
Opowiem krótko o moim przypadku. Pierwszy atak paniki dostałam po zapaleniu trawki. Lęk i panika były tak potężne i trwały ok 14 godzin. Nigdy nie zapomnę tego dnia. To było 10 lat temu. Po tym wydarzeniu nabawiłam się nerwicy lękowej. Przez pierwsze trzy miesiące bałam się wyjść z domu. Lęk pojawiał się wszędzie, w kolejce w sklepie, w autobusie, tam gdzie czułam się „bez wyjscia”. Po kilku badaniach tu i tam upewniłam się, że to nerwica lękowa i zaczęłam brać SSRI i niestety tylko na lekach się opierałam. Początek był trudny ale pózniej całkiem dobrze ale wiadomo to zasługa leków. Po roku zeszłam z tabletek pod okiem lekarza, ponieważ nie chciałam żyć przy ich pomocy. Oczywiście wszystko wróciło ze zdwojoną mocą a ja nieświadoma, że można inaczej, wróciłam do leków. Niestety wytrzymałam tylko trzy dni, ponieważ poziom pogorszenia stanu był dla mnie nie do zniesienia, myśli samobójcze, dosłownie zdziczałam a nigdy do takich osób nie należałam. Rzuciłam leki i wyjechałam do taty za granicę, poznałam obecnego męża i nauczyłam się żyć z nerwicą. Bardzo przeszkadzała mi w pracy bo bałam się paniki na autostradzie a codziennie prowadziłam samochód służbowy. Pózniej zmieniłam pracę na stacjonarną i względnie lęk się wyciszył. Wracał ale rzadko szczególnie w nocy, której Spędzenie samotnie w domu spędzał sen z powiek. I tu nastąpiło załamanie całej sytuacji ponieważ dostałam udaru. Obawa o zycie sprawiła, że wszystko wróciło z niesamowita mocą. Dosłownie runelam. Bałam sie iść sama do toalety. Niesamowite lęki trzymały mnie po trzy dni nie dając zmróżyć oka. Jednak tata mi doradził, że najlepszym psychologiem jest życie i tak po miesiącu wróciłam juz do pracy na pełen etat. Miałam dużo szczęścia, że z udaru udało mi się wyjsc w miarę bez szwanku. Trochę ośleplam na lewe oko ale to nic w porównaniu do tego co mogło się stać. Bałam się, że wszystko będę przechodzić od nowa ale widzę, że tym razem jak już więcej wiem o nerwicy idzie trochę lepiej ale żyję teraz w dużym lęku. Dłuższe napady miewam co dwa tyg. Trzy razy wspomogłam się doraźnymi lekami nasennymi gdy stan był juz nie do wytrzymania. Najbardziej przerażają mnie noce a szczególnie gdyby męża miało nie byc w domu. Chcę teraz świadomie wyjść z tego. Odnalezienie ludzi, którzy z tego wyszli daje niesamowita siłę i wiarę. Jestem rowniez mega przeciwnikiem leków a teraz wiem, że lepiej wychodzić ze wszystkiego bez nich, świadomie. Przeszłam też terapię ale nie jestem z niej zadowolona. Przerabialiśmy cały czas rożne metody relaksacji a to chyba nie tylko o to chodzi. Z jednej strony przeraża mnie, że po 10 latach męczarni z nerwicą lękową czeka mnie jeszcze byćmoże długa droga. Z drugiej strony jestem przeszczęśliwa, że znalazłam grupę oraz forum, gdzie poznałam przykłady ludzi którzy pokonali nerwicę. To daje niesamowite siły i nadzueje na lepsze jutro <3 jestem na etapie słuchania kanału na YouTube DivoVic. Pozdrawiam wszystkich nerwósków
