Odważnym trzeba być aby podjąć decyzję o leczeniu się lekami przez wiele lat ale o tym na końcu napiszę skoro temat i tak już należy do tematów "straszaków"Panikarra pisze:Ja rozumiem ale wciąż nie o to mi chodzi ... Chodzi mi o to ze predyspozycje występują także na poziomie biologicznym. Twoja teoria przeciwlekowa wskazywała by na to ze uważasz ze wszytko da sie odwrócić nastawieniem... A dla mnei to jest neistety zbyt odwazne twierdzenie. bo z jakis powodow hipokamp jedengo czlowieka reaguje na kortyzol silniej niz hipokamp drugiego. z jakiegos pwoodu w sytuacji stresowej jeden czlowiek produkuje wiecej kortyzolu niz drugi... Co do odbudowywania hipokampu... To nowe komórki nerwowe tworzą sie jedynie w życiu plodowym. Mogą tworzyć sie nowe połączenia miedyz nimi ale nowe sie nie utworzą chociazbys miał taka teorie

I ja tu ciągle przypominam że ja tutaj mówię o zaburzeniach lękowych a nie chorobach psychicznych czy zaburzeniach z uwagi na organiczne problemy (fizyczne choroby czy uszkodzenia)
Oczywiście, że istnieją biologiczne - genetyczne predyspozycje do zaburzeń lękowych, ja nawet należe do takich osób bo już w wieku 4 lat w przedszkolu nie mogłem zintegrować się zgrupą i byłem totalnym odludkiem, i już wtedy interesowała się mną jakaś pedagod - psycholog.
W wieku 7 lat miałem już pierwsze silne natręctwa, moja siostra w tym wieku miała to samo tyle, ze inne problemy a jest ode mnie 14 lat starsza i była wychowywana w zupelnie innych warunkach.
Więc oczywiście, że każdy receptory ma różnie wyczulone i może miec wieksza predyspozycję do odczuwania lęku, strachu itp co też jest kwestią polączenia z samym temperamentem a mimo to udało mi się wyjść z tego i nauczyć się aby nie reagowac przesadnie na jakiś nerwowy bodziec. , w tym wypadku mówię o ciągłym posiadaniu zaburzenia.
Podam ci prosty przykład, który całkowicie obala to, że nie ma mowy aby nastawieniem czy filozofią zycia inną niż dotychczas można było zmienić swoje wyczulone receptory i swój ciągły brak przekaźników.
Jest sobie dziewczyna, która całe życie ma lęki, depresje, miała nawet próby samobójcze, łaziła po szpitalach, brała leki i nagle, miała wszystkiego dość.
Poszła sobie do Kościoła i poczuła, ze jest bezpieczna bo Jezus ją kocha i wszelkie problemy natury psychicznej minęły.
Takie sytuacje widziałem już nie raz.
Można powiedzieć, ze to głupi przyklad ale wcale nie, tu wcale nie Jezus zadziałał ale nowa filozofia życia, nowe nastawienie, bezpieczne poczucie siebie i tym sposobem od razu receptory inaczej reagują a neuroprzekaźniki inaczej funkcjonują.
Nastawieniem i nową filozofią życia można zmienić samopoczucie zawsze o ile mówimy tu o zaburzeniach psychicznych, emocjonalnych gdzie świadomośc jest sprawna i ni ejest zaburzona urojeniami, omamami i ogólnie chorobami psychicznymi.
Nie tylko jeśli chodzi o Jezusa ale także filozofię logiki, czy jakiekolwiek inne nastawienie, które pomoże nam inaczej zacząc odbierać samo zaburzenie, problemy oraz presje.
Ja wiem, ze jest wiele badań co do lekow psychotropowych i bardzo w sumie dobrze ale prawdą jest, że dopóki naukowo nie będzie możliwości wyjaśnienia skąd bierze się myśl, jak działa świadomośc i podświadomość wszelkie te teorie naukowe, badania jeśli chodzi o leki antydepresyjne są sprawami robionymi "na czuja". Tak było i tak jest nadal zresztą.
A co do odwagi przy braniu leków to chodzi o to, że własnie te osoby, których receptory są bardzo wyczulone na działanie neuroprzekaźników biorąc leki przez dajmy na to 6 lat czesto nagle dziwią się, że lek przestaje działać

Bo własnie odpowiada za to ten fakt, że receptory przyzwyczajają się do lekowego podnoszenia neuroprzekaźników i po prostu nie dają efektów, zwykle wtedy psychiatra ratuje kogoś innym lekiem ale już wtedy zwykle powstaje problem z doborem odpowiedniej dawki i odstawieniem starego leku i 6 letniej dawki substancji czynnej.
Nie znam się aż tak na hipokampach, budowie mózgu bo mało kto z uczonych wie o nim cokolwiek więcej niż się to w badaniach sugeruje, wszystko to "czuj", bo nie da się zarządzać czyimiś emocjami za pomoca leków, a jak się da to ma to swoje efekty uboczne a także ma określony czas.
A warto sobie także spojrzeć na efekty terapii poznawczo - behawioralnej gdzie po przyłożeniu się do niej przez pacjenta, działanie mózgu zmienia się tak jak w niektórych wypadkach po lekach antydepresyjnych.