Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Moja historia
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 9
- Rejestracja: 13 sierpnia 2015, o 13:32
Cześć
Jestem nowa na forum. Proszę mi wybaczyć jeśli źle umiejscowiłam swój wpis
Mam okropny problem. Panicznie boję się, że mam raka. Przerabiałam już raki jajnika, piersi, trzustki, obecnie jelita. Każdy mój dzień wygląda tak samo. Wstaję i zastanawiam się, czy jeszcze żyję czy to już "tamten świat". Kiedy już dojdę do siebie i wykonam jakieś podstawowe poranne czynności zaczyna się... Średnio trzy godziny dziennie poświęcam na sprawdzanie, czy gdzieś przypadkiem nie mam guza. Kolejne dwie spędzam na stronach internetowych poświęconych różnym objawom raka . Porównuję przypadki innych osób ze swoją sytuacją i zauważam, że czytając te opowieści zauważam pewne różnice pomiędzy swoim własnym rakiem a rakiem innych. Kiedy widzę różnicę przemawiającą "na moją korzyść" czuję jakieś dziwne rozczarowanie, co w przebłyskach trzeźwego myślenia wydaje mi się nienormalne. Analizuję wszystko. Proszę wybaczyć za szczerość, ale liczę ile razy w ciągu dnia byłam w toalecie, szczegółowo "skanuję" efekty pobytu w WC, zwracam uwagę na każde odgłosy trawienia i zastanawiam się czy ich częstotliwość i poziom głośności przypadkiem nie oznaczają czegoś złego. Nie mogę spać. Budzę się w środku nocy i mam wrażenie, że znajduję się w innej rzeczywistości. Zdarza się , że gdy już ułożę się w wygodnej pozycji do snu i wystarczy, że jakiś fałd skóry ułoży się nieco inaczej niż zwykle to po szczegółowym namacaniu ogarnia mnie przerażenie, oblewa zimny pot, zaczyna boleć brzuch.. i po spaniu. Prowadzę zdrowy tryb życia, jednak z powodu miesięcznego pobytu za granicą nie mam możliwości pójść do lekarza. Moja dieta uległa zmianom i faktycznie to może stanowić przyczynę moich problemów gastrycznych, ale ten rak... Boję się, że zachoruję i umrę. Mam 22 lata. Nikt w mojej rodzinie nie chorował na żaden nowotwór, a wiele osób dożyło setki. Moja rodzina nie może już ze mną wytrzymać. Nie ma dnia, żebym nie dzwoniła do kogoś i nie żaliła się na jakiś nowy objaw. Szukanie sobie zajęć pomagało ale jak już wkręcałam się w coś pożytecznego myśli wracały i przybierały taki schemat:" Czytam książkę/oglądam film/cokolwiek.. a rak zżera mnie od środka. Jak ja mogę tak zajmować się czymkolwiek jak umieram. Powinnam cierpieć i umartwiać się.. ". I tak bez końca. Kilka razy dziennie mam silne ataki lęku trwające po kilkanaście minut. Przychodzą w najmniej odpowiednich momentach. Najpierw zalewa mnie zimny pot, później zaczyna mi się kręcić w głowie, robi mi się niedobrze, drżą mi ręce. I tak kilka razy dziennie..
Od dziecka jestem nerwową osobą. W wieku 7 lat zażywałam hydroxyzinum. Wtedy moje lęki nie dotyczyły raka. Bałam się śmierci. Miałam sny, że budzę się w trumnie, że chodzę po cmentarzu. Moja babcia chorowała na nerwicę, moja mama ma nerwicę natręctw. Po powrocie do Polski chciałabym skorzystać z pomocy psychiatry, ale moja rodzina kategorycznie mi zabroniła. Wydaje się, że mając 22 lata nie muszę przejmować się zakazami, ale mieszkamy pod jednym dachem więc nieustannie doświadczałabym tak zwanych fochów i innych przejawów nietolerancji, ponieważ zdaniem mamy i babci w dupie mi się poprzewracało, a 40 lat temu na takie głupoty lekiem była robota, a ja jestem leniem śmierdzącym, który nie wie na czym mu dupa jeździ.
Spróbuję opowiedzieć o sobie coś więcej. Studiuję. Od zawsze uważałam się za lepszą od innych. Teraz myślę, że traktowałam to jako takie lekarstwo na moje lęki. Uczyłam się najlepiej z całej klasy na wszystkich etapach edukacji. Wciąż świetnie się uczę . Wiele osób uważa mnie za wzór, bo ona się dobrze uczy, jest mądra. Zakodowałam to sobie tak mocno, że nie chcąc z tego rezygnować stawiam poprzeczkę coraz wyżej i wyżej. Kiedy zbliża się sesja uczę się po 8 godzin dziennie, nie jem, nie wychodzę. Mam wtedy silne ataki agresji. Mówię rzeczy, których tak naprawdę nie myślę i ranię tym swoich bliskich. Kilka razy groziłam matce nożem, a przed siostrą roztaczałam wizję oblania jej we śnie czymś żrącym. Ze szczegółami zaplanowałam zabójstwo własnej babci, bo mama powiedziała, że nie lubi swojej teściowej i nie rozumiałam dlaczego była w ciężkim szoku gdy przedstawiłam jej ten plan. Próbowałam też udusić swojego chłopaka. Kiedy szał mija wszystko jest w porządku. Miałam też kilka razy myśli samobójcze. Pierwszy raz w wieku 6 lat próbowałam odciąć sobie palce, potem podkradałam babci różne tabletki i po zebraniu sporej kolekcji zamierzałam je połknąć.
Wracając do sytuacji obecnej. Lęk przed rakiem i śmiercią sprawia, że nie mam na nic ochoty. Leżę w łóżku i czuję, że koniec jest już blisko. Nie ma sensu wstawać, ubierać się, bo rak i tak mnie zabije więc nie będę robić sobie nadziei na wyzdrowienie wstając, czy wychodząc na zewnątrz. Kiedy już wyjdę czy to z przyjaciółmi czy z narzeczonym wszystko jest w porządku. Jestem wtedy zdrowa i towarzyska. Chcę spróbować zmienić swoje myślenie, bo z jednej strony wiem, że to ciągnie mnie w dół, ale z drugiej nie potrafię się przełamać i uwierzyć, że to wszystko jest w mojej głowie.
Proszę wybaczyć jeśli całość jest nazbyt chaotyczna, ale piszę to pod wpływem emocji i lęku, który właśnie mnie obudził
Jestem nowa na forum. Proszę mi wybaczyć jeśli źle umiejscowiłam swój wpis
Mam okropny problem. Panicznie boję się, że mam raka. Przerabiałam już raki jajnika, piersi, trzustki, obecnie jelita. Każdy mój dzień wygląda tak samo. Wstaję i zastanawiam się, czy jeszcze żyję czy to już "tamten świat". Kiedy już dojdę do siebie i wykonam jakieś podstawowe poranne czynności zaczyna się... Średnio trzy godziny dziennie poświęcam na sprawdzanie, czy gdzieś przypadkiem nie mam guza. Kolejne dwie spędzam na stronach internetowych poświęconych różnym objawom raka . Porównuję przypadki innych osób ze swoją sytuacją i zauważam, że czytając te opowieści zauważam pewne różnice pomiędzy swoim własnym rakiem a rakiem innych. Kiedy widzę różnicę przemawiającą "na moją korzyść" czuję jakieś dziwne rozczarowanie, co w przebłyskach trzeźwego myślenia wydaje mi się nienormalne. Analizuję wszystko. Proszę wybaczyć za szczerość, ale liczę ile razy w ciągu dnia byłam w toalecie, szczegółowo "skanuję" efekty pobytu w WC, zwracam uwagę na każde odgłosy trawienia i zastanawiam się czy ich częstotliwość i poziom głośności przypadkiem nie oznaczają czegoś złego. Nie mogę spać. Budzę się w środku nocy i mam wrażenie, że znajduję się w innej rzeczywistości. Zdarza się , że gdy już ułożę się w wygodnej pozycji do snu i wystarczy, że jakiś fałd skóry ułoży się nieco inaczej niż zwykle to po szczegółowym namacaniu ogarnia mnie przerażenie, oblewa zimny pot, zaczyna boleć brzuch.. i po spaniu. Prowadzę zdrowy tryb życia, jednak z powodu miesięcznego pobytu za granicą nie mam możliwości pójść do lekarza. Moja dieta uległa zmianom i faktycznie to może stanowić przyczynę moich problemów gastrycznych, ale ten rak... Boję się, że zachoruję i umrę. Mam 22 lata. Nikt w mojej rodzinie nie chorował na żaden nowotwór, a wiele osób dożyło setki. Moja rodzina nie może już ze mną wytrzymać. Nie ma dnia, żebym nie dzwoniła do kogoś i nie żaliła się na jakiś nowy objaw. Szukanie sobie zajęć pomagało ale jak już wkręcałam się w coś pożytecznego myśli wracały i przybierały taki schemat:" Czytam książkę/oglądam film/cokolwiek.. a rak zżera mnie od środka. Jak ja mogę tak zajmować się czymkolwiek jak umieram. Powinnam cierpieć i umartwiać się.. ". I tak bez końca. Kilka razy dziennie mam silne ataki lęku trwające po kilkanaście minut. Przychodzą w najmniej odpowiednich momentach. Najpierw zalewa mnie zimny pot, później zaczyna mi się kręcić w głowie, robi mi się niedobrze, drżą mi ręce. I tak kilka razy dziennie..
Od dziecka jestem nerwową osobą. W wieku 7 lat zażywałam hydroxyzinum. Wtedy moje lęki nie dotyczyły raka. Bałam się śmierci. Miałam sny, że budzę się w trumnie, że chodzę po cmentarzu. Moja babcia chorowała na nerwicę, moja mama ma nerwicę natręctw. Po powrocie do Polski chciałabym skorzystać z pomocy psychiatry, ale moja rodzina kategorycznie mi zabroniła. Wydaje się, że mając 22 lata nie muszę przejmować się zakazami, ale mieszkamy pod jednym dachem więc nieustannie doświadczałabym tak zwanych fochów i innych przejawów nietolerancji, ponieważ zdaniem mamy i babci w dupie mi się poprzewracało, a 40 lat temu na takie głupoty lekiem była robota, a ja jestem leniem śmierdzącym, który nie wie na czym mu dupa jeździ.
Spróbuję opowiedzieć o sobie coś więcej. Studiuję. Od zawsze uważałam się za lepszą od innych. Teraz myślę, że traktowałam to jako takie lekarstwo na moje lęki. Uczyłam się najlepiej z całej klasy na wszystkich etapach edukacji. Wciąż świetnie się uczę . Wiele osób uważa mnie za wzór, bo ona się dobrze uczy, jest mądra. Zakodowałam to sobie tak mocno, że nie chcąc z tego rezygnować stawiam poprzeczkę coraz wyżej i wyżej. Kiedy zbliża się sesja uczę się po 8 godzin dziennie, nie jem, nie wychodzę. Mam wtedy silne ataki agresji. Mówię rzeczy, których tak naprawdę nie myślę i ranię tym swoich bliskich. Kilka razy groziłam matce nożem, a przed siostrą roztaczałam wizję oblania jej we śnie czymś żrącym. Ze szczegółami zaplanowałam zabójstwo własnej babci, bo mama powiedziała, że nie lubi swojej teściowej i nie rozumiałam dlaczego była w ciężkim szoku gdy przedstawiłam jej ten plan. Próbowałam też udusić swojego chłopaka. Kiedy szał mija wszystko jest w porządku. Miałam też kilka razy myśli samobójcze. Pierwszy raz w wieku 6 lat próbowałam odciąć sobie palce, potem podkradałam babci różne tabletki i po zebraniu sporej kolekcji zamierzałam je połknąć.
Wracając do sytuacji obecnej. Lęk przed rakiem i śmiercią sprawia, że nie mam na nic ochoty. Leżę w łóżku i czuję, że koniec jest już blisko. Nie ma sensu wstawać, ubierać się, bo rak i tak mnie zabije więc nie będę robić sobie nadziei na wyzdrowienie wstając, czy wychodząc na zewnątrz. Kiedy już wyjdę czy to z przyjaciółmi czy z narzeczonym wszystko jest w porządku. Jestem wtedy zdrowa i towarzyska. Chcę spróbować zmienić swoje myślenie, bo z jednej strony wiem, że to ciągnie mnie w dół, ale z drugiej nie potrafię się przełamać i uwierzyć, że to wszystko jest w mojej głowie.
Proszę wybaczyć jeśli całość jest nazbyt chaotyczna, ale piszę to pod wpływem emocji i lęku, który właśnie mnie obudził
- Estera
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 230
- Rejestracja: 21 grudnia 2013, o 07:27
skoro różnego rodzaju odjazdy miałaś już w tak młodym wieku, to myślę, że powinnaś być pod stałą opieką psychologa i psychiatry;
masz kontakt z jakimś lekarzem?
jak dla mnie wszystkie te objawy nerwicowe to jest ucieczka przed prawdziwymi problemami, strach, niechęć przed przyznaniem się przed sobą samym co jest nie tak w moim życiu, ze mną; chociaż w twoim wypadku może to być dziedziczne lub wyuczone, bo mama i babcia też miały nerwicę
masz kontakt z jakimś lekarzem?
jak dla mnie wszystkie te objawy nerwicowe to jest ucieczka przed prawdziwymi problemami, strach, niechęć przed przyznaniem się przed sobą samym co jest nie tak w moim życiu, ze mną; chociaż w twoim wypadku może to być dziedziczne lub wyuczone, bo mama i babcia też miały nerwicę
...
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 9
- Rejestracja: 13 sierpnia 2015, o 13:32
Tylko nie potrafię zlokalizować tej właściwej konkretnej pierwotnej przyczyny. Bo ten rak zaczął się tak w sumie " znikąd". Nie było jakiegoś przełomowego momentu w którym mój umysł stwierdził " od teraz będziesz bać się raka".
Nie byłam nigdy u psychiatry. Moja rodzina nigdy nie zaakceptowałaby tego. Planuję zrobić to potajemnie, ale nie wiem z jakim skutkiem. Sądziłam, że jestem w stanie sama poukładać sobie wszystko w głowie, ale nie bardzo wychodzi. Gdy byłam mała mama zabrała mnie do psychologa, który stwierdził tylko tyle, że mam ponadprzeciętną inteligencję, ale emocjonalnie jestem troszkę w tyle.
Nie byłam nigdy u psychiatry. Moja rodzina nigdy nie zaakceptowałaby tego. Planuję zrobić to potajemnie, ale nie wiem z jakim skutkiem. Sądziłam, że jestem w stanie sama poukładać sobie wszystko w głowie, ale nie bardzo wychodzi. Gdy byłam mała mama zabrała mnie do psychologa, który stwierdził tylko tyle, że mam ponadprzeciętną inteligencję, ale emocjonalnie jestem troszkę w tyle.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 9
- Rejestracja: 13 sierpnia 2015, o 13:32
Ceną za byciem "naj", od zawsze był brak przyjaciół i odrzucenie. Może i było tak, że nikt mnie nie lubił więc postanowiłam być "naj" w ramach zazdrości. Z zazdrością też mam problem. Zazdroszczę wszystkim wszystkiego. Nigdy mi niczego nie brakowało i nie brakuje. Mam tak, że zazdroszczę koleżankom nowych butów, ubrań choć sama mam więcej i mogę sobie na takie rzeczy pozwalać częściej. Brzmi bez sensu ale tak jest.
- Estera
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 230
- Rejestracja: 21 grudnia 2013, o 07:27
ubrania czy buty to nic nie jest, rzecz nabyta, w ogóle rzeczy materialne, czego jeszcze zazdrościsz innym? bo takie wszystkim wszystkiego to raczej niemożliwe jest (pewnie inteligencji innym nie zazdrościsz, bo ją sama posiadasz);
ale pisałaś o tym, że masz jakichś przyjaciół, że jest narzeczony, czyli nie jest aż tak źle...
ale pisałaś o tym, że masz jakichś przyjaciół, że jest narzeczony, czyli nie jest aż tak źle...
...
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 9
- Rejestracja: 13 sierpnia 2015, o 13:32
To była trochę przenośnia bo fakt faktem są rzeczy, których nie zazdroszczę, a na przykładzie butów najłatwiej wytłumaczyć. Obecnie jeśli chodzi o przyjaciół to sytuacja się poprawiła. Jest mała grupka osób, na których mi zależy i gdy z nimi jestem moje problemy tracą na sile. Narzeczony też jest ale widzę jak mu ciężko ze mną wytrzymać, bo jesteśmy razem od 8 lat. Widział przez co przechodzę i w pewnym sensie sam w tym uczestniczy. Nauczył się ignorować moje ataki paniki i agresji ale wiem, że on też chciałby żeby było inaczej. Chciałby żebyśmy mieli spokojne życie i nie musieć się martwić o to czy danego dnia jest nastój na zabijanie czy na miły wieczór.
- Joannaw27
- Odburzony i pomocny użytkownik
- Posty: 926
- Rejestracja: 20 czerwca 2015, o 00:12
Poczytaj sobie o mechanizmie nerwicy jest tutaj tego dużo i odluchaj nagrań divovica , polecam.
-- 16 sierpnia 2015, o 00:30 --
Jeśli ma się nerwicę to wkreca sue różne choroby,ty teraz jesteś na etapie raka a za tydzień możesz mieć zupełnie coś innego tak czy siak powinnaś udać się do psychiatry a po tem psychoterapia.
-- 16 sierpnia 2015, o 00:30 --
Jeśli ma się nerwicę to wkreca sue różne choroby,ty teraz jesteś na etapie raka a za tydzień możesz mieć zupełnie coś innego tak czy siak powinnaś udać się do psychiatry a po tem psychoterapia.
COCO JUMBO I DO PRZODU
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 9
- Rejestracja: 13 sierpnia 2015, o 13:32
Dzisiaj był jeden z moich gorszych dni. Od rana nie potrafiłam się na niczym skupić. Wieczorem postanowiłam się przejść i przy okazji skorzystać z bankomatu. Gdy czekałam w kolejce do niego zaczęłam się dusić. Poczułam kujący ból w dole brzucha, podwyższone tętno, oblał mnie zimny pot. Zamknęłam oczy i próbowałam w myślach liczyć żeby się uspokoić. Przeszło po kilkunastu sekundach, ale przez całą drogę do domu myślałam o tym i analizowałam czemu tak, dlaczego ja ... Boję się zasypiać
-
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 379
- Rejestracja: 23 maja 2015, o 20:05
Część, chcę ci powiedzieć że nerwica nie jest dziedziczną poprostu wychowują się w atmosferze lęku weszła w te schematy.Wydaje mi się że twoja rodzina lubi zamiarach problemy pod dywan.A tak się nie da,sami są zalęknieni,cierpią ,a tobie nie pozwalają szukać pomocy to smutne,ale i jesteś dorosłą i Masz prawo decydować o sobie a nie ich zadawolac dobrymi ocenami,dobrym zdrowiem i nie sprawowaniem kłopotów.przerwie to lękowe koło.Poznaj nerwicę i zacznie pracować ,jeśli trzeba to idź do psychologa.Musisz sobie pomóc sama bo ,twoi bliscy jak widać tego nie zrobią. 

-
- Gość
Hey
słuchaj ja tak sobie myślę że Ty masz po prostu natrectwa myślowe .Pewnie dużą wartością jest dla Ciebie życie i zdrowie i dlatego tak się przejmujesz bo Ci na tych wartościach zależy . Chcesz normalnie szczęśliwie żyć a tu nagle doczytujesz się jakiś informacji o raku i wówczas świat Ci się burzy bo identyfikujeszz się z objawami raka. Rak od myśli się nie zaczyna .Ja jeszcze niedawno czytałam dużo o osobach cierpiących chorych na raka , wchodzilam na fora o takiej tematyce i Tez się trochę bałam i nie chciałam umierać i cierpieć bo u mnie dodatkowo występują predyspozycje genetyczne do nowotworu.3lata temu miałam praktyki w szpitalu onkologicznym i widziałam jak tacy ludzie cierpią nawet małe dzieci ...to u mnie nie powodowało lęku na takim normalnym tle miałam taki trochę strach ale gdy przyszła do mnie nerwica natrwtnych myśli to już o tym nie myślę (ja mam inne natrety nie na temat zdrowia ) .Wydaje mi się ze to nie jest nic zepchnietego do podświadomości tylko natrectwa myślowe bo natrety uderzają w to co jest dla nas ważne w Twoim przypadku zdrowie i życie bez chorób . Nic Ci nie jest to tylko wytwór wystraszonego mózgu .Ty sama siebie wkrecasz i zrób sobie zakaz czytania o raku i wyszukiwania objawów bo będziesz się w tym kole nerwicowym kręcić a szkoda na to czasu i życia .Życzę Ci powodzenia .Nie wiem czy zgadzasz się z moim postem ale przemysl sobie to .Z całego serca życzę Ci powodzenia i pamiętaj ze w nerwicy nawet zwykłe burczenie w brzuchu wyolbrzymiamy bardzo mocno .Trzeba to olać. Słuchaj divovica na yt to dużo pomaga.
-- 17 sierpnia 2015, o 10:08 --
I juz sama sobie odpowiedziałaś na pytanie na początku postu ze Ty się panicznie tego boisz wiec jasne jest ze nie chorujesz tylko się boisz .Tak jak Ty przerabialas różne raki tak ja przerabialam ze nie jestem pedofilka i nie mam pociągów seksualnych do rodziny jeszcze czasami mnie to łapie ale nie wchodzę w to bo wiem ze daje pozywke nerwicy a ja chcę żeby ona w końcu zdechla.
-- 17 sierpnia 2015, o 10:09 --
No i śmierci tez się bałam .Często wyobrażałam sobie swój pogrzeb i jak to będzie na 2 świecie i ze ja się tego boje ale teraz mi to nie zaprzata głowy bo mam nerwicę w innym temacie . Ale wiem co czujesz.

-- 17 sierpnia 2015, o 10:08 --
I juz sama sobie odpowiedziałaś na pytanie na początku postu ze Ty się panicznie tego boisz wiec jasne jest ze nie chorujesz tylko się boisz .Tak jak Ty przerabialas różne raki tak ja przerabialam ze nie jestem pedofilka i nie mam pociągów seksualnych do rodziny jeszcze czasami mnie to łapie ale nie wchodzę w to bo wiem ze daje pozywke nerwicy a ja chcę żeby ona w końcu zdechla.
-- 17 sierpnia 2015, o 10:09 --
No i śmierci tez się bałam .Często wyobrażałam sobie swój pogrzeb i jak to będzie na 2 świecie i ze ja się tego boje ale teraz mi to nie zaprzata głowy bo mam nerwicę w innym temacie . Ale wiem co czujesz.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 9
- Rejestracja: 13 sierpnia 2015, o 13:32
Na początku bardziej od własnego zdrowia martwiło mnie zdrowie innych. Mieliśmy prababcię, która swoją drogą żyła ponad 100 lat. Spałam z nią w jednym pokoju przez 10 lat. Każdy jej kaszel, czy jakieś zawodzenie przez sen powodowało we mnie myśli, że babcia umiera. Stawiałam cały dom na nogi z tego powodu, a przeważnie nic się nie działo. Później byłam przy jej śmierci, a pogrzeb strasznie przeżyłam mimo że miałam 12 lat. Teraz mieszkam w jednym domu z babcią ( córką prababci), która jest po 80tce. Dzwonię do niej po kilka razy dziennie czy wszystko w porządku ( gdy nie wraca długo z zakupów, albo gdy mnie długo nie ma w domu żeby się upewnić- babcia ma komórkę). Zawdzięczam jej prawie wszystko, bo nauczyła mnie wszystkiego i mam z nią najlepszy kontakt. Pamiętam kilka sytuacji z dzieciństwa
- Miałam 15 lat. Babcia miała jakieś problemy ciśnieniowe i trochę gorzej się czuła. Okropnie się bałam, że umrze. W środku nocy wyszłam ze swojego pokoju i położyłam się na podłodze obok łóżka babci żeby być w pogotowiu ( niby nie mogłabym zrobić nic wielkiego ale tak okropnie się bałam, ze nie było innego wyjścia)
- W tym roku babcia złapała wirus ( jakieś biegunki, lekka gorączka). Nie wychodziłam z domu przez cały czas choroby ( jakieś 4 dni). Co 20 minut mierzyłam babci gorączkę i wyliczałam średnią arytmetyczną na każdą godzinę, później dzienną. Nie mogłam nic jeść ze strachu, że babcia umrze
- Ile razy usłyszałam karetkę ( nawet gdy widziałam, że nie zmierza w stronę mojej ulicy lub nawet gdy byłam akurat w innym mieście) profilaktycznie dzwoniłam do babci.
- Mój pokój jest za ścianą, a ja mam bardzo płytki sen. Każdy kaszel babci, czy jakieś jęknięcie przez sen powoduje, że ściska mnie w żołądku i muszę pędzić i sprawdzać czy wszystko w porządku
Babcia nie jest słabego zdrowia. Wiadomo- wiek robi swoje, ale babcia w wieku 79 lat zrzuciła ze mną tonę węgla do piwnicy (uparła sie). Mimo wszystko od zawsze miałam paniczne lęki o nią. Teraz to nieco ewoluowało- boję się o siebie. Obecnie przebywam za granicą. Mam bardzo dużo czasu na nicnierobienie. Wręcz mogę sobie pozwolić na spędzanie 10 godzin dziennie przed komputerem. Tylko ja, moje myśli i internet. To zabójcze połączenie i doskonale o tym wiem. Czas umilam sobie zadaniami matematycznymi, grami logicznymi i rozwiązywaniem sudoku . Są jednak chwile, że myślę o raku. Jak się rozwija, co niszczy. Resztki racjonalizmu mówią mi, że ja przecież nie mam raka ale mój mózg się z tego śmieje i robi swoje...
- Miałam 15 lat. Babcia miała jakieś problemy ciśnieniowe i trochę gorzej się czuła. Okropnie się bałam, że umrze. W środku nocy wyszłam ze swojego pokoju i położyłam się na podłodze obok łóżka babci żeby być w pogotowiu ( niby nie mogłabym zrobić nic wielkiego ale tak okropnie się bałam, ze nie było innego wyjścia)
- W tym roku babcia złapała wirus ( jakieś biegunki, lekka gorączka). Nie wychodziłam z domu przez cały czas choroby ( jakieś 4 dni). Co 20 minut mierzyłam babci gorączkę i wyliczałam średnią arytmetyczną na każdą godzinę, później dzienną. Nie mogłam nic jeść ze strachu, że babcia umrze
- Ile razy usłyszałam karetkę ( nawet gdy widziałam, że nie zmierza w stronę mojej ulicy lub nawet gdy byłam akurat w innym mieście) profilaktycznie dzwoniłam do babci.
- Mój pokój jest za ścianą, a ja mam bardzo płytki sen. Każdy kaszel babci, czy jakieś jęknięcie przez sen powoduje, że ściska mnie w żołądku i muszę pędzić i sprawdzać czy wszystko w porządku
Babcia nie jest słabego zdrowia. Wiadomo- wiek robi swoje, ale babcia w wieku 79 lat zrzuciła ze mną tonę węgla do piwnicy (uparła sie). Mimo wszystko od zawsze miałam paniczne lęki o nią. Teraz to nieco ewoluowało- boję się o siebie. Obecnie przebywam za granicą. Mam bardzo dużo czasu na nicnierobienie. Wręcz mogę sobie pozwolić na spędzanie 10 godzin dziennie przed komputerem. Tylko ja, moje myśli i internet. To zabójcze połączenie i doskonale o tym wiem. Czas umilam sobie zadaniami matematycznymi, grami logicznymi i rozwiązywaniem sudoku . Są jednak chwile, że myślę o raku. Jak się rozwija, co niszczy. Resztki racjonalizmu mówią mi, że ja przecież nie mam raka ale mój mózg się z tego śmieje i robi swoje...
-
- Gość
Tak bardzo kochasz swoich bliskich ze boisz się ich stracić tylko u Ciebie to powoduje lęki .Ja tez tak miałam ze jak mój dziadek nie odbierał albo moja prababcia to tez myslalam ze coś się stało albo że leżyvb już martwa w łóżku albo że ktoś ją zabił ale nie wpadalam w lęki. To norma ze boimy się o kogoś kogo kochamy tylko tez nie może to być przesadne żeby nie biszczylo życia. Co do raka to jak chcesz idź zrób sobie markery do szpitala albo na pobranie krwi żeby przekonać się ze jesteś zdrowa jak kon i żadnego raka nie masz może to Cię uspokoi jak będziesz miała papierek przed sobą . Chociaż nerwicowiec będzie się zaraz innych rzeczy doszukiwal bo tak jest w świecie zaburzonych.Spojrz na siebie okiem osoby odburzonej i przypatrz się co sobie wmawiasz .