Niestety muszę się ponownie przywitać. Tutaj mój stary temat:
viewtopic.php?f=14&t=342
Chyba coś się znowu zepsuło, choć jak widzicie ostatnio pisałem tutaj ponad dwa lata temu(!). Aż sam nie mogę w to uwierzyć, że przez ten czas chyba było dobrze.. Teraz czuję się okropnie i jakoś nie mogę dopuścić do siebie myśli, że miałem z głowy dd, nerwicę czy cokolwiek to było. Ale od początku.
Przez ostatni czas czułem się już naprawdę dobrze, piłem alkohol (od czerwca palę też papierosy, no cóż...), chodziłem na imprezy, no prowadziłem normalne "młodzieńcze" życie. W końcu stwierdziłem, że chyba chcę odstawić leki. Umówiłem się na wizytę u lekarza, zmniejszył dawkę, potem jeszcze mniej, aż w końcu miałem brać tylko pół Velafaxu dziennie. Było to w październiku 2012. Potem jakoś czasem zapominałem, żeby to łyknąć, czasem świadomie jakoś "odpuszczałem", aż w końcu przestałem i od jakichś dwóch miesięcy nie brałem już nic, czułem się dobrze. Czułem..
Zdarzało mi się też zapalić wiadomo czego ostatnimi czasy. Ostatni raz dwa tygodnie temu, właśnie wtedy cholernie źle się poczułem, miałem uczucie jakbym zaraz miał omdleć, cały dziwnie zdrętwiałem, zrobiło mi się ciemno przed oczami, przy tym doszedł oczywiście paniczny lęk i strach, po paru minutach ten stan przeszedł. Potem 3 dni byłem jeszcze taki osowiały, przytłumiony, ale liczyłem, że to minie. Ale potem dochodziły inne małe sytuacje stresowe, aż w końcu w sobotę coś pękło - "przypomniało" mi się o dd, wszystkich moich problemach, nie wytrzymałem, musiałem po prostu popłakać. I tak to trwa do dziś, od tygodnia.
Byłem w poniedziałek u lekarza, przywrócił Velafax. Wydaje mi się, że za szybko samemu odstawiłem lek, do tego ta sytuacja sprzed dwóch tygodni.. i wszystko wróciło
Najgorsze jest to, że teraz jakby "nie pamiętam" tego czasu, kiedy było dobrze, a przynajmniej cały rok było, tak mówi mama, ja sam takiej myśli nie potrafię do siebie dopuścić. Wydaje mi się, jakby zawsze tak było. Znowu zacząłem się oczywiście bać schizofrenii, cały czas się zastanawiam czy to nie to, a to głównie za sprawą tego, że rano, gdy się budzę (oczywiście długo przed budzikiem, jakżeby inaczej), mam jakieś dziwne myśli, tzn tak jak dawniej pojawiają się ni stąd ni zowąd jakieś twarze, jakieś rozmowy.. Dzieje się to, gdy jestem taki "zamulony" zaraz po przebudzeniu, albo potem jak zamknę oczy i próbuję jeszcze pospać, tak jakbym już prawie spał i może coś mi się śniło, ale jednak za chwilę się ocknę i pamiętam tą "myśl" i od razu strach, skąd to się bierze. Okropne to jest. Nie wiem czy mam to traktować jako cudze myśli, czy coś. Może to jednak ta schiza? ;<
Nie wiem co robić, lek póki co nie przynosi poprawy. Jestem teraz w klasie maturalnej, nie chcę zawalić szkoły. Nie mam pojęcia jak to wszystko ogarnąć. Wieczorami jak postaram się gdzieś wyjść z kolegami, jest może trochę lepiej, tzn poprawia mi się humor, ale nadal mam to dziwne wrażenie nierealności, myśli czy to wszystko prawdziwe, czy ja żyję, czy nie, czy zwariowałem itd. Więc wszystko niby podręcznikowe DD, ale ja dalej w to nie mogę uwierzyć. Myślę, że może sobie sam wkręciłem to DD, a tak na prawdę nic mi nie jest. Albo innym razem, że to jest jakaś "schizofrenia w schizofrenii", że może mam schizofrenię, a w tej chorobie wyobrażam sobie, że mam DD czy coś. Wiem, to głupio brzmi, ale sami chyba rozumiecie jak mogę się teraz czuć.
Tak bardzo chciałbym już wrócić do normalności. Dobija mnie jeszcze fakt, że ostatni okres, kiedy było dobrze, po prostu żyłem i nie wspominałem już mamie o DD, nie pytałem ciągle czy z tego wyjdę, a po prostu chyba chciałbym odczuć wyraźną różnicę, tzn. móc się zatrzymać, spojrzeć na ręce i powiedzieć "jest już dobrze, zupełnie inaczej niż w okresie tego zaburzenia, czuję teraz, że żyję, jest normalnie!". Tego nigdy nie powiedziałem, przez ten okres kiedy było dobrze. I nie wiem czy to dlatego, że po prostu byłem tak zajęty życiem i czułem się dobrze, że nawet nie miałem na to czasu, czy dlatego, że po prostu nie było dobrze, a ja żyłem jakoś tak.. automatycznie? Sam nie wiem jak to nazwać.
Teraz znowu nie mam na nic nastroju, apetytu, schudłem już parę kg, prawie wcale nie jem. Nie mogę się skupić, ciężko mi wstać z łóżka. Dziś podniosłem się dopiero po 16. Choć jak wstanę i się czymś zajmę, to jest w sumie lepiej, niż takie leżenie i "zdychanie". Ale ciężko się przełamać.. Gdybym tylko wiedział, że to co się dzieje, to jest prawdziwe, nie miał tego DD (co do czego też nie jestem pewny, że mam, ehh), byłoby mi łatwiej zwalczyć ten zły nastrój, chociaż może wtedy on by też zniknął.
Do tego dochodzą takie objawy jak właśnie brak poczucia czasu, jakieś dziwne takie zacieranie się pamięci, czy coś, nie jestem do końca pewny co wczoraj robiłem, muszę się dłużej zastanowić, jakoś tak jakbym zapominał.. Nie wiem czy to normalne w DD.
Nie mam też chyba jasno postawionej diagnozy, lekarz mi nigdy nie powiedział (ten, do którego teraz chodzę) co mi jest. DD stwierdzili mi, gdy jeszcze byłem w szpitalu na dziennym na Czechosłowackiej w Łodzi. Ale potem Ci lekarze, jakby sobie nic z tego nie robili, jakby nie wierzyli, że to mam. Nie wiem co robić
