Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Zawieszenie ......

Forum o nerwicy natręctw i jej objawach.
Omawiamy tutaj własne doświadczenia z życia z tym jakże natrętnym zaburzeniem.
Ale także w tym temacie można podzielić się typowymi natrętnymi lękowymi myślami, które pełnią rolę straszaków i eskalatorów lęku w zaburzeniu.
ODPOWIEDZ
Meg
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 22
Rejestracja: 1 kwietnia 2015, o 09:42

10 kwietnia 2015, o 17:49

Kurcze, trudne to wszystko. Chyba mam zbyt analityczny umysl. Jestem po trzyletniej terapii, troche rzeczy juz poczytalam i posluchalam na tym forum. Jakas, mysle nie mala, wiedze na swoj temat juz mam. I kurcze wszystko fajnie, ladnie. W zasadzie zgadzam sie z tym wszystkim ......ale czasem wydaje mi sie, ze jestem za tepa :cry:
Nie potrafie tej swojej wiedzy przelozyc na dzialanie....... Tak niby wiem jak, ale nie wiem........ Gdzies dzwoni, ale gdzie......
Staram sie podchodzic tak, ze wszystko wrzucam do jednego wora " nerwica" ....... Tylko nie potrafie sobie np.przelozyc pewnych rzeczy .....tak jak umiem sobie wyobrazic, ze cos jest ale to tylko nerwicowe mysli, to to, czego sie boje w moim odczuciu sie jakos tam sprawdza ......
Dziekuje Victorovi za obszerne i precyzyjne opisy swoich stanow ......troche sie w ich czesci jakos odnajduje :D

I pomimo tego, ze dzialanie w " kazdym" przypadku powinno byc takie samo, to mysle, ze niestety niektorzy potrzebuja troche naprowadzenia i poprowadzenia za raczke na poczatku swojego odburzania ...... Ja chyba tak potrzebuje ;(
A moze bardziej potrzebuje silnego kopa do dzialania ? Zeby sie tak naprawde wkurzyc ......... I zaczac dzialac ....... ( chociaz mnie sie caly czas wydaje, ze dzialam ..... )
Czy ktos, cos w tym temacie ? ;)
Awatar użytkownika
Jerry
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 835
Rejestracja: 14 stycznia 2015, o 17:12

10 kwietnia 2015, o 17:59

Co Ty robiłaś na tej terapii przez 3 lata??
Nowa dostawa kozich racic z hodowli ekologicznej na Podkarpaciu. Kilogram świeżych, całych - 19 zł/kg. Kilogram świeżych, drobno mielonych - 23 zł/kg.
Pamiętajcie, że najlepsze na nerwice są z koziołka racice!
Moczymy je 2 dni w wodzie lub mleku, mieszamy z miodem i cytryną, a następnie pałaszujemy (1-2 kilogramy dziennie). Nerwica przechodzi po tygodniu, depresja po dwóch.
Zapraszam do składania zamówień.
Meg
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 22
Rejestracja: 1 kwietnia 2015, o 09:42

10 kwietnia 2015, o 18:11

Dowiadywalam sie o sobie ...... ;)
Radzilam sobie z mniejszymi objawami. Budowalam wiare w siebie ...... Itd. Itp.
Ale zawsze mialam problem z przechodzeniem od wiedzy do praktyki ...... I to mi pozostalo ....... To jest tak, jakbym nie dostrzegala pewnych polaczen ..... A jak wiadomo terapia sama w sobie nie uleczy ...... A tak chyba kiedys myslalam, niestety ....... Gdybym wczesniej trafila na to forum, to mysle, ze terapia przebiegalaby owocniej ......
A tak, troche wiedzy przybylo...... Mam podobno juz ta sile w sobie, ze moge sobie poradzic ...... Tylko, ze ja jej nie czuje .....
Ddamian
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 148
Rejestracja: 1 grudnia 2014, o 18:23

10 kwietnia 2015, o 18:23

Wiesz co ja w sumie nie mam az tyle czasu nerwicy ale rozumiem ludzi ktorzy ja maja dluzej. Bo zauwazylem ze strasznie latwo wpasc w taki syndrom myslenia nerwicowego. I potem wiedze i ta swiadomosc trudno bardzo przelozyc na praktyke.
U mnie nerwica to glownie natretne mysli, samobojstwa, zabijania ect pierdolera ;) Ale w cholere silne. I moim zdaniem chodzi tutaj o to ze od poczatku nerwicy nabywamy dyscypline w tym aby tym mysla i obawom wierzyc. I potem z dyscyplina to robimy, bo robi sie to bardzo latwo, latwo jest w sumie zyc lekami i obawami, chyba niestety najlatwiej sie to robi...
I tu chodzi tak naprawde o wlasna dyscypline, wyrobienie sobie jej. Ja podobnie jak ty wpisy vica mam przerobione wszystkie, niektore wydrukowane i do dzis sa one moim naprowadzaczem.
Zrobilem wielki postep jesli chodzi o mysli i sama nerwice i sadze ze jeszcze troche (nie wiem ile :D) cierpliwosci i nie bede mial na co narzekac.
Tylko w ktoryms momencie zauwazylem ze radze sobie pare dni i potem jedna mysl mocniejsza, jakas troche inna, inny objaw a ja znowu analiza nerwicowa...i znowu vica wpisy i stawianie sie do pionu.
i to byloby wszystko w porzadku ale to tez pokazuje ze skoro mija juz dluzszy czas a ja stale musze czytac cos aby sie uspokoic i dopiero daolej kontynuowac nad tym prace to znaczy ze nie mam wyrobionej dyscypliny do tej dobrej reakcji na mysli czy objawy.
Dlatego dazenie do takiej samodyscypliny jest moim zdaniem bardzo wazne. Kluczowe.

Chodze takze na terapie bo z zona na szczescie zmienilismy terapeute i teraz chodzimy razem (zona ma depresje) do psychologa i glownie oczyszczamy tam atmosfere domowa co tez jest wazne ale na zaburzenie to stawiam ze lekiem jest dyscyplina w reakcji, szybkiej, natychmiastowej reakcji na natrety i objawy, tak aby analizowanie nie przeciagnelo sie na caly dzien czy cale dni.
I po czasie wiedze u siebie ze to daje rezultaty ze to sie po prostu coraz bardziej zmniejsza.
Szkoda tylko ze to tyle trwa :D no ale... :)

Wiec kop w tylek daj sobie za kazdym razem i dyscyplinuj sie :)
Awatar użytkownika
SibillaMorphine
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 86
Rejestracja: 29 marca 2015, o 01:27

10 kwietnia 2015, o 20:56

W każdym z nas podświadomość zapisuje reakcje, myśli, sposób postrzegania, a my nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę. Jeśli mamy lęk, a jest to silna emocja i wielokrotnie to przeżywamy to podświadomość nie chce wyjść z tego stanu- bo dla niej każda zmiana jest zła. Dlatego wszystko przychodzi z czasem. Jedni potrzebują go więcej inni mniej. Jednak to, że podejmujemy jakieś kroki, działania mimo lęku jest już naszym osobistym sukcesem! Pamiętaj o tym i nigdy się nie poddawaj. My nerwicowcy zawsze szukamy jakiegoś ''ale'', bo gdzieś nasza podświadomość zapisała, że tak ma być. Jesteśmy rozdarci, niepewni itd. Żeby uporać się z tym wszystkim trzeba wyjść po za sferę naszego komfortu tzn. działać mimo wszystko. A nasze zmiany w postrzeganiu same nastąpią. Hmm... Pomoc w odburzaniu? Myślę, że sama powinnaś wziąć na siebie odpowiedzialność, zacząć zmiany od siebie bo to, że ktoś Ci w tym będzie pomagał to nic nie oznacza jeżeli gdzieś Ty w głębi nie możesz się zmienić. Jeśli sama będziesz tak bardzo chciała i będziesz zdeterminowana to weźmiesz się za siebie. Może tylko potrzebujesz jakiegoś bodźca. W kazdym razie życzę Ci wszystkiego dobrego i pozdrawiam! Buziak! :)
Odważny to nie ten, kto się nie boi, ale ten, który wie, że istnieją rzeczy ważniejsze niż strach.
Meg
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 22
Rejestracja: 1 kwietnia 2015, o 09:42

10 kwietnia 2015, o 22:22

Dziekuje Wam bardzo za odzew ;)
Macie racje. Ddamian po takim czasie z nerwica , rzeczywiscie " latwiej " sie zyje z tymi lekami, bo juz wiemy jak postepowac. W koncu przez tyle lat doszlam do " wprawy" i rzeczywiscie z dyscyplina wykonuje to, co " powinnam" .
SybillaMorphine ......rzeczywiscie przez ten czas, przez te moje leki i natrectwa i ich objawy utworzylam sobie swoja strefe komfortu. Wiadomo, ze jest to tylko pozorny komfort ale daje uspokojenie, chociaz chwilowe. Tylko tak naprawde jest to iluzja i wegetacja a nie prawdziwe zycie. I to wszystko prawda, co piszesz.

I rzeczywiscie pojawia sie tu tradycyjna watpliwosc .......
A moze ja nie potrafie sie w glebi zmienic ....... ? :( i musze juz taka byc .....?
I co wtedy ?
To, ze potrzebuje jakiegos bodzca, to pewnik. Mysle, ze potrzebuje duuuuuuzego wkurzenia sie na to wszystko, co mam ;)
W kazdym razie, dziekuje Wam za dobre slowa.
Zycze Wam duzo wytrwalosci i powodzenia w Waszych zmaganiach.
Pozdrawiam serdecznie :)
miśka pyśka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 94
Rejestracja: 22 marca 2015, o 12:03

11 kwietnia 2015, o 13:54

Ja ostatnio dostalam takiego kopa od mamy ;)
Mianowicie miałam negatywne nastawienie co do pójścia na wesele - bo ti trochę inni ludzie, bedzie ich dużo itp. a mama do mnie: Boże, ty tylko "dziwni ludzie", dziwne to, dziwne tamto ... I zaczęła się śmiać. Ale tak pozytywnie, nie.wyśmiewać, a żartować. I po tym zrozumialam, że nerwica przewróciła moje postrzeganie świata do góry nogami. Teraz wszystko.widzę w ciemnych barwah. Ale to jedno.zdanie mamy mna wstrzasnelo, spojrzałam na siebie obiektywnie. Taki bodziec, wkurzenie się na nerwice jest potrzebne (najlepiej z zewnątrz).
Meg
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 22
Rejestracja: 1 kwietnia 2015, o 09:42

12 kwietnia 2015, o 20:26

No niestety. Nerwica potrafi wywrocic swiat do gory nogami. U mnie to troche tak jest, ze wiele rzeczy sie zmienia powolutku. Ja mam taki " defekt", ze tych malych zmian nie potrafie dostrzegac ( chyba musze nauczyc sie je swiadomie zauwazac ). Wydaje mi sie, ze jak nie ma tego efektu koncowego, ktorego oczekiwalam, to w zasadzie jest do bani. Podobno to efekt wysoko zawieszonej poprzeczki ..... I sama sobie teraz stawiam wysokie wymagania i oczekiwania.
Teraz wiem, ze musze dostrzegac nawet ta najmniejsza zmiane i traktowac ja jako swoj sukces i trzymac sie tego aby moc pojsc dalej az w koncu dojsc do oczekiwanych zmian ......
Pozostaly mi jeszcze takie objawy, ktore sa naprawde uciazliwe dla mnie ..... ( zreszta jak kazdy objaw, dla kazdego :) )
I mysle, ze bodzce sa nam zawsze potrzebne, bo wtedy cos sie w nas zmienia i to daje nam wieksza motywacje do dzialania ..... ;)

Pozdrawiam :)
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

12 kwietnia 2015, o 21:09

Meg pisze: I rzeczywiscie pojawia sie tu tradycyjna watpliwosc .......
A moze ja nie potrafie sie w glebi zmienic ....... ? :( i musze juz taka byc .....?
I co wtedy ?
To, ze potrzebuje jakiegos bodzca, to pewnik. Mysle, ze potrzebuje duuuuuuzego wkurzenia sie na to wszystko, co mam ;)
Może własnie w tym jest cała kwintesencja problemu. Że czytasz teorię, która jest interesująca, którą rozumiesz na poziomie intelektualnym, ale coś w Tobie mówi, że to nie jest dla Ciebie, że jesteś zrobiona z innego tworzywa niż adresaci tych wszystkich artykułów, porad, itd. Albo jest w Tobie paradoks chęci zmiany przy jednoczesnym pozostaniu przy starym. To wcale nie jest rzadkie- chcemy coś zmienić, chcemy się dobrze czuć, ale jesteśmy przywiązani do poczucia beznadziei (przywiazanie-do-poczucia-beznadziei-t4609.html). Żeby się zmienić musimy się rozstać z utożsamianiem się ze swoimi problemami-depresją, nerwicą, czymkolwiek co męczyło przez długi czas. Przestać wklejać to do mentalnej definicji samego siebie, nie upierać się przy starym. Może najważniejsze pytanie to, czy jesteś na prawdę gotowa na zmiany, czy nasyciłaś się już tym? Czy doszłaś do punktu zero? Czy jeszcze musisz jeszcze posiedzieć w tym chwilę by, tak jak piszesz, w końcu się wkurzyć.
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
Meg
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 22
Rejestracja: 1 kwietnia 2015, o 09:42

14 kwietnia 2015, o 12:06

A takie pytanie : a skad mam wiedziec, czy jestem gotowa na zmiany ? Czy w nerwicy mozna jasno sobie na nie odpowiedziec, przynajmniej w poczatkowej i swiadomej fazie rozpoczecia walki z nia ?
Mysle, ze nie do konca, bo nawet gdy nie jestem do tego " calkiem przekonana", to musze i tak robic cos na przekor, zeby cokolwiek sie ruszylo ..... A watpliwosci zawsze beda ......
To prawda, ze "latwiej" jest tkwic w tym czym sie jest, bo to jest bardziej znane, oswojone ..... I trudno sie z tym rozstac wlasnie ze wzgledu na leki ..... Tak mi sie wydaje .......
A wkurzenie na pewno pomaga...... Tylko to jest taki bodziec od czasu do czasu .....
I mysle, ze wiele osob ma w sobie to cos " i chce i boje sie " ..... ;)
I to tez prawda, ze wiekszosc z nas chcialaby, aby ktos, kto przez to przeszedl " zbadal" nasz konkretny przypadek i dal jakies wskazowki, czy pomysly ;) ......tak, wiem obojetnie jakie to objawy, to do jednego wora ...... :)
Tylko jakos to tak dziwnie dziala, ze jak czytam o czyms co mam/ mialam latwiej jest mi sobie wyobrazic i uswiadomic, jak sobie radzic ...... A jak wydaje mi sie, ze moj objaw jest serio fest pokrecony i nigdzie sie z tym wczesniej nie spotkalam, to czuje sie troche bardziej bezsilny ......

-- 14 kwietnia 2015, o 11:06 --
A takie pytanie : a skad mam wiedziec, czy jestem gotowa na zmiany ? Czy w nerwicy mozna jasno sobie na nie odpowiedziec, przynajmniej w poczatkowej i swiadomej fazie rozpoczecia walki z nia ?
Mysle, ze nie do konca, bo nawet gdy nie jestem do tego " calkiem przekonana", to musze i tak robic cos na przekor, zeby cokolwiek sie ruszylo ..... A watpliwosci zawsze beda ......
To prawda, ze "latwiej" jest tkwic w tym czym sie jest, bo to jest bardziej znane, oswojone ..... I trudno sie z tym rozstac wlasnie ze wzgledu na leki ..... Tak mi sie wydaje .......
A wkurzenie na pewno pomaga...... Tylko to jest taki bodziec od czasu do czasu .....
I mysle, ze wiele osob ma w sobie to cos " i chce i boje sie " ..... ;)
I to tez prawda, ze wiekszosc z nas chcialaby, aby ktos, kto przez to przeszedl " zbadal" nasz konkretny przypadek i dal jakies wskazowki, czy pomysly ;) ......tak, wiem obojetnie jakie to objawy, to do jednego wora ...... :)
Tylko jakos to tak dziwnie dziala, ze jak czytam o czyms co mam/ mialam latwiej jest mi sobie wyobrazic i uswiadomic, jak sobie radzic ...... A jak wydaje mi sie, ze moj objaw jest serio fest pokrecony i nigdzie sie z tym wczesniej nie spotkalam, to czuje sie troche bardziej bezsilny ......
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

16 kwietnia 2015, o 20:00

Meg pisze:A takie pytanie : a skad mam wiedziec, czy jestem gotowa na zmiany ?
Chyba ogolnie możnaby to ując poczuciem, że już doszło się do momentu, gdy ma się tak dośc, że nie ma innej alternatywy, jak z tego wyjśc.
Na przykład u mnie tak stało się z depresją i napadami paniki (w połączeniu niezłe piekiełko). Pewnego razu dostałam takiej fazy a przy okazji tak mnie wręcz fizycznie bolał już ból egzystencjalny, że zamknęłam się w łazience, osunęłam na podłogę i poczułam, że jestem na totalnym dnie. I że niżej nie ma już chyba nic, i że to jest koniec. I w ciągu krótkiej chwili pojawiła się we mnie taka świadomośc, że gorzej już nie będzie, że nie chcę tego, już więcej nie chcę sie w tym zanurzac, użalać i analizować i poczułam jak z tej niemocy wyłania sie pewna moc pod postacią decyzji. I to dało mi swego rodzaju siłę i władzę nad sytuacja. I na bazie tego uczucia, doświadczenia, czy jakby tego nie nazwać zaczęłam na prawdę aktywnie działac. Oczywiście potem upadałam nie raz, nie dwa...ale chodziło o początek. To oczywiście mój indywidualny przykład i u każdego moze to wyglądać inaczej, ale wierzę, że dopóki jest w nas chociaż cień jęczenia, że to nie jest na pewno tylko zaburzenie, że jesteśmy "nienaprawialni", pokrzywdzeni, uszkodzeni, inni, itd., to cieżko jest się za siebie zabrac. Trzeba jakby zmienić swoją rolę z ofiary na wojownika.
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
Meg
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 22
Rejestracja: 1 kwietnia 2015, o 09:42

17 kwietnia 2015, o 17:21

Dzieki Ciasteczko
Zgadzam sie z Tobą. Ja takich fest dolkow mialam juz kilka w swoim zyciu. I kilka decyzji tez wtedy zapadlo. I byly to trudne decyzje dla mnie i mojej rodziny ( i dalej dla nich sa trudne do zaakceptowania). Chociaz z obiektywnego punktu widzenia sa one ( przynajmniej czesc ) jak najbardziej normalnymi zyciowymi decyzjami.
Kilka rzeczy udalo mi sie zmienic, zapanowac jakos nad nimi. Wiem, ze np.sa jakies tam mysli czy cos ale sa i tyle. Nie daje sie im wkrecac.....jakos je przechodze i ide dalej.... Ale czesc zaburzenia dalej we mnie jest. I robie cos i upadam i znowu robie....... Ale czasami czuje, ze juz nie mam sil do tego.... Sa to dla mnie trudne do "przelamania" sprawy......i naprawde troche nie wiem jak sie za to zabrac .......mysle, ze to przez lek ........ I tak, jak mi wczesniej napisalas, duzo rzeczy wiem na poziomie intelektualnym, ale nie widze tego polaczenia zeby wprowadzic to w zycie...... Podobno te moje, jak ja to mowie, ostatnie i najmocniejsze zaburzenie jest spowodowane moimi konfliktami wewnetrznymi........a ja sama sie w tym juz tak zapetlilam, ze nie wiem ile jest juz w tym prawdziwej mnie na ile mi sie cos wydaje.....
Masz tez racje, ze jest tez troche dalej we mnie wiecej ofiary niz wojownika......chociaz caly czas " walcze" .....
Mam fajnego faceta, ktory w zasadzie wie wszystko. Wspiera mnie, jak moze....ale z drugiej strony widze, ze tez jest juz przeze mnie tym wszystkim za bardzo obciazany ......
Mielismy plany, w zasadzie mamy.....zeby zalozyc rodzine......ale........no wlasnie ale....te moje "przypadlosci" dotycza nazwijmy ogolnie strefy intymnej....i w takiem stanie jakim jestem, nie ma na to szans .....
I czasem mam tego wszystkiego tak dosyc, ze przez te moje glupie problemy, mam ochote rzucic wszystko i uciec gdzies daleko ...... Lepiej na mnie dziala mysl, ze moglabym uciec niz mysl, ze mam walczyc...... Bo nie wiem, jak mam z tym "walczyc" ..... ;(
Awatar użytkownika
nigra88
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 240
Rejestracja: 17 lutego 2015, o 12:34

18 kwietnia 2015, o 02:52

Ucieczka to moim zdaniem typowa nerwicowa sztuczka typu Walcz bądź uciekaj tylko w większym wymiarze niż ta codzienna reakcja na panikę. Sama czesto to mam, ze chciałabym to wszystkorzucić, uciec sama nie wiem gdzie i po co bo tez mam wrażenie, że sie zaplątałam sama w swoich problemach. Nie wiem z której strony zacząć rozwiązywać ten supeł, mnożę i wyolbrzymiam problemy te prawdziwe i wydumane i w zasadzie wszystko wydaje sie istotne a lęk jeszcze wzmaga niepewność i poczucie bezradności. No i jeszcze dd raczej nie ułatwia sprawy u mnie. W końcu, co jest normalnym chyba następstwem powyższych, dochodzi do tego, ze niezbyt wiem kim jestem co tez nie jest przyjemne.
to normalne, ze w takiej sytuacji chciałoby sie uciec jeśli nie na zawsze to by choć na chwile od tego odpocząć. Problem jest taki, ze nie da sie uciec przed sobą i niestety swoimi problemami. Zmiana okoliczności to tylko chwilowe rozwiązanie, tak jak w klasycznej reakcji Walcz bądź uciekaj. Moim zdaniem tez potrzebny jest czas. Czas na to, żeby sie oswoić ze swoją sytuacja. Nie robic sobie presji, ze planowałam rodzine, ze facet mnie zostawi jak tak dalej bedzie szło, ze kiedy ja zacznę w końcu żyć, osiągać sukcesy, kiedy wyjdę z nerwicy, kiedy zachce mi sie seksu itp. Nerwica uwielbia takie nakrętki i skanowania. Najważniejsze jest to, żebyś Ty sie dobrze poczula, znalazła ze sobą kontakt, polubiła siebie nawet z nerwicą, z tym całym myślowym kurnikiem. to zmienia nastawienie do problemu. Nie chce sie wtedy tak szybko uciekać bo nie masz juz do tego tak bardzo negatywnego stosunku. Może wcale nie trzeba z tym walczyć, tylko troche zastosować zasady judo, ze jak pchają to ciągniesz i czekasz co sie stanie. Troche łapiesz dystans ale nie dystans spowodowany ucieczka tylko wynikający z akceptacji. A z dystansu lepiej widać co jest ważne a co nie i od czego zacząć. To takie moje dumanie, troche zawiłe może ale może Ci cos pomoże.

-- 18 kwietnia 2015, o 01:52 --
Może tez zadziałać takie odwrócenie pytania. Nie od czego mam zacząć, tylko jaki chce miec docelowy skutek. Do tego robisz sobie małe skutki, takie szczebelki, jak do tego dojść, jakie lęki pokonać najpierw w związku z tym, ocena tego co Cie najmocniej wkurza.
"Zastanów się, przed czym chroni cię twój strach, a zgodzisz się ze mną. I zobaczysz swoje szaleństwo."
ODPOWIEDZ