Cześć! Jestem tutaj nowa, jednak z DD/DP znam się już bardzo, bardzo długo. Mi się udało już DD/DP pokonać, ale niestety u mnie ponowny nawrot.

Jednak drodzy - z tego da się wyjść, naprawdę. Potrzeba na to czasu, może leków, ale przede wszystkim, nie bede odkrywcza, ignorancji, akceptacji i dzialania wbrew temu. Oraz zrozumienia siebie, istoty nakrecania się lęku oraz pogodzenia się z samym sobą, swoimi wadami... czego ja chyba do konca nie przerobiłam, stad powtorka z 'rozrywki".. U mnie problem jest taki, że zawsze byłam nieśmiala, niepewna siebie, a w domu nie miałam do końca poczucia bezpieczenstwa, przez ciagłe klotnie i przepychanki rodzicow.
Jak wspominałam, u mnie krysyz ponowny i dzisiaj postanowiłam się trochę wyżalic, opowiedzieć coś o sobie.
Wszystko zaczęło się od pewnego razu, gdy mając 10 lat i wracając ze szkoły do domu, poczułam, że zaraz omdleje, a następnie poczułam ten okropny stan nierealności, który minął po 2 minutach. Takich małych epizodów było potem kilka, ale podczas wakacji mając 13, potem 15 i 16 lat DD/DP pojawiało się już na znacznie dłuższy okres czasu - mniej lub bardziej nasilone trwało ok. 1 miesiaca, może 1,5. Nie mówilam wtedy rodzicom o tym, ponieważ bardzo bałam się, że to jakaś poważna choroba psychiczna, zresztą bałam się zawieźć rodzicow, ktorzy problemow i tak mieli sporo. Te stany jednak mijały mi, uspokajałam samą siebie i jakimś cudem przechodzilo - zazwyczaj po wakacyjnym wyjezdzie z rodziną. Ale nagle DD/DP pojawila się zimą, kiedy byłam w 2 klasie LO. Jako że poprzednio stany te łapały mnie w czasie wolnym, byłam przerażona tym, że teraz nierealność zlapala mnie w czasie zaliczeń przed feriami itd - to trudny czas dla licealisty

<stan ten pojawił się znowu znienacka - ot, podczas mycia zebow wieczorem nagle poczulam sie "inna"> No i zdecydowałam się powiedzieć mamie. Najpierw setki badan, latania po lekarzach, neurologach, rezonanse itd. Wszystko w normie. Potem psychiatra, ktora nie miala pojecia oczywiscie, z czym ma do czynienia. Stwierdzila zaburzenia depresyjno - nerwicowe, wyslala do psychologa, zapisala leki. Z psychologiem nie mialam dobrych doswiadczen - zamiast opowiadac jej, o tym, co czuje ona kazala mi rozwiazywac testy, ze spotkania a spotkanie coraz to nowsze testy, pytania, rozmow brak. Nieco pózniej w internecie doczytałam, co mi jest - że to klasyczne DD/DP. Uspokoiłam się trochę. Pozniej zrezygnowalam z niej w ogole, no i w jakies 2 miesiace z DD wyleczyla mnie asentra. Po 1, 5 miesiacu od wyleczenia mialam znowu kryzys, potem jednak wyjechalam na wakacje i znowu bylo lepiej. Pozniej znowu raz lepiej, raz gorzej, ale trzymalam sie dzielnie, caly czas na lekach. A potem poznalam pierwsza milosc mojego zycia, ktora skutecznie odciagnela moje lęki aż do tego roku (z malym epizodem, w ktorym DD powrocilo na 2 tyg.)... No i niestety, w lipcu tego roku DD/DP zawiatala u mnie ponownie. Parę miesięcy wczesniej rozstalam sie z chlopakiem, ale mialam zbyt dużo na glowie, by się tym przejąć oraz byla to moja, w pelni przeyslona decyzja, wiec dobrze, że tak się stało... Ale potem nagle w moim zyciu zrobilo sie zbyt duzo wolnego czasu - wczesniej pracowalam nad dyplomem do szkoly, pracowalam w 2 firmach, ale potem nagle praca nad dyplomem odeszla, a mnie pewnego wieczoru nadszedl lęk - co z moja przyszlościa, co teraz? Co z moją pasją, z tym, co tak naprawdę kocham robic? No i zaczelo się, bardzo stopniowo, bo pierwszy lęk udało mi się odeprzeć, zaczęlam biegać, udało się na moment. Ale pozniej, parę imprez, kac, znowu lęki, znowu lepiej, potem znowu niejasna sytuacja z nowym chłopakiem, znowu parę imprez, znowu silne lęki na kacu, podczas ktorego zrobilo mi sie slabo (wiadomo, ze czlowiek na kacu jest oslabiony, jest mu niedobrze itd), ale ja zamiast sie uspokoic nakrecilam sie i myslalam, ze omdleje, a potem wszystko zburzylo sie jak domek z kart - uczucie omdlenia towarzyszylo mi czesciej i czesciej az wkoncu najpierw pojawila sie epizodyczna DD, potem doszla DP i tak jestem znowu kompletnie odrealniona, a jedyne, co przynosi ulge to mysl, ze juz tyle razy udawalo mi się z tym walczyc i wygrac. No i oczywiscie wszystkie wspaniale osoby na forum!! Szczegolnie DivoVic - gdybym obejrzala Wasze nagrania parę lat temu, wiedzialabym, jak się bronic przed powrotem samego lęku. A tak, wkrecilam się znowu. Analizuje lata bez DD i widzę, że podczas tych lat bez nerwicy mialam przynajmniej 8 sytuacji, w ktorych lapal mnie lęk i nie poddalam mu sie, bo w ogole nie skojarzylam go z DD tylko np. ze zmeczeniem. Niestety, tym razem bylo inaczej i uleglam. Plus brak pewnosci siebie i brak zadowolenia z siebie w ostatnim czasie - wszystko nakrecilo sie ponownie. A dodam, ze podczas lat bez DD przezylam chorobe i smierc mojej ukochanej mamy... I ani razu nie pojawilo sie u mnie DD. Teraz jednak, znowu silniej przezywam emocje związane z odejsciem mamy... To mi doklada mnostwa depresyjnych mysli, zwlaszcza, ze mieszkam teraz sama w Poznaniu. Mieszka tu tez moje rodzenstwo, ale wiadomo, jak to jest - na nic nie ma czasu

Nie chce im dokładac zmartwien, tacie tez nie.. No i jestem tak z tym sobie sama. Zastanawiam się, co teraz - znowu asentra czy jednak ja sama zdołam to pokonać? Dodam, że odkąd pojawiło się DD mam też duże zaburzenia hormonalne - i tu pytanie do Was-czy zaburzenia w gospodarce hormonalnej mogą aż tak wplywac na psychike?
Doda, że moja praca polega teraz na pracy zdalnej z domu, ale od przyszlego miesiaca zmieniam prace i bede pracowac z biura - nie ukrywam, że boję się tego, ale drugiej strony wyjscie regularne z domu tylko moze mi pomoc.
W każdym razie, na pewno uda się z tego wyjść drodzy odrealnieni. Życzę Wam miłej niedzieli.
Pozdrawiam,
Nel