Mam 32 lata i drugi epizod nerwicowy mnie dopadł. Pierwszym razem było to jakieś 12 lat temu i zaczęło od problemów ze spaniem, a skończyło na lękach i natrętnych myślach. Wtedy poszłam do psychiatry, który przepisał mi jakieś leki (nawet nie pamiętam już jakie), zmieniłam otoczenie i jakoś przeszło.
Aż do teraz. Teraz zaczęło się znowu od problemów ze spaniem, ale tym razem dużo szybciej wpadłam w ataki lęku, paniki, natrętnych myśli, bo przestraszyłam się, uczucia sprzed tych 12 lat. Trwa to ok. 2 miesięcy i dni w miarę dobre, lepsze, trochę gorsze i tragiczne nieustannie się ze sobą przeplatają. Fakt, że jestem w ciąży chyba jeszcze pogarsza sprawę i zamiast się cieszyć, to ja nie mogę się pogodzić z tym, że akurat teraz wpadłam w ten stan.
Właściwie moim jedynym aktualnie problemem są natrętne myśli, które dotyczą mojego stanu. Takie błędne koło... Myślę o tym, że myślę o nerwicy i to mnie denerwuje. Mój mózg już sobie zakodował, że ta myśl ma mi cały dzień towarzyszyć i nie mogę na niczym innym się skupić. Ja nie mogę tego pojąć jak można się doprowadzić do takiego stanu, ale najwyraźniej można.
Trochę mi raźniej jak czytam wasze posty i rady, ale nieustannie mam wrażenie, że moje objawy są jednak inne niż u pozostałych
