Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Zaburzenia obsesyjne - niska samoocena, autoagresja, smierc

Forum o nerwicy natręctw i jej objawach.
Omawiamy tutaj własne doświadczenia z życia z tym jakże natrętnym zaburzeniem.
Ale także w tym temacie można podzielić się typowymi natrętnymi lękowymi myślami, które pełnią rolę straszaków i eskalatorów lęku w zaburzeniu.
ODPOWIEDZ
Aniesss
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 7
Rejestracja: 23 grudnia 2014, o 01:12

23 grudnia 2014, o 06:54

Witam, swoja historie pisalam juz w innym watku, jednak postanowilam zalozyc osobny watek. Moze znajdzie sie osoba majaca problemy podobne do moich a w tamtych watku ciezko bedzie to odnalezc.

Mam 24 lata. Ciezko okreslic od kiedy borykam sie z problemem zaburzen obsesyjno-kompulsywnych, poniewaz dopiero 2 tygodnie temu psychiatra uswiadomil mi ze to co mam, ma jakas nazwe. Wczesniej myslalam, ze mam po prostu straszny charakter, ze jestem dziwna i slaba psychicznie. Dalej mi dziwnie z tym, bo zawsze myslalam ze mimo wszystko mam kontrole nad swoim umyslem, a to ze nie umiem nad nim panowac to oznaka mojej slabosci. Sama przed soba odczuwam wrazenie, ze jest to 'usprawiedliwienie' mojego strasznego zachowania.

Moj problem pojawil sie okolo 3 lat temu. Wtedy mialam pierwsze 'ataki'. Nie umialam zapanowac nad myslami, wszystko odbieralam przeciwko mojej osobie, w glowie zapetlaly mi sie najgorsze mysli o mojej osobie. Pierwsze takie napady placzu, histerii, ktore trwaly kilka godzin (poczatkowo glownie w nocy) wynikaly ze zlych relacji z chlopakiem. Drobne klamstewka, niedopowiadania, olewania na rzecz kumpli sprawialy mi ogromna przykrosc, z czego nie moglam sie pozbierac. Potrafilam 2h siedziec na ziemi i plakac z bezsilnosci, ze smutku. Chlopak w tym czasie spal, bo bardzo nienawidzil, wciaz nienawidzi jak placze (niedlugo beda cztery lata razem). Na przestrzeni lat bardzo sie zmienil, nie traktuje mnie tak jak kiedys, nie chce aby to zabrzmialo jako obrona jego osoby, ale dojrzal, przez co zmienils swoje podejscie do mnie i zwiazku. To on mnie zabral po 3 latach powracajacych lekow do psychiatry, ktory zdiagnozowal u mnie zaburzenia obsesyjno-kompulsywne. Nie chce mnie zostawic, chce mi pomoc.

Niestety droga do tego byla bardzo dluga, ja mialam swoje napady, a on nie panowal nad zloscia gdy plakalam. Klotnie byly na prawde straszne. Nie potrafil zrozumiec jak nie moge panowac na wlasnymi myslami.

Od czasow podstawowki bardzo boje sie smierci. Jako 12 letnia dziewczynka potrafilam plakac wieczorami z tego powodu. Wychodzilam do lazienki zeby przemyc twarz i sie ogarnac, wmawialam sobie pozytywne mysli do glowy, np. w kolko myslalam o wakacjach, o dobrych chwilach, az zasypialam ze zmeczenia. Lek przed smiercia towarzyszy mi do dzis, jednak nie jest to lek typu: boje sie ze potraci mnie auto. Boje sie tego, ze nic nie ma po smierci, ze jest pustka, ciemnosc, boje sie tego ze nie dam rady psychicznie wytrzymac smierci bliskich. Lezac w lozko, patrze na sufit, a w mojej glowie w kolko lataja mysli 'nie bedzie cie, nie bedziesz nic czula, nikt nie bedzie wiedzial o twoim istnieniu, po prostu cie nie bedzie, koniec'. To doprowadza mnie do placzu, histerii...

Inna rzecz, ktora mnie wyprowadza z rownowagi to klotnie. Najczesciej wynikaja z relacji w zwiazku. Nigdy podczas klotni nie potrafie przyjac postawy 'mam to gdzies, jego strata', zawsze sie to konczy na moim placzu, zamartwianiu sie jaka jestem zla, straszna, itp. Gdy chlopak mnie np. oleje, nie zrobi nic wyjatkowego w wazny dzien, nie jest mily, czuly (w 90% przypadkach nie sa to sytuacje ktore powinny mnie doprowadzac do takiego stanu) placze, placze, w mojej glowie rodza sie co raz to gorsze mysli na moj temat, nie potrafie tego zniesc. Niestety ale 2 lata temu doprowadzilo mnie to do samookaleczenia. Staralam sie ciac w miejscach niezauwazalnych, gorna czesc ud, ale niestety do dzis mam delikatne blizny. Pozniej bardzo tego zalowalam, obiecalam chlopakowi ze nigdy wiecej tego nie zrobie.. Az do dnia wczorajszego. Po tamtej obietnicy zlosc wyladowywalam uderzajac sie piesciami w glowe, zazwyczaj konczylo sie to wieloma guzami. Po wczorajszej sytuacji mam zarowno rany jak i guzy... Pisze to wszystko bo nie radze sobie, nie radze sobie z tym co mam w glowie, musze to po prostu wszystko napisac, mam nadzieje ze to forum to najbardziej odpowiednie miejsce....

Takich sytuacji bylo duzo, moze nawet bardzo duzo. Zawsze to samo: zapetlajace sie mysli o tym jaka jestem najgorsza, najbrzydsza, glupia, raniaca innych i egoistyczna. Nie lubie siebie, swojego charakteru, tego jaka jestem, nie podobam sie sobie, nigdzie nie wychodze bez makijazu, nawet spie z pomalowanymi rzesami, aby nikt mnie nie widzial brzydkiej.

Zdaje sobie sprawe z tego jak puste i prozne to jest... Ale nie moge na to nic poradzic. Wiem ze sa wartosci wazniejsze niz wyglad, ale u mnie te wartosci i tak sa marne..

Jesli kto kolwiek doczytal do konca... U psychiatry (myslalam ze to psycholog wczesniej ale sprawdzilam) bylam raz na godzine, w nowym roku planuje kolejna wizyta (dostane recepte na tabletki), niestety dopiero w nowym roku ze wzgledu na wysoki koszt wizyty. Czy moje objawy to obsesje, czy ma to inne oblicze? Z checia porozmawiac na wszelkie tematy. Aktualnie nie mam z kim o tym porozmawiac a tylko rozmowa sprawia ze odciagam mysli.

Pozdrawiam serdecznie wszystkich i dziekuje za wysluchanie/przeczytanie
Aniesss
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 7
Rejestracja: 23 grudnia 2014, o 01:12

23 grudnia 2014, o 19:59

Dziekuje za odpowiedz. Nie do konca rozumiem jak mam traktowac Twoje zdanie ze niska samoocena jest tylko przykrywka. Przykrywka czego? Czy moge zalozycnowy watek czy istnieje juz podobny? Pozdrawiam
Green
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 267
Rejestracja: 23 września 2013, o 22:32

23 grudnia 2014, o 20:28

Hej,

Dobrze, że trafiłaś na nasze forum. Jestem przekonana, że znajdziesz tu fachową pomoc i odpowiedzi na swoje pytania. Zacznę od tego, że te myśli lękowe dotyczące śmierci, to taka manipulacja naszej nerwiczki i tak naprawdę nie jest ważna ich treść, tylko te uczucie strachu, które im towarzyszy. Chociaż te myśli potrafią człowieka załamać, to nie mają one żadnej mocy i trzeba nauczyć się ignorancji w stosunku do nich, wizualizacji albo ośmieszania.
Samookaleczanie to zapewne jakiś spsób rozładowywania negatywnych emocji. Widać po Twoim poście, że nie umiesz zdrowo reagować na wiele sytuacji , ponieważ te emocje są zaburzone. Dlatego żeby oszczędzić sobie cierpienia polecam Ci jakaś formę aktywności fizycznej. Od siebie dodam tyle, że basen działa cuda, ponieważ pomaga nam się rozluźnić, łagodzi napięcie miesniowe i do tego mozna sobie wymodelować sylwetkę, co skutkuje poprawą samooceny. Zastanawiam się nad Twoją relacją z partnerem, bo piszesz, że to często źródło konfliktów. Jeśli partner nas nie docenia to logicznym jest to, że nasza samoocena spada. Fajnie, ze chłopak zabrał Cie do psychologa, to bardzo ladnie z jego str, ale reszta jego zachowań nie jest odpowiednia dla takiej wrażliwej osoby jak Ty. Zastanów się czego oczekujesz od tego związku i popracujcie nad tym, bo na pierwszy rzut oka widać, że czegoś Ci w tym związku brakuje i to jest w pewnym stopniu jakiś czynnik wyzwalający te frustracje, a co za tym idzie - lęk. Fajnie, ze chcesz chodzic do psychologa, ale pamiętaj, że z nerwicą mozna dac sobie radę samemu i nie trzeba przyjmować żadnych leków. Leki maja przede wszystkim POMAGAĆ w pracy nad sobą, a nie odwalać za nas całą robotę i ważne jest to zeby nie myśleć, że wszystko nam minie od ręki , bo przyjmujemy leki. Także tutaj ostroznie z tymi tabletkami, bo jednak wiele os ( w tym także ja) radziło i radzi sobie bez leków i na prawdę się da :)

Pozdrawiam
marta78
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 218
Rejestracja: 27 lipca 2014, o 07:13

23 grudnia 2014, o 20:42

Przykrywka tego, ze twoj problem tkwi głębiej . Masz z czymś problem , tylko z czym nad tym trzeba popracować u psychologa może, jakaś terapia pomoze ci poznać siebie ....
Aniesss
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 7
Rejestracja: 23 grudnia 2014, o 01:12

23 grudnia 2014, o 21:35

Bardzo dlugo staralam sobie sama pomoc, bywaly okresy lepsze kiedy na prawde bylo lepiej i panowalam nad myslami. Ale zawsze po jakims czasie to powraca, a teraz dodatkowo mam takie stany nerwicowe prawie codziennie... Teraz jestem na wyjezdzie, nie mam z kim porozmawiac, czuje sie sama. Bardzo potrzebuje rozmowy wiec jesli ktos chcialby ze mna rowniez prywatnie porozmowac to prosze o wiadomosc.

Chlopak jest dobry, na prawde, traci nerwy tylko podczas moich 'atakow'. Co do zrodla klotni to problem tkwi w tym ze mi prawie wszystko sprawia przykrosc.

-- 23 grudnia 2014, o 21:35 --
Moze znacie jakies czaty??? Gdzie mozna na biezaco z kim porozmawiac.. Bo wariuje
usunietenaprosbe
Gość

23 grudnia 2014, o 21:36

Tu na foeum jest na stronie glownej na dole czat tylko musisz napisac, ze prosisz o dostep. Jak zjedziesz tam na dol to znajdziesz link
olek
Zbanowany
Posty: 242
Rejestracja: 27 czerwca 2014, o 15:17

23 grudnia 2014, o 21:43

Ale czat jest od 10 postow czat-juz-nie-dla-kazdego-niestety-t3860.html
pogadaj z divem zordem lub maddie to cie moze wpuszcza bez tego, a dokladnie
ekipa-forum-i-rangi-t3273.html
Aniesss
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 7
Rejestracja: 23 grudnia 2014, o 01:12

23 grudnia 2014, o 23:59

Dziekuje bardzo
marta78
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 218
Rejestracja: 27 lipca 2014, o 07:13

24 grudnia 2014, o 00:26

To forum, jest jak najbardziej odpowiednim miejscem abyś wywalila to wszystko z siebie. Co do twoich problemów to jestem w 100% pewna, że masz niską samoocenę o sobie(jak większość tu z nas). Poczucie własnej wartości, wg, mnie jest sporym problemem. Na forum jest sporo materiałow właśnie o tym. Powinnaś to przeczytać. Psycholog nie da ci recepty, tylko psychiatra. Masz w sobie duzo złości, dzialasz zbyt impulsywnie ( walenie głową, samookaleczanie) w ten sposób udowadniasz, ze masz w srodku problem, tylko jaki? Niska samoocena, wedlug mnie jest tylko przykrywką.
Aniesss
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 7
Rejestracja: 23 grudnia 2014, o 01:12

24 grudnia 2014, o 11:44

dziękuję za przeniesienie ale temat z innego wątku. pozdrawiam
Awatar użytkownika
Zordon
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 432
Rejestracja: 13 marca 2014, o 16:03

24 grudnia 2014, o 11:46

Już poprawione :)
"The value of life can be measured by how many times your soul has been deeply stirred"
Soichiro Honda
Aniesss
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 7
Rejestracja: 23 grudnia 2014, o 01:12

24 grudnia 2014, o 15:51

Green pisze:Hej,

Dobrze, że trafiłaś na nasze forum. Jestem przekonana, że znajdziesz tu fachową pomoc i odpowiedzi na swoje pytania. Zacznę od tego, że te myśli lękowe dotyczące śmierci, to taka manipulacja naszej nerwiczki i tak naprawdę nie jest ważna ich treść, tylko te uczucie strachu, które im towarzyszy. Chociaż te myśli potrafią człowieka załamać, to nie mają one żadnej mocy i trzeba nauczyć się ignorancji w stosunku do nich, wizualizacji albo ośmieszania.
Samookaleczanie to zapewne jakiś spsób rozładowywania negatywnych emocji. Widać po Twoim poście, że nie umiesz zdrowo reagować na wiele sytuacji , ponieważ te emocje są zaburzone. Dlatego żeby oszczędzić sobie cierpienia polecam Ci jakaś formę aktywności fizycznej. Od siebie dodam tyle, że basen działa cuda, ponieważ pomaga nam się rozluźnić, łagodzi napięcie miesniowe i do tego mozna sobie wymodelować sylwetkę, co skutkuje poprawą samooceny. Zastanawiam się nad Twoją relacją z partnerem, bo piszesz, że to często źródło konfliktów. Jeśli partner nas nie docenia to logicznym jest to, że nasza samoocena spada. Fajnie, ze chłopak zabrał Cie do psychologa, to bardzo ladnie z jego str, ale reszta jego zachowań nie jest odpowiednia dla takiej wrażliwej osoby jak Ty. Zastanów się czego oczekujesz od tego związku i popracujcie nad tym, bo na pierwszy rzut oka widać, że czegoś Ci w tym związku brakuje i to jest w pewnym stopniu jakiś czynnik wyzwalający te frustracje, a co za tym idzie - lęk. Fajnie, ze chcesz chodzic do psychologa, ale pamiętaj, że z nerwicą mozna dac sobie radę samemu i nie trzeba przyjmować żadnych leków. Leki maja przede wszystkim POMAGAĆ w pracy nad sobą, a nie odwalać za nas całą robotę i ważne jest to zeby nie myśleć, że wszystko nam minie od ręki , bo przyjmujemy leki. Także tutaj ostroznie z tymi tabletkami, bo jednak wiele os ( w tym także ja) radziło i radzi sobie bez leków i na prawdę się da :)

Pozdrawiam
Co do aktywnosci fizycznej to bardzo u mnie jej duzo, cale moje zycie bylo i jest zwiazane ze sportem. Aktualnie 5 razy w tygodniu. Wiec niestety tym sposobem nie moge wygrac z myslami...
Green
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 267
Rejestracja: 23 września 2013, o 22:32

24 grudnia 2014, o 15:59

to może spróbuj relaksacji zeby rozładować to napięcie i oczywiscie trzeba popracować na samooceną :)
Aniesss
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 7
Rejestracja: 23 grudnia 2014, o 01:12

8 października 2016, o 13:37

Racja, moze powinnam czos takiego wyprobowac. Wesolych Swiat wszystkim :)

-- 31 grudnia 2015, o 13:52 --
Witam wszystkich ponownie,

powracam tutaj po roku... niestety ale nie byłam u psychiatry ani psychologa ani razu... dostałam prace, miałam dużo różnych spraw na głowie przez co przez pewien czas radziłam sobie bo nie miałam czasu na inne myśli. Niestety ale przez cały rok regularnie sytuacje, które opisałam w pierwszym poście się powtarzały, czyli bezsilność, płacz, histeria, zapętlające się myśli, uderzenia się w głowę (to robię z bezsilności kiedy nie mogę zatrzymać myśli) itd. itd...
Wiem, że muszę iść do lekarza i obiecałam sobie, że to zrobię w przeciągu tygodnia. Nie radzę sobie, dołuje mnie każda myśl dotycząca mnie.
Czy może pojawiła się na forum jakaś nowa istotka, która ma podobne problem, która chciałaby porozmawiać?
Albo tutaj wspólnie ze wszystkimi, albo prywatnie w wiadomości.

Pozdrawiam,
A.

-- 8 października 2016, o 12:37 --
Hej, czy jest jeszcze tu ktoś z podobnymi zaburzeniami, chętny do rozmowy?
ODPOWIEDZ