Cześć,
Jestem nowa na forum, mam 21 lat i kolejna wkrętke, mam nadzieje nerwicowa.
Pierwszy raz kiedy miałam objawy nerwicy to było gimnazjum, ostatnia klasa - stres przed pójściem do nowej szkoły i wg mnie ten stres tak się objawił. Wtedy miałam wg mnie typowe ROCD. Rozstałam się z chłopakiem, po wielkich bataliach, powrotach i kolejnych rozstaniach ciagle zastanawiając się czy go kocham czy nie, czy chce z nim być itd. Miałam wtedy 16 lat, wiec stwierdziłam i dalej tak myśle z perspektywy czasu, ze niczego przez to nie straciłam, bo po prostu byłam wtedy zwyczajna nastolatka i wszyscy mówili mi, ze takie dylematy są normalne, wiec temat sam szybko zniknął, mimo ze wtedy dla mnie to była największa tragedia świata. M.in. Dlatego ze od razu zaczęłam się spotykać z kolejnymi i kolejnymi i kolejnymi chłopakami, w końcu zaczęłam chodzic do nowego Liceum, wiec nowego ‚towaru’ w postaci starszych przystojniaków było dużo.
Kolejna wkrętka, to były zakonnice... Ach, to było coś. Prawie 1,5 roku walki z tym. Na początku nie wiedziałam, ze to nerwica. Teraz jestem pewna, ze to była ONA. Potrafiłam nie jesc dwa tygodnie, nie chciałam wychodzić z domu, mój ówczesny chłopak o wszystkim wiedział, wspierał mnie, ale ja ciagle czułam dosłownie brak sensu istnienia bo wszystko mówiło mi, ze ja mam iść do zakonu, ze się wypieram przed Bogiem, ale on i tak mnie w końcu do tego doprowadzi, ze wypieram się samej siebie, ale w głębi serca chce tego, ze to jest moje powołanie, które i tak mnie dopadnie... to było rok przed matura, wiec kolejny bodziec stresowy, bo każdy nauczyciel mówi ze od tego zależy nasze całe przyszłe życie! Poszłam do psychologa na dosłownie 4 wizyty i jakoś ogarnelam temat. Spokój miałam dwa lata. Myślałam ze to już nigdy nie wróci, ale jednak dopadło mnie znowu. Tym razem HOCD, boje się ze kręcą mnie kobiety... Nigdy w kobiecie się nie zakochałam, całowałam się z paroma dziewczynami, ale po to żeby wzbudzić ciekawość oczywiście wszystkich facetów dookoła. Zawsze spotykałam się z chłopakami, zmieniałam ich jak rękawiczki w pewnych momentach, ale miałam dwa dwuletnie związki i teraz kolejny jest już dwuletni, jesteśmy po ślubie, znamy się laaaataaaa świetlne i zawsze się świetnie dogadywaliśmy i odkąd z nim jestem czułam ze to jest to i to ON będzie moim mężem. No i jest, bo wpadliśmy... trochę specjalnie, trochę byliśmy zaskoczeni, ale mega szczęśliwi. Od samego początku byłam pewna ze tego chce, ze chce jego za męża itd. Teraz jestem w 8 miesiącu ciąży i z ta myślą o tym ze jestem homoseksualna bujam się z dwa miesiące. Mam jej cholernie dość, byłam już u psychologa - nerwica lekowa.... temat zastępczy dla stresu ciążowego to moje jazdy z les, ale dalej nie mogę sobie z tym poradzić. Pani psycholog powiedziała ze nie ma podstaw do tego żeby sadzić, ze jestem les albo bi. Ale ja ciagle się boje, bo w sumie... kobiety jakoś tam mnie pociągają. Zreszta wszystko zaczęło się od snu w którym miałam trojkat z kobietami i podczas tego snu miałam orgazm. Wtedy obudziłam się przerażona, ze jestem les, bo jak może mnie to podniecać... potem analiza zabaw w doktora w dzieciństwie, przypomniałam sobie jak raz oglądałam porno żeby sprawdzić jak to wgl wyglada bo ogólnie jestem tego przeciwnikiem No i akurat trafiłam na porno z kobieta, która wiła się po łóżku i potem trzeba było zapłacić żeby ona się rozebrała. Oczywiście tego nie zrobiłam, ale samo oglądanie tego wstępu jakoś mnie tak... nie wiem, podnieciło? Jednak przez cały ‚seans’ myślałam o tym, ze ja tak się zachowuje przed swoim facetem i chyba to mnie tak jarało, a nie sama kobieta. Przynajmniej tak sobie to tłumacze. Jednak meczy mnie to, bo jak wcześniej nie miałam problemu żeby stwierdzić, ze kobieta jest ładna, sexi itd tak teraz za każdym razem jak spojrzę w necie, teledysku, na ulicy na ładna i atrakcyjna kobietę to się boje, ze ona może mi się spodobać... naczytałam się jakiś babeczek w internecie które pisały o tym, ze nigdy nie czuły pociągu do kobiet i nagle w wieku 35/40 lat zakochały się w jakiejś babce o piszą jakie one są super cudowne i jakby chciały z nimi coś więcej zrobić, rzygac mi się chce jak o tym myśle, żeby tak wgl myśleć o innej kobiecie, ale moja nerwica ciagle mówi, ze się wypieram, ze to jest jakaś moja ukryta natura która dopiero odkrywam itd... boje się ze faktycznie tak jest i kiedyś się zakocham w kobiecie i będę chciała zostawić męża i nasz syn będzie musiał się wychowywać po pierwsze w rozwalonej rodzinie a po drugie z matka lesbijka i zniszczę mu tym życie...
Już prawie z tego wyszłam, już prawie nie myślałam i wczoraj wdalam się w niepotrzebna dyskusje tu na forum co sprawiło ze wszystkie wątpliwości znowu wróciły... i znowu czytam te wszystkie artykuły w internecie na temat orientacji itd...
POMOCY
