Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Moje nerwice

Forum o nerwicy natręctw i jej objawach.
Omawiamy tutaj własne doświadczenia z życia z tym jakże natrętnym zaburzeniem.
Ale także w tym temacie można podzielić się typowymi natrętnymi lękowymi myślami, które pełnią rolę straszaków i eskalatorów lęku w zaburzeniu.
ODPOWIEDZ
pigmat
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: 3 marca 2020, o 17:09

9 marca 2020, o 23:32

Czolem. Jestem nowym uzytkownikiem forum i chcialbym przedstawic moja sytuacje. Zbieralem sie dosc dlugo do napisania tego, ale jak to bywa w tych nerwicach, czekalem na dogodna okazje, az moglbym jakos sensownie napisac to co chce, by mnie zrozumiano. Oczywiscie zero spontanicznosci, tylko analiza, po co dokladnie chce sie tu zarejestrowac i jak przedstawic sytuacje. Troche tego sie nazbieralo, ale nie chce opisywac szczegolowo wszystkiego. Ogolnie dotyka mnie problem fobii spolecznej, ale nie o tym przynajmniej dzis. Dlugo zmagam sie z roznymi nerwicami natrectw, jednak zbytnio nie przeszkadzaly mi one w funkcjonowaniu i ogolnie nie byly zbyt dokuczliwe. Jednak od kilku miesiecy nastapily jakby ich nasilenie i kumulacja (?). Nie chce mi sie rozpisywac, ale nie wiem, czy jakos moge to dobrze strescic. Otoz jak wspomnialem wczesniej, moje nerwice natrectw nie torpedowaly dotad mi zycia, bardziej fobia spoleczna. Teraz kazdy moj dzien to walka z myslami. Co jakis czas oczywiscie szukalem informacji w internecie o zaburzeniach itd., nie wiem jaki cudem, ale wasze nagrania na yt i w ogole to forum odkrylem jakos jesienia, a to chyba najwieksze takie forum :DD Posluchalem troche nagran, zaczalem wdrazac w swoje zycie rozne wskazowki dotyczace rozumowania, dzialania mysli. Jednak odsluchiwanie tych nagran bylo dla mnie meczarnia, ale o tym zaraz. Oczywiscie nie winie tutaj nagran ;stop

O co dokladnie chodzi? Nazywam to nerwica niepewnosci i utrwalanie/poszerzania wiedzy :D Wymienie moze na przykladach, zamiast opisac to i przy tym cos pogmatwac:
- czytanie/sluchanie czegos kilka razy, cofanie sie do tylu, przerywanie i zatrzymywanie sie przy jakims zdaniu i jego analiza- najczesciej, gdy cos slucham czytam i nagle cos niedoslyszalem, nawet cos malo waznego, co z kontekstu i tak wiem o co chodzi lub podczas czytania nie rozumiem danego fragmentu i rozpoczecie procesu analizy az zrozumiem co autor tekstu ma na mysli- podczas gdy nie moge zrozumiem o co chodzi, moj mozg/umysl zaczyna wariowac, zaczynam sie irytowac, ze chyba przecinek stoi nie w tym miejscu, co moze zmienia kontekst tresci, zaczynam czytac strony wczesniejsze, a moze cos zle zrozumialem czytajac wczesniej, az w najgorszym przypadku zaczynam liczyc ilosc liter w wyrazie itd.,
- robiac cos w internecie i natrafiajac sie na cos, czego nie wiem, np. nieznana definicja jakiegos slowa- musze to koniecznie sprawdzic, czytajac definicje, wynajduja sie kolejne jakies slowa, wydarzenia z przeszlosci i sprawdzam kolejne rzeczy, w ktorym roku cos sie wydarzylo, wymyslam, co jeszcze moge sprawdzic, czego nie wiem, zwiazane z dana sytuacja, czytam cos o czym wiem, ale musze sie upewnic, jesli sprawdzam cos co jestem niepewny i jednak jest inaczej niz myslalem, irytuje sie, w koncu mysle, dlaczego akurat 2+2 to jest 4, a nie 5.

Jest tego masa, chcialem tylko przedstawic zarys, co sie dzieje z moimi myslami w ciagu np. 30minut, gdy tylko chcialem sprawdzic o ktorej odjezdza autobus, a nastepnie analiza, czemu ten numer ma zajezdnie akurat na tej ulicy, jak jeszcze kilka miesiecy temu bylo to na innej ulicy i zaczynam sprawdzac jakies dokumenty, gdzie byloby opisane, czemu taka zmiana nastapila, kiedy itd.

Chyba to sa tzw. ruminacje, czyli rozmyslanie w moim przypadku o wielu, nieistotnych rzeczy. Jednak nie moge z tym skonczyc. Mysle o czyms, cos czytam, cos sprawdzam i nagle nadchodza mysli, ze musze cos jeszcze przeczytac, sprawdzic, upewnic sie w jakims moim przekonaniu. Idziemy dalej- wskazowki, rozne porady co robic ze swoimi myslami, zrozumiec mechanizmy nerwicy natrectw/myslowych, porady psychologow, ich wiedza, ksiazki na ten temat. Ja to sobie wszystko analizuje, skad mam wiedziec, ze to cos ma mi w czyms pomoc, cala ta nauka, odkrycia, wiedza? Tutaj jest jakby moje motto, ktore utrudnia wyzbycie sie z mojej nerwicy i innych zaburzen myslowych. Moze czlowiek to wlasnie jest taka istota, ktora musi tak robic podobnie jak ja, zdobywac wieksza wiedze, pakowac w mozg coraz wiecej informacji, byc pewnym czegos by dazyc do doskonalosci/perfekcji. Ja, jako osoba z zaburzeniami mysli, moze nie mam zadnych zaburzen. Moze to jest cos calkowicie normalnego, kolejny etap ewolucji czlowieka, ktory rozwija swoj mozg karmiac sie wiedza, informacjami o wszystkim i niczym, zwiekszajac pojemnosc swego umyslu/mozgu, az za jakis czas wszyscy ludzie beda tacy sami pod kazdym wzgledem, idealni czy cos w tym stylu. Wtedy przychodzi inna refleksja, co będzie wtedy, jak już wszyscy będą idealni, tacy sami? Przeciez to chyba jednak niemozliwe, bo jakby to wszystko wygladalo, jakby wszyscy ludzie wiedzieli wszystko to samo, co kiedys sie wydarzylo, w ktorym roku, kto strzelil bramke w meczu Polski z Francja w 1978, ludzie mieliby zdolnosci do przewidywania przyszlosci czy cos w tym stylu poprzez zakonczona ewolucje? :roll: Wtedy troche przychodzi czas odetchnienia, ze to jakie przyjalem zalozenie, ze te moje natrectwa i innych ludzi to cos normalnego jednak normalne nie jest, bo taka ludzkosc wszechwiedzaca nie ma racji bytu, bo wtedy ludzie nie mieliby po co zyc, jesli wiedza po co zyja, co ich czeka itd. Po chwili ulgi, ze jednak doszedlem do wniosku, ze moje zaburzenia, to sa prawdziwe zaburzenia i jestem zadowolony, ze jednak wiem, ze musze z tym walczyc ( :haha: ) nastepuje kontra, ze nie chodzi o to, ze wszyscy ludzie beda kiedys idealni i wszechwiedzacy, jednak ewolucja, ktora nastepuja poprzez natrectwa dotyczace wiedzy, sprawdzania itd. następuje do jakiegos konkretnego momentu, gdzie sie ewolucja wtedy konczy i ludzkosc jest na jakims swoim etapie doskonalosci, ktory jednak bedzie pozwalal na zycie ludzi z przekonaniem o sensie swojego zycia czy cos w tym stylu.

Tyle. Udalo sie cos napisac :)
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

10 marca 2020, o 00:05

Hey, natręctwa dążeniem do doskonałości? ;p Już to słyszałem i ciekawe kiedy ostatnim razem dążenie do upewniania się i ten pęd do uzyskiwania pewności przyniósł Ci coś naprawdę pożytecznego? ;p
Nie marnujesz czasu na to, który mógłbyś poświęcić na coś innego? Oczywiście, że tak. ;p
Natrętne myśli mają określoną specyfikę, służą jedynie temu aby paradoksalnie odwracać nas od sprawi, życia, przyjemności i pochłaniać w analizach, które nie mają sensu bo nie są źródłem żadnej pożytecznej wiedzy. Twoje sprawdzanie np. tekstu po kilka razy nie daje Ci żadnej większej wiedzy, poza zmarnowanym czasem i zmęczeniem, które umniejsza Ci życie w pełni, nie dostajesz nic tak naprawdę w zamian.

To co powyżej to pewna racjonalizacja wobec obawy, którą masz. Ogólnie przed Tobą trochę pracy i nauki przeczekiwania niepewności i napięcia, w sytuacjach kiedy odmówisz sprawdzania.
Współczuję odsłuchiwania nagrań, aż bym Ci polecił swoją historię gdyby nie fakt, że została mocno poprawiona jeśli chodzi o błędy. xd Więc i tak polecam ale niestety bez satysfakcji, że spędzisz nad nią sporo czasu :DD

Najważniejsze abyś dostrzegał schemat działania zaburzenia u siebie, widzisz go?
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
witorrr98
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1543
Rejestracja: 17 października 2017, o 23:08

10 marca 2020, o 14:21

Ja tylko dodam od siebie, pomijając to, że to nerwica, że wykonywanie przymusowych czynności w głowie lub na zewnątrz siebie, wbrew sobie zresztą, przypomina mi bardziej "cofanie się w ewolucji" poprzez brnięcie w strefę cierpienia, która nic poza za tym nie przynosi :)
pigmat
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: 3 marca 2020, o 17:09

11 marca 2020, o 14:12

Niby cofanie sie w ewolucji, ale niektore ptaki poprzez mnogosc pokarmu latwo dostepnego na ladzie zatracily zdolnosc latania, mogly wtedy te ptaki pomyslec, sa ptakami, wiec latac musza, jednak stalo sie inaczej. Podobnie w tym wypadku, aktualnie widzimy w zaburzeniach cos zlego, ale poprzez mnogosc informacji czlowiek z nerwica udrecza sie nimi, jednak z biegiem czasu ludzkosc bedzie musiala sie do wszechwiedzy i nowych technologii przyzwyczaic. Choc z drugiej strony jak wspomnieliscie wczesniej, jest to robione wbrew sobie, a te ptaki z zatracona zdolnoscia latania z przyjemnoscia dziubaly sobie na ziemi, czerpaly z tego przyjemnosc. Takie rozwazania haha.
pigmat
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: 3 marca 2020, o 17:09

18 maja 2020, o 14:53

Wracam po przerwie :D Wciaz jestem w trakcie odburzania. Wszystko krecilo sie wokol wlasnej sciezki i szukania wyjasnienia moich zaburzen nerwicowych. Czytalem, odsluchiwalem rozne materialy, jednak moj umysl nie mogl przyjac pewnych rad i wskazowek jako pewnik czy cos pomocnego. Chcialem sam zrozumiec mechanizm otaczajacej mnie rzeczywistosci. Trudno mi bylo przyznac, ze wszelkie zaburzenia nerwicowe i natrectwa na tle myslowym sa czyms zlym, jak juz przedstawialem moj zarys myslowy w pierwszym poscie tematu. Analizy moich mysli i zachowan prowadzily do tego, ze byc moze jest w nich chociaz czastka czegos dobrego, w zwiazku z czym nie musze nerwicy czuc tylko jako cos negatywnego. Jednak jak to bywa z nerwica, w koncu wszystko to sie spotegowalo i bardzo mnie to wszystko meczylo i chcialem z tym w koncu skonczyc. Tylko wlasnie problem mialem z pelna akceptacja nerwicy jako stuprocentowej nerwicy. No ale dobra, jak moja nerwica nasilila sie niecaly rok temu, to forum odkrylem jakos w listopadzie/grudniu. Poczatkowo swiat sie zmienil :D Czytajac forum i sluchajac nagrania wszystko sie skladalo w miare do kupy, zaczynalem rozumiec rozne mechaniki lub wydawalo mi sie, ze je rozumiem. Wiele rzeczy sie zgadzalo, staralem sie wprowadzac rozne wskazowki w zycie, nawet cos tam pomagalo. Tylko wlasnie doszedl kolejny konik nerwicowy ze 3 miesiace temu, co ja wiem, co jest prawda, a co nie? Czy napewno warto wcielac te rady w zycie, moze wcale nie powinienem tego robic. Moze czuje sie teraz podle z ta nerwica, mecze sie, ale kiedys do niej sie przyzwyczaje, moze w przyszlosci przyniesie mi cos dobrego, faktyczne zrozumienie mnie samego. Moze taka moja natura. Nie ja sam na tym swiecie mam nerwice, jest wiele takich osob, ale tez duzo jej nie ma. Ale moze ci co jej nie maja, jednak maja troche z tej nerwicy, jednak im ona nie przeszkadza, przyzwyczaili sie, albo po prostu ja maja, ale jej nie odczuwaja. A ci co ja maja, jest im z nia zle, staraja sie jej pozbyc? Moze ludzie maja predyspozycje genetyczne do zachowan nerwicowych, tak jak kolor oczu. Moze mam ta newice, ale musze z nia zostac, bo tak musi byc? Predyspozycja nerwicowa, hmm, czyli cos takiego jak predyspozycje zwiazane z orientacja seksualna. Tez niby wg badan sa jakies geny, ktore kieruja nas w strone hetero lub homo itd. Czy wtedy czlowiek musi walczyc z tym, ze jak jest hetero, to moze jednak musi stac sie homo, i odwrotnie? No chyba nie, podobnie z nerwica? Takie mialem przykladowe analizy, ktore w glebi mocno mnie blokowaly przed rozpoczeciem odburzania. Jednak ze 3 tygodnie temu stal sie jakby przelom w moim rozumowaniu. Juz mna trzepalo od tych mysli egzystencjalnopodobnych i zaczalem wszystko z siebie wyrzucac na kartke (w notatniku :D ), co mi lezy na sercu, wszystkie moje mysli, poglady itd., jakies misz-masze wypisane od myslnikow, nieuporzadkowane, mysl po mysli. To mi baardzo pomoglo, stal sie jakby minicud, reszta dnia po napisaniu az polozylem sie i zasnalem to byl normalnie jakis raj i normalnie czulem, ze latam.
Tutaj chcialbym przejsc do sedna, co byc moze ktos chcialby z tego skorzystac i byc moze w jakims stopniu mu to pomoze. Chcialbym zaznaczyc, ze wszystko co tam sobie wypisywalem, po skonczeniu wszystko natychmiast skasowalem. Ponizej to takie uogolnienie, jak to u mnie wygladalo :) Takze ten...Wypisuje, wypisuje i tak:
- no dobra, mam nerwice, ale czy to napewno nerwica?
- kurde, no bede caly zycie sie zastanawial i bedzie we mnie chec odnalezienia prawdy, czy to 100% nerwica, czy 100% cos normalnego? czy mam z nia walczyc, czy ja odkrywac, czy ja ignorowac?
- co to jest normalnosc? jest wiele rzeczy na tym swiecie, ze nie wiesz wszystkiego co jest na 100% pewnikiem, a co jeszcze nalezy dalej szukac, analizowac, odkrywac, a moze akurat juz znamy cala prawde, tylko jakkolwiek nie umiemy jej dostrzec, zrozumiec itp.,
- nawet nie wiem, czy cala ta rzeczywistosc co nas otacza, to jest cos prawdziwego? czy to co widze, slysze, mysle jest prawdziwe? czy mam wplyw na to, co mnie otacza? co jest dobrem, a co zlem?
- czy w ogole mam wlasna wole, czy jednak cos mna kieruje, moze zyje jak w truman show? a moze kosmici wszystkimi kieruja, jestesmy jakby ich symulacja? cos w stylu, jak teraz ludzie tworza wirtualna rzeczywistosc, tak my jestesmy wlasnie teraz wirtualni i nie mamy wlasnej woli? :D
- cholera, niby takie straszne wizje, ale one wcale mnie nie przerazaja, tylko ta nerwica... w dupie mam czy mam wlasna wole, czy nie, czy wszystko co mnie otacza i ja sam to prawda, znaczy jestem ciekawy i pewnie kazdy chcialby miec pewnosc jak i o co chodzi w tym swiecie, jednak moge sobie na spokojnie o tym pomyslec czasem w wolnej chwili i nagle zapomniec, nie wnikac w to, a w nerwicy wciaz trwam...
- no dobra, dochodze do wniosku, ze wiem, ze nic nie wiem.
Wtedy przyszla taka u mnie wizja. Noo... niby mam dwie drogi zyciowe z tego wychodzi :D Jedna z nich: zyc tak jak teraz, z nerwica, z otaczajaca mna rzeczywistoscia, rzeczywistoscia pelna watpliwosci, niepewnosci, wiecznego szukania, hmm (prawdy)? Zycie z ludzkimi swiatopogladami, gospodarka, religia, problemami zycia. Istniejace emocje pozytywne, jak i negatywne. Druga z nich, ja to nazwalem obojetnoscia zyciowa. Obojetnosc zyciowa: nie wiem co to prawda, czy prawda istnieje, wlasna wola lub jej brak, ale to wszystko mnie nie interesuje., Nie przejmowanie sie zyciem, zycie tu i teraz, brak celow, robie to, co chce, tak jak uwazam. W tamtym dniu postanowilem, ze uznaje te druga droge.
Pierwsze dni po tym moim monologu byly w porzadku. Naprawde. Moze trudno to wyobrazic, ale dosc szybko przyjalem te ,,droge'' . Oczywiscie mysli nerwicowe wciaz mialem, ale staralem sie szybko je negowac. Czesto mi sie udawalo, chociaz oczywiscie tez zdarzalo sie, ze lapalem sie na czyms i znow mnie moja mysl denerwowala i wracalo ,,stare''. Jednak mysle, no to przeciez normalne, kilka lat czlowiek znerwicowany i od razu wszystko sie zmieni za jednym pstryknieciem palca? No watpie. Wlasnie ta ,,obojetnosc zyciowa'' w tamtych momentach napadu mysli nerwicowych dzialala, a co bedzie to bedzie. Teraz mam te mysli, ale nie przejmuje sie nimi, zyje dalej, co ja tam bede sie jakims gownem przejmowal. Tak mijaly dni stosujac te zasady tzw. obojetnosci zyciowej. Jednak po paru dniach zaczalem czuc, ze jest cos nie tak. Niby wszystko fajnie, wyciszam sie, mysli nerwicowe wystepuja w mniejszym stopniu. Zyje, tak jak aktualnie chce. Ale kurcze, no cos jest nie tak. Niby powinienem sie czuc juz w pelni zadowolony, to co mnie meczylo juz mija... Co sie wtedy dzialo myslicie. Otoz na serio ,,wylala sie na mnie'' obojetnosc emocjonalna. Bardzo mnie tu uderzylo, pomyslalem, nie chce tak zyc, chce wrocic do nerwicy :) O co dokladnie chodzi? Podczas ,,zycia nerwicowego'' dajmy na to wstawalem rano, slonko swieci, ptaszki spiewaja, czulem naprawde radosc, chec zycia, ktora oczywiscie przeplataly mysli nerwicowe, kompulsywne sprawdzanie, czytanie itd. Czulem pozytywne emocje grajac na komputerze, spacerujac lasem, docenialem to co widze i cieszylem sie, byla to oczywiscie mieszanka emocji pozytywnych i negatywnych (mysli nerwicowe). Mialem marzenia, plany. Jednak te kilka dni stosujac nowe zasady obojetnosci, zaniklo to nagle wszystko. Nie czulem az takiej przyjemnosci z tych rzeczy, z ktorych wczesniej ja czerpalem. Chcac nie chcac, studzac i zobojetniajac odczucia negatywne, to samo dzialo sie z moimi pozytywnymi emocjami. Czulem, ze trace swoja prawdziwa nature, ktora byla przeplatana gorszymi momentami, ale akurat mi wtedy jej brakowalo. Byc moze wiem, skad to wszystko moglo wynikac. Mogl to byc szok z nagla zmiana myslowa, moze jakbym dluzej utrzymywal ten stan, to by to sie wszystko jakos unormowalo i bym zobojetnial negatywne emocje, a pozytywne by wrocily na swoj poziom ,, pozytywnosci'' :D Ale jak nerwica sie budowala latami, to moze ta stabilizacja emocji w zyciu tez tyle by trwalo? Nie wiem, ale nie moglem wytrzymac trwajac w tym nowym stanie. Stan ten trwal moze tydzien :) Ze 3 dni byly naprawde fajne, jednak potem czulem taki jakby brak, pustke czegos. Z jednej strony moglem zaczekac dluzej i zobaczyc, co by sie dzialo, z drugiej strony obawialem sie, ze ten stan obojetnosci, ktory na siebie narzucilem jest wlasnie tym stanem i rozumowaniem rzeczywistosci i tak to juz powinno byc i tak juz zostanie. Uznalem, ze zycie z brakiem odczuwania emocji nie jest dla mnie (moze inaczej, to nie byl brak emocji, tylko ich tlumienie, tylko w moim wypadku tlumilo to takze te dobre odczucia). Tak wiec po mniej wiecej tygodniu wrocilem do stanu sprzed tego monologu :D Jednak nie spowodowalo to jakiegos zalamania we mnie czy cos w stym stylu: no nie, znow z ta nerwica pieprzona bede sie uzerac. Ten monolog uznalem za dobra nauke, nie byl to zaden stracony czas. Zaczalem rozwazac o takiej sprawie. Zycie rzeczywistocia vs zycie obojetnoscia. Czy to sa tylko dwie drogi, ktore sobie wymyslilem, nie ma ich wiecej, moze cos pomiedzy? Hmm, moze jakos to polaczyc? Jeszcze taki wniosek. Nie mozna zyc calkowicie obojetnie, a w ogole co to jest obojetnosc? Obojetnosc emocjonalna, takie cos istnieje? No bede chcial, bo tak chce, stac na jednej nodze az mi noga zdretwieje i upadne i bede lezal i bede czekal co sie stanie? No nie, mysle przeciez, analizuje, nie ma tu zadnej obojetnosci. No juz sie boje, no bede lezal az umre z glodu. No pojde na ulice sie wyproznie na srodku drogi? No nie, czuje wstyd i zazenowanie, no nie moge obojetnie przejsc obok ludzkich norm spolecznych. Moze to jest wlasnie ta predyspozycja, o ktorej wspomnialem na poczatku. Moze znalezliby sie inni ludzie, ktorzy akurat by to zrobili :D Wlasnie tu wysnulem kolejny wniosek, ze kazdy ma jakies swoje predyspozycje do roznych rzeczy. Jeden nie ma nerwicy, drugi ma i postanawia ja zlikwidowac, kolejny nie chce, bo zbytnio mu nie przeszkasza lub nawet tej nerwicy nie odczuwa tak wyraznie, inny przy sraczce wysra sie na srodku ulicy na przystanku przy ludziach, kolejny nie i zrobi to w majtki :D Kazdy odczuwa te same sytuacje, ale mysli o tym inaczej, czuje to silniej lub slabiej. Moze ktos akurat umialby gdyby chcial wcielic w zycie te tzw. obojetne zycie, wszystko robi co sobie uwaza. Tylko uwaga, to moze rodzic pewne zagrozenia, jakies jednostki o psychopatycznych sklonnosciach nie powinny moim zdaniem takiego stylu zycia stosowac :D, bo moze rodzic rozne patologiczne sytuacje. Troche przeksztalcilem moje poprzednie wywody i doszedlem do tego, ze nie ma tylko dwoch drog zycia, czyli zycie z emocjami i bez emocji. Znaczy sie te tygodniowe ,,nowe zycie'' z zobojetnianiem emocji bylo dla mnie tak na serio bez emocji, tak to odczuwalem. Ale, te emocje jednak nadal byly. Jest natomiast znacznie wiecej drog zycia. Jest zycie kazdego czlowieka. Podsumowanie moich mysli, pogladow itd. spowodowalo jakby swoiste oczyszczenie mojego umyslu, niczym reset, pozwolilo mi na chwile zatrzymac sie i spojrzec na rozne rzeczy z innej strony. Tak jak czesto w nagraniach i postach Hewada i Wiktora byla zwracana uwaga, by wszystkiego co oni mysla i mi przekazuja nie uznawac za pewnik, tylko starac sie to przekladac na swoje przekonania. Ale moge tez wszystko przyjac i stosowac tak jak oni mowia. Moj wybor. Tak jak nerwica. Wiem, ze nic wiem, ale ty mozesz sobie uznac, ze juz cos wiesz :D Droga wolna. Tak jak sa ludzie, ktorzy sa niezmienni w swoich pogladach na rozne tematy, uznaja to za jedyna prawidlowosc. To takze nie jest nic zlego. Ktos moze w czyms trwac, ale nagle obrocic obrocic i zmienic swoje przekonania na dany temat o 180 stopni. Ja tak zrobilem. Uznalem, ze nic nie wiem, ale moze juz cos wiem. Mam nerwice i wedlug poprzedniego rozumowania uznalem to za pewnik, ale czym jest dla mnie pewnik? Teraz chce to zmienic, bo uznalem gleboko w sercu i glowie na podstawie wielu moich mysli, ze tak nie powinno byc. Zycie z zaburzeniem nie uznaje za czas stracony, tylko za ogromna nauke. Opisywane ,,zycie obojetnoscia'', ktore staralem sie wczesniej wyjasnic na czym polega wedlug mojego rozumowania, nie jest dla mnie. Moze tak zyc sie nie da, moze sie da. Ja tak nie umiem, moze ty bys umial. Ja uznalem, ze jakiekolwiek poglady, odczucia na rozne tematy kazdy moze miec inne, miec tak zwane inne predyspozycje. Uznalem, ze moge zmienic swoje rozumowanie swiata. Moge uznac, ze nerwica to splot roznych wydarzen z zycia, uwarunkowania genetyczne, predyspozycje, problem emocjonalny. Moge uznac, ze Bog istnieje. Moge uznac w sobie i zawierzyc wszystkiemu co sobie zapragne, mimo ze nie mam pewnosci co do czegos, ale zawsze moge kiedys dojsc do prawdy. Uznaje, ze mam wlasna wole. Ty mozesz zawierzac czemus innemu. Dobra, moje rozumowanie pozwolilo w jakis sposob zmienic czesc moich pogladow, widzenie na rozne rzeczy. Jednak daje sobie takze prawo do tego, ze zawsze bede mogl zmienic swoje poglady. Moze znow doswiadczenia zyciowe wyryja we mnie inne wybrazenia. Bede chcial znowu w przyszlosci zawierzyc nerwicy jak to mialo miejsce dawniej? Nie ma problemu. Bede chcial uznac, ze nie mam wlasnej woli, wszystko co widze to fikcja? Droga wolna :) Jednak teraz chce zyc dokladnie tak jak teraz uwazam za sluszne. Wczesniej innym rzeczom nadawalem wartosc, teraz nadaje innym. Te slynne nadawanie wartosci :D
ODPOWIEDZ