Od dłuższego czasu mam problem z napisaniem tego posta. Zawsze mi się wydawało, że jeśli wszem i wobec stwierdzę, że jestem odburzona to coś się zmieni. Jak widać cały ten czas brakowało mi jeszcze takiej pewności siebie i samouświadomienia jeśli chodzi o mój stan. Jednak obecnie, skoro doszłam już do takiego momentu, w którym uważam siebie za jedyny wyznacznik własnego losu i samopoczucia , chciałabym się podzielić z Wami moją historią odburzenia.
Na początku zacznę od tego, że nie wiem skąd się wzięła moja nerwica i absolutnie nigdy się w to nie zagłębiałam. Po prostu mnie dopadła. Opisywałam już na forum swoją przygodę z nerwicą, którą mogę określić jako półroczną gehennę i kolejny rok, który był już dużo spokojniejszy, kiedy to nerwica przeplatała się ze stanami depresyjnymi i urozmaicała mi każdy dzień

Myślę, że najważniejszym momentem mojego odburzania jest dzień, w którym nerwica "zatrzymała mnie w domu". Kiedy to zaczynałam dostrzegać już pierwsze objawy agorafobii i nerwica za każdym razem cofała mnie do punktu wyjścia. Wiem, że to brzmi odrobinę paradoksalnie, ale moment największego lęku był też kluczowym momentem w moim życiu, bo wzięłam się wtedy w garść. Rodzice i były chłopak zawsze mi mówili, że sobie wymyślam. Mimo tego, że rodzice są cudownymi i wrażliwymi ludźmi to nie byli w stanie się wczuć w moje cierpienie. Teraz ich doskonale rozumiem, bo przecież jak ktoś fizycznie zdrowy, przebadany od stóp go głów, może się bać własnego cienia ? W tym momencie stwierdziłam, że skoro oni mnie nie rozumieją to znajomi tym bardziej więc zdecydowałam się nikomu nie mówić i działać sama. Na początku (przez pierwsze pół roku) kompletnie nie wierzyłam, że da się z tego wyjść. Czytałam jakieś artykuły, strony i inne informacje dot. nerwicy i jakoś żyłam swoim życiem, ale brakowało mi wiary, a w głowie ciągle huczała mi myśl, że przegrałam własne życie. Wtedy znalazłam forum. Posiadałam już elementarna wiedzę , wiedziałam co mi pomaga, jak kontrolować lęk, ale nadal czegoś mi brakowało. Na początku czytałam artykuły i wiele wpisów dało mi takiego energetycznego kopa i motywację, a przede wszystkim wiarę w to, że na prawdę własną pracą i zmianą sposobu myślenia można się odburzyć. Jeśli przychodziły lęki to ignorując je i zajmując się własnymi sprawami, moje obawy schodziły na drugi plan aż w końcu odeszły całkowicie. Chciałabym też podkreślić, że od początku mojej nerwicy byłam bardzo zajętą osobą. Ciągle starałam się czymś zajmować, wychodzić ze znajomymi , byleby tylko nie siedzieć w domu we własnej samotni. Studiowanie dwóch kierunków, mimo że przysparza mi na co dzień wielu stresów, także okazało się pomocne, ponieważ mimo braku chęci byłam zmuszona codziennie wstawać na te cholerne zajęcia, jeździć autobusem, uczyć się do egzaminów, stroić na zajęcia. To wszystko pomagało mi trzymać się w takiej normalności. Uważam, że posiadanie takiego rytmu dnia jest niezmiernie istotne w nerwicy. Mimo tego, że nie miałam już leków, to co jakiś czas wracały mi stany depresyjne, które potrafiły zawładnąć moim umysłem całkowicie. Jednak dalej starałam się robić wszystko po staremu i trochę wręcz żyć w takich pozorach szczęścia. Nie do końca umiem stwierdzić czy to dobrze czy źle. Mi osobiście to pomogło odseparować się od smutku w codziennych kontaktach z ludźmi. Bo mimo tego, że przezywałam ciągle swój stan to coraz częściej pojawiały się rzeczy, które napawały mnie radością. Mogłabym o tym pisać godzinami, ale myślę, że zawarłam już tutaj sedno odburzania wg. Green.
Na koniec chciałabym jeszcze napisać, że diametralnie zmienił się mój światopogląd i zaczęłam bardziej się cenić. Usamodzielniłam się życiowo, bo uważam, że takie poczucie bezpieczeństwa chociażby finansowego też
ma jakiś wpływ na nasz stan,a praca może dowartościować. Zatem pomimo nerwicy w tym roku się obroniłam, znalazłam pracę, dostałam na kolejne studia, dostałam posadkę dyżurnej na forum i poznałam wspaniałego faceta, którego znacie z forum pod nickiem Lipski <3

Zatem w nadchodzącym nowym roku chciałabym Wszystkim życzyć wiary w to, że się da- bo się da ! cierpliwości w pracy nad sobą i przede wszystkim wytrwałości


Wasza Green
