Tak silnych objawów leku i somatycznych nie mialem nigdy w życiu jak teraz. Do tego zupełnie oddalilem sie emocjonalnie od ludzi, jakbym nic do nich nie czuł. Skupiam się wyłącznie na sobie... moim cierpieniu.
Mało tego, ciągle planuje samobojstwo, myślę o sposobach na zrobienie tego. To nie jest wkręt nerwicowy, ja się tego nie boje - ja CHCĘ to zrobić. Boję się po prostu, że się nie uda.. tabletki mogą nie zadziałać, boję się duszenia ma stryczku, boję.się że skok z.wysokości mnie nie zabije jezeli to nie bedzie 15-20 pięter. Boje się, że jak spróbuje to nie wyjdzie i będę kaleką do końca życia. Myślałem by pójść na strzelnicę i strzelić sobie w głowę, ale tam trener jest cały czas za Twoimi plecami. Chcę po prostu umrzeć. Nie widzę dla siebie nadziei. Nie mam chęci ani wiary walki. W ciągu ostatniego tygodnia jest ze mną coraz gorzej. Bliscy mają mnie dość bo tylko ciągle płaczę i się użalam nad sobą.
Nie umiem nawet myśleć o niczym innym. Obok lęku jest po prostu marzenie śmierci. Gdyby istniała łatwa i skuteczna metoda, dawno bym to zrobił.
Ja nawet nie chcę odpychać myśli samobójczych od siebie. Ciagną mnie do siebie jak jakaś straszna czarna dziura.
Nie wiem co robić

Chciałbym żyć normalnie jak kiedyś, ale teraz to nie jest możliwe

Proszę, powiedzcie coś.
PS. Tak, lecze się psychiatrycznie i terapeutycznie prawie 2 lata. Leki niestety na mnie nie działają.