Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Moja historia...moja nerwica.

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
madzia222
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 10 sierpnia 2013, o 08:25

10 sierpnia 2013, o 08:48

Witam Was wszystkich bardzo ciepło :)

Nazywam się Madzia mam 32 lata i cierpię na nerwicę lękową, natręctw, depresyjną i hipochondrie.

Moja przygoda z nerwicą zaczeła się półtora roku temu, pierwszy atak odbył się podczas ataku astmy którą posiadam od urodzenia. Oczywiście w danej chwili myślałam, ze umrę. Trójka dzieci a ja zachowuje się nieracjonalnie. Przez 2 tygodnie codzienne ataki do popołudnia wykończyły mnie okrutnie. Kilkakrotnie wizyta u internisty kończyła się zastrzykiem z Hydroxiziny. tylko hydro trochę mi pomagała przetrwać ten okrutny czas. W końcu wybrałam się do psychiatry, opowiedziałam Mu co i jak, padło nerwica lękowa, depresja , natręctwa myślowe. Przepisał Setaloft ale po wizycie jak ręką odjął objawy zmalały więc stwierdziłam, ze dam radę bez leku i nie wziełam go wcale. 10 miesięcy spokoju...:) W grudniu zeszłego roku dowiedziałam się, że moja Mamcia ma raka płuc w zaawansowanym stadium :( W dniu kiedy dowiedziałam się nadszedł natychmiast atak, wezwałam karetkę nie miałam siły nawet się poruszyć. Nałożyło się to z grypą także 2 tygodnie leżałam w łóżku. Grype złapałam u Mamci w szpitalu także oddział miał kwarantanne, a ja mogłam *spokojnie* leżeć oczywiście cały czas hudroxizinum brałam ale przynosiła ulgę na chwile. Kiedy zebrałam się na tyle aby wstać z łóżka, zmotywował mnie głos Mamci, ze mogę już się z Nią zobaczyć postanowiłam iść znów do psychiatry. On stwierdził silną depresje, nerwice lękową, natręctwa i doszła hipochondria masakra. Przepisał znów Setaloft i dodatkowo Cloranxen. Postanowiłam wrócić do pracy i się leczyć ale...po przeczytaniu ulotek nie wziełam ani jednej tabletki. Skutki uboczne przeraziły mnie okropnie. Powoli na Hydroxizinie zaczełam dochodzić do normalności. Praca, walka z rakiem Mamci, dzieci i mąż nie miałam czasu na chorobę, schudłam 13 kg w 3 miesiące. W nocy płakałam...

Generalnie moje życie od początku nie było fajne hmmm Tato bijący alkoholik, mój ex 3 lata anioł kolejne 3 lata kat i wiele, wiele innych sytuacji których nie chcę w sumie pisać. Generalnie mogłabym dobry thriller napisać. No ale każdy z nas ma jakiś bagaż dla jednych jest lżejszy, a nie którzy nie umieją go dźwignąć. Ja zawsze (kiedyś) byłam duszą towarzystwa, otwarta, uśmiechnięta heh zamaskowana. Optymistka, tryskająca i zarażająca wszystkich uśmiechem i co ?? Bach prawie 2 lata temu pierwszy atak i tak przez 2 tygodnie codziennie między 9 rano a 15-stanie byłam w stanie funkcjonować. Leżałam bo nie dało rady wstać objawy somatyczne chyba wszystkie jakie mogą być. Po 15-stej jak ręką odjął. Organizm wycieńczony, odwodniony...itp. Uspokoiło się na jakiś czas i znów przylazło ni stąd ni zowąd. Kolejny jakiś czas wycięty z życiorysu... No i w zeszłym roku w grudniu gdy moja Mamusia zadzwoniła do mnie ze szpitala dzień przed moimi urodzinami(była kwarantanna, a przyszły wyniki histo) i powiedziała mi dosłownie *Madziu ja umieram* to padłam, świat mi się skończył. Atak był tak silny, ze nie odpuszczał przez dwa tygodnie nawet na chwilkę, wieczory tylko jakby był lżejszy. 4 dni pod rząd lądowałam karetką w szpitalu i dzieci się na to patrzyły. Masakra...było źle a walczyłam na samej Hydroxizinie. Jakoś wyszłam z tego ale ataki przychodziły i odchodziły, sama dużo sobie tłumaczyłam. Po długich przemyśleniach doszłam do wniosku, że chyba jednak powinnam to leczyć hmmm spróbować, a nóż się uda. Jeżeli nawet nie to przez czas leczenia dam swojemu organizmowi się zregenerować, bo odporność mam minimalną.

Teraz jestem po zabiegu LEEP i w zeszłym tygodniu wynik histopatologiczny - nowotwór przedinwazyjny na szczęście wycięty w całości. Moja Mamusia czuje się lepiej, rak Jej płuca jest w remisji. We wtorek poszłyśmy obie do przychodni na badania i obie zdecydowałyśmy, ze pójdziemy na górę do psychiatry. Ku naszemu zdziwieniu mało osób i nasi (różni) lekarze nas przyjęli. Mama dostała Seronil raz dziennie. Ja przyznałam się lekarzowi, ze nie posłuchałam Jego i nie wzięłam leków wcale bo się bałam. Lekarz się uśmiechnął i wytłumaczył mi na spokojnie jakie są skutki uboczne i dlaczego przepisuje 2 leki na raz. Kazał brać tak jak wcześniej Setaloft 1/2 tabletki przez 4 dni potem całą i dla uspokojenia skutków ubocznych Cloranxen 1/2 tabletki na wieczór przez 2 dni potem po całej. Do tego skierowanie na psychoterapię ale nie grupową, bo mam z tym problem, od razu się zapisałam i zaczynam od września.

Dziś będzie 4 dzień na połówce Setaloftu, czuje się dziwnie. Do moich skutków ubocznych można zaliczyć, nadmierne pocenie, suchość w ustach i pakman na jedzenie. Non stop bym coś jadła ale o dziwo potrafię to opanować :D

Słuchajcie miałam przez 2 dni chyba efekt placebo, ponieważ po prostu mi się *chciało* tzn heh chciało mi się wyjść z domu, posprzątać i wszystko mi się chciało :) Do tego uśmiech z ust mi nie schodził :D Oczywiście miałam chwilę gdy się zdenerwuję ale to był moment. Nie sądzę aby to lek już działał (to mój pierwszy taki lek), a może to skutek uboczny taka euforia hmmm nie wiem. Wczoraj było gorzej silny ból w klatce piersiowej, uczucie duszenia się i migrena. Momentami łapałam się, ze jestem jakby obok, taka obojętna jak by nic mnie nie dotyczyło. Generalnie to jest tak, rano wstaje jak na zejściu, niewyspana jak cholera. Piję kawę, jem śniadanko i około 10-tej łykam tabletkę. Najpierw zamulenie, potem przypływ energii, następnie takie normalne samopoczucie, a wieczorem zaczyna się masakra :/ Nawet zastanawiałam się wczoraj czy nie rzucić tych tabletek...Moje myśli zaczęły krążyć w temacie typu: Czy ja naprawdę potrzebuje leczenia farmakologicznego, może terapia tylko starczy eh pogubiłam się już nie wiem co robić :(

Do tej pory brałam sam Setaloft ale chyba dziś spróbuję na noc wziąść ten Cloranxen. W poniedziałek wracam do pracy i nie wiem jak będzie.

Co o tym wszystkim sądzicie, czy ktoś z Was miał doświadczenie z tymi lekami ??


Ale się rozpisałam, przepraszam za chaotyczność wypowiedzi ale właśnie tak jużmam....
Awatar użytkownika
Mariusz87sk
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 213
Rejestracja: 7 maja 2013, o 21:58

10 sierpnia 2013, o 09:18

Hej Madziu :)

Terapia to podstawa w zaburzeniach nerwicowych...leki owszem pomagaja ale terapia jest najlepsza bo dociera do samej przyczyny problemu i mozna dzieki niej wiele zrozumiec.Odnosnie leków to bralem setaloft a raczej jego orginal Zoloft poczytaj sobie w dziale " leczenie farmakologiczne " o tym leku.Leki dzialaja indywidualnie na osobe, takze trzeba czasu zeby sie lek rozkrecil dzialanie leku zazwyczaj zaczyna sie miedzy 4-6 tygodniem do 3tyg moga utrzymywac sie skutki uboczne takze moze cierpliwosci, jesli chodzi o cloranex to sam go uzywam jeszcze...jak przychodzi jakis dziwny lęk to wtedy go biore, to taki uspokajacz ktory pomoze jak sami niedamy rady sobie pomoc.

Sam borykam sie z nerwica od pazdziernika tamtego roku takze wiem jak sie czujesz...ale niemozna sie nakrecac bo to wszystko pogarsza...nalezy walczyc o powrot do zdrowia i nienalezy sie zalamywac...w naszych stanach sa lepsze i gorsze dni z tych lepszych nalezy sie bardzo cieszyc a na te gorsze niezwracac uwagi niezawsze tak sie da ale czasami sie udaje.TERAPIA + LEKI + SAMOZAPARCIE = WYZDROWIENIE takie jest moje zdanie.Uzytkownik " Divin " zrobil tu cos takiego jak analiza-wewnetrzengo-ja-czyli-moj-wlasn ... t3168.html warto przeczytac tego posta i zastnowic sie troche nad wszystkim.Ja mam nerwice i dd 24/h raz jest lepiej a raz gorzej ale dzieki temu ze mnie to zlapalo zmienilem sie totalnie i za to jestem wdzieczny nerwicy i dd bo to Ona uswiadomila mnie ze zle robie i czas wszystko zmienic.Takze i jakies pozytywy mozna znalezc w tej ch***wej sytuacji.

Pozdrawiam Mariusz
madzia222
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 10 sierpnia 2013, o 08:25

10 sierpnia 2013, o 09:47

Mariusz dziękuję za radę :)
Nawet teraz siedząc zastanawiam się nad rzuceniem tych prochów, myślę że po 3 dniach na dawce 25mg nie będę odczuwała takich mocnych skutków odstawienia. Może przeczekam bez tabletek do pierwszej wizyty u psychologa i wtedy podejmę jakąś decyzję. Ciężko mi na tych tabletkach jest strasznie i w dodatku siedzę sama w domku z dwójką małych dzieci. Z drugiej strony przekonuję sama siebie, że może dam radę przeczekać te 2-3 tygodnie ze skutkami ubocznymi tylko boję się ze ten lek mi nie pomoże eh takie ryzyko. Tych benzo się strasznie boję brać na noc.

Wiem, ze nie podejmiecie za mnie decyzji ale doradźcie coś bo chyba zwariuję :)

-- 10 sierpnia 2013, o 10:55 --
Dobra połknęłam kolejną połówkę, zobaczymy jak będzie. Na wieczór wezmę 2,5mg Cloranxenu i zobaczymy jak będzie jutro. Tak jak wspominałam od poniedziałku wracam do pracy i boje się, ze ludzie zobaczą, ze ze mną coś nie tak jest. Cały czas mam obsesję, ze jak wychodzę z domku to ludzie widzą moją nadpobudliwość i że wiedzą, ze biore psychotropy masakra :(
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

10 sierpnia 2013, o 11:29

Cóż, zwróć uwagę na jedną rzecz, wyleczeniem z nerwicy jest uwierzenie, ze wszystkie te objawy są wynikiem złej pracy układu nerwowego, i że są one zupełnie niegroźne.
Nie umrzesz, nie zemdlejesz itd. W nerwicy takie rzeczy się nie dzieją, choć objawy są bardzo bardzo silne, nic takiego się nie dzieje.
Wiem, nerwica towarzyszyła mi od zawsze a teraz mam z nią spokój i dlatego rozumiem co mówesz o latach wykreślonych z życiorysu, codzienne ataki, wiecznie ciągłe objawy i lęki.

Przy nerwicy człowiek musi sobie pomóc tak naprawdę sam, wiele zalezy od ciebie i przełamania nerwicowego błednego koła, polecam ci przeczytać temat reakcja-walcz-badz-uciekaj-czym-sa-obja ... i-t46.html.
Zwróć uwagę na to, ze na samym poczatku piszesz, ze po wizycie u psychiatry objawy jak reką odjął, wielu z lękami tak ma a czemu? Bo wizyta uspokaja i daje pewność, ze to wszystko efekt zniszczonych nerw i nie jest to nic groźnego, i dlatego nerwica mija bo w danym momencie człowiek przestaje się bać objawów. I na tym polega wyzdrowienie z nerwicy aby przestać się bać objawów i porzucić ich ciągłe kontrolowanie.
Po uspokojeniu się na wizycie to wraca a to dlatego, ze problemy nie znikają i ciało znowu może wywołac atak paniki i lęk a my znowu nabieramy wątpliwości i strachu i wszystko wraca, czesto potem już wizyty u lekarza tak nie uspokajają.

Co do twojej sytuacji w życiu i leczenia, to przede wszystkim bardzo źle robisz nie chodząc na terapię do terapeuty, bo jest w tym wypadku podstawowe leczenie nerwicy lękowej, zaburzeń lękowych z napadami paniki, to ma pomóc poradzić sobie z wydarzeniami w życiu ale przede wszystkim przełamać lęk przed nerwicą i jej objawami, przełamać cykl lęku przed lękiem, który tak naprawdę powoduje, ze ciągle się choruje.
Ze swej strony polecam terapię poznawczo - behawioralną.

Co do psychotropów, można nimi również leczyć z powodzeniem nerwicę, jednak i tak najlepsze wyniki daje terapia, jesli sami się do niej przyłożymy i będziemy chcieli działać i przełamywać się oraz zmieniac podejście do swoich problemów, choćby nie wiem jak ciężkich.
Jednakże najczestsze połączenia to terpia i leczenie farmakologiczne, jak będziesz teraz u lekarza to zapytaj czemu nie dał ci skierowania na jakąś terapię z nfz...?
Czesto leki pomagają na poczatku wyciszyć ten ostry stan nerwicy, objawy uboczne owszem mogą się pojawić, jednakże objawy te to w sumie wszystko to co oferuje sama nerwica, więc czy naprawde jest się aż tak czego bać?.
Do tego najczęściej nerwicowiec nakreca się samym faktem brania leków i czytania ulotek i opinii na forum o danym srodku, wówczas tak się nakreci, ze atak paniki i nasilony lęk i objawy przyjda nie z powodu samego leku a nakrecania sie i nastawiania na najgorsze.
Musisz zrozumieć jak działa nerwica dlatego ja z terapią bym nie zwlekał.

Ten lek setaloft działa po 3 - 4 tygodniach w pełni, natomias cloranxen jest lekiem uspokajającym, który ma ograniczać lęk a w zasadzie go hamować i również ograniczać objawy uboczne leku antydepresyjnego.
Dobrze w sumie, że dostałaś ten cloranxen, co prawda leki tego typu moga uzalezniac ale to dopiero po dłuższym braniu tak 2 - 3 miesiące.

Jesli bierzesz już ten Setaloft to bierz go dalej i nie przerywaj, bezsensu jest sie wycofywac. Czekaj na efekty i nie nakręcaj się tak, że wziełas ten lek bo i bez niego masz ataki paniki i źle się czujesz a nakrecanie tylko pogorszy to wszystko.

Do tego bierz ten cloranxen, on ma za zadanie wyciszac to wszystko i to może być dobrym pomysłem branie go na początek, jego minimalna dawka to 5 mg ale lekarz na poczatku kazał wziąć ci 2,5 bowiem chce żebys sie do tego przyzwyczaiła.
Leki to nie tragedia i z powodzeniem można je na początku stosowac, jednakże wyleczenie pełne z nerwicy opiera się na własnym nastawieniu i wkładzie w przełamywanie strachu przed lękiem i nauka odpowiedniego podchodzenia do problemów życiowych, jeśli samemu czujesz, zę temu nie sprostasz to idz na terapię.
Do tego poczytaj wszelkie książki o newicach i jej leczeniach, typu "Strach i lęk paniczny" Rogera Bakera czy "Oswoić lęk". Te książki są na necie, dostęp jest szybki ;)
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
madzia222
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 10 sierpnia 2013, o 08:25

10 sierpnia 2013, o 12:23

Victorze baaardzo dziękuję Ci za zainteresowanie i odpowiedź, podtrzymała mnie na duchu i dała nadzieję, że uwolnię się od tego cholerstwa. Zapewne już nigdy nie będę osobą taką jak kiedyś ale wiem, że uda mi się być uśmiechniętą matką i kobietą. Wiem, że wygram :D

Już wcześniej doszłam do wniosku, ze rozmowy mi pomagają i dają dużo siły. W pierwszym poście napisałam, że prócz leków dostałam skierowanie na psychoterapię na nfz i od razu się zapisałam. Zaczynam we wrześniu, wcześniejszych terminów nie było. Nawet szukam w necie jakiś grup wsparcia, bo wiem, że czasem takie bezpłatnie oferują psychoterapię. Na razie zostało mi czekać do września.

Co do leków to właśnie sobie dużo tłumaczę, ze muszę to przeczekać ale sam wiesz jak jest ciężko...praca, dom, 3 dzieci, a nic mi się nie chce. Generalnie mój pierwszy atak był połączony z atakiem astmy właśnie po jakiejś tabletce na pamięć, którą mi lekarz dał. Dlatego tak panicznie boje się nowych leków :( Do tego strach, że u mojej Mamy będzie pogorszenie, przerzut i w końcu odejdzie to mnie chyba zabija najbardziej, że nie będę potrafiła bez Niej żyć i szybko po Niej umrę :( Ten lęk jest okropny, a przecież ja tak bardzo chcę żyć...Z moją Mamą wiąże mnie bardzo silna więź, razem dużo przeszłyśmy w życiu i jesteśmy przyjaciółkami.

To co się dzieje w mojej głowie to kosmos i muszę z tym walczyć.
Aneta
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1255
Rejestracja: 29 października 2010, o 03:03

10 sierpnia 2013, o 15:04

Kochanienka, trudno sie dziwic ze przezywasz tak bardzo chorobe mamy. Nawet jak ma sie slaba wiez to sie przezywa a co dopiero jak sie jest zzytym. Ogolnie jestes taka bojazliwa jak prawie kazdy nerwicowiec :) tez taka jestem. a do tego problemy i stres powoduja co powoduja, trudno przejsc na porzadku dzienym nad ciezka choroba osoby nam bliskiej. dlatego nerwica od razu wywala te emocje. nie mozemy sobie z tym poradzic. ale tez nie mozemy sobie pozwolic na czekanie. czekalam dawniej dlugo i liczylam ze to po prostu przejdzie ale nie przechodzilo. nie bede prawila morali co trzeba zrobic bo tak naprawde wiem po sobie ze trudno jest tego dokonac.
ale na pewno kochana popytaj o dobra terapie u kogos poleconego wlasnie mozesz zapytac psychiatry o to czy nie ma kogos. na pewno nie zwazaj tak tymi objawami i niech twoje zycie nie kreci sie wokol nich bo wtedy jest najgorzej.
bardzo wazne poukladac sobie w glowie tez ciezkie problemy. bo nie zawsze realnie da sie ulozyc to tak jak chcemy ale wazne aby w glowie miec je poukladane aby nie powodowaly tej erupcji chocby nerwicy atakow paniki itp.
Jak sobie to ulozyc to ciezko powiedziec bo kazdy ma swoj krzyz jak sama napisalas ale mysle ze trzeba troche odpornosci nabierac na pewne zmiennosci losu, czesto zle albo tragiczne. chodzi o to ze dobrze jest pozwolic sobie na smutek i zal i cierpienie, odczuc te emocje nie odpychac tego bo wtedy rodza sie nerwice. ale zarazem pogodzic sie z tym ze czasem dzieje sie cos bardzo zlego na co my poradzic niewiele mozemy. (choroba itd)

co do atakow mialam ich wiele. pamietaj ze atak paniki zawsze minie.
ODPOWIEDZ