Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Kto wie o Twoich lękach?

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
Awatar użytkownika
Darecky1970
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 237
Rejestracja: 19 stycznia 2014, o 10:36

12 lutego 2015, o 19:39

Nie April. Czysty przypadek :papa
Awatar użytkownika
April
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 704
Rejestracja: 11 września 2014, o 18:47

12 lutego 2015, o 20:18

Rozumiem :D
Awatar użytkownika
Thori
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 226
Rejestracja: 23 stycznia 2015, o 13:24

12 lutego 2015, o 23:01

O moich problemach wie domowa młodzież. Paczka znajomych, którzy nie robią z tego problemu, że czasami nagle podczas wypadu źle się poczuję. Jakoś tak na luzie do tego podchodzą, zagadają, odwrócą uwagę i jest oki. Poza tym w paczce mamy koleżankę z depresją, więc może dlatego i ich podejście jest inne.
Wie rodzina (niby bliższa, ale jednak emocjonalnie bardzo daleka) - dla nich to mój kaprys, fanaberia itp.
Kiedyś to ukrywałam, wstydziłam się, od jakiegoś czasu mówię otwarcie i o moim intro, fobii społecznej i lękach. Grono znajomych znacznie się zmniejszyło od tego czasu :) Część uznała za psychola, część odsunęła się, ale myślę, że nie ma ich co żałować. Jak to mówią - prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie. Najwartościowsi ludzie pozostali. Akceptują mnie i to jest ważne.
Awatar użytkownika
Vaper
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 25
Rejestracja: 18 stycznia 2015, o 15:14

12 lutego 2015, o 23:33

Moje lęki skrywałem przez 15 lat i uwiezcie nie było to fajne patrzac teraz z perspektywy czasu. Zawsze szukałem wymowek przez co rodzina sie gniewała na mnie - przykładów za wiele by tu wymieniac ( np spacer z rodzinką, pojscie do kawiarni itd itd....) teraz gdy wiedzą o moim problemie poprostu nie musze szukac wymowek i czuje sie lepiej
wie siostra , szwagier, zona, matuchna :) i najlepszy przyjaciel ktory zawsze namawiał mnie na wspolny lot samolotem :) - teraz wkoncu sie odczepił hehehe :)
dla mnie było to wywalenie z siebie ciezaru. Obnażyłem nerwice przed swiatem ( a ukrywałem ja przed sobą nawet )
Awatar użytkownika
April
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 704
Rejestracja: 11 września 2014, o 18:47

12 lutego 2015, o 23:38

Ale ja nie szukam wymowek, zyje normalnie swoim zyciem :)
weronia
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 385
Rejestracja: 16 sierpnia 2013, o 16:45

12 lutego 2015, o 23:50

U mnie wie chlopak i matka, nie rozumieja ale wiedza. A tak to po mnie nie widac az tak zaburzen, jedynie ze zmeczona, ze glowa boli, ale tym too sie nie mam zamiaru przejmowac :)
Powiedzialam dwom bliskim osobom zeby po prostu wiedzialy, na ile potrafia to wspieraja.
W pracy nie mowilam bo pracuje w przychodni :D
DillyDally
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 68
Rejestracja: 27 września 2014, o 10:47

17 lutego 2015, o 14:11

O moich lękach wie mój chłopak, bo najczęściej dotyczą jego. Rzeczywiście, czasami czuję wręcz przymus wyrzucenia z siebie wszystkiego, co najgorsze. Kiedy już wykrzyczę mu w twarz, że go nie kocham i tak dalej, to czuję ulgę. On jest dla mnie ostoją spokoju i zrozumienia. Być może zabrzmi to idiotycznie, ale moja nerwica ustabilizowała mojego chłopaka - stał się odpowiedzialny, dobry, wyrozumiały. Czasami muszę się rozpłakać, ostatnio zrobiłam to w knajpie pełnej ludzi. Na chwilę pomaga. O wszystkim rozmawiam też z dziewczyną, którą poznałam na tym forum. To nie zawsze jest dobre wyjście, ale przynajmniej ktoś mnie rozumie.
prezes
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 21 lutego 2015, o 20:11

21 lutego 2015, o 20:21

O moich lękach wie mój psycholog, trochę wie rodzina i dwóch przyjaciół. Mówienie o swoich lękach osobom zaufanym może czasami nam pomóc w sytuacjach gdy wiemy, że będzie ciężko nam ten lęk pokonać.
A na ogół to nie mówię o swoich lękach, bo wiem, że większość rzeczy które się dzieją wokół nas to tak naprawdę przez moją wrażliwość na bodźce widzę i odczuwam tylko ja;)
Awatar użytkownika
Maadziak
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 280
Rejestracja: 23 lutego 2015, o 11:49

28 lutego 2015, o 14:09

Ty masz rację, tyle że nie zawsze jest to dobry pomysł żeby mówić o nich dogłębnie. Też wiedzą że się boję osoby którym ufam, lecz nie z rodziny.
Emma35
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: 28 lutego 2015, o 19:44

3 marca 2015, o 11:50

O moich lękach wiedzą moi bliscy.Nie wyobrażam sobie żebym nie miała z kim o tym porozmawiać.Kiedy człowiek nie może sie wygadać jest jeszcze gorzej,przynajmniej ja tak mam.Chodzę też do psychoterapeuty któremu mogę wszystko powiedzieć.Mam również kolegę który też ma to dziadostwo więc z nim też lubię o tym pogadać,bo on mnie rozumie a ja jego.Kiedy wyrzucę to wszystko z siebie czuję naprawdę ulgę.Dlatego jeżeli macie takie osoby z ktorymi możecie o tym pogadać nie wahajcie się.
KonradW
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 26
Rejestracja: 26 lipca 2014, o 15:41

3 marca 2015, o 13:55

mi się wydaje, że nie ma co robić wielkich tajemnic.

ogólnie nigdy nie bałem się mówić o moich intymnych sprawach. co mi na sercu leżało, co było istotne w rozmowie etc. było zawsze na talerzu dla innych. jest wielu ludzi, którzy boją się, że z ktoś wykorzysta przeciwko nim to, co powiedzą, że zostaną zdradzeni, bo nie można ufać i tak dalej. k*rwa, czy wy Stalinem jesteście? albo szpiegiem angielskim? więc ja mam odwrotne podejście do powyższego i nigdy się niczego nie obawiałem, no bo spójrzmy – człowiek, który mówi luźno wszystko wszystkim (w granicach przyzwoitości), z niczego tak naprawdę nie robi tajemnicy. a jeśli nie ma sekretów, bo fakty są znane powszechnie, to co mu można zaszkodzić? to raz.
po drugie, istotny jest sposób przedstawienia. że podam przykład beknięcia w towarzystwie – ten kto się spłoni nie wiedząc jak się zachować, z każdym kolejnym ruchem 'retuszowania sytuacji' będzie pogrążał się socjalnie, nadając temu zdarzeniu wartość (ujemną) i na koniec sam z siebie zrobi chama. drugi, który po fakcie sobie zażartuje i przejdzie do porządku dziennego, nie nałoży na to swoim dalszym zachowaniem żadnej wartości - nikt się tym nie przejmie, po dwóch minutach wszyscy zapomną. to my, także w większej skali, swoim zachowaniem i swoimi słowami nadajemy negatywną wartość naszym ułomnościom czy błędom. podam inny, jaskrawszy przykład – moja dziewczyna ma łuszczycę (dość niewidoczną). ona przez całe życie podchodziła do tego na zasadzie – ot mam łuszczycę. niezbyt fajne i tak dalej, ale nie wstydziła się, swobodnie potrafiła to przedstawić, wyjaśnić. nie przykładała do tego na co dzień żadnej wagi. i wiecie co? nawet na samym początku, zaczynając się spotykać, w ogóle nie widziałem w tym problemu, nigdy. potem słyszałem, że ludzie z łuszczycą mają zazwyczaj zrytą psychikę, nie wychodzą z domu a większość z nich za żony bierze pielęgniarki, bo to jedyne osoby, których się nie wstydzą. niezła patologia w podejściu.
i ja, tak jak ona z łuszczycą, mówiłem innym o nerwicy - swobodnie ale bez zamęczania. ‘ot – mam (miałem) nerwicę, i dlatego/ciekawa sprawa... itd.”. znajomi ogólnie są z tego gatunku co ja – wrażliwi, myśl szerokiego horyzontu, trochę włóczędzy, szukający swojego miejsca w życiu (z którym i tak nieźle sobie radzą). więc oni te stany w mniejszym bądź większym stopniu rozumieją. dla nich to nic niezwykłego. dziewczyna - fakt, była ogromnym wsparciem. rodzicom tłukłem o nerwicy do głowy do momentu aż ją względnie zrozumieli i zaakceptowali. tylko o to chodziło – żeby przestali gadać jak ludzie starej daty i postarali się pojąć. nie wstydzę się nerwicy, mówiłem różnym ludziom w różnych okolicznościach o niej zupełnie swobodnie. i myślę, że takie podejście pomagało mi samemu – traktować nerwicę jako coś co się przytrafia i z czego się wychodzi. nie ja pierwszy, nie ostatni. to nie choroba psychiczna, to w sumie całkiem normalna sprawa, ta nerwica. ot prawie jak katar, przecież nikt nie postradał zmysłów ani nie umarł.

oczywiście mam na myśli mówienie o nerwicy w kategorii faktu. bo rzeczywiście męczyć ludzi swoim koszmarnym stanem to ani dla was ani dla nich nie ma sensu. powiedzieć najbliższej osobie ‘znów źle się czuję’, 'jestem wyczulony/rozdrażniony' i tyle. robić swoje. z bliskimi rozmawiać przede wszystkim o życiowych problemach, które do nerwicy się przyczyniły (np. niestabilność emocjonalna, niedojrzałość etc) – to ma ogromny (terapeutyczny) sens. i to forum od tego własnie jest, aby mając nerwicę móc posłuchać/poczytać/pogadać z kimś stricte i głębiej o nerwicy jako takiej.

także sumując - przecież k*rwa nie jesteście wariatami bo to nie w tym rzecz. ale jak chcecie robić z siebie (i de facto innych zaburzonych) wariatów w oczach innych, to róbcie. tylko moim zdaniem tworzenie jakiś tajemnic świata z nerwicy to głupota. jak ktoś się dziwi, zastanawia – wytłumaczyć (nam to pomaga a inni nie robią z tego halo, tylko nie dramatyzować) - nerwica normalna rzecz, byleby nie zamęczać innych swoim aktualnym stanem w stylu: kochanie, właśnie 109319278 raz w życiu umieram na zawał!
Awatar użytkownika
Maadziak
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 280
Rejestracja: 23 lutego 2015, o 11:49

3 marca 2015, o 15:40

Wiadomo nerwica nie jest chorobą psychiczną i nie można jej z tym utożsamić. No ale jak ktoś nie chce mówić, to nie musi przecież. Jedni czują się lepiej jak komuś powiedzą inni nie. To jest bardziej indywidualne chyba. Inaczej jest zrobić to tu inaczej w prawdziwym życiu gdzie jest się dobrze znanym. Po co mówić, udowadniając tym samym, że jest się innym, gorszym i dodatkowo skazywać się na brak szacunku.
Awatar użytkownika
April
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 704
Rejestracja: 11 września 2014, o 18:47

3 marca 2015, o 16:21

Maadziak wlasnie, zgadzam sie w calej rozciaglosci, to nie jest robienie tajemnic swiata (Konrad bez przesady) tylko brak potrzeby mowienia ;) Zreszta pytanie brzmialo "Kto wie...", a nie "Dlaczego nikomu o tym nie mowicie" ;)
KonradW
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 26
Rejestracja: 26 lipca 2014, o 15:41

3 marca 2015, o 16:35

cały mój poprzedni wywód opierał się na założeniu, że jeżeli masz zdrowe podejście do zaburzenia emocjonalnego to nie czujesz się "inna", "gorsza" a tym bardziej nie "skazujesz się na brak szacunku" - traktujesz nerwicę jako coś, co się może przytrafić. ale faktycznie, kiedy mając nerwicę uważasz się za dziwoląga, to tak Cię widzą również inni (i nie powinnaś mieć im tego z resztą za złe). robiąc z siebie ofiarę wręcz skłaniasz innych do tego, żeby tak na Ciebie patrzyli. kiedy przedstawiasz coś neutralnie, to i odbiór jest neutralny. prawdę powiedziawszy, jeśli ktoś mówi o nerwicy w sposób ciekawy, jako choćby o drodze do poznania oraz naprawienia siebie, może wręcz sprawić, że ludzie będą podchodzili do tego z ciekawością czy wręcz z uznaniem. rzecz w tym, aby nie robić z siebie ofiary.

druga sprawa - ależ oczywiście, na tym to się opiera - chcesz mówić albo nie chcesz mówić. z drugiej strony przecież ja nigdzie nie stwierdziłem, że należy coś podobnego ogłaszać czy też chwalić się bądź robić z siebie bohatera (bo ci co tego nie mieli, nie docenią, nie zrozumieją). jeśli nie ma potrzeby, to się nie mówi, ale z drugiej strony robienie z tego swojego sekretu (bo tu już niewiele się mijam z rzeczywistością) powoduje presję wewnętrzną, że 'nie można takim być', że 'to nienormalne', że 'muszę to ukrywać' a wtedy mamy kolejny ogromny ciężar na barkach, kolejny powód przeszkadzający w odburzaniu.

zdrowy dystans, traktowanie nerwicy pod kątem społecznym w sposób neutralny. po prostu.
Awatar użytkownika
Maadziak
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 280
Rejestracja: 23 lutego 2015, o 11:49

3 marca 2015, o 16:46

Bo to nie jest normalne.
Ofiarą? Jak można być ofiarą, to osoba będąca celem innych do tego aby go skrzywdzić. Nie jest mozliwe zrobienie z siebie ofiary, to bez sensu. Tak zdrowy dystans to ok
ODPOWIEDZ