Witam postaram się napisać coś więcej o sobie mam nadzieję w jak najmniej chaotyczny sposób miły do czytania

A więc tak, nie wiem od czego i jak zacząć :F Ale nie przedłużając. Mam na imię Adrian, w marcu 20 lat, aktualnie nie uczeszczam do szkoły powiniewaz miałem ciężkie objawy z którymi sobie nie radzilem/radze. Była to szkoła branżowa został mi ostatni rok dlatego jest to największa głupota jaką w życiu zrobiłem. Może teraz troszkę o tym jak doszło i mnie do zaburzenia... ok. Rok temu pojechałem na Kursy odnośnie zawodu do którego się przyuczalem, pojechałem tam oczywiście z chłopakami z mojej klasy, nie byłem przez nich lubiany, ale że nie chciałem chodzić sam to się do nich ,,przykleilem" ( właściwie mało kto mnie darzyy sympatią, nie to co mojego brata 3 lata starszego) byliśmy w internacie oddalony i 170km od domu i miejscowości w której była szkoła. Gdy już miałem dość chłopców którzy mnie wysmiewali i ponizali różnego rodzaju sposobami, oddalilem się od nich i zacząłem chodzić swoimi ścieżkami, już wtedy miałem przeczucie że coś jest ze mną nie tak, że do nich nie pasuje. Pamiętam że zacząłem wtedy czytać i jeden artykuł który mi zapadl w pamiec może się wydawać dziecinny i niedojrzaly mianowicie ,, co zrobić żeby ludzie mnie lubili" i się zaczęło natrafiłem na różne poradniki natrafiłem też na artykuł i kundalini którym się zacząłem jarac i czytać różne fora i tym. Chodząc sam po mieście po szkole, poczułem lęk że ludzie się na mnie dziwnie patrzą (mało się ruszyłem z domu dlatego mogłem być wyploszony zostając samemu w obcym mieście ) No tak po pewnym momencie ten lęk jakby zniknął. Potem pojawiła się derealizacja, a ze byłem oczytany w kundalini, uznałem ze to pewien etap w procesie wznoszenia śiadomosci i wcale się tego nie przestraszylem. Derealizacja/depersonalizacja była i zniknęła, po tym poczułem się jak młody Bóg jakbym wszystko mógł zrobić i takie uczucie szczęścia mnie ogarnęła, czułem że moja osoba promienuje nigdy mi nie znanym słodkim uczuciem, które jak mi się wydawało przechodzi na chłopaków którzy mnie ,,gnebili" widziałem zmianę ich w stosunku do mnie. DD występowało u mnie jeszcze parę razy ale nie zwracałem na to uwagi po prostu z tyłu głowy miałem to ze tak ma być. No i tak Kursy się skończyły, wróciłem do domu i szkoły, moje dopre samopoczucie trwało jeszcze jakis czas i zniknęło... Zacząłem medytować, ale ze mam małe mieszkanie siostra i mama mi przeszkadzały, pierwsze co robiłem po szkole to medytowalem, troszkę przerwy i tak w kółko, robiłem to na siłę, później poczytałem troszkę i natknąłem się na materiał który mówił ze jest taka firma medytacji aby stawać przed lustrem i patrząc sobie w oczy, co też zacząłem robić rano przed szkołą, a zdazalo się nawet ze w szkole w łazience. Nic się dla mnie nie liczyło tylko to żeby się dobrze poczuć. Pamiętam ze to był prawie okrągły rok temu bo 14 lutego. Medytowalem pijąc przy tym co chwila kawy, hektolitry kawy do tego. No i przyszły Walentynki, miałem dziewczynę więc wypadałoby w ten dzień spotkać że swoją wybraną

poszedłem na stopa, nie miałem wtedy jak się do niej dostać, no i dojechałem 20 km do miasta

Idąc w kierunku internatu w którym przebywała, poczułem się dziwnie, wszystko zrobiło się 2 wymiarowi, ludzie jak manekiny, a ja jakbym występował w jakimś teatrzyku w Halloween. Spotkałem się w końcu z nią i powiedziałem że dzieje się ze mną coś dziwnego i wytlumaczylem jej co się ze mną dzieje, ona mnie przytulila w geście zrozumienia. Minął ten okres dd się trochę unormowalo, ale chyba wtedy nabawilem się tego że zacząłem się bać i kierować uwagę na siebie. Zacząłem znów czytać, znalazłem na yt kanał o rozwoju ,,projekt find your self"(prowadzi to chłopak, którego pozdrawiam. Jak wspominał w nagraniach też pomagał tutaj na forum różnym ludziom) no i tak mijały dni, niemal ciągle czułem lekkie i bardziej wyraźne DD. Chodziłem do szkoły chociaż było mi ciężko izolowane się od ludzi. Przyszedł maj, zacząłem rozmawiać z rodzicami ze coś się ze mną źle dzieję, zapisali mnie do Psychiatry który przepisał mi jakieś tam tabletki citabax, już wtedy czułem się nieźle zdefragmentowany umysłowo ze zdenerwowalem się na lekarza ze przecież ja jestem taki zniszczony tym a on przepisał mi jakieś tableteczki za 13 zl. Minął tydzień, po tabletkach objawy się nasilily nawet nie wiem jak je opisać... narzekalem rodzicom ze mój stan się pogarsza i że nie wytrzymam. Nadeszła niedziela pojechałem do szpitala psychiatrcznego dł którego mnie przyjęli bez skierowania, pobylem tam z miesiąc do czerwca gdyż miałem tachykardie serca i wypisali mnie do następnego szpitala normalnego. Wypis z rozpoznaniem -ostra relacja na stres -zaburzenia osobowości zalezno unikajacej- depresja. Wyszedłem z tego szpitala ale dalej czułem objawy, no to znów się zgłosiłem do tego szpitala zostałem przyjęty, po 3 dniach wypisalem się na własne rzadanie gdyż brat przyleciał z Anglii i mnie namówił żebym się wziął za siebie. Tak zrobiłem, wróciłem do domu i zacząłem ćwiczyć ostro bieganie i ćwiczenia wysiłkowe. Brat wyjechał do Anglii a ja znów poczułem się źle i znów zgłosiłem się do szpitala po raz 3. Tym razem spędziłem tam 3 miesiące miałem próbę samobójcza przez kolejny objaw, a mianowicie czułem taką pustkę i jakby rzeczywistość we mnie spadała, tego było już zbyt wiele będąc w szpitalu wziąłem zyletke i poszedłem do łazienki dokonałem tam ostrego cięcia wzdłuż lewego przedramienia, otworzenia rana do ścięgien. Przywieźli mnie do szppitala i zszyli ranę. Po tym wszystkim zaplakana zadzwoniła do mnie dziewczyną jak już się dowiedziała i zaczęła mówić ze nie wie jak do mnie przemówić Tak samo jak rodzice. Przyszedł wrzesień i trzeba by było iść do szkoły, wyszedłem ze szpitala w październiku szkoła o wszystkim się dowiedziała i miałem jeszcze miesiąc aby zdrowiec. Ale jak już wiecie nie wróciłem do szkoły bo nie byłem w stanie. W między czasie miałem opiekę psychologa i psychiatrę które polubilem i dużo mi pomogło. Będąc jeszcze w tym szpitalu miałem epizod z marihuaną, czytając różne fora że może pomóc, więc załatwiłem i w tym szpitalu zapalilem z kolegą poznanym w szpitalu, pielegniarki się o tym dowiedziały i zrobiły mam badania moczu który wyszedł pozytywnie, mojego kolegę wyrzucili ze szpitala a mnie ze względu na stan zdrowia i epizod z zyletke zostawili. Obecnie jestem w domu nie wychodzę do ludzi unikam ich, chodzę tylko do sklepu 200m oddalonego od mojego domu. No i skrocilem już od połowy tą moją historię ;p. Chodzę do psychiatry w marcu mam pierwszą wizytę z Panią psycholog. A no i jeszcze w między czasie zacząłem czuć ze mam jakąś schizofrenie, że ludzie nie mają tego tak silnego jak ja, wczoraj słuchałem divina i Wiktora którzy bardzo trafnie opisują wszystko co się ze mną dzieje i działo. No i obecnie stanąłem na komisję do zusu i przyznali mi rentę z tytułu niezdolności do pracy. Przepraszam za chaotyczny sposób pisania, tak to jest piszesz tu się coś przypomni itd ;d co i tej zwariowane histori sądzicie, wyjdę z tego??