Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Mój problem

Być może miałeś jakieś nieciekawe przeżycia, traumę i chcesz to z siebie "wyrzucić"?
Albo nie znalazłeś dla siebie odpowiedniego działu i masz ochotę po prostu napisać o sobie?
Możesz to zrobić właśnie tutaj!

Rozmawiamy tu również o naszych możliwych predyspozycjach do zaburzeń, dorastaniu, dzieciństwie itp.
madzia04801
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 12
Rejestracja: 15 września 2015, o 20:55

20 września 2015, o 19:44

Hej. Mam 19 lat. Nie wiem jak zacząć, nie umiem określić tego, co się ze mną dzieje. Chcę powiedzieć tutaj trochę o sobie, tak aby tylko wyrzucić z siebie. Coś nie tak jest z moim myśleniem chyba
- ciągle słyszę piosenki w głowie, są to fragmenty, teksty,albo same melodie, zdazyło mi się nawet dwie na raz. Tak jak by mi ktoś włączył dwie piosenki w głowie, czasami śpiewam je ruszając trochę ustami, Ale nie robię tego z własnej chęci, albo bo mi się podoba piosenka, tego śpiewania nie kontroluję, samo mi się to dzieje i to non stop. Zwłascza teraz przez całe wakacje, przez cały dzień, usłyszę jakąś piosenkę, meloidię w radiu czy telewizji ona leci mi w głowie potem cały czas. Rano jak się budzę - słyszę muzykę, wieczorem też przez to nie mogę zasnąć przez jakiś czas. Muzyka kiedyś potrafiła mnie wzruszyć, itp. Teraz tego nie czuję
- Myję się raz na ok. 2 miesiące max lub częściej, podmywam się jeszcze czasami. W liceum zaczęłam się rzadziej myć, bo zaczęło być mi to obojętne i nie chciało mi się tego robić ale ostatnio bardziej dbam o higienę, robię to bardziej z przymusu przed innymi, żeby wiadomo nie było tego po mnie widać lub czuć. A włosy to myję co tydzień, no bo to widać. Jeszcze ze 2 lata temu to myłam się częściej niż raz na tydzień, bo lubiłam o siebie zadbać. Teraz to przeciwnie.
- Brak koncentracji , U mnie to jest tak, że się zmuszam trochę do wykonywania pewnych zadań. Np. do napisania tego tekstu, bo nie mogę się skoncentrować i zrobić to teraz, odwlekam je. Ale teraz to idzie jak z płatka, dlatego tak chaotycznie , ale tak łatwiej pisać, bo nie ma potrzeby zastanawiania się czy ładnie sformułowane, itp. Ale do rzeczy: I tak właśnie mam podczas wykonywania wielu czynności, np siedze długo w łazience, bo jak umyję ręce, to się patrzę na siebie w lustrze przez jakiś czas, nie to, że jak wyglądam, ale po prostu gapię się. Nie rozumiem często co inni mówią do mnie, nie moge skoncetrowac się na tym co inni mówią, bo ciagle gadam do siebie, slysze muzyke, patrze sie na jakis przedmiot, albo obserwuje rozmowe, bez wsluchiwania sie co gadają, rozumiem tylko urywkami. A jak ktoś coś powie długiego to zrozumeiem, ale zaraz zapominam i nie jestem pewna tego czy mi się to nie przesłyszało. A JAkieś 3 lata temu to byłam sprytna, wszystko planowałam, byłam zdyscyplinowana i wogóle. Teraz jestem strasznie niezdarna, i ide gdzies do pokoju zapominam co mialam zrobic, i mam wiele podobnych sytuacji.
- Ja nie jestem zainteresowana ludźmi, rozmawianiem z nimi, i nawet w pewnym sensie mam wrażenie, Znaczy nie postrzegam ich tak jak dawniej i siebie tez. Jak rozmawiam z innymi to w ogóle się nie odzywam, nie mam świadomości, że ludzie mają własne myśli, osobowość, przeżycia. Mówię krótkimi zdaniami, kontroluję siebie jak mowie, i zazywczaj nie mowie nic co by wnosilo doo rozmowy, ciagle tylko aha, ok, nie wiem, byle by tylko cos powiedzieć. Ale postrzegam tak ludzi bo siebie tak postrzegam. Jak mówię, czasami mi się plącze język, teraz podczas pisania tego tekstu zdarza się, że napiszę zdanie bez sensu, gdzieś jakieś niepasujące słowo wtrące, nie wiem dlaczego
- Zaczęłam do siebie gadać ciągle, wyobrażam, że gadam z kimś, albo gadam nawet ze swoimi znajomymi, rodziną, tak jakby monolog, ale z rodziną malo sie odzywam, czuje sie wyobcowana w rodzinie, nawet mam takie wrazenie jak by byli obcymi ludzmi, to nie tak jak kiedyś . Zamknęłam się w swoim świecie jakby. Zamknęłam się w swoim pokoju, przez te liceum, zwlaszcza przez te wakacje. Przez te 3 lata liceum, żeyłąm bardzo rutynowo, szkoła - dom, a w domu lekcje, obiad, itp. i całkowite odcięcie się jakichkolwiek innych sytuacji, czynnosci. To jest na pewno głowny powod tego jak się czuje teraz
- Siostra mi ostatnio wypomina, że mam problemy z percepcją, słyszę innych, ale nie słucham. No i to prawda, ale ona nie wie co ja tam mam w głowie. Tata zdaje się, że nie podoba mu się to, że jestem leniwa - tak pewnie oni mnie postrzegają. (Ale to raczej sobie tak niepotrzebnie wmawiam, że inni źle o mnie myślą, pewnie wcale o mnie tak nie myślą, bo to wiem, że to tylko takie moje myślenie, ale nie umiem się tego oduczyć) Tyle, że to nie jest do końca tak, że jestem leniem. Kiedyś byłam przeciwnie - przekonana, że pracą i odpowiednim podejściem można osiągnąć wszystko i zawsze rozwiązać problemy. A to nie jest tak, ze wolę przyjemności, a nie chce mi sie pracowac, chociaz rodzina moze mnie tak postrzegac i nie rozumie mojego problemu. Ja nie mam przyjemnosci. Np. takie oglądanie telewizji dla mnie, ja się przy tym wysilam, żeby się jakoś zainteresować filmem.
- Krępuję się jak jestem wśród ludzi czy rozmawiam, wtedy często uciekam gdzieś myślami. Jak jestem w miejscach publicznych krępuję się, mi się wydaje, że ktoś na mnie patrzy. Często mi się wydaje, że ktoś się ze mnie śmieje. Albo jak ktoś się na mnie spojrzy, to dlatego, że coś źle o mnie pomyślał, że dziwnie wyglądam. I przez to nie mogę też rozmawiać swobodnie z innymi, bo myślę, że to co mowie jest złe.
- Zdarzało mi się podczas zasypiania, że mam tak jakby w głowie szybko lecące słowa, tak jakbym gadała do siebie, których nie rozumiem i nie słyszę, i to jest męczące coś jak te 2 piosenki naraz puszczone w głowie i nie mogę zasnąć przez to. To dziwne ale raz podczas zasypiania raz słyszałam w głowie jak moja koleżanka wołała do mnie po imieniu to było dość dawno, i ostatnio też jak zasypiałam to słyszałam dziadka mówiącego :" "Jam jest pan bóg twoj, ktory cie wywiodł...," i nagle taki głośny dźwięk rozsuwanego suwaka, wtedy się ocknęłam.
- Czuję jakoś niechęć do rodziców, mam do nich wiele żalów, denerwują mnie ale to osobny temat
- Często jestem otępiała i boli mnie głowa, wtedy muzyka w głowie i nie moge poskładać myśli, wziąć coś robić
- Czuję się jakoś staro, jakby mi najlepsze lata uciekły. Jakbym miała 60 lat. zero energii
- Czuję wrogość ludzi do mnie, ciągle się krytykuję, sama gadam do siebie i to czesto glosem rodzicow: "ale ona głupio to robi", i to przy wielu czynnosciach, wydają mi się one tak źle zrobione, to trochę przez rodziców bo dość często im się coś nie podoba w takich drobnostkach, jak ja w tym nic złego nie widzę, dla mnie są zbyt kontrolujący i dość egoistyczni, ich denerwuje to np, że moja siostra pojedzie do miasta, parę kilometrów, by się z kimś spotkać, ja tego nie robiłam, bo miałam poczucie winy, teraz to moj blad widzę, mama krytykuje, że niepotrzebnie rozpuszczam włosy, jak wychodzze do ludzi, bo sa takie brzydkie i poplatane, albo nie te buty założę, chociaż one mi się podobają. Siostra mnie za bardzo matkuje, ale nie mam znią problemu, tylko to akurat mnie denerwuje, bo to podobne do rodziców trochę. Rodzice mi wpoili takie podejście, ze powinnam być posłuszna wobec nich, to się przełożyło na to, że jestem posłuszna wobec innych i nie umiem bronić swojego, bo mam wtedy poczucie winy. Mam wpojone coś w stylu : "ludzie żyją dla pracy, a nie pracują dla życia", stąd mam podejście, ze cokolwiek robie, musze to robic z calych sil, bo to wkońcu praca, nawet kosztem innych rzeczy. Tylko co znaczy sama praca dla pracy? Musi przecież dawać jakieś efekty. Mam tez poczucie winy, ze chce cos dobrze dla siebie, no ale teraz rozumiem, ze człowiek musi o siebie dbać.
- Nie mam zainteresowania, co się dzieje na świecie itp. jest mi to obojętne
- Czasami nie słucham ludzi, tylko obserwuję ich gesty, miny
- jestem niesamodzielna, kiedys taka nie bylam
- Jak patrzę na siebie w lustro czuję wstyd, coś w tym stylu, to wynika z braku akcpetacji siebie
- miałam nerwicę natręct, ( a może dalej mam) , to moze miec zwiazek z tym, że za bardzo biorę do siebie krytykę innych, przede wszystkim rodziny i jestem mało odporna na to co mowia inni, chociaż jak byłam młodsza znacznie lepiej to znosiłam
- Nie umiem się wśród ludzi zachowywać, nie umiem gadać, nic się nie odzywam, czuję się samotna

Nie wiem czy dobrze określiłam swój problem, nie do końca wszystko opisałam. Nie mam za bardzo motywacji, by wziąć się za siebie, nie mam nawet jakoś świadomości, że ma ten problem i że to moje życie. To co piszę tutaj, to tak jakbym niby opisywała swój problem, ale jednak nie mam odczucia, że to są moje słowa. Wiem, że to od rutynowego życia i braku przyjemności, ciągłego siedzenia w domu oraz izolowania się od kontaktów straciłam chęć i motywację, oraz coraz bardziej się pogrążałam. W pewnym momencie teraz na koniec liceum, żyłam jak jakiś robot. Tylko myślałam co dzisiaj zrobić, byle by tylko ten dzień jakoś minął i przyszedł następny. Byłam ciągle zabiegana i jakby zmęczona, a tak naprawdę nic nie robiłam, bo do niczego nie mogłam się zmotywować. Marnowałam czas na oglądaniu telewizji, siedzeniu na kompie i to nie dla przyjemności, tylko by zabić czas. Teraz jak idę na studia, to zastanowiłam się, że coś ze mną jest nie tak. Na studiach zamierzam pójść do psychologa, by sobie wszystko poukładać w głowie no i tam będę musiała się przystosować i zmieni mi się trochę sposób myślenia, tam sama popchnę się do przodu. Nie wiem czy chcę w ogóle isć na studia, cokolwiek zrobić w życiu, kiedyś jakieś miałam marzenia, teraz wszystko jest mi obojętne, niby chciałabym coś zmienić, ale jednak nie chce mi się, albo no i co ztego jak mi się uda, nie wiem jak to określić. Ale to na razie takie gadania, na studiach oprzytomnieję trochę. Chciałabym z kimś o tym porozmawiać, do rodziny nie mam zaufania, nie ma też tako znajomych do pogadania, chociaż mam kilku bliższych znajomych, którzy chodzili ze mną przez całę podstawówkę, liceum. Widać po moim stylu pisania, że nie jestem pewna tego co wyrażam, (zauważyłam ,że ciągle powtarzam tutaj słowo nie wiem,nie jestem pewna) i to się przekłada na to jak obchodzę się z ludźmi, bo automatycznie myślę, że co powiem lub zrobię, jest złe, wiec tego nie mówię Teraz widzę swoje błedy i wiem co muszę zmienić w swoim życiu, przede wszystkim być sobą, zaakceptować, że mogę zrobić coś źle, ale najważniejsze żeby to zrobić, no i pokonywać swoje bariery, a wszystko dobrze się potoczy samo, najważniejsze, żeby przeciwstawić się problemom, lękom, a nie od nich uciekać, choć wiem, że to będzie mnie kosztowało nerwow,ale za to będę miała lepsze życie. Lepiej się czuję, jak z siebie trochę wyrzuciłam.
Raphael97
Zbanowany
Posty: 249
Rejestracja: 15 czerwca 2015, o 13:16

22 września 2015, o 22:47

Dziwne że nikt jeszcze nie napisał. Jestem przerażony po przeczytaniu twojej historii i problemów. Średnio moge czytac takie rzeczy bo nakrecam sie szybko. Odpisze Ci jutro na posta.

-- 22 września 2015, o 22:47 --
Post jest długi i dwa zdania tutaj nie wystarczą. Problem masz i musisz go rozwiązać.
usunietenaprosbe
Gość

23 września 2015, o 13:37

Ja też się dziwię , że nikt nie odpisał .Sama nie umiem nic wywnioskować .
Moja koleżanka kiedyś była w szpitalu psychiatrycznym i tam na oddziale był chłopak chory na nerwicę który słyszał muzykę w głowie i nie mógł się na niczym skupić .
Jak się dzisiaj czujesz ? Jak mijają Ci dni madzia ?
madzia04801
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 12
Rejestracja: 15 września 2015, o 20:55

23 września 2015, o 23:19

Szczerze napłynęły mi trochę łzy do oczu, i ciepło na sercu od razu, bo nie spodziewałam się, że ktoś z takim zrozumieniem mi odpisze. Ja to lubię jak ktoś zwraca uwagę, jak się czuję, itp. albo słucha, od razu czuję się odważniejsza i dzień lepszy. W domu mi mówią, kiedy chcę porozmawiać, to że moje problemy to nie problemy, żebym się wzięła za coś tak naprawdę, a wy mi otworzyliście oczy, że problem jednak mam, skoro nawet piszę na takim forum. Są jeszcze inne rzeczy, o których nie napisałam, ale widzę, że też macie problemy i nie możecie wszystkiego czytać, bo to pogarsza wasz stan. Emj, zaskoczyłaś mnie o tym szpitalu psychiatrycznym. Nawet nie zdaję sprawy, że mój problem może być aż tak poważny, bo myślałam, że raczej te problemy sobie tylko wmawiam, nic ze mną nie jest, niepotrzebnie się nimi przejmuję i gram ofiarę losu. Ale jak mówi raphael, problemu nie można spychać na bok, bo potem uderzy podwójnie. Ja się tym nie przejmuję za bardzo, ale to mi utrudnia codzienne funkcjonowanie i cieszenie się życiem.

Przejrzałam kilka waszych postów. Emj, ja też kiedyś bałam się piekła i to w podstawówce, A to wszystko przez to, że raz przeczytałam pewien artykuł w gazecie "miłujcie się". A tym bardziej, że miałam natrętne myśli w kościele, i bałam się nocy, spałam z włączoną lampką przez całą noc, czasami duszności, nie ruszałam się ze strachu. I też cokolwiek zobaczyłam w filmie, to bałam się w nocy. Ale w gimnazjum prawie wszystkie moje natręctwa, jeżeli chodzi o rytuały zwalczyłam i przestałam się bać ciemności, bo zdałam sobie sprawę, że to wszystko nie zależy od siły wyższej i od losu, tylko ode mnie i od tego co mam w głowie. Wpływ miało także, to że zaczęłam interesować się psychologią, rozwojem osobistym, dużo czytałam w internecie i to mi wiele dało do zrozumienia. Zmieniłam także podejście do Boga i do wiary, odeszłam od kościoła katolickiego i traktowałam Boga jako pomoc w życiu, że najlepsza wiara to jak wierzę w siebie i innych, najważniejsza jest uczciwość i tyle. I to mi niesamowicie pomogło i zmieniło mnie. A nie kazania, te artykuły w gazetach katolickich. No bo jak przestaję dbać o siebie, pogrążam się w problemach, to automatycznie staję się niedowartościowana, i mogę np. przelewać niedowartościowanie na innych, itp. , a pogrążania się i dołowania i robienia siebie z męczennika uczy właśnie kościół katolicki moim zdaniem. Tym bardziej, że mam mamę, która kiedyś miała zostać zakonnicą, a do bycia dobrą matką jej brakuje, przez to się zraziłam do kościoła. Nie będę tak łatwo oceniać, innym może pomaga, ale dla mnie nie.

Jeżeli chodzi o muzykę w głowie, chociaż nie tylko ona, powtarzam w głowie zasłyszane rozmowy, czasami podczas robienia czegoś, nagle wstaję z krzesła i mówię do siebie tą rozmowę i jeszcze się śmieję, nie kontroluję tego a potem wracam, siadam i muszę zrobić co mam zrobić w skupieniu. Interesuję się muzyką, zawsze lubiłam jej słuchać, chciałam też nauczyć się grać na instrumentach, itp. I to był mój sposób na uspokojenie się, wylanie z siebie emocji, zawsze teksty piosenek dodawały mi sił. Jak miałam zły dzień, to przychodziłam i słuchałam piosenek, czasami jak czymś byłam zestresowana to nuciłam sobie ulubione kawałki i to mi pomagało. I to był mój sposób na lęki, stres. Myślę, że mój umysł nauczył się, że muzyka to jest taka ucieczka od złego samopoczucia, dla każdego z pewnością jest to forma ukojenia, w końcu kto nie lubi muzyki?. Czytałam post Victora o jego zaburzeniu i odburzaniu i ze depersonalizacja, pewnie też nerwica to mechanizm obronny na lęk. A skoro jestem ciągle lękliwa, mój umysł mnie zamyka w moim świecie, i naparza mnie muzyką, tym gadaniem do siebie, żeby się odciąć od leku i zapewnić sobie rozrywki. Nie jestem też zainteresowana ludźmi, otoczeniem, to w takim razie czym mój umysł ma sie zająć? On nie może być bezczynny, więc sam puszcza sobie piosenki, itp, czego ja nawet nie kontroluję. Bo skoro ja nie chcę go czymś zająć, to on sam sobie musi poradzić z nudą.

Gadanie do siebie - skoro boję sie rozmawiać z ludźmi, nie lubię, nie interesuję się tym, to gadam sama do siebie by sobie zrekompensować brak rozmowy, nie być samotnym. Automatycznie gadam do siebie, bo wtedy czuję się bezpiecznie, nie czuję się źle, jestem swobodna, a umysł się wtedy fajnie czuje. Też czuję się samotna, bo nie mam komu wyrazić swoich problemów, tego co czuję, i jestem zmęczona słuchaniem o tym, np. co moja siostra ma ubrać jutro, jak dla mnie to najmniejszy problem.

Więc jak mam z tym sobie poradzić? Pokonać lęk, przestać roić w głowie czarne scenariusze, wtedy poczuję się swobodnie, i wzrośnie moje zainteresowanie otoczeniem, życiem, bo mój umysł nie będzie miał tej przeszkody w postaci lęku i będzie mógł skierować swoją uwagę na to, co powinien skierować, czyli na ludzi, otoczenie.
Jak w liceum zaczęłam mieć problemy z nawiązywaniem kontaktów, to unikałam osiemnastek, studniówki, bo tak było mi wygodniej i poczułam się lepiej, kiedy byłam wyizolowana. A powinnam przeciwstawić się problemom. W te wakacje chciałam na siłę zmienić siebie. Ustaliłam, że przed studiami muszę stać sie pewna siebie, itp.. I to też było złe, bo jak mam się zmienić, kiedy przez kilka miesięcy mam siedzieć w domu? I z każdym dniem obiecałam sobie, że ten dzień będzie ważnym dniem, że się wezmę za siebie, ale nie szło. Jak miałam zmienić swoje życie, jak ciągle żyłam w jednym otoczeniu, w którym źle się czuję?. Przez te liceum, jak przyjeżdżałam autobusem do domu, to czułam niechęć, nie lubiłam nawet widoku jak widzę dom, kojarzył mi się z jakimś zmęczeniem, - "o nie znowu do lekcji, jakoś przeżyc dzień i pójść spać" i jak jechałam do szkoły tak samo. I w te wakacje te dni jeszcze gorzej spędzałam, nie miałam co ze sobą zrobić, przynajmniej jak była szkoła to wysiłek umysłowy, ćwiczyłam koncentrację, przebywanie wśród ludzi. Niepotrzebnie się ganiłam za źle spędzony dzień, to wzmagało poczucie winy i wpadłam w jeszcze większy problem, bo winiłam się, że nie zachowuję się tak jak sobie zaplanowałam, bo w końcu miałam zrobić coś z sobą, bo inaczej zwariuję. Teraz nie powinnam martwić się tym, "czemu ja nie jestem rozmowna? A może jestem chora psychicznie? Powinnam się zmienić, czemu ja się ciągle nie zmieniam?"Tylko zaakceptować to jaka jestem teraz, nie martwić się moimi zachowaniami, bo to nie jest aż takie nienormalne, skoro potrafie je sobie wyjaśnić. Przede wszystkim skupić się na tym co mogłabym zrobić, by te zachowania wyeliminować - Przede wszystkim wychodzić do ludzi, do otoczenia, szukać rozrywki w mieście, gdzie będę studiować, bo teraz mieszkam na wsi to pola do popisu nie ma. Czuję, że jak np. jadę gdzieś by coś załatwić, choć też czuję wtedy różne niepokoje, to i tak lepiej się czuję niż w domu, jakbym żyła, jakbym była potrzebna - tu muszę zagadać, tam muszę gdzieś pójść, a tam wejdę do sklepu, nawet dla mnie taka rzecz się liczy, bo to złamanie rutyny, i czegoś to ode mnie wymaga tylko, że jak wrócę do domu, to znowu wracają te stany. Na studiach chcę rzadziej przyjeżdżać do domu (Przed chwilą napisałam zdanie: Na studiach chcę rzadziej przyjeżdżać na studiach :P ) Chcę odpocząć od moich rodziców. W liceum przychodziłam ze szkoły i przytulałam się do nich jak mała dziewczynka albo siadałam na kolanach, nie wiem, bo chciałam jakoś być dla nich dobra i w ogóle, teraz tego żałuję. Ale z nimi nie czuję się dobrze.

Jeszcze wam powiem, że chyba się domyślam skąd u mnie to. To znaczy to wynika z moich nawyków myśleniowych, które w sobie utrwaliłam. Kiedyś jak byłam mała w podstawówce, lubiłam chodzić do szkoły, byłam pozytywna, pewna siebie. Zdarzyło się kilka nieprzyjemnych sytuacji w szkole, że się skompromitowałam, potem ze ktoś dokazywał, ktoś śmiał się. Ale z perspektywy czasu teraz widzę że, to były typowe zmartwienia, z którym każdy nastolatek się zmaga. Ja zamiast zrozumieć, że no cóż, zdarzyło się, nie zawsze musi być kolorowo. To zaczęłam tworzyć jakieś filozofie. Myślałam, że to może jakaś kara za to, że byłam zawsze pewna siebie, a w dodatku nie wierzyłam w Boga, a może to było po to, zebym się nauczyła pokory? Przyznam, że to prawda, bo te sytaucje wynikały z mojej zbytniej pewności siebie i że "na pewno mi się uda" i się na tym po prostu przejechałam i tyle, jak każde nienauczone dziecko . A sobie wmówiłam, że powinnam bardziej sie obawiać i wszystko przemyślać na przyszłość, a wtedy będzie wszystko dobrze. I wmówiłam sobie, że: obawianie się, martwienie na zapas = dobrze, a pozytywne myślenie = źle. I stąd zaczęłąm być ciągle martwiąca, unikająca, wmawiająca sobie, wyolbrzymiająca głupie problemy, potem usłyszałam w kościele kazania o męczęństwie to już w ogóle stałam się introwertyczna jak moja mama, pojawiły się rytuały, natręctwa związane z wiarą i nie tylko. W gimnazjum był przełom, bo zrozumiałam, że to bez sesnu, o czym już wcześniej wspominałam. Ale w liceum w coś popadłam, że nigdy tak się nie czułam, nawet wiara w Boga jest mi obojętna. Teraz chcę zbudować znowu wiarę w siebie i zacząć wszystko od początku, bo co mi innego zostało? Skoro sama to sobie wszystko wyhodowałam przez lata, to mogę odhodować.

Nerwica, muzyka w głowie - Jak siedzę w domu, to tylko wgłebiam się w te stany. Jestem poza domem, zwłaszcza sama, czuję się lepiej, umysł mi się rozjaśnia. Więcej takich sytuacji musi być. Co do nerwicy, to jak siedzę sama w pokoju, coś sobie nagadam, namyślę, to czasami puszczają mi nagle nerwy, aż sama siebie się boję, nie umiem wogóle wyrażać emocjii i tłamszę je w środku. A na zewnątrz niby cicha i spokojna.

Lęków nie mam właściwie tak bardzo, więc nie boję się horrorów, itp., bo kiedyś bałam się takich rzeczy, teraz wiem, że to bez sensu. Jednak mam stresy na punkcie prostych spraw, teraz to ludzie są moim problemem np. "przychodzą goście dzisiaj, wybieram się na studia, będę mieszkać z obcymi ludźmi, będę musiała pójść do pracy, pomyślą, że nic nie umiem". Ale jak się głebięj zastanowię, to sama wymyślam te obsesje, a i tak przecież wszystko mi jakoś wychodzi, spotykałam osoby bardziej niezdarne, a one się tym nie przejmowały.

Czuję się znacznie lepiej niż np. 2 tygodnie temu, od kiedy zdałam sobie sprawę, że muszę coś zrobić, stałam się spokojniejsza. Dzisiaj byłam większość dnia w mieście, kupiłam parę rzeczy na studia. Jeszcze dzisiaj zobaczyłam, że wy odpisaliście. A teraz napisałam tego posta, napisałam go z łątwością, tak prosto od serca, muzyka nie grała, w głowie, choć zdarzały się zawiechy i łażenie w kółko po pokoju, pisałam go prawie 4 h. Fajnie by było, gdybyście napisali jak wy radzicie sobie z problemami :)
Raphael97
Zbanowany
Posty: 249
Rejestracja: 15 czerwca 2015, o 13:16

24 września 2015, o 01:02

Musisz zrobić pewien motyw. Na początek to zacznij dbać porządnie o siebie; codzienny prysznic 10 minutowy to podstawa. Jak człowiek jest zadbany to już lepiej się czuje. Nie ma mowy o tym żeby się myć raz na 2 miesiące jak to pisałaś w pierwszym poście. Do mnie to nie dociera jakoś; Ja sobie nie wyobrażam dnia bez prysznicu. Do tego fajnie by było jakbyś zaopatrzyła się w fajne zapachy i w ogóle fajnie się ubierała. Chodzi o to żebyś się fajnie czuła; była pewniejsza siebie i tak dalej. Zacznij słuchać DivoVica na YouTube. Codziennie jedno nagranie do osłuchania myślę że pomoże. Jak odsłuchasz wszystko to czasem warto niektóre nagrania jeszcze raz odsłuchać dla utrwalenia. Ja tak robię i niektóre nagrania słuchałem już z 5-6 razy; tyle że ja mam mocną nerwicę i ciężko mi to zaaplikować do życia bo ciągle nowe natręty mi wchodzą do głowy; ale podtrzymują mnie te nagrania na duchu i forum też, a miałem poważne myśli żeby skończyć z sobą jeszcze nie tak dawno temu. Czytaj rady na forum znajdują się one na stronie głównej u samej góry :D Jak coś nie wiesz to pytaj to spróbujemy coś Ci doradzić. Kolejna kwestia jest taka to staraj się jak najmniej czytać wpisy innych ludzi bo to może nakręcać lęk; przykład: czytałem o objawach nierealności i wkręciłem sobie że świat jest nierealny i ciężko z tego wychodziłem i nadal jeszcze czasem się zastanowię, ale po dzisiejszej jeździe w domu jaką miałem z powodu mojego zaburzenia nie mam już wątpliwości co do realności :D Staraj się też nie czytać różnych motywów filozoficznych i różnych rzeczy które mogą nakręcać lęk. Pozdrawiam
usunietenaprosbe
Gość

24 września 2015, o 15:15

Madzia ja też stroniłam od różnych rzeczy nie byłam na balu gimnazjalisty nie byłam na studniówce też taka trochę na uboczu od czasu do czasu spotykałam się z koleżankami i tyle .
Prysznic to oczywiście podstawa .Musisz zacząć od najprostszych czynności czyli umyć się żeby czuć się świeżo tak jak pisze Raphael on ma rację . Ubrać się jakoś żebyś czuła się pewniejsza siebie . Spróbuj jakiegoś makijażu to fajna sprawa żeby poczuć się atrakcyjną fizycznie a co za tym idzie pewniejszą siebie . Codziennie jakiś spacer , może jakieś bieganie żebyś się wymęczyła i żeby poziom endorfin skoczył jak nie to to puść sobie muzykę w domu i skacz na skakance . Rób to co lubisz .Zjedz coś dobrego może obejrz jakąś ulubioną komedię . Niedlugo studia to zobaczysz zmieni się więcej :)
Ja sobie radzę tak , że olewam natręctwa ...mam to gdzieś .Wiadomo w głębi duszy się tym przejmuje ale mam na to wywalone juz tyle razy się przejmowałam i co ? i NIC to tylko głupie nakrecanie się .
madzia04801
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 12
Rejestracja: 15 września 2015, o 20:55

25 września 2015, o 20:07

Macie rację, przede wszystkim zadbać o siebie. I odpocząć od rodziców.. Ja ich nienawidzę. Nie mogę przez nich swobodnie żyć. Codziennie wpadam w nerwy z ich powodu, i głowa mnie boli przez to, ciągle chodzę rozdrażniona, zmęczona. Ale z powodu studiów nie długo, to coraz mniej się nimi przejmuję i są mi obojętni właściwie. Niech sobie gadają. Cieszę się, że na studiach nie będę ich widzieć i to się dla mnie liczy. Teraz siedzę w pokoju za ścianą kłótnia o mnie, bo ojciec się zdenerwował. Mu zawsze chodzi o pieniądze. "Będziesz na studiach zarabiała pieniądze" "Jesteś niewychowana jakaś, idź do specjalisty" "Wy to nic nie powiecie o mnie,np., że jestem dobrym ojcem, nie podziękujecie, że pracy was nauczyłem" i wiele innych jego słów mnie wkurzyło. A siedź w tym sobie domu, i się złość dalej na wszystkich, jak tak ci się podoba. Sam ma problem ze sobą. Ja tak piszę, by ponarzekać, ale nie chcę nawet o nich myśleć, i ich słuchać..
Awatar użytkownika
zwątpiona
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 97
Rejestracja: 28 sierpnia 2015, o 01:29

25 września 2015, o 23:36

Madziu kochana:)
Masz toksycznych rodziców i napiszę Ci to co piszę każdemu w takiej sytuacji:wiej gdzie pieprz rośnie od nich bo Cię zniszczą doszczętnie.Mi moja terapeutka na jednej z pierwszych sesji powiedziała,że "jeszcze nie widziałam kozła ofiarnego,który by został w swoim domu i dobrze na tym wyszedł".
Wyjedziesz na studia,jak rozumiem,daj sobie czas na ochłonięcie,a od połowy listopada wpisz w swój kalendarz na zielono,że szukasz pracy.Na Święta będą na pewno szukać w wielu miejscach zastępstw i łatwiej Ci się będzie załapać.Jeśli taka panuje u Ciebie atmosfera w domu to warto rozważyć co zyskasz, a co stracisz wracając do domu na Święta.Poważnie mówię.Ja przestałam do domu przyjeżdżać na Święta.Miałam numer telefonu do domu,mojego numeru nie miano,dzwoniłam mając zawsze 1zł na koncie by nie dać się wciągnąć w rozmowę,a i tak bywało,że odreagowywałam rozmowę potem przez 2 dni.Płaciłam za to gigantycznymi wyrzutami sumienia (że "jestem zła" itd),ale WIEDZIAŁAM,że moje sumienie jest wypaczone,bo każdy z nas ma niezaprzeczalne prawo do własnego życia.Obecnie jestem w cudownym czasie przełamywania moich starych schematów i cieszenia się życiem.Doświadczam rzeczy o jakich wcześniej nie śniłam,bo byłam bardzo poblokowana. A wiem,że to dopiero początek;).Tak więc uciekaj jak najdalej i jak najszybciej.
Co do dbania o siebie-o czym piszą Ci Raphael97 i emj to zgadzam się z nimi w pełni.Takie rzeczy jak czysty,zadbany i atrakcyjny wygląd dają mi poczucie kontroli nad moim życiem i sprawiają,że czuję się bardziej pewna siebie.O zadowoleniu z mojego wyglądu nie wspominając.
Pisz koniecznie jak ci idzie każdego dnia;)

Raphael97-co u Ciebie;)?
Koniec końców,każdy z nas może doświadczać życia tylko z swojej własnej perspektywy.Czasem ta perspektywa, styl doświadczania, staje się dla nas pułapką.Zamiast stanowić bezpieczne i elastyczne ramy dla naszego bycia,staje się nieznośnym, sztywnym gorsetem w którym ledwo możemy oddychać.
Wszystko w naszych rękach
usunietenaprosbe
Gość

26 września 2015, o 12:13

No właśnie Madzia jak tam zadbałaś o siebie ? Rodzicami się nie przejmuj choć pewnie się nie da bo to przykra sprawa ale chociaż spróbuj żyj tym , że zaraz studia nowy rozdział w życiu i coś się zmieni :)
Raphael97
Zbanowany
Posty: 249
Rejestracja: 15 czerwca 2015, o 13:16

26 września 2015, o 15:05

O właśnie Madzia i jeszcze Ci doradzę jako amatorski dietetyk bo interesuję się dietetyką że sylwetka to też ważna kwestia. Także jak masz jakąś nadwagę czy coś albo jesteś za chuda to też dobre odżywianie wpływa prawie w 80% na dobrą sylwetkę. Jak masz normalną sylwetkę to zawsze można ją polepszyć na siłowni i dobrym odżywianiem :-) to też dodaje pewności siebie nawet w ciężkiej nerwicy :D Ja gdybym był teraz gruby to już bym się kompletnie załamał a że jako tako wyglądam; coś tam zostało z tego co wypracowałem to chociaż w kwestii wyglądu nie jest źle. Przytyłem około 5 kg przez depresje i moją okrutnie ciężką nerwicę połączoną z zaburzeniem psychopatycznym. Niestety mam średni trądzik którego praktycznie nie da się wyleczyć i to też podłamuje; ale nie jest tak źle i w sumie to mam olewkę na to. Także działaj i powodzenia :-)
madzia04801
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 12
Rejestracja: 15 września 2015, o 20:55

26 września 2015, o 15:20

Dzięki za wsparcie :P Studia niedługo, przygotowuję boję się, jak każdy właściwie, ale zarazem nie mogę się doczekać, by uciec od "starego" życia. Co do rodziców, oni chcą dla mnie dobrze, tylko nie wiedzą co jest dla mnie dobre, mają problemy z wychowywaniem, i sami z sobą. Ale po co ja ich usprawiedliwiam? Tak jak mówisz, zwątpiona, mam wyrzuty sumienia, wiele rzeczy mi nie pozwalają i doszło do tego, że czuję się winna jak robię coś z własnej chęci , dla siebie. Już w gimnazjum marzyłam, żeby jak najszybciej się wyprowadzić. Jak pójdę na studia to dam znać, co się zmieniło ;) Zaczęłam biegać od niedawna, jestem w tym dobra, w gimnazjum regularnie biegałam, zawsze brałam udział w zawodach w szkole, mam też zamiar startować w krótkich maratonach. Miałam też obawy, że mam schizofrenię, tym bardziej, że mam wujka schizofrenika, a mama mi zawsze wpajała, że kiedyś zachoruję psychicznie, bo jestem nerwusem i porównywała mnie do swojego chorego brata. Już tyle u mnie zdiagnozowała różnych chorób, że teraz dla mnie to śmieszne. No a ja znowu o tych rodzicach. Widzę po postach na tym forum, że to tylko głupie myśli. Emj, jeżeli można wiedzieć, jaki problem miała twoja koleżanka, że była w szpitalu psychiatrycznym?
Raphael? Jesteś z 97 rocznika? To podobnie w moim wieku, bo jestem o rok starsza. Jak ci idzie ze szkołą? Masz jakieś plany po szkole? Bedziesz zdawał maturę?
Ostatnio zmieniony 26 września 2015, o 15:27 przez madzia04801, łącznie zmieniany 1 raz.
Raphael97
Zbanowany
Posty: 249
Rejestracja: 15 czerwca 2015, o 13:16

26 września 2015, o 15:31

Po co Ci to wiedzieć jaki problem miała jej koleżanka ? Nakręcisz się tylko... Zajmij się odburzeniem, a nie czytaniem o przypadkach innych. Czytaj o wyjściu z tego syfu; to Ci pomoże ;-)

-- 26 września 2015, o 15:31 --
Jestem z rocznika 97. Przez nerwicę i depresję zawiesiłem teraz szkołę i zastanawiam się co robić dalej, a czuję się okropnie źle i jeszcze te wszystkie natrętne myśli biją do głowy; najgorsze egzystencjalne; ale od kilku dni zacząłem ryzykować czyli wstawać z łóżka; wychodzić do sklepu; pogadać z ludźmi; wypić piwo; posłuchać muzyki. Mimo tego ryzykowania czuję się uwięziony w ciele osoby o imieniu Rafał którą inni widzą. Czuję się jak szczur uwięziony w klatce ze świadomością.
madzia04801
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 12
Rejestracja: 15 września 2015, o 20:55

26 września 2015, o 16:31

Myśleliście o tym, żeby spróbować hipnoterapii?
usunietenaprosbe
Gość

26 września 2015, o 22:18

Rafał najważniejsze , że próbujesz to już jest jakiś tam sukcesik ;)
Madzia napiszę Ci bo Ciebie to nie dotyczy więc uważam , że się nie nakręcisz .Ona miała próbę samobójczą . Brała antydepresanty wypiła wino na rozluźnienie ale nie było jej zamiarem nic złego dopiero jak się trochę upiła i pokłóciła się z facetem to się wkurzyła na ta sytuacje wzięła chyba nóz zamknęła się w łazience i powiedziała rodzicom , ze sie zabije.Potem rodzice jakos otworzyli te drzwi ona miała kłopoty z oddychaniem i z sercem z powodu połączenia antydepresantów i alkoholu .Rodzice wezwali pogotowie i ze zwykłego szpitala przewiezli ją do psychiatryka ale spoko normalna dziewczyna tylko alkohol tak podziałał no i ma takie stany depresyjne taka niezbyt zadowolona z życia . Może nie powinnam tego tak ujawniać ale i tak tylko zaburzeni tutaj wchodzą wiec spoko . Nikt bez zaburzenia nie mysli o zaburzeniach i nie czyta nas .Tak mysle ;)
Awatar użytkownika
zwątpiona
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 97
Rejestracja: 28 sierpnia 2015, o 01:29

27 września 2015, o 21:15

madzia04801 pisze:(...) Miałam też obawy, że mam schizofrenię, tym bardziej, że mam wujka schizofrenika, a mama mi zawsze wpajała, że kiedyś zachoruję psychicznie, bo jestem nerwusem i porównywała mnie do swojego chorego brata. Już tyle u mnie zdiagnozowała różnych chorób, że teraz dla mnie to śmieszne. No a ja znowu o tych rodzicach. Widzę po postach na tym forum, że to tylko głupie myśli.(...)
Czytając zdanie o Twojej mamie załamałam się.Co za skończona suka.To wszystko pod pozorem,że to dla Twojego dobra,a tak naprawdę,Twoje dobro obchodzi Twoich rodziców wtedy,kiedy jest im to na rękę.
To z czym się borykasz to niestety nie tylko głupie myśli.Twoje myślenie jest uzasadnione,bo jest konsekwencją życia w wypaczonym środowisku.
Mam wrażenie,że tyle skupiasz się na pisaniu o innych,by nie poczuć złości,wściekłości,którą czujesz do tych dwóch na wskroś egoistycznych,nieudolnych maluczkich istot-Twoich rodziców.
Czy już wyjechałaś na studia?Będziesz mieszkać w akademiku?Wpisałaś w kalendarz szukanie pracy?
Koniec końców,każdy z nas może doświadczać życia tylko z swojej własnej perspektywy.Czasem ta perspektywa, styl doświadczania, staje się dla nas pułapką.Zamiast stanowić bezpieczne i elastyczne ramy dla naszego bycia,staje się nieznośnym, sztywnym gorsetem w którym ledwo możemy oddychać.
Wszystko w naszych rękach
ODPOWIEDZ