie przejsc obok ludzkich norm spolecznych. Moze to jest wlasnie ta predyspozycja, o ktorej wspomnialem na poczatku. Moze znalezliby sie inni ludzie, ktorzy akurat by to zrobili

Wlasnie tu wysnulem kolejny wniosek, ze kazdy ma jakies swoje predyspozycje do roznych rzeczy. Jeden nie ma nerwicy, drugi ma i postanawia ja zlikwidowac, kolejny nie chce, bo zbytnio mu nie przeszkasza lub nawet tej nerwicy nie odczuwa tak wyraznie, inny przy sraczce wysra sie na srodku ulicy na przystanku przy ludziach, kolejny nie i zrobi to w majtki

Kazdy odczuwa te same sytuacje, ale mysli o tym inaczej, czuje to silniej lub slabiej. Moze ktos akurat umialby gdyby chcial wcielic w zycie te tzw. obojetne zycie, wszystko robi co sobie uwaza. Tylko uwaga, to moze rodzic pewne zagrozenia, jakies jednostki o psychopatycznych sklonnosciach nie powinny moim zdaniem takiego stylu zycia stosowac

, bo moze rodzic rozne patologiczne sytuacje. Troche przeksztalcilem moje poprzednie wywody i doszedlem do tego, ze nie ma tylko dwoch drog zycia, czyli zycie z emocjami i bez emocji. Znaczy sie te tygodniowe ,,nowe zycie'' z zobojetnianiem emocji bylo dla mnie tak na serio bez emocji, tak to odczuwalem. Ale, te emocje jednak nadal byly. Jest natomiast znacznie wiecej drog zycia. Jest zycie kazdego czlowieka. Podsumowanie moich mysli, pogladow itd. spowodowalo jakby swoiste oczyszczenie mojego umyslu, niczym reset, pozwolilo mi na chwile zatrzymac sie i spojrzec na rozne rzeczy z innej strony. Tak jak czesto w nagraniach i postach Hewada i Wiktora byla zwracana uwaga, by wszystkiego co oni mysla i mi przekazuja nie uznawac za pewnik, tylko starac sie to przekladac na swoje przekonania. Ale moge tez wszystko przyjac i stosowac tak jak oni mowia. Moj wybor. Tak jak nerwica. Wiem, ze nic wiem, ale ty mozesz sobie uznac, ze juz cos wiesz

Droga wolna. Tak jak sa ludzie, ktorzy sa niezmienni w swoich pogladach na rozne tematy, uznaja to za jedyna prawidlowosc. To takze nie jest nic zlego. Ktos moze w czyms trwac, ale nagle obrocic obrocic i zmienic swoje przekonania na dany temat o 180 stopni. Ja tak zrobilem. Uznalem, ze nic nie wiem, ale moze juz cos wiem. Mam nerwice i wedlug poprzedniego rozumowania uznalem to za pewnik, ale czym jest dla mnie pewnik? Teraz chce to zmienic, bo uznalem gleboko w sercu i glowie na podstawie wielu moich mysli, ze tak nie powinno byc. Zycie z zaburzeniem nie uznaje za czas stracony, tylko za ogromna nauke. Opisywane ,,zycie obojetnoscia'', ktore staralem sie wczesniej wyjasnic na czym polega wedlug mojego rozumowania, nie jest dla mnie. Moze tak zyc sie nie da, moze sie da. Ja tak nie umiem, moze ty bys umial. Ja uznalem, ze jakiekolwiek poglady, odczucia na rozne tematy kazdy moze miec inne, miec tak zwane inne predyspozycje. Uznalem, ze moge zmienic swoje rozumowanie swiata. Moge uznac, ze nerwica to splot roznych wydarzen z zycia, uwarunkowania genetyczne, predyspozycje, problem emocjonalny. Moge uznac, ze Bog istnieje. Moge uznac w sobie i zawierzyc wszystkiemu co sobie zapragne, mimo ze nie mam pewnosci co do czegos, ale zawsze moge kiedys dojsc do prawdy. Uznaje, ze mam wlasna wole. Ty mozesz zawierzac czemus innemu. Dobra, moje rozumowanie pozwolilo w jakis sposob zmienic czesc moich pogladow, widzenie na rozne rzeczy. Jednak daje sobie takze prawo do tego, ze zawsze bede mogl zmienic swoje poglady. Moze znow doswiadczenia zyciowe wyryja we mnie inne wybrazenia. Bede chcial znowu w przyszlosci zawierzyc nerwicy jak to mialo miejsce dawniej? Nie ma problemu. Bede chcial uznac, ze nie mam wlasnej woli, wszystko co widze to fikcja? Droga wolna

Jednak teraz chce zyc dokladnie tak jak teraz uwazam za sluszne. Wczesniej innym rzeczom nadawalem wartosc, teraz nadaje innym. Te slynne nadawanie wartosci
