Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Co mi jest ??...

Forum o nerwicy natręctw i jej objawach.
Omawiamy tutaj własne doświadczenia z życia z tym jakże natrętnym zaburzeniem.
Ale także w tym temacie można podzielić się typowymi natrętnymi lękowymi myślami, które pełnią rolę straszaków i eskalatorów lęku w zaburzeniu.
ODPOWIEDZ
SCF
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 888
Rejestracja: 1 grudnia 2013, o 09:57

1 grudnia 2013, o 10:50

Witam
Piszę już na 5 forum, bo na poprzednich nie otrzymuję żadnych odpowiedzi...
Opisuję co mi jest i zero odpowiedzi, zero pocieszenia, nic...

Ponad miesiąc temu wszystko się zaczęło.
Dodam że już lata wcześniej miałem napady lęku, ale bez problemu i niczyjej pomocy nauczyłem się nad nimi panować- pojawiały siębardzo rzadko.
W połowie października zaczęła się bezsenność - pobudki nad ranem, później w środku nocy i problemy z dalszym spaniem. Do tego z czasem doszły stany lękowe w ciągu dnia, i myśli typu: a co jeśli mi się to pogłębi. Szukając pomocy w sieci tylko doznałem załamania czytając o tym jak to nerwica u wielu osób nie została wyleczona żadnym sposobem i wg wielu tam piszących jest ona chorobą nieuleczalną a terapeuci jedynie podają sposoby jak z nią sobie radzić - co z resztą wg mnie nie jest jej leczeniem.
Zaczęły się pojawiać myśli, a co jeśli odczuje lęk podczas przyjemności seksualnej i nie bede już jej odczuwał - no i tak sie stało kilka razy, to mnie dodatkowo nakręciło negatywnie. Później napadowe stany czarnego myślenia, że wszystko będzie źle, że ja sobie z tymi napadami nie dam rady, że nie mam sił. Takie epizody pojawiły się kilka razy i trwały ok 2-3 godzin. Później już w listopadzie każdego dnia bałem się, żeby nie dostać tego stanu, tego napadowego ataku czarnych myśli i lęku.
Zacząłem się z tym oswajać i już przywykać.
Niestety dokładnie 2 tygodnie temu w nocy miałem dziwny sen w którym uznałem, że coś nie pasuje że to nie może być jawa, wybudzenie się z tego snu było równie dziwne, bo nie było tego przeskoku więc dalej niewiedizałem czy to sen czy jawa. Wpadłem rano w panikę czy przypadkiem dalej nie śnię, zrobiła mi się aż mgła przed oczami, później zacząłem sięuspokajać, kiedy nagle w drodze na uczelnie napad silnego lęku, i mysl a co jeśli się obudzę, jeśli będę w jakimś gorszym świecie jeszcze silniejszy lęk, że takiej niedorzeczności się boję, w ciągu dnia jakoś się uspokoiłem. Niestety następnego dnia dalej miałem natarczywy lęk pt. "co jeśli się obudzę nagle, jeśli stracę wszystko to co mamw jednej chwili", miałem prawi cały dzień stan silnego lęku, że aż wykręcało. Później nieprzespana noc w trakcie której takie schizowanie się, że nie wiedziałem co sięze mną dzieje, czułem że tracę kontakt z rzeczywistością, silny niedoopanowania lęk. Kolejne dni to też silne napady lęku pomieszane ze stanami depresyjnymi do tego doszly mysli których nie umiem zracjonalizowac. Np wczesniej pojawialy sie mysli: "a jak to bedzie jak zasne"to czesto wywowylalo we mnie lek ale potrafilem pomyslec: "ok, ale to normalny proces to zasypianie" i pomagało. Albo np miałem stan lęku i przychodzila mysl: "a co jeśli nie przejdzie mi to ?" na co potrafiłem pomyśleć "a czemu ma nie przejść ?, przeciez byl dobrze, teraz jest zaburzenie to ono musi minac" i pomagało.
W tym momencie doszly bardzo irracjonalne watpliwosci z ktorymi walczyc na logike juz nie umiem. Zaprezentuje je:
Np. mam stan depresyjny przychodzi myśl "a co jeśli mi to nie przejdzie nigdy", to sobie myślę: "no ale to zaburzenie, zawsze przechodzi" na co myśl "a skąd wiem że to zaburzenie, może tak bede już miał na zawsze"
Albo, odczuwam z czegoś przyjemność, która zaraz jest tłumiona myślą: "jak to jest że ja odczuwam przyjemność", na co myślę: "no że to naturalna rzecz odczuwac przyjemnosc, na co mysl: "a co jesli ja jej nie bede odczuwal, bo u mnie tego juz nie bedzie" na co mysle, ze to logiczne ze musi byc: "na mysl: "a skad pewność że ja myślę logicznie, noże ja nei umślę logicznie a może mi się wydaje, a w ogóle czemu stawiam na tę logikę, a może jej nie ma, a może mi sie wydaje że było dobrze..." no to juz byly proby myslenia, ze wierze w to ze bedzie dobrze ze tu i teraz wierze no to wierzyc musze, na co mysl: "a może w tym przypadku bedzie inaczej, moze mi sie wydaje tylko ze mam nadzieje ?"... i ta walka myslowa konczy sie moja przegrana i wzmożonym stanem depresyjnym i lękiem...
Jest lepiej jeśli mocno się w coś zaabsorbuję i o tym zapomnę, ale kiedy tylko sobie to przypomnę to wchodze w ten wir złego i nie umiem z niego wyjsc...
Do tego na pocieszanie się: "że psychologiwie mi pomogą na terapii" przychodzi myśl "a co jeśli nie pomogą, co jeśli nikt i nic mi nie pomoże, jeśli jestem skazany na wieczne cierpienie" ? JEstem bezsilny wobec tego, bardzo chce zeby tego nie bylo. Jedynie jest lepeiej wieczorami i jak śpię. Chociaż już we sny wkradły mi się te myśli i dzisiejsze sny byly udreka bo w nich tez odczuwalem lek, niepokój i te mysli... :(
DZiś jeszcze do tego sie posikalem w nocy...
ja juz naprawde mam dosc...
nie wiem co mam zrobic.
bylem u psychiatry i on stwierdzil silne zaburzenia obsesyjno-kompulsywne ale no nie wiem, nie znalazlem w sieci osob z podobnymi objawami do moich... ;(
na innych forach brak odpowiedzi... ;(
ja juz sam nie wiem co mi jest, ja chce zeby bylo jak dawniej ;(
W dodatku nic złego ostatnio w moim życiu sie nie wydarzyło... ;(
drummer_1988
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 62
Rejestracja: 4 października 2013, o 12:34

1 grudnia 2013, o 11:05

Witaj SCF :)

Zacznę od końca. Jeśli psychiatra tak stwierdził, to tak jest :) Mnie to też wygląda na nerwicę lękową z natrętnymi myślami typowymi dla nerwicy oraz na derealizację, czyli nic groźnego. To co opisujesz jest bardzo typowe :) Stany depresyjne i irracjonalne, egzystencjalne myśli też w takim stanie są normalne, spokojnie! Dostałeś od psychiatry jakieś leki? Rozważasz terapię u psychologa? Terapia polega na tym, że właśnie terapeuta wskazuje Ci co masz robić, jak oswajać lęki, jak do tego podchodzić i przedstawia sposoby radzenia sobie z tym zaburzeniem i 90% należy do nas, czy to wszystko wprowadzimy w życie. Takie opinie ludzi biorą się z nieświadomości i braku wiedzy o zaburzeniu oraz wygórowanych wymagań od psychologa... I to jest 100% ULECZALNE. To, że nie da się z tego wyjść to BZDURY.
Light shined on my path, turn bad days into good, turn breakdowns into blocks, I smashed 'em 'cause I could.
My brain was labored, my head would spin, don't let me down, don't give up, don't give in!
SCF
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 888
Rejestracja: 1 grudnia 2013, o 09:57

1 grudnia 2013, o 11:33

Dziękuję za odpowiedź. W końcu ktoś mi odpisał... :)
Mam przepisane 2 leki, na padaczke i silny psychotrop na nerwice. Zacząłem brać lek na padaczkę. NA nerwicę zacznę niedługo. Rozważam cokolwiek byleby tego nie mieć i żyć normalnie, tymbardziej, że czuję jak najlepsze chwile mego życia uciekają...

A jak to jest ? Mówi się, że nerwica jest wywołana jakimiś konfliktami wewnętrznymi, że rozwiązanie ich lub uświadomienie powoduje ustąpienie newicy. Więc czemu ludzie jak opisują psychoterapie, to nie piszą, że doszli do wew. konfliktów i zakończył się ich problem, tylko właśnie, że nauczyli się sobie radzić z objawami ? Bo ta druga opcja wg mnie nie może być nazwala leczeniem, tylko nauczeniem się żyć z objawami. Ale może źle to rozumuję :)
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

1 grudnia 2013, o 13:15

Jeśli masz życzenie, możesz poczytać tematy z tego działu vademecum-leku-nerwic.html Radzić sobie z objawami trwając w nich to jedno, a przełamać lęki, porzucić kontrolę, zmiejszyć napięcie spotnanicznie, przestać żyć światem nerwicy i objawów jednocześnie zdrowiejąc z nerwicy to drugie. Opisałem w tych tematach jak to wyglada a przynajmniej bardzo się starałem.

Nie zawsze jakiekolwiek konflikty wewnętrzne odpowiadają za nerwicę, konfliktem wewnętrzym jest wszystko co może być zapalnikiem nerwicy, zaburzeń lękowych, czyli może to być gwałt za młodu a może to być stresujący dom obecnie, najcześciej opera się to na wypartych emocjach i życiu w napięciu, stresie i przesiąknięcie wiecznymi problemami, a może to byc chodzenie do szkoły gdzie jesteśmy nie akceptowani. Naprawde wszystko można uznac za taki konflikt co nerwicy dało zapłon.
W którymś momencie organizm nie wytrzumuje i przychodzą ataki paniki, lęki i życie objawami, nerwicą, życie tym co nam jest, bo przeciez to takie dziwne ITP ITD
Dlatego też czesto samo rozwiązanie stresu konfliktu nie przynosi poprawy, a czemu? Bo my wpadamy w lękowe koło nerwicowe i zaczynając żyć nerwica, żyjemy nią i lękiem i obawami samego zaburzenia. Inne sprawy schodza na drugi plan, no bo przeciez się xle czujemy i mamy straszne objawy...zgoda ale trwaja one bo żyjemy nimi i je analizujemy.
Dlatego czesto na poczatku dobrze jest przełamywac lęku i jednocześnie pracowac nad swoimi stresami czy też jakimiś innymi konfliktami wewnetrznymi.
Wyleczenie się polega na połączeniu tych dwóch rzeczy, w moim wypadku na przykład postawiłem najpierw na wyjściu z kręgu nerwicy, na porzuceniu kontroli i zredukowaniu lęku, nastepnie powoli działałem w swoim życiu i nie przejmując się objawami to co było można prostowałem, to co nie było można nabierałem dystansu.
Konflikt, stresor czasem jest tylko na poczatku, nie u kazdego konflikt odpowiada na obecną nerwice, bo stres mógł przeminąć a my mamy nerwice bo po prostu wpadliśmy w nerwicowe błędne koło.

Dlatego też najwazniejszą rzecza jest poznawanie jak wychodzić z lęków, nauczenie się dialogów wewnetrznych, które pomogą nam przeniemić nawyki lękowe (tobie dialogi sa bardzo potrzebne w chwilach wątpliwości i dziwnych myśli), oraz również praca nad problemami naszego życia i naszej osobowości.
Dlatego ważne jest korzystanie z terapii, bo jednak dobrze jest jak psycholog nam pokaże co i jak, wskaże drogę i określi problem. Jednakże pamietając, ze terapia to narzedzie, pracę wykonamy my sami.
Z lękami nie ma się nauczyć zyć jak mówiesz, tylko nauczyć się ich nie bać, przełamac to, wówczas więcej nie przyjda a jesli z powodu naszych konfliktów, stresów przyjdą, potrwają chwilę bo potrafimy to zaakceptowac i nie nakecac lęku i obaw.
A dzięki temu możemy skupiać się na nas, na naszym życiu zamiast na objawach jak np robisz to obecnie ty.

Warto to zrozumieć :)
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Awatar użytkownika
ddd
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 2034
Rejestracja: 9 lutego 2012, o 20:54

1 grudnia 2013, o 18:47

To ze ostatnio nic sie nie dzialo az takiego wedlug ciebie to nie wazne, mowiles ze wczesniej juz miewales napady leku i oznacza to ze jestes po prostu takim typem ktory jest podatny na analizowanie i wkrecanie sie i objawy lęku. Nie szukaj takich samych objawow w wypadku natrectw bo jak masz leki i ogolnie natrectwa, to natrectwa moga dotyczyc wszystkiego i byc dziwne i wszystko negowac, ty taki emasz natrectwa, ktos inny bedzie mial obawy czy seks bedzie udany czy nie (to tylko przyklad) i przez to bedzie miał realny niepokój.
Masz zaburzenie nerwicowe i ogolnie powinienes udac sie na terapie, nieprawda jest ze jest nieuleczalna, sam mialem nerwice z derealizacja i wyleczylem sie podejsciem, lekami i chodzeniem do psychologa.
Sposoby aby radzic sobie z niepokojem i nerwica sa bardzo potrzebne, tyle ze trzeba dobrze te rady zastosowac a nie byle tylko jakos byly i byle tylko lek sie nie pojawil. Jak sobie dobrze nauczysz sie radzic z nerwica to i objawy nie beda przychodzily.
(muzyka - my słowianie)

Zaburzeni wiemy jak nerwica na nas działa, wiemy jak DD nam w bani rozpi***ala. To jest taa nerwica i lęk, to jest teen depersony wkręt!

Autor Zordon ;p
SCF
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 888
Rejestracja: 1 grudnia 2013, o 09:57

2 grudnia 2013, o 09:44

Dziękuję za odpowiedzi :)

A to musi być terapia u jakiegoś dobrego terapeuty płatnego czy można poszukać terapii NFZ ?
A zwykły psycholog ?

Byłem u 3 psychologów:
Do pierwszego poszedłem właśnie po pierwszych napadach lęku 6 lat temu. Fakt, że nie była to psycholog dla dorosłych, no ale nie powiedziała mi że mam iść z problemem do kogoś innego. Próbowała mi pomóc, ale były to rady w stylu: jak przyjdzie lęk, przeczekaj go i myśl że on minie (że mam sobie wyobrazić bycie pod namiotem i przeczekiwanie burzy) albo wyobraź sobie go jako przedmiot i wyobraź sobie że go wyrzucasz z siebie i ewentualnie: rób głębokie, powolne oddechy to lęk przejdzie. No cóż wtedy ją pytałem, czy nie ma możliwości żeby lęki minęły, powiedziała, że nie, ale można się z tym pogodzić i żyć. No i dodam, że żaden ze sposobów nie pomagał. Kiedy jej to powiedziałem, że żadna z metod nie pomaga, zapytała mnie, czego od niej oczekuje, powiedziałem, że pomocy, na co ona, że już mi nie umie pomóc i że sam sobie muszę pomóc. Też jak użyłem słowa "nerwica" ona ze zdumieniem pytała skąd znam to słowo i czemu uważam że akurat to mam.
Do tego też opowiadałem jej o nieakceptacji w klasie przez inne osoby, zaradziła mi (chociaż to była sensowna rada) żebym pokombinował jak z każdym spróbować zbudować koleżeństwo. W czasie tego jakoś przywzyczaiłem się do tych napadów lęku przestały mnie one straszyć, z klasą odbudowałem bardzo dobre relacje i od tego momentu napady lęku zniknęły, potem pojawiały tylko 2 może 3 razy w przeciągu tych 6 lat, a dodam że miałem spore problemy później: raz na uczelni, do tego z poprzednią dziwczyną która o wszystko mi problemy robiła, tylko kase ze mnie wyciągała i była ogólnie jak sie później okazało bardzo wyrachowana.

Do 2 psychoog chodziłem od kwietnia do września 2012 roku - ale to chodziłem raczej z problemem związanym z moim niedowartościowaniem (doszło tylko do tego, że w moich rodzicach jest problem, bo nie traktują mnie poważnie), jej nie przedłużono umowy, zmieniono mi psycholog do której chodziłem od września 2012 do czerwca 2013.
W trakcie tej ostatnie psychoog zatracił się cel tych wizyt, na każdej była rozmowa i czymś innym. Ale ta ostatnia psycholog wybitnie mi nie pasowała, wszystko krytykowała, co opowiadałem, wszystko było złe co robiłem, niewłaściwe, błędne... NA wszystko wywracała oczami i dziwnym ironicznym głosem kwitowała. Nie wiem czy ona w ogóle mnei traktowała poważnie, bo nie ukrywam że już wtedy mogłem mieć natrętne myśli dotyczące niektórych spraw, np chorób (taka hipochondria), ale ona nie szukała przyczyny tego, tylko mnie wyśmiewała i mówiła, że to jest bardzo głupie i wywracała oczami. Nie czułem wtedy żebym rozmawiał z psychologiem tylko z jakimś obym człowiekiem który z psychologiem ma niewiele wspólnego. Pamiętam raz jak mnie skwitowała, że "takie myślenie jak pan miała już jedna osoba 80 lat temu i do niczego dobrego to nie doprowadziło...", jak zapytałem co ona ma na myśli dodała taką sugestię, że chodzi o jednego z przywódców przez którego rozpętała się wojna na świecie; a potem mnie przepraszała, bo stwierdziła że to co powiedziała było nie na miejscu...
Ostatnia zaś wizyta u niej była tragiczna, była tak nieprzyjemna, totalnie obrażona że jej coś opowiadam, na wszystko wywracała oczami, sama od siebie nic nie mówiła. W pewnym momencie ja skonczylem mowic i czekalem az ona cos powie, ona siedziala obrazona i nic nie mówila, to wstałem i poszedłem, tak zakonczylem u niej wizytę...
W trakcie wizyt z tą kobietą też wspominałem o napadach lęko jakie kiedyś miałem, o tym, że np dostaje bardzo szybkiego bicia serca przy występach publicznych czego wczęśniej nie miałem i że chciałym to zmienić, gdy wspomniałem słówko "nerwica" ona z oburzeniem zapytała skąd ja wiem, że to nerwica. No i że napady lęku są, ale wg niej mie mam po co iść do psychiatrów, że jak ich teraz nie ma to nie ma problemu i już.

Mw w tym czasie, w którym zerwałem wizyty u tej "psycholog" z bożej łaski zacząłem "chodzić" z dziewczyną, która mi prawie pod każdym względem pasuje, jestem z nia do dziś. Ja nie ukrywam że jetem inny zupełnie niż pozostała młodzież, nie lubię imprez, chlania, nocnego życia, hałasu, pośpiechu. Nie byłem zbyt akceptowany przez to, co mi dawało takie poczucie bycia gorszym. Ona jest taka sama, więc no niby powinno być lepiej, powinno właśnie mi sie poprawić, a nie pojawiać się nerwice. No ale z tym przyszły inne problemu (wprawdzie nie są dla mnie one jakieś wielkiej wagi, no ale może mają znaczenie).

Także nie wiem kogo wybrać ? Boje sie że zwykły NFZetowski psycholog bedzie mi radził oddechy i myślenie, że bedzie dobrze, a nie są to metody których bym nie znał.
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

3 grudnia 2013, o 20:49

Bo widzisz drogi kolego nie rozumiesz jedne rzeczy, że mając tego typu lęki jakie masz, nie ma nagle sposobu aby te lęki ci minęły, lek i objawy trzeba przeczekać i nie nakręcać się podczas tego, być świadomym co się dzieje realnie i prowadzić dialogi wewnętrzne, mysli-lekowe-co-jak-i-dlaczego-czesc-5-t3542.html własnie po to aby radzić sobie z eskalacją lęków. Po co takie zabiegi? Jak dostałeś pierwszy raz lęków, twoja osoby od tamtej pory wpadła w taki pewien nawyk lękowy, i sprawiła, że ty sam jesteś od razu osobą lękową oraz hipochondryczną, radzenie sobie z lękiem, atakiem paniki, próby radzenia sobie i po czasie dobre rezultaty tych prób dają efekt tego typu, że lęki i ataki przestają być dla ciebie samego czymś niebezpiecznym, dzieki temu nie powoduje to już wielu myśli lękowych, bo wychodzisz z tego stanu, że lęk, objawy i ataki ci zagrażają/
To własnie trzeba zrozumieć po co uczy się radzić sobie z lękami, własnie po to aby strach przed nimi był nieistotny, bo my już tak poznalismy te strachy przełamując je i akceptując, że lęki nie pojawiają się a jak się pojawiaja od stresu bądź naszej problematycznej osobowości, trwają krótki i nie skupiamy się już na zyciu nimi oraz co mi jest tylko realnymi sprawami.

Po drugie czemu lęk i myśli lękowe mogą się pojawiać, nawet jak nauczyliśmy się nad nimi panować, po pierwsze pezeciągłe strey a po drugie nasza osoba sama w sobie, wiele osób jest po prostu lękowych, mają taką naturę nerwicowca, martwią się byle czym, przejmują się szybko, lubią sobie wkręcac różne rzeczy, dołować się, takie osoby o wiele bardziej są podatne na lęki. U ciebie widac problemy, konflikty w tobie, rodzice, rówieśnicy, wiele innych zapene spraw, którymi przydałaoby się zająć i nauczyć się akceptować to co niezmienialne, ob czasem pewnych problemów zmienić sie nie da.
Więc aby wyzdrowieć z lęku po pierwsze dobrze jest nauczyć się stosowac dialogi wewnetrzne, po drugie przełamywać lęki i uczyć się jak sobie z nimi radzić a po trzecie skupiac się na rozwiązywaniu problemów ze sobą samym, ze swoimi nawykami lękowymi, ze swoim podejściem do wielu rzeczy.
Psycholog i terapia to nie rozdzka magiczna, ktora przemieni twoje cale zycie, w wielu wypadkach trzeba sie pogodzic z pewnymi sprawami, bo pogodzenie sie daje rowniez dystans, a dystan do zycia i problemow jest swietnym lekarstwem na wszelkie zaburzenia lekowe.

Dlatego moim zdaniem szukaj odpowiedniego psychoterapeuty. Chcialbym powiedziec ze z nfz jest tak samo ale mam zle doswiadczenia w tym wzgledzie, tyle ze tak naprawde zalezy na kogo sie trafi, nie mozna mowic ze terapeuci z nfz to dno, bo nie wolno uogólniać, tak jak jednemu np ksiadzu bedzie zalezalo pomoc a drugiemu srednio.
Psychologowie to tez ludzie, choc uwazam ze w wielu wypadkach powinni bardziej dbac o swoje etyke, bo w wielu wypadkach ma to wplyw na psychike i podejscie do terapii. To jednak trzeba po prostu szukac.
Moim zdaniem najlepiej szukac psychoterapeuty, terapeuty ktory w swojej pracy korzysta z roznych podejsc terapeutycznych.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
SCF
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 888
Rejestracja: 1 grudnia 2013, o 09:57

30 grudnia 2013, o 15:28

Postanowiłem że po pewnym czasie napiszę.
Od początków mojej zwiększonej nerwicy minęły 2 miesiące i (tak jak to bywało w moim życiu wcześniej) nic nie minęło.
Po dojściu natrętnych myśli nie mam się czego złapać, czego mógłbym się trzymać, żeby mieć poczucie, że bedzie lepiej. Nie ma miejsca które byłoby dla mnie miejscem relaksu.
Ale nie powiem były lepsze i gorsze dni. Po początku i bardzo złych dniach była maleńka przerwa (2 dni) podcas których większość czasu zapominałem o natręctwach, przypominały mi się one może kilka razy na dzień na parę minut. Później 2 dni pogorszenia, jeden dzień stanu depresyjnego, poczucia beznadzieji i agresji wewnętrznej, kolejny dzień nieco lepszy, kolejny jeszcze lepszy i tak później ponad tydzień czasu było prawie normalnie... Mówię prawie, bo po prostu zapominałem o tym i w głębi duszy tylko czułem, że chowam tego potwora gdzieś na dnie że przed nim sam się chowałem ale że jak wyjdę to on znów będzie, niemniej śmiałem się gadałem i było fajnie. Baa.. ostatnie 3 dni tamtego tygodnia były rewelacyjne, szczególnie piątek, w który nawet jak sobie przypominałem o przypadłościach to potrafiłem się ich nie bać i z ich świadomością cieszyć się czymś. Piątek był normalnym dniem (ten miniony), w dodatku miałem rewelacyjny nastrój. W sobote zaczęły mi się już w 2 którkich okresach dnia wkradać już te natręty, że jest tak dobrze i że moge zaraz znów to stracić. W niedzieje zaczął mi spadać nastrój i tak sukcesywnie z dnia na dzień coraz gorzej aż do dziś...
Znów mam poczcie beznadzieji, znów chce mi sie płakać, jak chce sie czymś ucieszyć to nagle jakby spięcie(zwarcie) w moich nerwach i radość momentalnie zamienia się w lęk...
Kurcze wolałbym, żeby mieć objawy jakichś bólów, zawrotów głowy, czy napady paniki, coś co łapałoby na kilkanaście minut i by mijało, a nie coś co męczy bez przerwy. Teraz to już wszystkie poprzednie przypadłości sie skumulwały:
nie mam popędu seksualnego, odczuwam napięcie nerwowe, stany depresyjne, problemy z zaśnięciem (wieczorem jak się kładę ból stawów ucisk w klatce i uczucie jakby ciśnienie miało mnie zaraz rozerwać), jak już zasnę to mam często koszmary... koszmary dotyczą nerwicy, w snach ciągła derealizacja, napady paniki. Do tego paraliże senne.. Ehh...
Ponieważ zaczęło być już lepiej zrezygnowałem z brania psychotropów (nie zacząłem ich brąć), gdyż te które przepisał mi lekarz, mają mnóstwo efektów ubocznych - na ulotce jest ich cała litania, a i na forach piszą że one nieraz bardziej utrudniają niż ułatwiają życie, to ja dziękuję za takie leczenie tymbardziej, że te leki są drogie.
8.01 mam badania kompleksowe, i psychologiczne, neurologiczne i hormonalne. A potem pewnie jakieś leczenie.
Ehh wolałbym już żeby moje natrętne myśli dotyczyły strachu że komuś coś zrobię niż tego...
Do tego doszły natrętne wspomnienia momentów które były zanim nastała ta nerwica...
I nie mam jak od tego uciec, nie pomaga film, książka, nie pomagają ćwiczenia nic.

-- 30 grudnia 2013, o 15:28 --
Kolejne dni...
Mniej więcej po świętach zaczęło być lepiej. Piątek prawie normalny, sobota były natręctwa ale nie do przesady, niedziela i dziś praktycznie normalnie przynajmniej do tej pory.
Zobaczymy jak dalej będą moje dni przebiegały.
SCF
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 888
Rejestracja: 1 grudnia 2013, o 09:57

12 stycznia 2014, o 12:04

Był tydzień w który był praktycznie cały normalny, poza kilkuminutowymi natręctwami w ciągu dni było ok i noce też dobre.
Znowu przyszła fala złego. Ogólnie poniedziałek był całkowicie normalny a wtorek już zaczęło mnie to trochę męczyć, najpierw rano, potem po południu było w miarę ok, po czym późnym po południem znowu, później większość wieczoru. Dziś akurat miałem kolejną wizytę u psychiatry. W nocy znów były napady lęku i cały dziś dzień, lęk, depresja, ciągle tylko siedze i płaczę - wiem że to głupie ale nie umiem sie od tego powstrzymać...
Powracający lęk że stracę dziewczynę, że będę się wiecznie męczył.
Do tego tak właściwie psychiatra nie wie co mi jest.
Nie stwierdził nerwicy... :(
Powiedział, że potrzeba badań, że mam złe EEG i że wg niego to najpewniej podłoże organiczne...
Bardzo mnie to dobiło, bo zacząłem się obawiać, że jeśli to podłoże organiczne to może mi nic nie pomóc... :(
Czuje sie taki bezradny, znowu mi sie zaczęła wkradać derealizacja.... :(

-- 10 stycznia 2014, o 21:05 --
Od wtorku mi te objawy w ogóle nie przechodzą, cały czas mnie t5zymają i się nasilają z godziny na godzine....
Ja tego nie wytrzymam, ja sie boje że nie wytrzymam, nie przechodzi to
Dlaczego mi to nie przechodzi ?!
Podobno nerwica ustępuje na jakiś czas, to czemu mi przestała ustępować.... ;(
Co mam zrobić żeby mi przeszło.... ?
cierpliwie czekałem i myślałem że przejdzie a to nie przechodzi a sie nasila.....
Błagam o pomoc ja nie wytrzymam czekania do badań i jakiegoś leczenia....

-- 12 stycznia 2014, o 12:04 --
Czy odczywanie silnego lęku że aż się kulę połaczonego z totalnym poczuciem beznadziej jest nerwicą ?!
Może ktoś mi odpowiedzieć ?!
Ja nie moge zmienić swojego stanu !!!
Nie da sie !!
Ne mija
od wtorku
przeżywam piekło
nie mija
nie polepszasi
e
nie polepsza sie
jest coraz gorzej
nie ma ani chwili zeby bylo dobrze
W nerwicy przecież są chwilowe przerwy a u mnie nie ma ani na chwilę od wtorku nie ma, ja oszaleje !!!!
POMÓCY!!!!!!!!!!!!!11
Bo ja sie zabije bo nie wytrzymam nei wytrzymam
z nikąd pomocy...
nie dam rady,.,,,,,l
SCF
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 888
Rejestracja: 1 grudnia 2013, o 09:57

17 stycznia 2014, o 18:07

Witam ponawiam temat. Ja wiem, że może to i głupie, ale nie pomagają mi pocieszenia inych, albo pojawiają się u mnie dodatkowe wątpliwości.

Czy nierealne myśli mogą u mnie występować tylko wtedy gdy sobie zacznę o tym rozmyślać ?
Bo może ja źle rozumiem istotę nerwicy, ale z opisów wg mnie wynika, że ktoś sobie siedzi, i nagle jak grom na niego nadchodzą natrętne myśli, czyli takie o których o nie chce myśleć ale myśli jakby te myśli go do tego zmuszały. Tak jakby one same z siebie przychodziły. Tylko tutaj nie rozumiem, to on nie myśli o tym tylko jakby coś/ktoś za niego podsuwa mu na świadomość te myśli tak ni z gruchy ? Bo tak to właśnie rozumiem, ale niestety ja tak nie mam...

U mnie od momentu pojawienia się problemu, myśli nerwicowe zaczęły się od mojego dobrowolnego myślenia. Pamiętam to do dziś. Wcześniej jak się czymś martwiłem, to wystarczyło dobre słowo mojej mamy i to co mówiła było racjonalne i się uspokajałem myślą, że faktycznie ona ma rację. A tego jednego dnia, też chciałą mnie pocieszyć, był moment, że mi się poprawił nastrój, ale po 2-3 minutach radości racjonalnością mamy przyszła myśl: "a co jeśli ona się myli, jeśli nie ma racji ??" ale to była moja myśl, ja tak pomyślałem i nigdy wcześniej nie przyszło mi do głowy tak pomyśleć, to wywołało wtedy we mnie silny oj silny lęk. Wtedy próbowałem to ratować i myśleć, że to jest logiczne że ma rację i sobie w głowie ułożyłem parę argumentów - niestety: kolejna myśl, a co jeśli logika nie istnieje, co jeśli u mnie bedzie zawsze źle ? to już mnie sparaliżowało, wtedy zrozumiałem, że nie moge budować swojej równowagi na czymś na czym zawsze to robiłem, posypały mi isę w głowie fundamenty. Czułem, że przegrałem i miałem bardzo silne poczucie, że już nic mi nie pomoże, że nie daję sobie rady z takimi myślami, to już sobie nie dam rady w ogóle. Wtedy właśnie przeżywałem od tego czasu silne lęki, które minęły, ale nie rozwiązałem wewnętrznego problemu z tymi myslami. Wkrótce zaczęły mi one uprzykrzać dobre chwile. Np miałem jechać z dziewczyną do kina i ogólnie mieliśmy spędzić ze sobą cały dzień w jej mieście. Jechałem i już nagle jakby zwarcie: "a co jeśli nie będę umiał się tym cieszyć, jak to jest że się cieszę ?" Oczywiście nie umiałem kontr myśli na to znaleźć, więć przestałem odczuwać radość a lekki niepokój taki drażniący, męczący. No i niestety cudowny wyjazd był dość uprzykrzony, bo początkową część dnia nie umiałem się cieszyć, w kinie na połowie filmu męczyło mnie to, na szczęście po filmie jakimś cudem udało mi się trochę równowagi odzyskać i ostatnie 2 godziny były ok.

Ogólnie to nie było tak, że były momenty co mnie te myśli męczyły i nie męczyły, było tak, że od pierwszego razu, cciałem za wzelką cenę dojsć do normalności, a żę nie umiałem tych myśli uporządkować, bo nie umiałem logiki znaleźć, bo próby walczenia kontrargumentami kończyły się moją przegraną, to zacząłem to spychać daleko. Ale cały czas mimo lepszych dni nie byłem 100% szczęśliwy, ciągle czułem że to we mnie siedzi. Bo o ile zapominałem o tym i wtedy było normalnie o tyle jak sobie to przypominałem to tak kolorowo już nie było. Były może dwa momenty kiedy powiedziałem sobie "nie myślę o ty, mam to gdzieś - i to pomogło".

Było tak, że sobie o tym przypomniałem o tych myślach, i wtedy taki spokojny rozluźniony sobie pomyślałem "spróbuję teraz z tymi myślami powalczyć" wtedy zacząłem je przywoływać początkowo niewzbudzały we mnie lęku ale po minucie zaczęły, psując mi nastrój, dlatego wycofałem się z walki z nimi, znów próbując o nich nie myśleć i czuć że problem dalej tkwi we mnie.

Czy takie coś też można nazwać natrętnym mysleniem ?
Ja tego nie rozumiem, przecież mam świadomość że te myśli są nienormalne (bo sama świadomość tego mnie przeraża), z 2 strony boję się ich, ale autentycznie też boję się, że faktycznie nikt i nic mi nie pomoże. Też miałem próbę zwalczenia tych myśli właśnie tym, że: stresują mnie te myśli bo są irracjonalne a więc w nie nie wierzę po czym myśl, że przecież ja się obawiam że będę wiecznie odczuwał lęk, a może ja się wcale nie obawiam tego że one są irracjonalne. W takich momentach sam już nie wiem co myślę a co nie. Mam jednak wrażenie że faktycznie boję się wiecznego cierpienia a nie irracjonalności myśli, bo gdyby nie stany lękowe czy zakłócenia w cieszeniu się czymś to nie byłoby problemu, a jest gdyż czując lęki dodatkowo podsycają mnie myśli, co jeśli nic nie pomoże. Mówię że te myśli są irracjonalne bo mimo wszystko mam świadomość że nie są normalne, chociaż pisząc to ,zraz nadchodzi myśl, "a skąd ta pewność ?". Im bardziej próbuję z nimi walczyć tym jest gorzej i popadam aż w jakąś psychozę. Jeśli z nimi nie walczę to też nie najlepiej, bo czuję że mam to w sobie i to grasuje gdzieś i może w każdej chwili wyjść...

Była na początku myśl, strachu że się obudze i stracę wszystko co mam, no ale ta myśl przeszła, z nią się uporałem, gdyż uznałem że liczy się podejście co jest tu i teraz i to się liczy a nie to co będzie i co ma być to będzie.
Ale tych myśli pozostałych nie umiem pokonać.
Z drugiej strony tak sobie myślę, że ktoś kto się boi że kogoś pobije czy zabije to nie ma pewności czy tego nie zrobi, też można mu mówić że nic nie zrobi, a on też może tej pewności nie odczuwać i bać się dalej. No akurat u mnie lęk przed krzywdą wyrządzoną komuś w ogóle nie występuje, jakoś... to mnie nie przeraża. Pewnie świadczy to jakoś o mojej osobowości.
Czy to więc są myśli irracjonalne, typowe dla nerwicy ?

Albo jeszcze mam coś takiego: dużo moich lęków o obraca się wokół mojej dziewczyny. Sam nie wiem czemu. Mam takie odczucia, że mi na niej tak mocno zależy, że śmiertelnie boję się jej stracić, chyba bardziej się tego boję niż śmierci.
Przed wczoraj prześladowały mnie w głowie dwie piosenki które mi się kojarzą z wydarzeniami z nią powiązanymi: pierwsze jak ja dawno temu poznałem ale nie związałem się z nią bo byłem z inną i do tego dochodzi ogromny wyrzut, czemu nie związałem się z nią 5 lat temu tylko tak późno.
Druga piosenka zaś z wakacji, kiedy martwiłem się czymś innym, obawiałem się też o przyszłość naszego związku, teraz mam świadomość, że to była błaha rzecz i że z igły robiłem widły i tu też dochodził ogromy wyrzut, czemyu wtedy jak było dobrze nie umiałem się tym cieszyć i się głupotą zadręczałem.
Ta druga sprawa, to jest natręctwo które pasuje do opisów ludzi z tego i innych forów.
Ale nie wiem czy ta pierwza część w której opisałem inny problem też jest natręctwem myslowym ?

-- 17 stycznia 2014, o 18:07 --
Proszę o usunięcie moich tematów. Szkoda żeby zaśmiecały forum a i tak na nie nikt nie odpowiada
SCF
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 888
Rejestracja: 1 grudnia 2013, o 09:57

18 stycznia 2014, o 08:33

Piszę w nowym temacie bo stary został zepchnięty w tył.
Dziś w nocy doświadczyłem całkowitego oderwania od rzeczywistości, to był koszmar.
Ogólnie wczoraj na tym forum znalazłem, że schizofrenia niekiedy zaczyna się w ten sposób że ma się jakieś lęki i natręctwa jak w nerwicy i że ma się do tego mimo to krytycyzm, że różnica jest niewielka, że w schizo odczuwa się poczucie inności.
Zmartwiłem się, bo mi niejednokrotnie przychodziły myśli do głowy: "co jeśli ja jestem inną jednostką?", "co jeśli to wzystko jest ukartowane i to życie to jest dla mnie jakiś test i wszyscy grają w tym jak w teatrze ?" Kiedy próbuję sobie racjonalizować myślą: "to te myśli są irracjonalne" to przychodzi myśl "a skąd wiem że są irracjonalne, a może akurat tak właśnie będzie ?" "a może ja w to wierze i mam takie poczucie ?" Ja już sam nie wiem co myślę w takich momentach, w co wierzę a w co nie. Wiem że gdyby to były jakieś obbce myśli które by mi się tak nawijały do głowy to bym je ignorował, ale to są wątpliwości które naprawde mnie straszą.

Mimo że wieczór spędziłem w miarę normalnie, to kładąc sie spać zaczął bardzo szybko narastać mój niepokój, pojawiło się silne poddenerwowanie, drażliwość, natłok myśli. Taki dziwny stan, że jak zamykałem oczy i zacząłem o czymś myśleć, to te myśli jakby mi się urywały i zmieniały całkowicie bieg, albo zapominałem o czym myślałem przed sekundą, dodam że czasem zdarzało mi się tak jak się kładłem i zamykałem oczy ale nie tak intensywnie jak teraz.
Zaczęły mnie dręczyć myśli które mnie dręczyły wcześniej: "co jeśli nikt mi nie pomoże ?", "co jeśli bede całe życie cierpiał?" "co jeśli ten świat jest nierealny, jeśli wszyscy udają, kłamią ?" Zaczeły mnie te myśli przerażać, dodatkowo zaczęło mnie przerażać to, że ja się naprawdę tego boję... NAprawdę mam takie wątpliwości, że nie umiem się pocieszyć myślą, że to tylko myśli... :(
Np. jak myślę "co jeśli ten świat jest nierealny/ nikt mi nie pomoże ?" to nie jest strach pt " o boże, co to za głupie myśli, przeraża mnie to że mi wchodzą one do głowy, bo nie powinny" tylko czuję autentyczny strach przed tymi pytaniami ;( ;(
To zaczęło sięnasilać, te pytania, zacząłem odczuwać, że się oddalam od rzeczywistości, zaczął narastać lęk i natłok myśli, zrobił mi się chaos w głowie....
Jak się położyłem o północy spać, tak nie wiem jak to było ale tak leżałem w tym lęku, potem spojrzałem na zegarek i była już 4 rano... Szybko mi to przeminęło, chociaż byćmoże na jakiś czas zasnąłęm...

Potem takie myślenie ustąpiło, ale ja dalej sietego boje, dalej jak zaczynam sobie stawiać pytanie (ale sam z siebie) "co jeśli ten świat nie jest realny?" to wzbudza to we mnie silny lęk, że moze nie jest ?...

Ja już myślę, czy to nie jest schizofrenia, bo nikt takich objawów tu ani na innych forach nie opisuje ;(
Błagam, niech się ktoś wypowie, błagam... ;(
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

18 stycznia 2014, o 13:04

Wszystkie twoje poprzednie pytania i opisy stanów wskazują zaburzenie lękowe, myślę, że specjalista ci to na pewno potwierdzi. Z ostatniego postu wynika, ze nie, nie jest to schizofrenia a strach przed nią jest czymś prawie zwyczajnym przy takim lękowo natrętnym usposobieniu jakie ty masz.
Ja już odpowiedziałem w tym temacie na twój problem i tak naprawde trzeba zacząć terapię i po prostu zacząć ruszac do przody życiem i realbym i sprawami a nie objawami. Bo ty tak szczegółowo opisujesz te objawy, ze widać, że one obecnie sa twoim życiem tak jak lęki i obawy. To jest twoja ucieczka od problemów, stresów i kłopotów jakie masz.
Myśli lękowe natrętne takie sa i stanowią odskocznie od realnych przeciwności życia.
Tutaj najbardziej pomóc możesz sobie sam tak naprawdę, to cała przykra rzecz jeśli chodzi o zaburzenia lękowe, tutaj terapeuta czy jakieś inne słowa od innych ludzi mogą być tylko podparcią, ewentualnie wskazówką.

Przeglądasz fora, czytasz pewnie sporo tematów a już widać, że czytasz to z lękową uwagą, wybiórczą, bo mówiesz, ze nikt ni ema takich objawow, podczas gdy mysli czy świat jest realny czy nie ma bardzo wiele osób, ale ty tego nie chcesz widzieć i nie chccesz wyciągnąc z tego jakiś wniosków, ty na razie tylko czytasz i szukasz potwierdzenia swoich lęków i na siłe nakrecasz swoje leki.

Bo po prostu nie chcesz zajmowac się rwealnością tylko na ten moment chcesz zajmować się objawami i lękami, które mogą być bardzo silne a jednak do niczego nie prowadzą, jak tylko do trwania w nich.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
SCF
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 888
Rejestracja: 1 grudnia 2013, o 09:57

18 stycznia 2014, o 14:56

Victor pisze:Wszystkie twoje poprzednie pytania i opisy stanów wskazują zaburzenie lękowe, myślę, że specjalista ci to na pewno potwierdzi. Z ostatniego postu wynika, ze nie, nie jest to schizofrenia a strach przed nią jest czymś prawie zwyczajnym przy takim lękowo natrętnym usposobieniu jakie ty masz.
Ja już odpowiedziałem w tym temacie na twój problem i tak naprawde trzeba zacząć terapię i po prostu zacząć ruszac do przody życiem i realbym i sprawami a nie objawami.

Muszę czekać na badania, które potrwają minimum, miesiąc (terminy), do tego czekanie na terapie.
Victor pisze:Bo ty tak szczegółowo opisujesz te objawy, ze widać, że one obecnie sa twoim życiem tak jak lęki i obawy. To jest twoja ucieczka od problemów, stresów i kłopotów jakie masz.

Bo mi ciągle się wydaje, że nie jestem do końca rozumiany, u psychologów u których byłem nie rozumieli moich odczuć i myśli.
Victor pisze:Myśli lękowe natrętne takie sa i stanowią odskocznie od realnych przeciwności życia.
Problem w tym, że to mi się zaczęło przy braku realnych problemów, problemy to ja miałem wcześniej a ostatnio właśnie one dobiegły końca.
Victor pisze:Tutaj najbardziej pomóc możesz sobie sam tak naprawdę, to cała przykra rzecz jeśli chodzi o zaburzenia lękowe, tutaj terapeuta czy jakieś inne słowa od innych ludzi mogą być tylko podparcią, ewentualnie wskazówką.
Victor pisze:Przeglądasz fora, czytasz pewnie sporo tematów a już widać, że czytasz to z lękową uwagą, wybiórczą, bo mówiesz, ze nikt ni ema takich objawow, podczas gdy mysli czy świat jest realny czy nie ma bardzo wiele osób, ale ty tego nie chcesz widzieć i nie chccesz wyciągnąc z tego jakiś wniosków, ty na razie tylko czytasz i szukasz potwierdzenia swoich lęków i na siłe nakrecasz swoje leki.
Może i prawda. Tylko czy wy się boicie tego że wam się pojawiają takie myśli czy was przeraża fakt który przedstawia myśl ? Np. boicie się, że przychodzą wam myśli że możecie skoczyć z okna i przeraża was, że taka myśl mogła wam przyjść do głowy czy też autentycznie boicie się że możecie skoczyć z okna ?
Victor pisze:Bo po prostu nie chcesz zajmowac się rwealnością tylko na ten moment chcesz zajmować się objawami i lękami, które mogą być bardzo silne a jednak do niczego nie prowadzą, jak tylko do trwania w nich.
Bo tu mi pojawił się dodatkowo lęk "a jak to będzie jak o tym przestane myśleć ?", i wiem że to durne bo chce normalnei funkcjonować.
ODPOWIEDZ