bardzo bardzo potrzebuję pomocy. Będzie długo.
Jakieś 4 lata temu po wielu miesiącach szukania przyczyny duszności (często zupełnie nie pamiętałam jak się oddycha), ściskania gardła, bólu mięśni, stawów, drętwienia całego ciała, światłowstrętu i totalnego dołka psychicznego zostałam u dwóch psychiatrów oraz na sorze oczywiście

Kolejne lata trzymałam się raz lepiej, raz gorzej. Bardzo dbam o wysypianie, zdrową dietę, suplementy, unikanie sytuacji stresowych, trenuję różne ciekawe sporty, jestem dla siebie dobra, wszystko byle to świństwo nie wracało. I chyba nie wracało.
W czerwcu ubiegłego roku ugryzł mnie kleszcz. Po 3 h max wyjęłam go na sorze, rumienia nigdy nie było, więc antybiotyków nie otrzymałam mimo prośby.
Przez kolejne miesiące zauważyłam u siebie dziwne skoki pulsu (opaska mierząca puls i kroki) i szybkie męczenie się- nie byłam w stanie nadążyć za innymi na rowerze, w górach pierwsza odpadałam, w upale szybko miałam zawroty głowy. Kilka razy próbując się zdrzemnąć gwałtownie wybudzilam się z pulsem 130 oraz zawrotami głowy.
Jesienią zaobserwowałam kłucia serca.
W zimie zaczęły się moje problemy z zębami i bólami szczęki, zakończyły się w styczniu ekstrakcją trudnej ósemki. W międzyczasie dwa razy brałam na nie klindamycyne- kiepsko ją znosiłam.
I teraz właściwa historia-
Od stycznia mam dziwne nawracające bóle mięśni, czasem skurcze, bole stawów, bole pecherza (!), straszne osłabienia. Momentami kręci mi się w głowie, raz nawet kilka dni pod rząd prawie bez przerwy. Miałam światłowstręt, często objawy grypowe, bardzo dziwny ból głowy jakby na czubku, punkt kulminacyjny nastąpił kolo 20 stycznia (2 tyg po ekstrakcji)- dostałam gorączki, serce waliło 130 całą noc, ciągle je słyszałam, waliło tak cholernie głośno, nie zmrużyłam oka a rano zasłabłam ale w pozycji kucającej (utrata świadomości na 2-3 sekundy).
Ekg- tachykardia. CRP- 106. Morfologia infekcyjna. Wycieczkę po lekarzach czas zacząć- po 2 tyg echo i ekg w normie, suplementować potas i magnez, tarczyca w normie wszystkie parametry i usg, test na borelioze dodatni elisa i western- ale wynik NIE PASUJE do terminu kleszcza, wskazuje na wczesną infekcję, a to niemożliwe bo w zimie nie złapałabym kleszcza w środku miasta. Do powtórki wg lekarki od zakaźnych za 2 miesiące. Mononukleoza (nie wiem czemu mi ją zrobili) dodatnia - wskazuje przebytą starą infekcję. Oprócz tego objawy bardzo depresyjne, ciągły lęk, dołki (ale jak mam ich nie mieć jeśli od 2 miesięcy praktycznie siedzę obolała w czterech ścianach?), kołatanie serca, bóle, kłucia, skoki pulsu, cholerne bóle mięśni, stawów, mrowienia, bezsenność i nadmierna senność, dziwaczne wybudzanie się tuż po zasnięciu, silne bóle głowy. Dziś myślałam że bierze mnie grypa, a gdzie tam, nie mam żadnej gorączki, po prostu napierdziela mnie każdy kawałek ciała TOTALNIE JAK PRZY GRYPIE i mam puls 120. 3 dni temu miałam bardzo mocny ból nogi, nie mogłam przez niego spać. Męczyłam się przez 2 dni, w końcu łyknęłam jeden ibum- po godzinie minęło.
Ludzie już podejrzliwie patrzą, lekarze pytają czy pójdę może do psychologa.
Ale ja nie bardzo wierzę że to nawrót. CRP- 106, TEGO NIE ZROBI MI NERWICA. OMDLENIE I TACHYKARDIA 130-140- tego nie zrobi mi nerwica (?).
Czekam na powtórkę boreliozy (naprawdę wierzę że lekarka się nie myli i będzie ujemne), mam zaleconą próbę tężyczkową...
Co myslicie? Nie mam pieniędzy i siły na kolejnych lekarzy, próbuję żyć normalnie i cierpliwie czekać na poprawę sytuacji, myślicie że jednak mam nawrót z kompletnie nowymi objawami...?