DamianZ1984 pisze: ↑14 kwietnia 2021, o 23:19
Livi długo w zaburzeniach? Jak się zaczęło długofalowe trzymanie emocji i rosnący stres czy z tak z dupy atak paniki i wkrętka, czy jeszcze jakaś inna historia? Ciekawią mnie nasze historie próbuje dojść czy jakbym inaczej żył to bym tego nie mial

oczywiście nie ma co wertować przeszłości bo to już była i trzeba uczyć się na błędach e historie mnie ciekawią
Tutaj opisałam swoja historię.
post225429.html#p225429
W zeszłym roku miałam dużo nerwowych sytuacji. Przed samym załamaniem również. Ogólnie unikałam mojej siostry, wolałam z nią nie rozmawiać, bo ciężko. Wtrącała się do życia wielu osobom, rodzeństwu. Mieszkam z własną rodziną u rodziców. Ona też tu mieszkała, ale wyszła za maż i wyprowadziła się do męża. Robiła takie cyrki, że szkoda gadać. Zlapalo mnie kilka dni po rozmowie z nią. W październiku/listopadzie przeszłam covid, ake nie ciężko. Już podazas choroby miałam "atak", ale lekki - chyba kilkusekundowy ucisk głowy, wystraszyłam się i powiedziłam mężowi. Stwierdziliśmy, że nerwy. Też przed tym siostra naraziła mnie na stres i całą noc nie spałam z czw./pt. a w niedziele mialam ten "atak".
Ok. 30 listopada znowu rozmowa z nią i stres. Tak od wielu lat stres przez nią. No i chyba 11 stycznia chciałam jej grzecznie pieniądze za coś oddać. Ale z nią ciężko się rozmawia. Nawet coś do jej męża powiedziałam z płaczem, żeby się nie dziwił, że ktoś nerwowo nie wytrzymuje (wytykała mi m.in., że na dzieci krzyczałam). Wspomniałam też chyba, że jej w ogóle przeszkadza, że żyję i może mnie zabić jak jej nie pasuje. Nawytykała mi różnych rzeczy, jak rodzice byli przeciwni mojemu małżeństwu itp. Ja jej też oczywiście coś tam wytykałam, ale ona wszystko byle pokłócić mnie z rodzicami. Mamę kiedyś nastawiła, to 1,5 roku nie rozmawiałam z mamą, bo też cyrkowała do mnie. Wtrącały się strasznie i na stres ogromny mnie narazily. Po rozmowie płacz do męża przez telefon i powiedziałam, że więcej się nieprzejmuję co mówi ona czy rodzice. Noc nie przespana. Na drugi dzień z dzieckiem u dentysty, który wyrywał mu zęba. Coś go źle zrozumiałam i wystraszyłam się - na chwilę mnie odrealniło. 14 stycznia prez chwilę dziwnie poczułam się w pracy. W nocy też zaczęłam się dziwnie czuć (wcześciej dużo śmiechu - był śnieg, zabawa z dziećmi) nawet miałam do męża dzwonić (jest kierowcą, większość nocy poza domem), bo mnie coś dziwnego na plecach ogarniało - takie zimno? ale zasnęłam. Kilka razy wybudziło mnie to. A kolejny dzień już chyba jest opisany w linku wyżej.
Zwsze byłam osobą wrażliwą i martwiącą się o przyszłość. Grudzień/styczeń dużo też myślałam o kredycie, budowie domu, bo zastanawialiśmy się nad tym. Dużo analizowałam itp. Wiedziałam, że siostra nie da mi tu spokojnie żyć, bo nie dawała i nie daje. Wiem, mogłam tu nie mieszkać.
W zeszłym roku stresowych sytuacji nie brakowało - latem w pracy zrobiło mi się słabo parę minut po tym jak opowiedziałam szefowi, że dzień wcześniej prawie uderzyłam samochodem w ciężarówkę, która wyjechała mi na środek drogi (jeszcze znajomy), odbiłam w drogę podporządkowaną. Na szczęście nic się nie stalo - jechałam z córeczką do przychodni, bo kleszcza miała i nie wyjęłam całego.
W maju miałam dużo stresu w pracy, w końcu przez 3 dni spałam w sumie 2,5h, chodziłam jak zombie wystraszona, że zawaliłam pewną sprawę. Poszłam do szefa, porozmawiałam, a on z uśmiechem to przyjął i kazał się nie przejmować. Od razu noc przespałam.
Ale w sumie byłam bardzo szczęśliwa w zeszłym roku, dosyć zabiegana. Sama z dziećmi - trochę nerwów przy nich jest, ale są najcudowniejsi.
W tym roku chciałam jeszcze więcej bawić się z nimi i mniej się denerwować.
A jestem jak wrak człowieka.
Wpadłam w straszne koło lękowe, tylu lekarzy odwiedziłam przez 1,5 miesiąca i nikt mi konkretnie nie pomógł. Odczepiło mnie od życia. Jedynie do pracy chodziłam i jeździłam w te mrozy po lekarzach.
Teraz płaczę, bo dzieci bawiły się i synek uderzył się w oko i płakał. Już nie wytrzymałam i rozpłakałam się. Tak mi huczy w głowie kilka dźwięków, że ledwo żyję.
Biorę leki i już nie wiem co jest po nich, a co nie, ale te dźwięki dobijają 24h. Tyle, że teraz coś śpię po lekach, nawet dzisiaj znowu w dzień zasnęłam. Ogólnie jestem przybita, otumaniona i zarazem oszołomiona od tego huku, obolała i ciągle senna.
Byłam pełna energii i chęci do życia i zmian na lepsze.