
A wiec moja przygoda z nie ''moja'' nerwica



Tego samego dnia , wlasciwie juz nocy trafilam na pogotowie... Tam zrobili podstawowe badania krwi oraz EKG. ''Pani jest zdrowa , jest jedynie kac i zaburzone elektroidy przez to. Mozna jechac do domu'' Kac i owszem bo dzien wczesniej wypilam

No dobra fajnie zdrowa ale drgawki sa dalej, mi sie kreci w glowie, nie moge stac na nogach ale JESTEM ZDROWA I MAM JECHAC DO DOMU..
Oczywiscie moj 6 dniowy pobyt w PL odbywal sie na zasadzie Hotel-Szpital-Hotel-Szpital... Zrobilam rozszerzone badania krwi ktore nic nie wykazalo. Powtornie zrobiono mi EKG i bylo wszytsko ok poza wysokim pulsem. Krecilo mi sie w glowie, bylo mi slabo, doszedl ucisk STRASZNY na glowie. Wszyscy lekarze twierdzili ze jestem zdrowa.
Jadac tu do domu stwierdzilam ze robie badnia znow. I a piac to samo. Jestes zdrowa wyniki sa super. Z tym ze tu mi nie zrobili EKG tylko krew. Zaczelam biegac po lekarzach az pozniej zaczelam wierzyc ze faktycznie mam nerwice bo jak trafilam na to forum i poczytalam posty Victora to wszystko wydawalo mi sie jasne...
Zaczelam z nia ''walczyc'' tudziez olewac jej objawy. Ale somatyka sie nie poddawala, Co chwile oslabienie, krew z nosa, straszne problemy z cera. Tzn straszne no geba zrobila mi sie brzydka

Dostalam rekomendacje aby ta jedna , dwie kawki dziennie sobie strzelic bo nie zaszkodza ale pomoga.
Wkoncu lekarz tu stwierdzil ze mam isc do psychologa. Poszlam raz bo to byl glupi i napiety okres przed swietami , babeczka miala juz konczyc prace w przychodni na dobre.. Wiec spotkalam ja tylko raz... Ok ...
Zaczelam sie zamykac przed swiatem.. Bo jak rozmawialam bylo mi duzo gorzej. Zawsze bylam (jestem) otwarta i baaardzo socjalna osoba.. - Teraz zamykam sie w pokoju. Ze szkoly zrezygnowalam - nie jest mi ona potrzebna do niczego ale bardzo ja lubilam. Buczalam w poduszke ze inni zyja normlanie a ja pewnie umieram, albo jestem ciezko chora... I moja rodzina tego nie przezyje. I zylam z dnia na dzien ''CZY to dzis nastapi?''
Stalam sie strasznie wrazliwa... Rodzice wiecie bez kija nie podchodzcie. Zycie stracilo sens, bo wkoncu zylam objawami. Widzialam zmartwienie rodzicow i takie ich zaklopotanie. Znajomi wydzwaniali co mi jest , i kiedy ide z nimi na impreze ... A ja co lezalam w lozku z zawrotami glowy, ksiazka i telefon jedyna rozrywka. Mama wchodzila do pokoju i tylko pytala sie '' Jak sie lena czujesz'' A ja od razu placz. Ale to taki ze nie potrafilam tego ogarnac! Nie chcialam plakac a plakalam. I tak kilka razy. Pewnego dnia wybuchla awantura w domu. Zaczeli na mnie wrzeszczec ze mam do cholery jasnej sie obudzic! I wkoncu zaczac zyc! I ze nie pomgaam sobie zamykajac sie w pokoju. Wiecie ludzie ktorzy nie przeszli przez to nie maja pojecia co my mozemy przezywac - Niestety. Ok ta cala awantura zdolowala mnie calkowicie ale zarazem tez obudzila.
Pare dni po tej akcji jechalismy na sywlka znow do PL. Ale ja juz inaczej nastawiona. Poczytalam w drodze do miasta posty na tym forum Victora i Divina. One mnie umocnily ze kurde nie ma sie czym przejmowac. Juz bedac z 5 h w Polsce znow pojawily sie IDENTYCZNE zawroty glowy te co mialam za tym 1 razem. Ale powiedzialam sobie ze sie nie poddam. I tym sposobem sylwek udal sie super... Szybko musialam sie upic do pewnej granicy aby moc normlanie funkcjonowac. A na drugi dzien zawroty glowy byly tak silne ze nie wstawalam z lozka. O dziwo jako tako kaca nie mialam

Wrocilam z tej PL z zawrotami glowy, slaboscia, uciskiem nosa, i TYM OKROPNYM DZIWIEKIEM W USZACH. Mam taki jakby oczoplas, i do tego dochodza czasem nudnosci.
I znow to ze poszlam do psychologa nowego ktory twierdzi ze mam nerwice i ze bede miala z nim terapie. Ok mysle sobie..
Ale najgorsze jest to ze ja jestem przekonana ze cos mi jest...Jakbym ja sie juz pogodzila z tym ze na bank mam chore serce albo grzybice organizmu albo problemy z jelitami ale lekarze tego nie widza. Ja tym zyje ze cos mi na bank jest ale spokojnie no widocznie tak musi byc.
Odnosnie tych zawrotow poszlam do neurologa i nie z paniki tylko wole spr. Oczywiscie neurolog do mnie ''Jestes kuwa zdrowa i popier*** jak mlody Bog wiec nic ci nie jest ale zacznij pic kawe bo cisnienie niskie''
Razem z neurolo zrobilysmy akcje ze szpitalem zeby przebadali mnie pod wzgledem laryngologicznym. Wiecie zeby nie czekac na swoja kolej zadzwonilysmy na pogotowie ze ja sie zle czuje bla bla bla oczywiscie lekarz tylko wlozyl ten dziwny przyrzad do ucha i powiedzial ze wszystko ok i ze mam wziasc skierowanie i wtedy przebada mnie dokladnie.
i tu pojawia sie problem.
Bo zaczynam watpic tzn zwatpilam ze to nerwica. Te zawroty glowy, i w ogole te objawy ktore doszly teraz organiczaja mnie na maksa. ALE JA NEI WIEM CZY JA SIE ICH BOJE... Tak mi sie wyadje ze nie ... Ale skoro nie to dlaczego somatyka sie objawia dalej? Mam propozycje wziecia lekow.. Ale nie chce. Bo nie wiem czy to nerwica.. Macie jakies rady?
Czy jak nerwica schodzi to somatyka tez odpuszcza? Ja kurde chce zyc! A jak zyc jak jestem slaba.. Najgorzej jest jak juz jestem zmeczona... wtedy oslabienie jest mega... :/ Pomozecie... ?