Cały mankament jest w podejściu do derealizacji i depersonalizacji.
Ja rozumiem, ze jej objawy to koszmar, że mając objawy i ten chaos w głowie czujemy się kompletnie bezsilni i zupełnie nie mamy wiary, że to może minąć i że to jest w ogóle jakiś mechanizm obronny. Bo objawy są straszne to czujemy, ze niemożiwe jest to, ze to nie jest jakaś ciężka choroba. To nas najczęściej gubi i powoduje, ze dd a przede wszystkim lęk się utrwala.
Kiedy np. nie możemy wyzbyć się wątpliwości, że mysli typu jak to jest, zę jem czy ruszam ręką albo czy to wszystko jest prawdziwe albo to ze nie czujemy siebie, sa wynikiem tylko lęku czy dd, powodujemy, że lęk i ciągłe uczucie zagrożenia wzrasta, tym samym ciąglę się źle czujemy i ciągle mamy dd.
Kolego DDrealny to, ze na chwile sobie dodasz otuchy nie wystarczy, jeśli ciągle gdzieś bedziesz wątpił, ze te wszystkie objawy to nerwica, lęk czy derealizacja.
Do tego jesteś w domu ciągle ostatnio, dlatego masz tak dużo myśli, dlatego tak trudno ci przestać wątpić.
W stanie lęku w jakim jesteśmy ludziom z lękami zawsze przychodzą złe myśli, które mają za zadanie straszyć i nakręcać strach. Dlatego bezczynność i siedzenie w domu powoduje, ze zwykle lęki sie pogarszają. A zajmowanie się czymś na siłe, zwykle przynosi marny skutek albo chwilowy.
A uczucie utraty kontroli nad umysłem czy innymi zmysłami to podstawowy filar lęku. Jesli porzucisz kontrolę wyzdrowiałbyś.
Jesli przestałbyś skanować ciało w poszukiwaniu objawów oraz w utwierdzaniu się, ze dd jest czy znikło, jak też w utwierdzaniu się czy jest gorzej czy lepiej, czy wariujesz czy nie, po prostu zacząlbyś zdrowieć.
Wiem, ze nie jest łatwo, dlatego zawsze na poczatek polecam terapię, daje jakieś podstawy do rozpoczecia leczenia, do wyjścia na wolność.
Żeby wyzdrowieć z dd i lęku nie trzeba wcale się szarpać ani za wiele robić.
Wystarczy przestać kontrolowac objawy oraz to czy jest lepiej czy gorzej.
Przestać skanować ciało, przestać sprawdzać czy objawy sa czy też ich nie ma.
Na tym polega ta akcpetacja zaburzenia i olewanie. Nie na tym aby na siłę wyrzucac mysli o dd czy lęku, nie na tym aby odwracać na siłe uwagę ale na tym aby przestac próbować to kontrolowac i ciągle sprawdzać.
My osoby z lękami kontrolujemy to aby sprawdzać w kółko czy nasze najgorsze obawy się nie stają realne, nerwicowiec sprawdza ciągle, bez przerwy (a co dopiero jak siedzi w domu) czy ma objawy takie czy takie, czy jest lepiej, czy gorzej, czy już zwariował, czy mdleje, czy jest mu słabo, czy ma dd, czy omamy czy halucynacje i tak w kółko. Im dłużej to robi tym bardziej utrwala w umysle to sprawdzanie.
Trzeba zaniechac tego, co na początku wiaże sie z przerażeniem i może nawet atakiem paniki albo pogorszeniem lęku i objawów.
No bo nie do pomyslenia jest dla lękowca żeby mając dd i czując lęk nagle zaniechać kontrolowania i sprawdzania tego. Wtedy pojawia się obawa, ze odlecimy zupełnie, zatracimy się i na tym własnie polega też nerwica, na tej obawie, ze jak przestaniemy skanowac, analizowac, kontrolować to umrzemy, zwariujemy, zatracimy się. To daje tak wielkie przerazenie, ze robimy to wkoło, w którymś momencie nawet juz nie świadomie.
A nikt sie nie zatraci od lęku i nerwicy, wrecz przeciwnie, kto porzuci to w stylu powiedzonka "co ma byc to bedzie" wyzdrowieje całkiem z lęku.
Przestanie wyczekiwac najgorszego, i po prostu przestanie bać się objawów.
Choć wiem, ze objawy derealizacji sa tak straszne, zę trudno ich nie kontrolowac ale powiem wam co mnie między innymi pomogło.
Ja tez mialem dd 24 na dobę, objawy tak rozne, ze w sumie wszystkie jakie wypisałem w podczepionym swoim temacie.
Silne, ciągłe przerażające, i dzień w dzień nie mogłem znieść tego, ze one są, że istnieją, nie mołem się z nimi pogodzić, wkurzały mnie, takie podejście też powoduje, ze dd trwa nadal.
I oprócz tego ze postawilem wszystko jednego wieczora na jedną kartę, porzuciłem to kontrolowanie, to sprawdzanie i analizowanie, co po 5 latach nie było proste, sprawialo ze na poczatku czułem sie gorzej, choc terapia dała swoje rezultaty (w taki sam sposob pozbylem sie atakow paniki), to pomyslałem o jednej rzeczy, a co gdyby się okazało, ze derealizacja nie jest od lęku tylko są to nieuleczalne zmiany w głowie i objawy nigdy nie miną, co by było gdybyście coś takiego usłyszeli od lekarza?
Też byście tak siedzieli w domu i analizowali się ? Wcale nie, wcale byście się nie zamkneli, zaczlibyście życ jak dawniej tylko w stopniu pomniejszonym przez objawy, staralibyście się do nich przyzwyczaić i przywyknąć. Nie powodowałyby strachu, bo po prostu musielibyście zaakceptowac fakt, ze takie coś was spotkało i żylibyście dalej.
I ja właśnie tak zrobiłem, pogodziłem się, ze po okresie dd, które mi nie mijało, widocznie mam to nieuleczalne, nie wyzdrowieję z tego, i dzięki właśnie temu temat dd przestał być dla mnie wtedy zagrożeniem.
Bo wy traktujecie dd jako zagrożenie i dlatego ono powoduje w was lęk. Nie da się osobie lękowej wytłumaczyć, ze to jakiś tam mechanizm obronny przed lękiem, i dlatego zastosujcie to drugie, pomyślcie co by było gdyby te objawy miały z wami być do końca? Co, poddalibyście się ? Guzik prawda, choć niektórzy moga na początku tak pomyśleć.
I własnie wtedy kiedy tak w pełni dd zakaceptujecie, wbrew pozorom ono zacznie mijać, bo nie będzie tkwiła w waszym umysle jako zagrozenie.
Nie będziecie sie jej bac i przestalibyscie ją krontrolowac.
Mnie to pomoglo, dd zaczela mijac po 7 dniach od porzucenia kontroli, tak samo jak o wiele wczesniej przestalem kontrolowac ataki paniki i strach przed nimi.
Podejście do dd ze to jest zagrozenie, strach przed objawami dd powoduje, ze dalej w tym tkwicie. Wiem ze trudno sobie przetlumaczyc, ze to nic groznego kiedy mamy takie objawy. Wiec gdyby sie okazalo ze zawsze to bedziecie miec to co wtedy? Radze wam zaczac zyc tak jakby to mialo trwac zawsze, i to wam pomoze, bo pogodzicie sie z tym i zaakceptujecie to w pelni.
Najgorsze jest banie się tego, jak czytam o tym ze ludzie sie boja powrotu to znaczy ze nie wyzbyli sie strachu przed tym i jak przyjdzie nawrot to wlanie znowu temu ulegna, wkreca sie.
Klara pisala ze mialem nawrot i poradzilem sobie z nim, ja nie nazwalbym tego co mialem nawrotem.
Tylko pojawieniem sie derealizacji w obliczu duzego obciazenia psychicznego, co jest mozliwe i ja to akceptuje.
Rozumiem to ze mam slabsza odpornosc na stres i problemy i pewne objawy psychiczne jak lęk, dd czasem moga sie u mnie pojawiac.
Ale grunt to to ze one mi sie juz nie przedluzaja, bo podchodze do nich jak nalezy, nie jako do zagrozenia ale wiem ze to reakcja organizmu na przemeczenie, stres, problemy, nierozwiazane sprawy.
I takie objawy organizmu, taka reakcja trwa wtedy krotko bo to zwykle trwaloby krotko, gdybysmy sami tego nie przdluzali, czyli nie bali sie.
To jak uszkodzona jakas chrzastka w kolanie, bol zawsze powraca jak przmeczymy noge ale mija jak ją wygodnie ulozymy, a kiedy zaczelibysmy nakladac to kolano piescia bol przedluzylby sie. A my nakręcając się, komntrolując, myslac, martwiac sie objawami, analizujac ciało i skanując wlasnie tak walimy pięścią w kolano.
Wyzdrowieniem z nerwicy czy dd nie jest to ze nigdy to nie wroci, tylko to ze czlowiek uswiadamia sobie czym sa te objawy i jesli kiedys w jakiejs sytuacji nadejda, nie boi sie juz ich, nie nakreca lęku, nie zaczyna bac sie o swoje zdrowie i zycie, nie zaczyna tej parszywej kontroli.
I takie cos nazywam wyzdrowieniem z lęku patologicznego oraz zaburzeń lękowych. Bo pojawianie się lęku czy dd w roznych ciezszych sytuacjach czy innych nie jest zaburzeniem. Ale zle podejscie do tego i nakecanie lęku powoduje ze zaburzenie i nerwica tworzy się.
Więc jeśli przeszliście badania, i nie ma niczego niepokojącego, porzućcie kontrolowanie objawów i martwienie się nimi.
DDrealny też nie dawałem kroku z domu, ba! Nawet z pokoju nie mogłem wyjsc do kibla. I wiesz co trzeba zrobic? Po prostu wyjsc. Zeby nie wiem co sie dzialo i jak czlowiek sie czul, ja czulem ze lewituje i nie czulem zupelnie niczego, bylem jak duch przy pierwszych probach wyjscia, myslalem ze nie dam rady ale po kilkurazowych wyjsciach zaczynasz polepszac swoje bezpieczenstwo i wychodzisz coraz dalej i dalej i od tego wlasnie np zaczynasz zdrowienie. Terapia moze ci w tym pomoc a nawet polecam terapie na początek.
Kiedy człowiek podejmuje pierwsze próby, porzucenia kontroloania, anlizowania, sprawdzania itd oraz googlowania

lęk nie poddaje się łatwo i od razu człowiek zaczyna mieć myśli, a co jeśli nie mam dd ani lęku, tylko ciezka chorobe i jak zaczne to olewac to jednak umre albo zwariuje? Albo co jesli probuja akceptowac dd zwariuje i zatrace siebie, swoja tozsamosc badz pamiec... i tak dalej i tak dalej. takich mysli bedzie sporo, i wtedy od nas juz zalezy czy na nowo sie wkrecimy, czy zaczniemy kontrole od poczatklu czy tez w mysl :co ma byc to bedzie" definitywnie bedziemy podążali do wolnosci.
Mnie derealizacja czy depersonalizacja moze dopasc nawet teraz, wszelkie jej objawy, tak jak atak paniki czy jakikolwiek objaw lęku, mnie to juz nie przeraza, wiem jak do tego podejsc, wiem ze to szybko minie i nie musze znowu wpaść w ten nerwicowy cykl lęku czyli nerwicowe błedne koło. Bo w przypadku dd też zasada nerwicowego błędnego koła obowiązuje.
Mnie zdarza się mieć nawet atak paniki choć bardzo rzadko ale trwa on teraz z 5 minut i wszystko wraca do normalności. Mam słabszy układ nerwowy i tak już po prostu jest ale czy to powód żebym żył ciągle w lęku i nerwicy? Na pewno już nie.