
Jestem dość świeży na forum, także chciałbym zadać Wam kilka pytań.
Czytam, słucham nagrań na YT Victora i Divina, mam dużo większą świadomość itd. wszystko super, jestem za to bardzo wdzięczny. Z tym, że dochodzę do wniosków, że moja nerwica jest trochę inna (może każdy ma/miał takie wrażenie), otóż co mi dolega? Moją główną dolegliwością jest to, że:
1) cały czas się martwię - nie jest zamartwianie się w stylu, umieram, czy też strach np przed tym, że kogoś zabije, pobije, NIE. Są to bardziej obawy przyziemne, które dotyczą mojego zaburzenia - np. jestem na etapie zmiany pracy, więc martwię się sobie poradzę, czy dam sobie radę (przecież mam zaburzenie!). Inne zmartwienie to to czy osoba z którą się spotykam zaakceptuje moje zaburzenie, czy będzie ze mną szczęśliwa itd.
Co w takich sytuacja robie? Mowie sobie - Łukasz, przecież to jest właśnie Twoje zaburzenie, te ciągłe zamartwianie się - wyśmiej to zracjonalizuj. Wiec staram się to robić, łatwo nie jest.
Czy postępuję prawidłowo?
2) Przeczytałem ostatnio książkę - Wycisz Strach Pauline McKinnon, jest to książka o Agrofobii. Zauważyłem w niej jedną tendencję - mianowicie, że ludzie, którzy cierpią na nerwicę boją się objawów - ataku paniki, kołatania serca itd. i żyją strachem przed tymi objawami, przed tym, że znowu będzie atak paniki - i tym sposobem koło się zamyka. Zauważyłem u mnie coś podobnego, otóż u mnie zaburzenia zaczeły się od zaburzeń snu - nie mogłem tydzień spać, nic, zero null. I pomimo, że od tego wydarzenia mineło dużo czasu, cały czas się boję, że np. dzień w którym pójdę do nowej pracy, znowu to może nastąpić.
Co robie? Mowie sobie - Łukasz, przecież to jest właśnie Twoje zaburzenie, zaakceptuj to - powiedz sobie - TAK, może tak się wydarzyć, że nie będę mógł spać, bo jest to stress, mam do tego prawo, nie wkręcaj się.
Czy postępuję prawidłowo?
3) Analiza - cały czas analizuję, co zrobiłem kiedyś źle, czym może być spowodowane moje zaburzenie, co powinienem zrobić jak ono nadejdzie. Innym słowy żyję nerwicą, nie z nerwicą. I tutaj nie wiem co mogę na to porodzić, nie mam rozwiązania. Mam poczucie, że muszę o tym mysleć, bo wtedy może natknę się na coś co mi pomoże - ale to nie prawda, w ten sposób nie skupiam się na życiu tylko na zaburzeniu.
Powtarzam sobie: ooo znowu analizuję, ciekawe co tym razem wymyślę, może to, że moje zaburzenie jest spowodowane tym, że kiedyś miałem wstrząśnienie mózgu.
Tutaj pytanie do Was, co mogę w tej sytuacji zrobić?
4) Często jak jestem w towarzystwie znajomych, nie potrafię skupić się na rozmowie, jestem rozkojarzony, mam ochotę uciec bo rozmowa nie sprawia mi przyjemności tylko mnie wkurza. Dopada mnie wtedy smutek, myśle sobie, ta j*bana nerwica, zabiera mi radość życia. Ale ok to jest, nic na to nie poradzę, wiec co mogę zrobić - zaakceptować.
Co robie? Mowie sobie - Łukasz, przyszła do Ciebie Ciocia Zosia (tak nazwałem swoje zaburzenie:), chce Ciebie troszeczkę zdenerwować, pozwól jej na to, przytul Ciocie, nie każ jej uciekać, niech zostanie, uśmiechnij się do niej, nie odpędzaj jej - jak się masz Ciociu? fajne, że jesteś, co dziś dla mnie wymyślisz? Może, że rodzice mnie nie kochają? Że nie poradzę sobie w życiu? Może jakiś koszyk nieszczęść przyniosłaś? Co masz? Wszystko biere.
Jest to dla mnie bardzo trudne, nie potrafię. Mimo opisanego sposoby powyżej, trudno to ode mnie odpędzić - może właśnie nie akceptuję tego samopoczucia? Z drugiej story wiem, że nic się nie dzieje.
Co tutaj mogę zrobić więcej?
5) Strach przed tym, jak będę się czuł np. jak pójdę z kolegami na piwo, umówię się z dziewczyną na randkę. Wówczas staram się mówić do siebie - tak, tak będzie, będzie słabo, akceptuję to, trudno, taki lajf.
Co o tym sądzicie, idę dobrą drogą?